Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dolores_Haze

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Dolores_Haze

  1. Ja od 5 tygodni biorę Alprox i Cital. Też na początku miałam mdłości, a do tej pory strasznie pocę się w nocy, budzę się cała mokra. Nie pozbyłam się lęków, co prawda łagodzi je Alprox, ale on działa tylko doraźnie. Bywają dni, że jestem bardzo śpiąca i otumaniona, mam kłopoty z pamięcią, zdarza się, że nie pamiętam co mówiłam, albo czego dotyczyła rozmowa minutę temu. Jedyne na plus - nie mam zapędów samobójczych, jestem spokojniejsza, chociaż uważam, że moje życie to nadal pusta wegetacja, bez motywacji i chęci zrobienia czegokolwiek sensownego.

  2. Co do opinii, mój psycholog była pod wrażeniem mojej twórczości, na pewno nie była dla niej to grafomania.

     

    Rozumiem, a próbowałeś pokazywać swoje wiersze komuś, kto się tym profesjonalnie zajmuje, kto zajmuje się poezją, literaturą, może na jakichś konkursach poetyckich? Taki ktoś potrafi coś fajnie doradzić.

     

    Emocje widzisz, a postrzegałaś kiedyś świat który cię uwięził w klatce i wszystko co się działo z tobą działo się jakby poza tobą, nie jest wtedy łatwo, życie bez uczuć nie jest łatwe kiedy jesteś duszą samotności i jesteś zamknięta na innych.

    Masz rację. Znam to. I też jestem DDA, wiem jak trudno jest rozpoznawać i wyrażać emocje. Chciałabym przeczytać jakiś twój wiersz właśnie o tym, o stłamszonych emocjach, tym byciu w klatce.

     

    Ja nie rymuję, moje wiersze są raczej białe.

    I bardzo dobrze. Rymy są ryzykowne, dziś chyba mało kto tak pisze.

     

    A kto Cię inspiruje? jakich poetów cenisz?

  3. Hitman,

    Widząc cały ten syf wolę myśleć, że nikt za to nie jest odpowiedzialny.

     

    Zgadzam się z tym, że myślenie tutaj, ogólnie rzecz biorąc, że "Bóg tak chce", albo w ogóle tłumaczenie tego "syfu" jakimiś religijnymi argumentami jest nie do przyjęcia (przynajmniej dla mnie i jak rozumiem dla Ciebie też.) Ale myślę, że po odrzuceniu Boga wchodzenie w drugą skrajność, zupełny nihilzm, też nie jest dobre. Jak powiedzieć np. ofiarom i wszelkiego rodzaju ciężko pokrzywdzonym, że ich cierpienie wynika z zupełnego bezsensu i że wobec tego ukaranie winnych też jest bezcelowe, bo przecież "tak już jest na świecie"? Jak wytłumaczyć matkom poległych żołnierzy, że ich dzieci umarły na darmo i bez sensu, jak odmówić biednym nadziei na poprawę ich losu itd, itd? Można odrzucać Boga, ale moralności, etyki, rozróżnienia dobra od zła - chyba nie.

     

    Na świat zawsze patrzy się przez jakiś "model" czy "soczewkę", nie ma bata.

     

    Z całą resztą się zgadzam :)

  4. Przeraża mnie możliwość, że zarówno cały ogrom nieszczęść i cierpień, jak i rzeczy wzniosłych jest wynikiem jedynie splotu przypadkowych okoliczności. Odechciewa mi się żyć na samą myśl.

    Wydaje mi się, że wiara w piekło i przekonanie, że nic nie ma "po drugiej stronie" to dwie strony tego samego medalu. To po prostu dwa różne sposoby na oddalenie tego samego - bezsensu, z którym zetknięcie się jest czymś ostatecznym i nie dającym się ująć w jakiekolwiek myślowe schematy. Bezsens to bezimienna otchłań, brak jakiejkolwiek logiki, czy tej religijnej czy pozbawionej Boga, brak dobra i zła, jakiegokolwiek wytłumaczenia jak tu się znaleźliśmy, po co tu jesteśmy etc.

  5. Świat ateisty nie jest Kosmosem, nie objawia żadnego porządku ani sensu nie stwarza dobra ni zła, żadnego celu ani prawa. Stajemy wobec obojętnego chaosu,który wytworzył nas równie bez celu, jak bez celu nas unicestwi; musimy pogodzić się z tym, że wszelkie

    ludzkie nadzieje i lęki, wszelkie ekstatyczne radości i straszliwe cierpienia, wszystkie twórcze udręki uczonych artystów, świętych i konstruktorów mają zniknąć na zawsze bez śladu, zatopione w bezmyślnym i bezgranicznym morzu przypadku.

     

    Amen.

     

    To przeraża mnie bardziej niż diabeł z widłami.

  6. Cześć wszystkim,

    jestem nowa na forum. Mam za sobą 10 miesięcy terapii pogłębionej. W przeszłości zdarzało się, że przechodziłam stany depresyjne (ale wtedy nie potrafiłam tego tak nazwać i w ogóle nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje). Po zakończeniu terapii w czerwcu zeszłego roku stany te

    zaczęły pojawiać się coraz częściej i z większą regularnością. Każdy kolejny dołek był gorszy, w grudniu zaczęły nachodzić mnie myśli samobójcze. Dwa tygodnie temu przyszedł najgorszy dół ze wszystkich. Prócz myśli samobójczych, psychicznego załamania i wyczerpania doszło wyczerpanie fizyczne - każdego ranka z trudem podnoszę się z łóżka, każda, najmniejsza czynność stanowi wyzwanie. Nie mam siły by czytać i tym bardziej, by pisać - co dla mnie jest szczególnie dotkliwe, ponieważ pisanie to moja pasja (a raczej jeszcze do niedawna nią była) i jedno ze źródeł zarobkowania. W każdym razie zorientowałam się, że coś jest nie tak i ponownie zgłosiłam się na terapię. Jestem na razie po dwóch spotkaniach. Terapeutka póki co odradza wizytę u psychiatry i przyjmowanie leków, ponieważ twierdzi, że skoro do tej pory wychodziłam z doła bez leków, to tym razem też jestem w stanie to zrobić. Ufam jej, ale mam wątpliwości, ponieważ czuję się coraz gorzej. O samobójstwie myślę jako o jedynej, racjonalnej opcji na rozwiązanie mojej sytuacji. Z drugiej jednak strony nigdy leków nie brałam i jestem pełna obaw. Czy mam prawo powiedzieć terapeutce o swoich obawach? Czy nie będzie to dowodem na brak zaufania jej terapii? Dodam, że na ostatnim spotkaniu ledwo mogłam zrozumieć, co do mnie mówi. Omawiamy bieżące sprawy i jej spostrzeżenia jeszcze bardziej mnie dołują i utrzymują w przekonaniu, że moje życie jest spaprane od a do z. Myślę, że nie skorzystam dobrze z terapii, będąc w takim stanie. Czy w ogóle jest możliwe wyjście z depresji bez leków? Z góry dziękuję za pomoc.

  7. Cześć,

    doskonale rozumiem jak się czujesz. Przeżywałam podobne stany od ponad pół roku ( od zakończenia terapii), ale ostatni epizod, w którym teraz jestem, jest najgorszy ze wszystkich. Dosłownie opadłam z sił, każda najmniejsza czynność urasta do rangi niemal nierozwiązywalnego problemu. Wściekam się o byle co i płaczę z bezsilności. Wróciłam na terapię, terapeutka stwierdziła klasyczny stan depresyjny, jestem teraz trochę spokojniejsza, bo wiem co mi jest i dostałam wsparcie. Dlatego myślę, że nie powinnaś bagatelizować problemu, poszukaj pomocy u kogoś innego, kto podejdzie do sprawy poważnie.

×