Hej,
mam 15 lat, jestem gejem, mam depresję i muszę się komuś wyżalić.
Jak już zacząłeś czytać, błagam, przeczytaj do końca bo nie jestem typowym pedałem użalającym się nad sobą. Z góry przepraszam za trochę agresywny język, ale piszę to podczas gdy mam doła połączonego trochę z wkurzeniem.
Codziennie mnie coś boli i narzekam, czuję niechęć i planuję co będzie za cztery lata. Chodzę na siłownię ale nie chudnę (w maju udało się schudnąć 10kg ale znowu 5 przytyłem) od wpierdalania słodyczy.
Odziedziczyłem po znienawidzonym ojcu (rodzice rozwiedli się 7 lat temu, od tej pory tylko kilka awantur) urodę: nienawidzę swoich jasnobrązowych włosów (chciałbym zafarbować na czarno ale standardowe co powiedzą ludzie), brzydkiej, szerokiej twarzy (chociaż każdy mojej mamie mówi że jestem bardzo przystojny), cofniętego podbródka i lekkiej nadwagi (83 kg przy 185 cm). Ja po prostu widzę w sobie jego. Chciałbym mieć anoreksję.
Niby każdy mi mówi, że się dobrze ubieram, mam gust i wyczucie ale tak nie jest... Nie chcę wyglądać jak typowy pedał, ale przydałoby się chociaż troszkę fryzurę ogarnąć (jak macie jakieś ciekawe fryzury, bardzo chętnie).
Mieszkam w małym znienawidzonym przeze mnie szpetnym mieście w którym nie pozostaje nic poza leżeniem do góry dupą cały dzień z kompem na kolanach, a mam bardzo bardzo dużą potrzebę niezależności. Marzę o mieszkaniu, studiowaniu i pracowaniu w Warszawie, gdzie kiedykolwiek, gdziekolwiek bym nie wyszedł, nigdy nie będę się nudził. Wręcz obsesyjnie chcę mieć samochód, teraz w marcu idę na B1. Do tego jestem sztywny, nie lubię imprez, choć wbrew pozorom dużo i często się śmieję.
Czasami jak widzę na ulicy jakiegoś ładnego i szczupłego chłopaka, wkurwiam się z zazdrości i łapię doła do końca dnia. Ale najczęściej mam ochotę się do niego przytulić i pocałować...
Żyję w dwóch światach na przemian. W tym pierwszym, bardziej dla innych ludzi, jestem prawdziwym facetem, pracuję w gastronomii, (moja mama jest kierownikiem), jestem pracowity i wytrzymały (dźwigam); mam komplet narzędzi, garaż, interesuję się samochodami, drogami i nartami. Wystarczy mi jednak jeden impuls (a zdarza się to kilka razy dziennie) i przenoszę się do świata gejów i szczęśliwej miłości. Jednak kiedy łapię doła, to już inna sprawa (też kilka razy na tydzień).
Wcześniej jeszcze ciągle wybuchałem złością, od marca chodzę do psychologa. Jakby prawie przeszło. Jednak z depresją miałem spokój tylko na wakacje, od października wróciła ze zdwojoną chwilą.
Nie mam nikogo, komu mógłbym się przyznać do orientacji. Nie mam żadnych przyjaciół (ewentualnie jedną przyjaciółkę, znamy się 9 lat ale się wstydzę), żeby zacząć coming out. Nie powiedziałem o tym nawet psychologowi.
Ostatnio wpadł mi w oko pewien chłopak, Widuję go od czasu do czasu na siłowni. Mój ideał - (w stylu Max Rutkowski, w tej nowej fryzurze) bardzo ciemne, prawie czarne, brązowe włosy, mały, czarny kolczyk w uchu, śliczna twarz, słodkie, niebieskie oczy, na oko 16/17 lat, szczuplusieńka sylwetka, ciutkę niższy ode mnie, cieniutki głosik - po prostu słodziak, jakich mało. Często jak ćwiczymy na tej samej sali po prostu nie mogę od niego oderwać wzroku, on też się wtedy na mnie patrzy... Choruję na punkcie jednego i drugiego (oczywiście za wygląd bo z charakteru nie znam, ale to szczyt góry lodowej)...
Marzę, żeby było już 4 lata później, gdzie będę miał samochód, mieszkał w wymarzonej Warszawie wspólnie z wymarzonym chłopakiem i chodził na wymarzone studia.
Sory że bez ładu i składu, nie wiedziałem jak to wszystko ująć
Pomóżcie, już nie daję rady