patologia
-
Postów
41 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez patologia
-
-
„Ok, określmy czym są silne geny. Są to geny silniejsze niż średnia więc nic dziwnego, że mają problem bowiem istnieje rozkład średni: http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozk%C5%82ad_normalny Nie istnieją absolutnie silne geny, podobnie jak absolutnie słabe geny. Istnieją geny lepiej lub gorzej dostosowane do środowiska. Natomiast oczywistością jest, że to silne geny wygrywają bezpośrednie starcie ze słabymi.”
To co tu piszesz absolutnie nie obala tego co ja twierdzę. Zauważasz, że geny dostosowują się do środowiska, to prawda. Po czym dalej pogrubionym drukiem mówisz, że to społeczeństwo jest wtórne do genów, a czymże jest społeczeństwo jak nie środowiskiem, w którym żyjemy?
Oczywiście, że silne geny wygrywają ze słabymi, tylko, że wyznacznikiem siły genu a raczej całego kodu genetycznego, jest jego zdolność do ekspansji, która, jak zauważam, nie pokrywa się z cechami promowanymi przez społeczeństwo. Przede wszystkim cechy promowane przez społeczeństwo nabywa się przez wychowanie a nie predyspozycje genetycznie. Mam wrażenie, że nieporozumienie wynika z tego, że Ty patrzysz na zagadnienie całkowicie inaczej niż ja, dla Ciebie niemożność zdobycia laski 10/10 oznacza ewolucyjną klęskę i pod to dostosowujesz wszystkie tezy, podczas gdy ja patrzę na to bardziej pragmatycznie.
„w społeczeństwie promowane są i wygrywają cechy silnych genów - pewność siebie, uroda, intelekt, umiejętność dostosowania się do reguł, ponadprzeciętność, talenty, posiadanie pasji, w której jest się dobrym. O jednostkach niedostosowanych do społeczeństwa można powiedzieć, że mają słabe geny bądź zostały źle wychowane przez co nie dostosowały się do rywalizacji w środowisku.”Właśnie nie można, siła genów to zbiór cech obiektywnych, głównie fizycznych. A to co społeczeństwo akurat uznaje za pożądane jest kwestią subiektywną i zmienną na przestrzeni dziejów, społeczną właśnie. To samo z atrakcyjnością w oczach kobiet czy mężczyzn.
„Zaraz, zaraz. Ale to osiąganie wyższych celów dodaje atrakcyjności jednostce. A ewolucja to przetrwanie. Nie istnieje żaden mechanizm ewolucyjny, który wybiera silne geny - to tylko uproszczenie językowe”Dokładnie, chodzi o przetrwanie i rozmnażanie, to jest podstawowy, podświadomy cel każdej jednostki. Choć jak widać, potrzeba rozrodu, może zostać stłumiona przez społeczne preferencję i o dziwo tyczy się to głównie tych z „lepszymi genami”. Cała reszta, łącznie z doborem jest kwestią społeczną, gdzie geny mogą nam ułatwić/utrudnić sprawę, ale jeżeli nie ma żadnych innych obiektywnych przeszkód typu trwałe kalectwo, niedorozwój, to mamy wpływ na nasze położenie, co wyklucza determinizm.
„Okazuje się, że jednostki, które nic nie potrafią przekazują swoje geny z mniejszym prawdopodobieństwem”Skoro nic nie potrafią, to zapłodnić również, więc wiadomo, a jakieś badania na ten temat? Bo generalnie obserwuje się większy przyrost wśród społecznych „nizin”.
„więc w dłuższej przestrzeni czasowej słabe cechy ulepszają się, pula genetyczna jest coraz silniejsza. Jednak nadal większość jest osobników średnich bo całość się ulepsza a pojęcia lepszości/gorszości i średniej to coś co powstaje na zasadzie porównania a nie jest to żaden absolutny wyznacznik. Te silniejsze jednostki odkrywają coś, robią to z powodu różnych motywacji ale jednak środowisko weryfikuje wszystko w ten sposób, że to te silniejsze, kreatywne, odkrywcze przetrwają.”Ewentualnie te silniejsze rozmnażają się, a to które odkrywają coś po prostu odkrywają coś.
http://www.prisonplanet.pl/nauka_i_technologia/wiodacy_genetyk_quotspada,p624447350
Środowisko, wygląda na to, że weryfikuje wszystko tak by było odwrotnie. I wychodzi na to, że pula genetyczna i jej siła tkwi gdzie indziej niż sądzisz. I wcale oczywistym nie jest, że to geny słabsze ulegają mocniejszym , a nie odwrotnie. One się po prostu mieszają, dosyć losowo, bo z ewolucyjnego punktu widzenia to nie ma znaczenia, co akurat jest ładne.
„Skoro są skuteczni i wygrywają wyścig bez ciężkiej pracy to oznacza, że są lepsi. A fakt, że kobiety wybierają takie osoby jest tylko potwierdzeniem tego o czym piszę - związki są bez sensu.”No to sam widzisz, że ten bezwzględny dobór coś szwankuje.
„Zależy to od warunków, które zastałem rodząc się a nie od woli. Chcieć to sobie mogę ale skoro nie podobam się kobietom i nie mam predyspozycji do tego to znaczy, że jestem zweryfikowany przez środowisko jako ktoś słabszy.”Częściowo zgoda, warunki mają ogromny wpływ na nasze położenie, warunki, wytworzone przez człowieka, przez człowieka mogą być zmienione lub zniszczone. Tylko, że też w tych warunkach, wyznacznikiem siły wcale nie jest atrakcyjność w oczach kobiet, one nie są tego warte, by tak się dla nich uprzedmiotawiać i robić wszystko, zmieniać siebie dla ich uwagi. To jest tylko niezaspokojona i dokuczliwa potrzeba bliskości, której można się wyzbyć i realizować się dalej w innym, bardziej produktywnym kierunku.
„ I teraz tak - nawet jeśli jest możliwe osiągnięcie bycia lepszym i skuteczniejszym to nie ma to żadnej wartości z tego względu, że takie a nie inne prawa rządzą światem.”To już jest sprawa indywidualna, czy warto czy nie.
„Udowodnij, że to istotne to pogadamy. Póki co to tylko pierdzenie do monitora wyglądające jak próba wygrania dyskusji pozamerytorycznymi sposobami.”Istotne jako dowód, że:
- Ilość zazwyczaj pokonuje jakość,
- Jednostki rzekomo (z Twojego punktu widzenia) gorsze wypierają jednostki lepsze(w specyficznych warunkach ludzkiego społeczeństwa oczywiście, nie wiem jak to jest wśród innych gatunków).
A z tych dwóch wniosków można wyciągać kolejne i odnośnie ewolucji, genów, doboru, determinizmu itd. , ale ta dyskusja i tak już zbyt mocno jest nabrzmiała.
-
patologia, bzdura. Nie chodzi o ilość lecz o jakość. Oczywiście wskazane jest wydanie jak największej ilości potomstwa bo jeśli masz silne geny to więcej będzie silnych osobników ale wygrywa najsilniejszy a nie najliczniejsza grupa. Jako przykład podam ci przeciętniaków, którzy stanowią większość społeczeństwa ale nic nie osiągają bo przegrywają z silniejszymi. Większość jest dziś potrzebna po to by płacić podatki i pracować nie zadając pytań.
Nadużywasz nieumiejętnie słowa "bzdura". Zrozum na czym polega sukces ewolucyjny, przecież nie będę powtarzał za każdym razem. Te rzekome silne geny, jakoś mają problem z zdominowaniem puli genetycznej gatunku, mimo, że wg tego co mówisz, to właśnie one powinny się intensywniej rozprzestrzeniać.
wygrywa najsilniejszy a nie najliczniejsza grupa
Niestety a czasami stety jest odwrotnie. I w przyrodzie czy w historii masz mnóstwo przykładów. Kolejna ważna rzecz, te podziały na lepszych i przeciętniaków to kwestie społeczne a nie genetyczne i przyczyny są tu różnorodne, również takie których nie da się przeskoczyć, jeśli chcemy żyć w cywilizacji, ale to nie oznacza skazania na zagładę przez ewolucję! Czy jakiś inny determinizm genetyczny.
To, że ci się coś wydaje nie oznacza, że taka jest prawda. Nie jest ważna pobudka - ważny jest efekt. A ten jest taki, że ten kto więcej osiąga jest atrakcyjniejszy a ten kto nic nie osiąga jest nieatrakcyjny. Do tego dochodzą jeszcze inne cechy uważane za atrakcyjne.
Ja śmiem twierdzić do tego z dużą dozą pewnośni, a nie, że coś mi się wydaje. Efekt, efektem, było różnie z tym. Ważne, że przyznałeś, że jednak nie chodzi o wyrywanie dup na odkrycia naukowe, więc seks nie jest najwyższym celem, dotyczy to zarówno jednostek wybitnych jak i przeciętnych. Ten kto nie osiąga nic może wciąż wygrać ewolucyjny wyścig, śmiejąc się z takich co jak mrówki pracują ciężko i się dorabiają, żeby wreszcie ich jakaś wymarzona księżniczka zechciała. I dla takich, taki koleś będzie zerem, żulem, leniem, lewusem i czym tam chcesz, ale to on posuwa ich księżniczki:D Rozumiem, że o takich lepszych genetycznie Ci chodzi. Albo o kogoś takiego http://www.anglia.today/biezace-wydarzenia/ma-40-dzieci-z-20-kobietami-zyje-z-benefitow-i-uwielba-grac-w-gta
A to czy coś osiągasz czy nie, o ile brak obiektywnych przeszkód, zależy od woli. Bo osiągnąć coś a osiągnąć wszystko i być najlepszym, to jednak subtelna różnica, przy tym drugim predyspozycje i liczne inne czynniki są niezbędne.
No tak, czyli nie masz argumentów tylko sobie pierdzisz do monitora przez klawiaturę :)Kolega Ci przytoczył konkretny argument, a Ty na to, że to zupełnie nieistotne i tyle, no bez jaj. Nie zachowuj się jak przeciętna omnipotentna laska z badoo, która skwituje niewygodny argument emotką i sądzi, że wygrała dyskusję.
Ogólnie cała ta rozmowa przestaje być poważna bo wygląda tak, że tylko bezrefleksyjnie przeczysz bez żadnych uzasadnień, niestety taka dyskusja traci sens.
-
Nie osiągają. Słabsze jednostki dobierają się z innymi słabszymi. Rozmnażają się ponieważ słabszych jest więcej a więc część z nich musi dalej przekazać swoje słabe geny w niemoralny sposób a potem te słabe osoby dalej rozmnażają się i stanowią słabą większość.
Ewolucyjny sukces polega na wydaniu jak najliczniejszego potomstwa i tyle, reszta "ewolucji" nie interesuje. Zatem "słaba" większość wygrywa ten wyścig. Proste jak uprawianie seksu. Sam fakt, że jest to większość już chyba o czymś świadczy, mimo, że ewolucja trwa miliardy lat. To już kwestia biegu wypadków, kiedy i czy będzie miała potrzebę by skorzystać ze swojej przewagi.
Tylko ta nieliczna lepsza mniejszość może się cieszyć i mieć sens.Tutaj właśnie udowodniłeś, że Twoja teoria wynika głównie ze zgorzknienia.
Niektóre pojedyncze osobniki wyłamują się ze schematu i są poza teoriami. Ale co z tego skoro to jednostki?Nie chce mi się zaglądać w życiorysy wszystkich ludzi, którzy osiągnęli coś wybitnego w rozwoju cywilizacji, ale śmiem twierdzić, że przytłaczająca większość jednak dokonywała swoich odkryć z czysto aseksualnych pobudek. Nie chcę być złośliwy, więc na tym poprzestanę:)
No raczej nie za bardzo.
No pewnie i wszystko jasne.
Bzdura. Ale masz szansę udowodnić swoje twierdzenie. Dopóki nie podasz argumentów będzie to tylko puste hasło.Skoro jesteś przekonany, że bzdura to po co w ogóle mam się wysilać? Zajrzyj do podręczników historii, może jak podejdziesz do tematu bez uprzedzeń, dostrzeżesz pewne prawidłowości.
-
3 wierszyki o pewnej wojence.
Łatwo jest kochać lilie
Siedząc w ciepłym domu
Lecz ja lilie kocham szczerze
Więc wśród lilii martwy leżę.
My junacy, dzielne chłopaki
Przeciw nam - cały świat
My junacy pięknie umieramy
Niech jest pięknie i sto lat.
Św. Mikołaju obrońco nasz
Przeklnij wrogów gdy ich zobaczysz
A na nas lepiej nie patrz
Nam od razu wybacz.
-
Oj wierzę, doświadczyłem tego i nigdy więcej. Skutecznie się z tego wyleczyłem.
W mojej definicji miłości, nie ma czegoś takiego jak potrzeby, że im więcej ich zostanie zaspokojonych tym większa będzie "miłość", co to za miłość kiedy nagle stracimy możliwość zaspokojenia tych potrzeb partnerki, wtedy znajdzie miłość gdzie indziej?
Miłość to bardziej transcendentne doznanie w moim przypadku, choć dotyczy żywej osoby. Zawiera się w nim empatia, dążenie do stabilizacji, opiekunczość, silna chęć bycia razem i takie tam pierdoły. Dlatego strach szukać by nie trafić na idiotkę, bo wtedy takie doznanie może mi dać całkiem nietranscendentnie w dupę.
Jest też inny rodzaj miłości, gdzie jest ona autentyczna, to miłość do spraw, które ze swojej natury nie mogą nas zawieść.
-
Hitman, wszystko ładnie pięknie, teoria, którą przedstawiasz ma mocne podstawy i w ogóle, ale zauważ, że sukces ewolucyjny(który rzekomo ostatecznym celem każdego z nas) osiągają jednostki, które wg Twoich kryteriów są niedostosowane, patologiczne, ułomne, gorsze itd.. a nie najpiękniejsze księżniczki i ich samce alfa.
Osobiście śmiem nawet twierdzić, że tak było właściwie od zawsze. Postęp wynika z tego, że wynalazki determinują kolejne wynalazki jakby same z siebie, a potrzeba ułatwienia sobie życia jest potrzebą samą w sobie bez seksualnych uzasadnień. Ludzka inteligencja wcale nie musi ewoluować razem z cywilizacją, stąd też ewolucja poprzez dobór i rozród "najlepszych" jednostek wcale nie musi być determinizmem, bo nie ma takiej potrzeby. Naukowcy starożytni z pewnością mieli podobne potencjały co Ci współcześni. Przykłady z historii, na potwierdzenie powyższych tez można tutaj wymieniać.
Wątpię też, że np Pitagoras opracował swoje twierdzenie by zaimponować jakiejś uroczej greckiej dzierlatce, raczej była to jego wybitnie aseksualna potrzeba. Więc nie przekonuje mnie również argument, że ostatecznie cała ludzka aktywność sprowadza się do tego by sobie zamoczyć. . Taki Newton w ogóle nie dymał, więc po co on tak pchał ten świat do przodu?
Co więcej, jeśli mówimy i ewolucji, to ona postępuje, ale raczej w odwrotnym kierunku. Ładnie to zostało przedstawione w filmie "idiokracja", i wiele na to wskazuje, że tak właśnie się dzieje. Ktoś powie, aa bo socjal, powszechny dostęp do tego i tamtego, tylko, że kiedyś zjawisko było nawet jeszcze bardziej powszechne. Płodzono dzieci na masową skalę, by któreś przetrwały, docelowo by pomagać rodzicom w ich niedoli. I o dziwo, taką taktykę obierały najniższe warstwy społecznie, mimo tak nieporównywalnie gorszych warunków życia w przeciwieństwie do ówczesnych elit.
Argument, że rozwój medycyny i całej reszty świadczy o powszechnej ewolucji człowieka nie przekonuje mnie. Wynika to raczej z kumulacji zasobów.
Co więcej, ostatecznie jednostki słabsze, w momentach pewnych przesileń, wypierają , często brutalnie, jednostki ewolucyjnie rzekomo lepsze. Kształci się kolejna kasta i znowu w łeb, i tak w kółko.
-
Witam ponownie
Ciężka praca i życie skutecznie ograniczają moją aktywność w internecie (choć przyznam, że w pewnym momencie już nie pamiętałem o tym wątku), ale do rzeczy.
Widzisz Cognac, kiedy Ty pisałeś ten post, ja żyłem w ułudzie szczęścia,traktując po macoszemu dotychczasowe zasady co było kardynalnym błędem. Co do agresji, zgadzam się, generalnie chodzi o to by tłumić w sobie stany melancholijne, proaktywną postawą walczymy z tym długofalowo, z kolei jeśli dostaniemy dołka nagle, to można trochę się pod*urwić wykonując choćby ciężki trening, ew. zainteresować się polityką
Przypomniałem sobie dziś o tym wątku i jednocześnie o tym, jak bardzo odszedłem od tych zasad, które faktycznie, gdybym się do nich stosował konsekwentnie również w chwilach próby, uchroniłiby mnie przed zbędnym cierpieniem.
Dodam tylko, że tą chwilą próby było "zakochanie", wynikające chyba z zaczadzenia mózgu.
JużTuByłem To nie jest ograniczanie własnej osoby w takim sensie jaki wynika z Twojego posta. Co więcej, dla takich ascetów jest to wręcz samodoskonalenie, oczywiście nie każdy aspekt tej metody, ale nie chodzi tu też o osiągnięcie stanu Nirwany. W istocie, próbujemy ograniczać naszą sferę emocji, ale umówmy się, u osób z nerwicą jest ona aż nadto rozwinięta i raczej przeszkadza nam w rozwoju niż pomaga. Nie chodzi tu też o to czy mamy ambitne plany czy też chcemy żyć skromnie. W tym stylu życia idziemy do przodu, odrzucając to czego i tak nie mamy. Zgadzam się, że jest to swego rodzaju wycofanie się, może nawet tchórzostwo wobec życia, ale czy lepsze jest popadanie w depresję, całkowita bezsilność i rozpacz? Przecież to tym bardziej nie popchnie nas do zmiany swojego położenia a zawsze można realizować się na innym polu.
Powtórzę, tu nie chodzi o to by być szczęśliwym, szczęścię może przyjdzie, może nie. Radzić trzeba sobie tu i teraz, a żeby sobie radzić trzeba jakoś trzymać się w kupie.
W każdym razie ja ponownie wprawiam się w stary rytm, bo było w sumie ok.
-
Po prostu ona miała więcej partnerów i to Cię razi, że miała większe powodzenie.
Bzdura. W ogóle mi o to nie chodzi.
Większe powodzenie? Ty poważnie mówisz? Sądzisz, że chłopakom jest równie łatwo jak dziewczynom? Mylisz się zasadniczno.
Pewnie zaczęła w wieku 14 lat, dziewczyny wcześniej zaczynają.Twierdzi, że miała 16 i że to była zupełna pomyłka, ale wstyd mi w ogóle o tym pisać.
-
Ilu ludzi tyle opinii... Część już robi sobie z tego już jaja, w sumie nie powinno mnie to dziwić. Ja wiem, że jestem trochę niepoważny, jak już wspominałem w którymś poście czuję się jak Don Kichot, może nie tyle czuję się co w pewnym sensie jestem podobny do niego, bo on nie był świadomy otaczającej go rzeczywistości i tego mu zazdroszczę.
Zaryzykuję. Postawiłem jej sprawę jasno. Mogła zwyzywać mnie od psycholi czy czegoś tam, mogła po prostu uciec, czy się obrazić lub wyśmiać. Zareagowała jakby jej zależało, mam nadzieję, że jest świadoma na co się pisze, że traktuje to poważnie bo ja tak.
-
Nie w tym rzecz. Lasia sie puszcza z przypadkowymi ogierami wiec nie traktuje seksu jak cos intymnego pomiedzy dwoma osoba, jak cos dopelniajacego uczucia badz emocje. Rownie dobrze w razie ciezkiego kryzysu (a takie sa w zyciu) pojdzie na zlosc i tanio sie sprzeda jakiemus idiocie z dyskoteki. Taki frywolny seks w wykonaniu kobiety to czerwona lampka czy aby na pewno ona rozumie czym powinien byc seks dla ludzi. To nie pierdniecie ani nie granie w fifa. Niestety zbyt wiele osob o tym zapomina.
Tego się boję, ona, mam nadzieję, jest świadoma, co się stanie jeśli odwali taki numer. Czy ja aż tak dużo wymagam od życia, że chcę stworzyć z kimś niszę, z dala od tego całego brudu. To będzie najgorsze jeśli uwierzę, że z kimś coś takiego utworzyłem i ta osoba mnie zawiedzie, zniszczy to wszystko, zniszczy mnie i siebie.
Jednocześnie ufam, że się mylisz, że to jeszcze nic nie oznacz, wszak zakładając cały czas jej prawdomówność - była wtedy sama, może liczyła na związki w tamtych dwóch przypadkach, może była na tyle głupia i naiwna, że uwierzyła, że jeśli zrobi to co oni chcą to będą razem? Nie mam pojęcia. W każdym razie nie chcę i nie mam siły się o to dopytywać.
-
Tak, walczę z hipokryzją i nioe muszę sobie niczego wmawiać, bo ja wiem, że to normalne i sprawiedliwe. Wiem, że jest mnóstwo ludzi, którzy myślą jak Ty, ale na szczęście to się zmienia i zmieni się kiedyś, jak wszystko inne. Jak widać takie konserwatywne i pełne hipokryzji ocenianie niszczy głównie jednostkę, która tak się zachowuje i te jednostki, które znajdą się w polu rażenia. Moje porównania były jak najbardziej w temacie. Znalazłeś sobie problem i nie potrafisz go rozwiązać, to faktycznie musisz z nim żyć.
To jest tylko Twoja opinia, że to jest normalne, tyle samo warta co moja. Równie dobrze może się zmienić w kierunku dokładnie odwrotnym od tego, na który liczysz.
Tak, podobieństwa. łaa, człowiek do banana też jest podobny, bo mają w połowie takie samo DNA, już nie wspominając o ludziach i małpach, ale chyba własnie różnice są tu istotne i dlatego o nich mówimy. Przygodny seks może zniszczyć, ale nie przesadzaj w przypadku 2 facetów.
Nie twierdzę, że obiektywnie trzeba to uznać za coś szczególnie oburzającego, ale właśnie obiektywnie. Moja mentalność być może i jest spaczona, lecz nie na tyle by nie próbować znaleźć sobie odpowiedzi, czy ja myślę dobrze czy źle.
Jasne, po kilku tygodniach znajomości.... taka decyzja....Chciałem tylko wskazać poziom mojej determinacji, a nie, że planuję ślub na tym etapie.
To jest naprawdę prosta sprawa. Ona przeszłości nie zmieni, więc decyzja należy tylko do Ciebie - albo akceptujesz, albo odchodzisz, albo jesteście razem dalej i czekacie na eskalację Twojego zachowania.Dla Ciebie może i tak. Chcę zaakceptować a raczej jakoś tak odsunąć poza margines, bo takich rzeczy nigdy nie zaakceptuję, uwierzyć, zaufać i się nie zawieść.
Choć może nie zapomnieć, a zaakceptować? Zrozumieć? To nie jest to samo co pochwalać.Refren - Zrozumieć, ja tego nie zrozumię, ale jakoś to ogarnąć po prostu, jakoś starać się normalnie do niej podejść, mimo tych błędów, których, wierzę, że się wstydzi.
No tak, mężczyzna zdradza a kobieta jedynie wypełnia pustkę. Pustki umysłowej już sobie twoja dziewczyna nie wypełni i na tym polega twój dramat. Bo prędzej czy później i w waszym związku pojawi się monotonia, na którą znajdzie sposób wedle sprawdzonego patentu.MadGregor - o ile ona nie kłamie, to nigdy żadnego partnera nie zdradziła, te pustki to rzekomo po nieudanych związkach, gdzie miała niezbyt porządnych partnerów.
patologia, mam wrażenie, że bardzo się boisz bólu, zawodu. A nigdy nie ma gwarancji, jak się zaczyna nowy związek, że się uda. Czy poza tymi akcjami w przeszłości uważasz, że to kobieta dla Ciebie?Znam dziewczyny, które miały etap nieogarnięcia (chodzenie do łóżka z przypadkowymi kolesiami), po tym jak przeszły zawód (zostały rzucone). Teraz wiodą przykładne życie. Może skup się na pozostałych kwestiach - czy do siebie pasujecie i czy chciałbyś na nią postawić w swoim życiu.
Masz rację, boję się tego bardzo, nie boję się zawodu od ludzi, którzy mi nie są bliscy, ale ja pragnę jej mocniej i mocniej, gorszą rzeczą byłoby tylko jakby własna matka się mnie wyparła. Tak jak mówisz, tak i ja chcę by tak się stało. Co do pasowania, w jednych rzeczach pasujemy w innych różnimy, np. w kwestii muzyki to dwa różne światy:P
patologia, Chyba po części cię rozumiem bo kiedyś miałem podobny dylemat ale tylko na początku jakoś tego tak bardzo nie przezywałem i nie wyolbrzymiałem ale dobra sielanka trwała parę lat bo ponoć to miała być przeszłość po czym ta osoba poszła znowu w tany na czym się skończyło. Ponoć niektórzy doszukują się przyczyn w jakimś genie zdrady czy kurewstwa, może nadmiernej potrzebie bliskości nie wiem .Jeśli istnieje coś takiego jak gen zdrady, to gen zemsty też istnieje.
Mi nie chodzi o dziewice, rozdziewiczyć to jak pstryknąć palcem, chodzi mi o bycie porządnym człowiekiem. Seks w związku jest rzeczą normalną, i do żadnej zarzutu o to mieć nie można.
Nie, nie przesadzasz. Moim zdaniem masz jak najbardziej naturalne rozterki i szczerze Ci powiem, że szkoda mi kogoś takiego jak Ty dla takiej osoby. Myślę, że nadajecie na zupełnie innych płaszczyznach i nie bardzo widzę możliwości pogodzenia tego, tak żeby wilk był syty i owca cała. Jeżeli rzeczywiście kierujesz się wartościami w życiu, a związek to dla Ciebie coś więcej niż tylko jego aspekt seksualny, a Twoja partnerka, że tak powiem, nie czuje bazy, to uważam ciągnięcie tej farsy za bezcelowe. Namęczysz się tylko niepotrzebnie, łeb se zaśmiecisz niepotrzebnymi rozkminkami, a laski i tak nie zmienisz i prędzej czy później z ulgą zakończysz ten związek. Zdecydowanie radziłabym przemyśleć sens tej relacji im szybciej, tym lepiej. PozdrawiamOna niby nie zachowuje się lekkomyślnie, deklaruje mi bezwzględną wierność nawet gdy ośmieliłem się mówić szczerze i wszystko, to co mówię i tutaj. Twierdzi, że dręczyło ją sumienie z mojego powodu. Że nie chciała się chwalić tylko jasno przedstawić sytuację. Próbuje się jakoś tłumaczyć. Nie wiem co o tym sądzić.
a my tu w ogole nie dysponujemy zadnymi faktami zeby ocenic sytuacje autora watku.To jakie fakty chcesz znać na mój temat? Oprócz danych osobistych
Pomyślałem sobie, że to jednak nie jest fajne radzić komuś, żeby sobie odpuścił partnerkę, bo jest dla niego nieodpowiednia. Chyba to można coś poradzić na uczucia? Jeśli naprawdę ją kocha to nie będzie mu łatwo. To wcale tak nie działa. No i co z tego, że może są inne lepsze, wartościowsze, ładniejsze... Miłość rządzi się swoimi prawami, zupełnie idiotycznymi, niezależnymi od rozumu. Bo w miłości jest też pewna doza szaleństwaDokładnie tak. Ta wściekłość trochę mi ustępuje, zaczynam inaczej na to wszystko patrzeć, na momenty nawet zapominam.
Tu na prawdę nie chodzi o to, że ja jestem jakimś desperatem, że udało mi się złapać jedną i chcę ją usidlić. Nie mam problemu z atrakcyjnością, a ona nie jest wcale jakąś księżniczką z bajki, za to jest w moim typie. Czuję, że to jest coś więcej, na pewno coś więcej z mojej strony.
ps. I nigdzie nie pisałem, że miało ją pół miasta, przynajmniej nic o tym nie wiem.
Dziwi Was, że ja o takich sprawach chcę rozmawiać w internecie a nie z kimś w realu. Wyjaśniłem już w 1 poście dlaczego tak właśnie robię. Ja w mowie nie jestem w stanie powiedzieć tyle i jestem w stanie napisać.
-
"Ciekawa argumentacja". Fajny argument dla przeciwników, którzy twierdzą, ze kobiety w żaden sposób nie są dyskryminowane
A tak ogólnie - brednie i tyle. Jeśli to fikcja, to w oczach i świadomości hipokrytów, ludzi o podwójnych standardach. Coraz więcej jest takich, dla których podwójne standardy nie istnieją i nie mają żadnego usprawiedliwienia. Nie zauważyłeś, że mentalność ludzka się zmienia? Dawniej było wiele innych rzeczy, które wydawały się niemożliwe (kobiety w spodniach, kobiety na uniwersytecie, itp. ) Ty wolisz trzymać z hipokrytami - Twoja sprawa, ale nie zamęczaj dziewczyny. A opinia głupawych kolesi, którzy zaliczają i oceniają kobiety - jeśli tym się kierujesz, to naprawdę współczuję.
Myśl sobie co chcesz, walcz sobie z tym. Wmawiaj sobie, że to już normalne. Nie porównuj głupich spodni i uniwersytetów do takich spraw. Może w Twoim mniemaniu wszystko jest ok, ja nie mam Twojego mniemania.
To nie kpiny. Ja po prostu widzę w Twoim sposobie myślenia i argumentacji początki zachowania, które może się przekształcić w zachowanie psychopatycznePsychopata to człowiek bez emocji, mnie emocje wypalają od środka.
Ty to poważnie piszesz? Nie widzisz różnicy między seksem a agresją?Zauważam podobieństwa, bo o nich zapominasz, o różnicach chyba nie muszę. To Twoja opinia, że przygodny seks nie niszczy człowieka.
Kiedy uprawiała seks z Toba, po krótkiej znajomości, to w czym to było lepsze od uprawiania seksu z innym facetem?W tym, że ja to robiłem z nią z miłości, nie chciałem sobie poruchać. Równie dobrze mógłbym nie uprawiać i czekać do ślubu.
Właśnie to chciałam powiedzieć. Nie miała pojęcia, ze trafiła na kogoś, kto ma takie podejście. Ciekawe, a gdyby nie było tych dwóch gości z imprez, a tylko związki z innymi facetami, to też byś miał zastrzeżenia?
Nie, to jestem w stanie zrozumieć. Sam przecież byłem w związku wcześniej.
-- 06 lut 2015, 12:45 --
Czyli tak ogólnie to ja jestem ten zły a ona ta dobra. W sumie to może nawet lepiej. Tak jak mówiłem, jestem niedostosowany do rzeczywistości, selekcja naturalna zrobi resztę. Dzięki za rozmowę.
-
Na samą myśl o tamtych konsensusach mam ochotę podpalić świat.
Nie walnę w ryj za przeszłość, jak zazwyczaj zduszę to w sobie.
-
Don Kamillo - na prawdę, chciałbym, żeby to było dla mnie takie proste.
-
W dodatku autor pisze o tym w taki sposób: ona ma czuć wstyd z tego powodu, bo "dała" komuś na imprezie i tamci faceci na pewno się z niej smiali, że taka naiwna, ale oni pewnie byli w porządku? Skoro to oni byli tu stroną oceniającą? Sorry, ale już sam sposób pisania o tym sugeruje coś, czego nie trawię, czyli podwójną moralność. Facet może zaliczyć, kogo chce i jeszcze ocenić - ale to dziwka. A kobieta już może być tylko po drugiej stronie: jako ta oceniana, bo opinię wystawia tylko mężczyzna. Brrr
Zrozum, że równouprawnienie w tych sprawach to fikcja. Facetowi to zawsze ujdzie, kobiecie nie. Ja o tym nie zdecydowałem i nie wnikam czy to dobrze czy źle, tak po prostu jest, jakbyśmy sami siebie i pisma kobiece nam nie wmawiały. A co do tego, że kolesie się z niej śmiali, czy też "ładnie" potem opowiadali o wrażeniach w swoim gronie, to jest po prostu norma. Ja sam tak nie robię, ale znam takich ludzi i wiem jak to jest i często niestety, mimo niewyszukanego języka, to te lowelasy mają rację.
Twoje kpiny i tworzenie teorii, że ja to wszystko kreuję sobie jako usprawiedliwienie, gdzie moim podstawowym celem jest po prostu znęcanie fizyczne na kimś jest próbą redukcji mojego człowieczeństwa. Dziwne stanowisko, czyli zaspokajanie huci z byle łajzą jest takie ludzkie i nowoczesne a agresja to takie już nieludzkie i w ogóle. Przypominam, że agresja tak samo jak popęd to instynkty, w gruncie rzeczy na jednym poziomie. Nie jestem z tego dumny, że ogarnia mnie chęć wyrzucenia swojego bólu na zewnątrz. Jednak powstrzymuję się od tego tak samo jak powstrzymałbym się od "wypełnienia pustki" losowym kutasem jakiegoś wesołka. Dlaczego mamy być częściowo ludźmi i częściowo zwierzętami, i dlaczego akurat seks tak a przemoc nie? Dlaczego należy uwzględniać Waszą wrażliwość na przemoc fizyczną a "naszej" już nie?
-- 06 lut 2015, 11:11 --
Rany, myślałam, że ona ma za sobą przeszłość niczym przydrożna tirówka, a tu chodzi raptem o kilku facetówWłaśnie dlatego pytam, nie mam pojęcia jak się do tego odnieść. Może chodzi o pewien rodzaj prymitywnej męskiej dumy, nie twierdzę, że to ona jest nie w porządku. Ja jestem zagubiony po prostu.
-- 06 lut 2015, 11:13 --
Symetria - nie pytałem jej, sama mi wyjaśniła dlaczego to zrobiła, co prawda w sposób enigmatyczny. Że chciała wypełnić pustkę i pożądanie.
-- 06 lut 2015, 11:16 --
Zmęczona wszystkiem - nic nie mówiłem o przemocy psychicznej, nie uważam, że ona chciała mnie tym skrzywdzić. Krzywda zrobiła się sama, prawdopodobnie wbrew jej intencjom.
-- 06 lut 2015, 11:18 --
Refren - ja chcę jej uwierzyć, bardzo chcę, bo mówiła prawdę i dochowała wierności swoim deklaracjom.
-- 06 lut 2015, 11:19 --
by mówiła prawdę*
-
Symetria
W jaki sposób Ty wypełniasz pustkę? Co wtedy robisz?Nic nie robię, nikomu nie pokazuję swojej pustki, no może tutaj, gdzie czuję się anonimowy, czekam aż sama przejdzie, tudzież spotka mnie w życiu coś co to zmieni, chwilowo zmieniła ona, potem wróciło to ze zdwojoną siłą.
I am a legend - sugerujesz, że to co oni z nią robili było kochaniem się?
-
Postawię pytanie może jeszcze inaczej.
Czy moglibyście zaufać i pokochać kobietę, którq w przeszłości, nie znając jeszcze Was dała kilku kolesiom na jakichś tam imprezach, bo było jej akurat smutno i chciała wypełnić pustkę po podobno nieszczęśliwych związkach i poczuła pożądanie?
Jak mi jest smutno to nie szukam dziewczyny, żeby ją wyruchać. Na Boga dla mnie to jest chore, co to za pustka, którą się wypełnia przygodnym seksem? Ja wiele razy czułem pustkę, teraz czuję ją szczególnie. Czemu ja mam usprawiedliwić takie zachowanie? Skoro mój smutek zostaje tylko dla mnie i siedzi we mnie aż sam zdechnie albo ja zdechnę.
-
Na mnie nie trzeba było, sam ustaliłem sobie zasady w życiu.
Piszesz, że jej nie wybaczysz. Czego? Przecież jeżeli ona zrobiła coś takiego to było przed znajomością z Tobą. Nie zrobiła Ci krzywdy tym, że kiedyś przespała się z dwoma przypadkowymi facetami.Właśnie tu jest problem, niby masz rację. Przecież ja dla nie istniałem wtedy tak samo jak istnieją jednorożce i vice versa. Ale ona sama niby czuje teraz wstyd, (czy to pod wpływem moich słów do niej, czy też czuła ten wstyd od zawsze i tylko sama siebie oszukiwała), a ja cierpienie jakby to nie było irracjonalne, to tak jest.
-
Nie twierdzę, że to problem jest w niej, mną tylko targają wątpliwości. Możliwe, że problem jest całkowicie po mojej stronie - nawet by mi to ulżyło, że to ja nie jestem dostosowany do świata, możliwe, że powinienem się odstosować na dobre, bo na prawdę źle się czuję w takiej rzeczywistości.
-
i am a legend, jesteś zmęczony.
Symetria - zostawia, to prawda. Stąd przez wieki takimi właśnie metodami behawioralnymi uczono dzieci, co jest dobre a co złe. Ale uwierz, fizyczny zostawia ślad, a psychiczny jest zapaskudzonym oparzeniem, po którym wiadomo jakie blizny zostają.
Jeśli temperament tej dziewczyny Ci nie odpowiada to po prostu ją zostaw, bij sobie inną laskę za coś innego... nie wiem... bo za krótkie spódniczki nosi? Albo, że ma swoje zdanie... no za to to powinno się regularnie w pyska dawać nie?Temperament mi odpowiada, sam mam duży. Brak kontroli tego temperamentu, odzieranie się z godności - to mi przeszkadza. Sam siebie przeklinam, że to właśnie na niej mi zależy.
-
Tak i będziesz jej współczuć, współczuj do woli. Ból fizyczny to nic, to muśnięcie pędzelkiem z piór najdelikatniejszego ptaka, w porównaniu do tego co potrafi dziać się w człowieku i czego nie widać na zewnątrz.
Generalnie chodzi mi o to, czy to ma jakiś sens, czy ona mi mówi prawdę i błędach przeszłości o tym, że się tego wstydzi i cierpi z tego powodu. Wybaczyć tego nie wybaczę ani nie zapomnę, ale mógłbym jakoś się przekonać, że rzeczywiście mogę liczyć na nią. Ona nie tyle się egzaltowała swoimi doznaniami, co w ogóle poruszała ten temat i mnie pytała również. Czy ona sama siebie chciała oszukać, że to co robiła to nic złego i że ja może byłem taki sam?
-
Candy 14, nie podaję żadnych danych, więc nic po tych szczegółach oprócz pewnego rozjaśnienia sytuacji
Na-leśnik - oczywiście, że tak. Były to jednak różne bójki, nigdy z kobietami.
a mnie przemoc wobec słabszych bardzo mierzi i wzbudza odruchy agresywne (wobec agresora właśnie).W tamtym momencie, to ja byłem słabszy, byłem i jestem bardzo słaby obecnie. Nie śpię już drugą noc mimo, że pracuję po 12,5 godziny dziennie. Nie patrz na to przez pryzmat siły fizycznej bo nic ona tu nie znaczy.
-
Poważne zamiary, ale nie chodzi o ślub, czy coś, chodzi i związek, a co dalej czas pokaże - na takiej zasadzie.
I am a legend - twierdzisz, że miałem wtedy ochotę wyciąć jej w pysk bo jest słabsza. Mylisz się, nie o to chodziło, ja nie boję się dostać w pysk od silniejszego. To było moje cierpienie, chciałem jej pokazać ułamek tego co czułem wtedy, może nie tyle chciałem co po prostu wzburzona krew tego chciała. Przecież ostatecznie tego nei zrobiłem, nie obraziłem ani nie uderzyłem, bo mi zależy wciąż.
-
est jeszcze druga opcja. Może ty się jej po prostu podobasz i tym gadaniem o seksie próbuje wzbudzić Twoją zazdrość, żebyś działał bardziej zdecydowanie? Dziecinne to i manipulacyjne, ale kobiety czasem tak robią
Uprawialiśmy seks już od 4 spotkania, na prawdę nie mam z tym problemów, wręcz była zafascynowana. Ja mam ogromny temperament, potrafię to robić godzinami, ale mimo wszystko potrafię to kontrolować, dla mnie nie istnieje argument, że ona poczuła pożądanie i poszła z jakimś losowym pajacem, bo tak. Seks nie jest dla mnie najważniejszy, nie w jej przypadku.
-- 05 lut 2015, 23:28 --
patologia, sprecyzuj. Boisz się, że jak ona Cię zdradzi to zabijesz ją i siebie?Nic nie będę precyzował bo są to dla mnie jeszcze niewyobrażalne poziomy bólu, których mam nadzieję nigdy nie doświadczę.
Samce i samice - bezwzględna ewolucja i determinizm
w Problemy w związkach i w rodzinie
Opublikowano
Ta definicja potwierdza to co mówię, więc w czym problem?
Cechy promowane przez społeczeństwo to cechy promowane przez społeczeństwo, w średniowieczu była to asceza i umartwienie, i co? Ci którzy umartwiali się nad marnością życia byli genetycznie lepsi? Nie. Byli dostosowani do jakiegoś tam wzorca, przez co zyskiwali jakieś tam społeczne bonusy. Co tu do rzeczy ma genetyka czy inna ewolucja. Siła fizyczna to cecha obiektywnie pozytywna bez względu na zapatrywania społeczne, to samo dotyczy zdrowia etc.. Nie chodzi o to, z resztą.
Rozmowa się rozmywa to fakt, zatem uporządkujmy pewne sprawy.
Twierdzisz, że istnieje coś takiego jak dobór naturalny wynikający z bezwzględnej ewolucji. Ewolucja tak, jak twierdzisz, dąży do „wygrania” genów lepszych, czyli ich przetrwania i rozwoju, geny słabsze w naturalny sposób mają wymrzeć, bo są „2/10”. Stąd też owy determinizm. I tyle, od samego początku odnosiłem się do tej tezy i prostymi przykładami staram się wykazać, że tak nie jest. Z kolei teraz przekręcasz, że to Ciebie nie interesuje, bo liczy się jakość, czyli fakt bycia atrakcyjnym dla większej ilości kobiet jest dla Ciebie wyznacznikiem sukcesu ewolucyjnego. To że ostatecznie, więcej genów przekaże człowiek z nizin a nie Bradd Pitt jest nieistotne, otóż z biologicznego punktu widzenia jest.
Temat preferencji kobiecych celowo pominę, bo tak szczerze nie chce mi się o tym rozmawiać i nie do końca o to mi chodziło, ale generalnie prawda, skomplikowana sprawa i wszelkie czynniki mają tutaj wpływ, u mężczyzn z resztą podobnie.
To co tutaj piszesz w niczym nie koliduje z tym co ja twierdziłem. Cechy promowane przez społeczeństwo są uzależnione od specyfiki tego społeczeństwa, takie cechy jak empatia i tolerancja, z punktu widzenia ewolucyjnego są zgubne dla jednostki, a Ty to uważasz za cechę silnych osobników, bo taki jest aktualny trend społeczny. Sam widzisz jakie to jest zmienne. Czy masz czy nie masz predyspozycji, możesz zostać wychowany w niemal dowolny sposób.
Chodzi o to, że kwestia przetrwania genów jest uzależnione w zdecydowanej większości od naszego zdrowia fizycznego, tak było i tak będzie dopóki nie uda się zastąpić naszych ciał czymś innym. Toteż najważniejszymi cechami genetycznymi są te o podłożu fizycznym , choćby odporności na choroby etc.. Natura ma swoją autonomiczną „inteligencję” i wciąż działa wg archaicznych zasad. Jak i z kim przekażemy geny dalej, to już kwestie drugorzędne. A społeczeństwo będzie uznawać za wartościowe zarówno te cechy obiektywne, jak i wydumane przez nie, z którymi ewolucja biologiczna już nie ma nic wspólnego.
Taka jest ich taktyka ekspansji, jest ona skuteczna i tyle w temacie. A to już nie moja wina, że to wszystko jest tak poukładane jak jest. Też chciałbym, żeby część bajek z dzieciństwa okazało się prawdą.
No właśnie mówię, że Ty piszesz o czymś innym. I co z tego, że niziny są nieatrakcyjne dla wyżyn, gdyby istniał determinizm, niziny powinny wymierać, a doskonali mnożyć.
Zupełnie świadomie.
Tam była mowa, że gdyby pojawił się w naszych czasach i mógł korzystać z naszej wiedzy. Mniej wiedzieli bo nie mogli wiedzieć więcej, co nie oznacza, że nie mieli wyższego potencjału niż współcześni.
No to potwierdzasz to co mówiłem i co rzeczywiście występuje. I oni właśnie osiągają ewolucyjny sukces, ale nie subiektywny sukces na poziomie towarzyskim czy szanowania w społeczeństwie, o który Tobie chodzi.
No szwankuje, skoro to nie piękni, bogaci i doskonali tak czynią a jednostki zdemoralizowane, i względnie nieprzydatne społecznie. Raczej nie tyle szwankuje, co po prostu inne mechanizmy mają tutaj istotniejszą rolę.
Wiem, że można, wiem, że ja tak potrafię, ale skąd mam wiedzieć czy to tak samo zadziała na Tobie?
No ewolucyjnie nie przegrały, dopóki będą dalej przekazywać geny. A cała reszta to już kwestia jaki cel sobie obrałeś i czy go osiągnąłeś i co interpretujesz jako sukces czy klęskę w życiu, wpływ ma tutaj wszystko, nie tylko geny.
Wypierają jeśli zajmują miejsca tych lepszych, jak w przypadku powojennej Polski np. Inna sprawa, że niemożliwym jest zaspokojenie potrzeby bycia kimś ważnym każdemu człowiekowi na świecie, co nie znaczy, że bycie ważnym jest zarezerwowane dla jakiejś grupy z konkretnym genotypem.