Skocz do zawartości
Nerwica.com

Makosz

Użytkownik
  • Postów

    88
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Makosz

  1. Nie, po co mialbym to robic? Mysle, ze nawet osoby z osobowoscia dyssocjalna (wiekszosc) nie maja takich marzen. :D Byl taki pseudotescik na osobowosc dyssocjalna. Dokladnie nie pamietam, ale byly dwa etapy tego testu. Sytuacja ktora mili rozwiazac ludzie wygladala tak - stoisz na moscie z grubym, brzydkim, niewartosciowym spoleczenie czlowiekiem. na dole sa tory. Jesli pociagniesz dzwignie to zmienisz zwrotnice pociagu i uratujesz czlowieka lezacego na torach, ktory zostalby zabity, ale zginie grubas. Wiekszosc ludzi nie pociagnelaby dzwigni, bo mimo wszystko byloby to morderstwo. Czlowiek na torach zginie, ale my nie splamimy sobie rak cudza krwia. Natomiast druga sytuacja byla analogiczna - wyglada niemal identycznie, z tym ze tym razem na torach lezy 5 osob. 'Zdrowi' ludzie mimo wszystko nie pociagneliby dzwigni, bo konsekwencje morderstwa bylyby dla nich zbyt ciezkie, ale ludzie, ktorzy przejawiali najmocniejsze zachowania psychopatyczne prawie wszyscy wybierali pociagniecie dzwigni. Psychopaci sa kalkulatywni, przy wybieraniu decyzji kieruja sie tylko rozumem.

     

    Ja stwierdzilem, ze tez nie pociagnalbym dzwigni, ale wydaje mi sie, ze to przez to, ze chcialem przechytrzyc test i wyjsc na tego dobrego. Gdybym znalazl sie w takim polozeniu prawdopodobnie uratowalbym tych ludzi.

     

    Ja też pociągnęłabym za dźwignię i cieszyłabym się, że uratowałam piątkę ludzi...tak bym odpowiedziała na teście, myśląc, że taka odpowiedź jest prawidłowa, że tak powinno się zrobić, ulokowałabym tą sytuację w kontekście przeżycia a w większej grupie łatwiej jest przetrwać, tym bardziej, że w zadaniu ci na torach są zdrowi ( chyba, że to przestępcy, a o tym nie było mowy, bo jesli tak to dźwignia stałaby na miejscu). W zasadzie to na to pytanie odpowiedziałabym - nie wiem, bo podane jest zbyt mało szczegółów...Kalkuluję, więc jestem dysocjalna, jestem.

  2. Samotny Lisku...Jak mam mu powiedzieć, że potrzebuję wsparcia i pomocy, i kiedy, wtedy gdy jestem miękka czy wtedy gdy jestem twarda...w ciągu dnia zdarza mi się zezłościć na niego i zwrócić mu uwagę, że coś źle zrobił, albo powinien inaczej. W domu, gdy jesteśmy z dziećmi, nie chcę do tego wracać, chcę być miękka i ciepła...czasami nie wychodzi... To wszystko nie jest takie proste. W dodatku jestem kompletnie sama, nie mam wsparcia w rodzinie.

  3. Kamil, Tak sobie myślę, samolubnie i nie wiem czy mam prawo mówić to głośno, czy też nie...czy zasługuję...i tak dalej, z wielkim szacunkiem dla każdej istoty Tam cierpiącej, ale ich cierpienie i śmierć nie poszła na marne ( nie rozumiem dlaczego przestraszyłam się tego co właśnie powiedziałam), wyciąga z doła takie frajerki jak ja. Dlaczego cierpienie innych ma wyciągać z doła :?:

  4. Nie cierpię pracy. Bardzo się tam stresuję i czuję się ciągle oceniana. Ogólnie uważam mój przypadek za dość dziwny ponieważ na zewnątrz wydaję się bardzo wesołą i towarzyską osobą, otwartą i odważną.

     

    Witaj !

    W moim przypadku jest tak, że czasami tylko praca daje mi odpocząć od moich problemów emocjonalnych. Przez 8 godzin jestem gdzie indziej, jestem kim innym, żartuję ze współpracownikami, dobrze wykonuję swoje obowiązki. Nikt z nich nie ma pojęcia, że ciężko jest mi do tej pracy rano wstać, bo większość nocy przepłakuję i borykam się z bardzo natrętnymi czarnymi myślami.

     

    Czasem zastanawiam się ilu ludzi, których spotykamy w swoim życiu, właśnie tych wesołych i towarzyskich, boryka się z problemami natury psychicznej, o których nikt nie ma pojęcia.

     

    Smutny lisku - czuję dosłownie to samo. W moim przypadku muszę jeszcze być twarda. Ostatnio jakoś gorzej mi to wychodzi. Gdy poszłam do psychiatry i wylałam na niego całą tą mieszankę moich dziennych ról, mam wrażenie, że pomyślał, że jestem psychopatką...a ja chciałam tylko jak najlepiej, w wielkim skrócie mu to wszystko powiedzieć...że w pracy muszę być twarda, że w domu muszę potem być miękka i ciepła, a w dodatku pracuję razem z mężem ( prowadzimy firmę ) i to mi właśnie przypadła rola tego złego. Pogubiłam się w tym wszystkim i wpadłam w rozpacz, bo zaczęłam być twarda i w domu i w pracy, a jak doszły do tego problemy finansowe to kompletnie się rozsypałam.

  5. ja się czuję lepiej, ale tylko na początku. chwilowo niczego się ne boję, chwilowo wszystkich lubię. później wszystko zaczyna się od nowa i do tego dochodzi płacz

     

    U mnie jest podobnie, natomiast gdy wypiję coś wieczorem to jest super, ale potem potrafię obudzić się w nocy, odczuwam wtedy okropne wyrzuty sumienia i obiecuję sobie, że nigdy, nigdy wiecej

×