Witam
trafilam tu bo wydaje mi sie ze musze wreszcie cos ze soba zrobic. Zaczne od tego ze od zawsze bylam bardzo porywcza szybko i bardzo sie denerwowalam, potrafilam wykrzyczec Mamie najgorsze rzeczy, ktorych po calej klotni nawet nie pamietalam gdy mi to opowiadala bylam w szoku i wsciekla na siebie czemu tak mowie skoro tak nie mysle dopiero pozniej wszystko do mnie docieralo i przypominalam sobie. Byl czas ze takie ataki szalu zmalaly chodz nie zniknely zupelnie teraz od roku czuje ze "spadam w dol" moje zycie zaczyna mnie zabijac dzien po dniu, dziwie sie ze dzis usiadlam do kompa i pisze bo od 2 tygodni leze w lozku i tylko jem i pale czasem wstane pomoc cos dziecku ale przewaznie to Ona pomaga mi bo ja nawet nie mam sily wstac mam jakas wewnetrzna blokade chce wstac i zmyc naczynia i h.. rece opadaja, klade sie i albo zasypiam albo mysle jaka jestem niedolezna. tak jest z kazda cznnoscia domowa,na dworze nie pamietm kiedy bylam chyba jaks 3-4 mc temu prace stracilam bo przestalam chodzic jakas blokada ze nie chce mi sie isc i nie szlam. Stracilam przez te nie wychodzenia z domu znajomych z nikim nie mam juz kontaktu,musze dodac ze jak jeszcze wychodzilam do pracy to unikalam ludzi szlam na okolo zeby tylko nie przejsc kolo grupki ludzi jeszcze jedna osobe znioslam ale wiecej nie, caly czas wydaje mi sie ze sie na mnie patrza i gadaja na temat mojego wygladu (jestem otyla) Jest jeszcze wiele zlych rzeczy w moim zyciu ale nie bede teraz pisac bo nie wiem czy ktos bedzie chcial mnie wysluchac i tak chyba za duzo napisalam ale tak mi z tym zle, jestem wiezniem w swoim martwym ciele :(