Skocz do zawartości
Nerwica.com

Evia

Użytkownik
  • Postów

    2 040
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez Evia

  1. Pisałam tutaj wiele lat temu (ok 2015-2016) W tamtym czasie udzielało się tutaj wielu stałych bywalców. Niestety nie pamiętam już zbyt wielu nicków. Czy są tutaj jeszcze jakieś osoby, które pisały w tamtym okresie? Teraz odnoszę wrażenie jakby forum było martwe. Czy jest tak faktycznie? 

  2. 1 minutę temu, carlosbueno napisał:

    Tych których znam jeżdżą minimum 2 razy w roku na wakacje, w tym raz za granicę, ale zarabiają dużo więcej niż 4-5 tysięcy, bo robią np fuchy czy mają dodatkowo kasę z turystyki a domy pobudowali bez brania kredytów, bo albo rodzina pomogła albo za granicą zarobili, no i sami potrafią budować. 

    Napisałam, że 4-5 tys to same rachunki. Jedzenie, chemia itd to dodatkowe pieniadze, czyli dodatkowe kilka tys. Porządne wakacje dla całej rodziny to koszt ok 30tys.

    Branżę budowlaną akurat znam i wbrew pozorom nie jest tak kolorowo. Jedynie kto zarabia tam jakieś sensowne pieniądze to właściciele firmy, swoim pomocnikom płacą po 15-25zl za godzinę i to wszystko na czarnucha.

    Tak samo z kierowcami tira. Akurat mam jednego w rodzinie i też wiem, że szału nie ma.

    Drobni przedsiębiorcy czasem mają mniej niż osoby na etacie, a politycy w Polsce robią wszystko co w ich mocy żeby było jeszcze gorzej. 

    Grono, w którym się otaczam to są głównie właśnie tacy drobni przedsiebiorcy (również właściciele firm budowlanych) po nikim jakoś nie widać żeby srał kasa, wręcz przeciwnie, raczej częściej się słyszy ze jej nie mają. Poza tym nie trzeba ich słuchać. Widać, że te osoby, które mają rodziny bardzo szczypia się z kasą (i to w przypadku gdzie pracują obydwoje) 

    Nawet jeśli mówisz o jeszcze większych pieniądzach to nie wiem czy ma to w ogóle sens bo dotyczy to jakiejś bardzo nielicznej grupy ludzi. 

    27 minut temu, carlosbueno napisał:

    Ale Ty nie musisz tak postępować przecież

    Nie postępuje. Nie mam rodziny ;)

  3. 7 godzin temu, carlosbueno napisał:

    nie uważam że ludzkość, ogólnie osoby zdrowe psychiczne powinni iść tą drogą. 

    Szczerze mówiąc to mam wątpliwości czy istnieją osoby calkowicie zdrowe psychicznie. Jakiś czas temu moja koleżanka stwierdziła, że uważa mnie za najzdrowszą na umyśle  osobę jaką zna 😂😂🤣🤣

  4. 7 godzin temu, carlosbueno napisał:

    Na świecie nie brakuje miejsca, tylko ludność jest nierównomiernie rozmieszczona. W Polsce jest mnóstwo pustostanów i sytuacji ze jedna rodzina, osoba ma kilka domów, mieszkań( osobiście znam kilka  takich sytuacji) a z drugiej strony ogrom ludzi gnieździ się w ciasnych mieszkaniach. Na świecie jest podobnie, ogromne obszary Rosji z klimatem znośnym i poprawiającym się dzięki globalnemu ociepleniu stoi odłogiem podczas gdy w Indiach i Bangladeszu żyje człowiek na człowieku. Myślę że dzięki upowszechnieniu pracy zdalnej, ludzie w końcu się przestaną pchać do wielkich miast i wszystko będzie bardziej poukładane. 

    Czyli marzy Ci się jedna wielka komuna? :D Mnie to akurat cieszy, że istnieją miejsca na świecie pozbawione ludzi. Przynajmniej istnieje jakaś możliwość żeby  od nich odpocząć. Niestety coraz trudniej o to. Nawet w takiej Polsce gdzie twierdzi się, że ludzi  jest za mało to ciężko o miejsca gdzie ich nie ma. Nawet idąc do lasu nie można liczyć na samotność. 

  5. W dniu 16.02.2020 o 22:01, Luna* napisał:

    Co do tytułu, to mysle, ze tak samo można być samotnym w związku, jak i nie czuc się samotnym nawet bedac bez pary, wszystko kwestia nastawienia i oczekiwan wobec zycia albo partnera. Na pewno nie jest dobrze, gdy partner ma zapelnic jakaś pustkę w zyciu, albo nasze własne deficyty.

    W moim związku nie czuję się samotna, nie zapełniam też nim jakichś deficytów. Wręcz odwrotnie, deficyty się w nim ujawniają :DOczywiście to co napisałaś jest prawdą ale w innych związkach niż mój. 

     

  6. 6 godzin temu, carlosbueno napisał:

    Ja znam sporo takich rodzin, mąż jest kierowcą Tira, budowlańcem, przedsiębiorca i spokojnie utrzyma rodzinę na dobrym poziomie, albo ich żony pracują bo się nudzą, czy chcą robić coś pożytecznego a pieniędzy mają dosyć

    Akurat miałam nosa, że mowa tutaj o budowlańcach, kierowcach tira czy drobnych przedsiebiorcach. Jednak według mnie osoby wykonujące te prace nie zarabiają kokosów i choć może faktycznie mają wyższe stawki od przeciętnego urzędnika, to jednak nadal nie są to pensje, które pozwolą utrzymać całą rodzinę na dobrym poziomie. Ot takie minimum egzystencji. Weźmy pod uwagę, że takie osoby zwykle mają kredyty do spłacenia, 2 samochody i inne rachunki. To wszystko już kosztuje 4-5 tysięcy złotych. Dołóżmy jeszcze podstawowe potrzeby typu jedzenie, chemia, leki, ubrania, szkoła. Na  fajne wakacje czy porządne zajęcia pozaszkolne już zaczyna brakować (o ile w ogóle wystarczy na podstawy) 

    No i nawet pomijając kwestie zarobkowe, to ambicje to nie tylko pieniądze ale również rozwój osobisty. Tak więc trudno mi sobie wyobrazić ciekawego faceta, który zadowala się kobietą, której główną aspiracją życiową są gary i sprzątanie.

    6 godzin temu, carlosbueno napisał:

    Moja mama całe życie żyje dla innych, nie ma prywatnych potrzeb, najbardziej marzy o tym żebym miał żonę i dzieci. W jej rodzinie to norma, jej siostry są podobne tylko nie wszyscy to wykorzystują tak jak ja, choć też mam ciotkę 80 lat, która utrzymuje i obsługuje synów alkoholików w tym jednego wraz z rodziną i wnukami.     

    Myślę, że to właśnie taka postawa kobiet była pierwszym czynnikiem wpływającym na moją niechęć do posiadania dzieci. Już jako dziecko uważałam, że życie kobiety kończy się po założeniu rodziny. Taka egzystencja zawsze wydawała mi się straszna. Naprawdę do dziś  nie zrozumiałam dlaczego kobiety same się w to pchają. 

  7. Carlosbueno, dziwna ta wieś, w której mieszkasz, w ogóle to odnoszę wrażenie jakbyśmy pisali w ogóle o innych krajach. Z tego co napisałeś mogłoby wynikać, że niezaradnych jest jakieś 90% facetów ponieważ w Polsce praktycznie nie da się utrzymać rodziny z jednej pensji. Przypuszczam też, że takie poglądy raczej ma właśnie ta mniej zaradna część, która zapewne jest pozbawiona ambicji i zadawala się minimum. 

    Co do Twojej mamy, to właśnie takiej postawy męczennicy nigdy nie mogłam pojąć. Tu już nawet nie chodzi o to, że jestem za tym żeby was wyrzucić z domu :D tylko o fakt, że Was tak wychowała.

    Co do inflacji to ostatnio również była to moja bolączka. Nawiązując do tematu o antynatalizmie, to kiedys myślałam, że jakoś pominę ten system, jednak system  nie jest jednak taki głupi i nie pozwoli na takie posunięcia i spokojne przetrwanie osób bezdzietnych. Ostatnio jednak, dosyć dziwnym zrządzeniem losu doszczętnie skasowałam samochód i musiałam kupić nowy. Tak więc problem z moimi oszczędnościami sam się rozwiązał. 

  8. W dniu 11.02.2020 o 05:13, carlosbueno napisał:

    Ja mieszkam w niewielkiej konserwatywnej miejscowości to że facet utrzymuje żonę to norma, jakby miało być odwrotnie to by z niego się nabijano.   

     Również mieszkam w dosyć zadupiastej części Polski, jednak nie zauważyłam za bardzo tego zjawiska. Właściwie to nigdy mnie to za bardzo nie interesowało. Nawet jeśli, to w moim otoczeniu raczej nikt nie jest świadomy jak wyglądają u nas sprawy finansowe. Przypuszczam, że mogą myśleć, że jest odwrotnie i że to ja jestem jego utrzymanką :D

    W moim najbliższym gronie znajomych osoba, która zarabia najwięcej to kobieta. Wszyscy wiedzą o tym, że zarabia kilka razy więcej od swojego męża. Mimo to nikt nie ma żadnych obiekcji. Gdyby ktokolwiek miał się z niego nabijać to musiałby się nabijać również z siebie ponieważ byłoby prawie pewne, że również zarabia mniej. Poza tym przypomniała mi się sytuacja, że kiedyś podczas jakiejś imprezy kolega wzniósł za nas toast,  tzn, że w naszej paczce są najfajniejsze dziewczyny, bo jesteśmy ogarnięte i zaradne.

    Tak więc chyba dużo zależy od osób, których sobie sami dobieramy za nasze towarzystwo.

    W dniu 11.02.2020 o 05:13, carlosbueno napisał:

    Ja na stole trzymam, miewam  też ubrania, papiery, leki  także nie jest z nim najgorzej, tylko ja jestem sam, no ale mojej matce się to też nie podoba. Ale i tak więcej rzeczy mam na podłodze; książki, talerze, jedzenie i opakowania po nim, nie wiem która kobieta by wytrzymała ze mną.😊    

    Coś mi się kojarzy, że mieszkasz z mamą. W takim razie jak ona to wytrzymuje?

     

    W dniu 11.02.2020 o 05:13, carlosbueno napisał:

    A to są wszystkie przedmioty?, czy tylko te związane z jego hobby np fotografią, elektroniką. 

    Kupuje głównie przedmioty związane z hobby i elektronika, jednak jego hobby często zanika po zakupie jakiegoś przedmiotu. Np właśnie fotografia, instrumenty muzyczne itd. Elektroniki ma więcej niż powinno przypadać na jedną osobę, kilka telefonów, kilka komputerów, monitorów itd. Poza tym nic nie można wyrzucić. Ostatnio jak wyrzuciłam jakąś starą, zerdzewiałą tarkę to się awanturował, że wyrzucam dobre rzeczy :D

    Musiałam zedytować, żeby dopisać, że od dłuższego czasu chodzi mu po głowie zakup wykrywacza metali. Nie kupił go tylko dlatego bo mu zabroniłam. Już sobie wyobrażam te zniesione stosy złomu...

    W dniu 11.02.2020 o 13:21, bezniczego napisał:

     

    U mnie jest zupełnie inna sytuacja, ponieważ ja nie pracuję. W tygodniu ja wypełniam większość obowiązków domowych. Od czasu do czasu proszę męża, żeby coś zrobił, np umył naczynia po obiedzie. W weekendy dzielimy się obowiązkami po połowie, np ja myję łazienkę, on wyciera kurze i odkurza, ja gotuję, on zmywa. Pewnie gdybym pracowała, byłby to w tygodniu również podział po połowie. A te przyzwyczajenia u Twojego partnera: nie sortowanie sztućców, nie chowanie czystych naczyń do szafek, zostawianie butelek na stole to myślę, że musisz mu zwracać uwagę, żeby wiedział, że tak ma nie robić. Mój mąż też ma "inne poczucie porządku", też mnie to bardzo irytuje 😛 Ale zostawiając sprawy porządku, jeśli masz wątpliwości co do istoty Waszego związku, to jest problem w Waszej relacji. Może pewne rzeczy trzeba przegadać, np te sprawy finansowe, a potem popracować nad odbudowaniem relacji.

    Mój partner w dużej mierze pracuje w domu. Początkowo nawet mi to odpowiadało ponieważ wtedy gotował i sprzątał. Obecnie w głowie mu tylko jego hobby. Twierdzi, że jak jest w domu to pracuje i nie ma czasu sprzątać, jednak ja tego nie wiem, nie wiem co robi gdy mnie nie ma. Ostatnio zaczęłam mieć myśli, że on mnie może po prostu wykorzystuje. Kiedyś gdzieś usłyszałam taką mądrość ludową, że facet z pierwszą kobietą się dorabia majątku a z drugą przepuszcza. Może nie koniecznie mam obawy co do innej kobiety, jednak obecnie mój facet dzięki mnie ma cieplarniane warunki na rozwój, często moim kosztem i nie wiem jak to się skończy kiedy jego interes faktycznie się rozwinie w tym kierunku co by chciał. Najgorsze jest to, że nie ma szans się z nim dogadać odnośnie podziału obowiązków domowych. Próbowałam wielokrotnie i zwykle kończy się awanturą.

    Po prostu bardzo często doganiają mnie myśli po co mi to wszystko, po co mi on potrzebny. Gdybym miała zrobić zestawienie zysków i strat, to na pewno przeważałoby to drugie. Na pewno ze względu na ilość, nie wiem jednak co z jakością. Jaką jakość ma sama bliskość?

  9. W dniu 13.02.2020 o 16:24, carlosbueno napisał:

    Generalnie tak ,choć nie do końca. Obecnie w Europie najniższe wskaźniki dzietności mają te biedniejsze kraje; postkomunistyczne albo południa Europy gdzie jest wysokie bezrobocie wśród młodych np Polska,Grecja, Ukraina. A bogate i o małym rozwarstwieniu dochodów mają najwyższe wskaźniki dzietności np Szwecja, Islandia, Irlandia.   

     

    Świadomi ludzie wiedzą jak się nie będą rozmnażać to na starość nie dostaną emerytury bo system emerytalny padnie, podobnie jak służba zdrowia, zwłaszcza w takim kraju jak Polska. A dzieci im nie pomogą bo ich nie mają, dlatego ja na starość jak dożyje rozważam eutanazję( podejrzewam że będzie ona za 30 lat zbiorową koniecznością bo żadne państwo nie udźwignie takiej liczby ludzi starych względem młodych).   

    Tylko czy w takich krajach jak Szwecja czy Irlandia ta wysoka dzietność nie wynika z imigracji?

    Antynatalizm jest w dużej mierze stanowiskiem etycznym. Ogólnie jest też przyjęte, że nasze dziecko jest częścią nas, najbliższą i najważniejszą nam osobą. Jak mając tego świadomość możemy z premedytacją  skazywać go na bycie trybikiem w niewolniczym systemie? Nie ja ustalałam strukturę ekonomiczno-polityczną, mało tego obecny system zupełnie mi nie odpowiada. Niby więc dlaczego miałabym go świadomie podtrzymywać? Tylko dlatego żeby ktoś miał mnie utrzymywać na starość? Powodem tworzenia niewolnika z własnego dziecka ma być cyniczny egoizm?

    W dniu 14.02.2020 o 19:10, carlosbueno napisał:

    A po co światu czyste powietrze, jak ludzkość ma wymrzeć bo się nie będzie rozmnażać. A przestrzeni na ziemi jest na kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt miliardów ludzi

    A po co światu ludzie?

    Niemożliwością jest aby ludzkość wyginęła przez brak rozmnażania. Z tego też względu świeże powietrze przydałoby się choćby tym co zostali, poza tym na Ziemi nie żyją tylko ludzie. Jeśli chodzi o powierzchnię i możliwości Ziemi to już się na ten temat wypowiadałam  powyżej. Teraz jednak napiszę inaczej. Załóżmy, że mieszkasz w mieszkaniu 50m2. Czy w związku z tym powinieneś mieszkać z przynajmniej 30-40 lokatorami? W końcu się pomieszczą. Pewnie też wszyscy byliby szczęśliwi, w końcu w grupie siła.

  10. bez niczego, masz rację, odpuszczanie a kompromis to dwie różne sprawy. Masz rację również z tą konsekwencją. Tak jak pisałam wcześniej to sama spoczęłam na laurach, wolę siedzieć do późna w pracy oby tylko nie sprzątać w domu (ponieważ odnoszę wrażenie, że sprzątam po nim co sprawiało, że wściekałam się jeszcze bardziej) Konsekwencja jednak przynosi skutek. W ten sposób  zostało wypracowane np codzienne ścielenie łóżka. Później chciałam w ten sposób przechodzić do kolejnych tematów, jednak ostatnio się wściekłam i założyłam ten temat. Wtedy to akurat on wysprzątał całe mieszkanie. Pochwaliłam go i stwierdziłam, że to dobry moment na ustalenie i podział jakichś obowiązków. Niestety nie dało się, zaczął się wypierać i za chwilę doszło do kłótni. Poza tym on ma chyba zupełnie inne poczucie porządku niż ja. Np zastawiony stół jakimis napojami w butelkach itp czy czystymi naczyniami, to według niego żaden bałagan. Według mnie od tego są szafki a nie stół do jedzenia czy przygotowywania potraw. Czy udało  Ci się ustalić jakiś harmonogram porządków albo jakieś zalecenia odnośnie utrzymywania czystości? Jeśli rak to w jaki sposób? 

    Co do pieniędzy to myślałam, że on już się sparzył totalnie. Chyba się myliłam... 

  11. Kiedyś miałam podobnie. Obecnie przestałam odczuwać potrzebę przyjaźni. W ogóle nie wychodzę z inicjatywa bezcelowych spotkań towarzyskich. Celowych nie unikam np jakis sport grupowy czy imprezy. Imprezy interesują mnie tylko wtedy kiedy chce się najeść i napić :D Przy okazji trochę pożartuje i pośmieję się z żartów innych osób.  Na tym moje życie towarzyskie się kończy. Ciekawe jest jednak to, że utraciłam potrzebę głębszych kontaktów towarzyskich. Dużo bardziej preferuję np książkę czy film z kotem na kolanach.

  12. Bigmen,  masz  trafne spostrzeżenia. Test z bezrobociem? W tym przypadku myślę, że przeszlibyśmy go celująco. W końcu sytuacja by spowodowała, że musielibyśmy się wziąć w garść i grać zespołowo. Właściwie to nawet kiedyś miałam taki pogląd, że ludzie łączą się w pary dlatego żeby było im łatwiej przeżyć (2 wypłaty, podziały obowiązków itd) Moje życie to zweryfikowało i wyszło, że jednak bywa też odwrotnie (co nie ma zupełnie sensu) 

    Wiem, że związek polega na ustępstwach i odpuszczaniu, jednak ja jakoś nie potrafię...

  13. Nie wiem czy był rozpieszczany ale za to wiem, że jest materialistą. Zawsze lubił kupować jakieś pierdoly, zawsze żył od zakupu jednego gadżetu do drugiego. Zawsze przedmioty były i w sumie są nadal bardzo mu potrzebne. Kiedyś nawet często zwracał mi uwagę, że ja nie szanuje przedmiotów :D i że to wszystko kosztowało pieniądze, których też nie szanuje. Odparłam mu kiedyś, że to on nie szanuje pieniędzy skoro wydaje je na te wszystkie graty.

     

    Nie miałam wyrzutów sumienia, że on zarabiał więcej. Poza tym to był dopiero początek mojej kariery zawodowej, więc trudno od razu oczekiwać kokosów. Bardziej zzerly mnie ambicje. Czulam się dymana przez system. Patrzyłam na niego i nie chciałam być gorsza. Kiedy osiągnęłam pewien etap to w końcu ogarnął mnie spokój. Kiedy go przegonilam to wtedy poczułam się dobrze. I tu nawet nie chodziło o same pieniądze, po prostu nie chciałam być gorsza. Wtedy nawet nie zdawałam sobie z tego wszystkiego sprawy, dopiero po fakcie do mnie to dotarło. No ale tak poza tym to ja żyje w trochę innej rzeczywistości. Prawie wszystkie moje najlepsze koleżanki zarabiają więcej od swoich mężów. Nie znam też  żadnej kobiety, która jest na utrzymaniu swojego faceta. Ostatnio nawet się zastanawialam czy roznice statystyczne w zarobkach kobiet i mężczyzn wynikają z bardzo wysokich zarobków najbogatszych Polaków, którzy są mężczyznami. 

  14. Carlosbueno, antynatalizm to nie jest jakieś nowe pojecie, nie jest też powszechne. Poza sobą nie znam nikogo o takich poglądach. Jeśli chodzi o niektóre kraje, w których ludzie plodza się na potęgę to odnoszę wrażenie, że takie czynniki jak bieda moga  prowadzić do bezrefleksyjności. Kiedyś naszła mnie też myśl, że wszystko dojrzewa, również społeczeństwo, ktore po osiągnięciu pewnego etapu umiera śmiercią naturalna i tak też może być z nami (co mnie bardzo cieszy :D) Nie rozumiem tego ogólnego lamentu w internetach, że Europa wyginie. Nie pierwsza i nie ostatnia, taka kolej rzeczy. Wszystko musi wymrzec, później przyjdzie pora na innych. 

    Nawet jeśli ludzie rozmnożą się do maksymalnej liczby to w końcu wymrą aż zniszczą swojego żywiciela. Tak właśnie działają pasożyty. No chyba, że rozplenia się na inne planety... To byłby najgorszy scenariusz :D

  15. 4 godziny temu, carlosbueno napisał:

    Odczuwam. Ale z drugiej strony całe życie jestem sam także nie wiem jak to jest być nie samotnym. 

    Często nie wiem co z sobą począć gdy mam np wolne, czy urlop, nie mam jakiegoś zajmującego hobby i myślę że jakbym był z kimś to by było raźniej i przede wszystkim miałbym jakąś motywację żeby cokolwiek ze swoim życiem zrobić.  No ale może to tylko moje wyobrażenia. 

    No nie wiem, przynajmniej jeśli chodzi o sytuacje zawodową to z reguły faceci daja więcej na utrzymanie, czy wręcz utrzymują swoje partnerki, taka sytuacja jak Twoja że związek ogranicza Ciebie finansowo są raczej wyjątkiem od normy. 

    Czy ta samotność przejawia się głównie tym, że czasem nie masz co ze sobą począć czy też czymś innym? 

    Jeśli chodzi o sytuację zawodowa to w sumie tutaj nawet nie do końca chodzi o zarobki. Nasza sytuacja finansowa bywała różna i najgorzej się czułam wtedy kiedy to on zarabiał więcej. W obecnej sytuacji bardziej drażni mnie jego podejście do pieniądza. Zastanawiam się czasem czy on mnie po prostu nie wykorzystuje. Nie mogę pojąć, że ktoś kto ma długi myśli o jakichś głupich gadżetach za kilka tysięcy. Pomijam już kwestię dołożenia się chociaż do rachunków ponieważ uważałam, że nie będę go tym dręczyć dopóki się nie odbije. Nie odbił się ale za to dobił mnie podejściem. No ale już pomijając mojego obecnego, to przypuszczam, a nawet jestem pewna, że w innym facecie znalazłyby się inne rzeczy, które doprowadzałyby mnie do szału.

  16. W dniu 31.01.2020 o 23:34, carlosbueno napisał:

    To kolejna ekolewacka głupota. O przeludnieniu ziemi pisano już ponad 100 lat temu gdy był 1 czy 2 miliardy ludzi dziś jest 7 a głód prawie nie występuje. Świat zachodni ma wręcz problem z brakiem ludzi, zwłaszcza młodych bo nie ma kto pracować na starsze pokolenia. Prędzej świat, przynajmniej ten zachodni  zawali się przez brak ludzi jak nadmiar i powinniśmy się bardziej niepokoić niskim współczynnikiem dzietności jak przeludnieniem.  A czytam gdzieś w necie że jakieś osoby chcą się poświęcić dla dobra ludzkości i nie mieć dzieci, lepiej zrobią jak zrobią ich piątkę przynajmniej w Europie.  

    Byłam antynatalista nawet wtedy kiedy nie znałam tego pojęcia. Jako mizantrop trudno by inaczej. Nie wiem czy jestem lewakiem, niby na tescie  wyszło, że jestem libertarianem, ale raczej nie ma to znaczenia. Zwiększona liczba ludzi w tak krótkim czasie kojarzy mi się tylko i wyłącznie z zarazą i nie ma to znaczenia czy to wschód czy zachód. Jeśli chodzi o brak głodu to zupełnie mnie to nie przekonuje, w końcu nie samym jedzeniem człowiek żyje. Może co niektórym nie przeszkadza życie w klatkach czy  na stercie śmieci (Chiny czy Indie) jednak ja wole przestrzeń, ciszę i spokój. Mam płodzić dzieci żeby miały później zaharowywac się na przetrwanie innych? Nie podoba mi sie ten chory system więc dlaczego miałabym skazywac na to własne dziecko? Na dużej liczbie ludzi korzystają głównie ludzie wysoko postawieni, jesteśmy ich niewolnikami i tworzymy kolejne woły robocze albo mięso armatnie. Wracając jednak do tego braku głodu to w sumie analogicznie nie ma się czym przejmować, w końcu nawet jak będzie zerowy przyrost naturalny to i tak żaden emeryt nie powinien  umrzeć z tego powodu, w końcu zasoby będą jeszcze wieksze. Czyli wszystko będzie grało. No ale tak już na poważnie to jeśli ktoś nie posiada potomstwa to również nie musi się martwić tym jak będzie wyglądać ziemska przyszłość. Nawet jeśli zachód wymrze to co z tego? Potomstwo to kolejna łatwa  zagrywka  dzięki której można kontrolować swoje bydło i wciągać w polityczne zagrywki. No ale już nawet pomijając całą politykę i system w którym żyjemy to pozostaje coś jeszcze. Jeśli dziecko się pojawi to wraz z nim zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że będzie nieszczęśliwe, chore itd. Jeśli się nie urodzi to takie prawdopodobieństwo nie istnieje.

    Według mnie płodzenie dzieci faktycznie jest nieetyczne. Obecnie nie widzę żadnych pozytywnych cech tego zjawiska. 

  17. Tak w ogóle to ostatnio naszła mnie myśl czy on przypadkiem nie jest jakąś moją "klątwą" :D Jako nastolatka uważałam, że zawsze będę sama i jakoś mnie to nie przerażało. Byłam zniesmaczona facetami i nie uważałam, żebym cokolwiek na tym traciła. Mimo wszystko pozostawało we mnie ukryte pragnienie posiadania kogoś bliskiego, kogoś kto pokocha mnie jako mnie a nie moja powierzchowność. Mój obecny zna mnie w pełni z całym moim pierdolnieciem, i mimo to nadal przy mnie tkwi. Mam co chciałam... 

  18. Pytam dlatego bo bardzo często myślę, że samej byłoby mi łatwiej. Nikt by mnie nie drażnił, nie miałabym dodatkowej roboty, miałabym więcej pieniędzy, mogłabym robić co chcę... Mimo wszystko pozostaje pewien lęk, że z czasem samotność da mi się we znaki. Oprócz jego nie mam nikogo, tak więc zostałabym sama jak palec, nawet nie utrzymuje z nikim przyjazni. Nie chcę szukać nowego faceta. Przypuszczam, że z innym przechodziłabym to samo albo i gorzej. Z założenia człowiek jest istota stadną. Nigdy nie odczuwałam samotności, jednak mnóstwo osób bardzo mnie nią straszy. 

    Carlosbueno, skoro jesteś sam to czy odczuwasz samotność?

  19. Chyba muszę wyrazić się jaśniej. Po prostu szlag mnie trafia na życie w związku. Mój facet jest bałaganiarzem czego nieustannie się wypiera, dlatego też nie ma szans wypracowaniu jakiejś systematyczności w porządkach czy ustaleniu jakiegoś podziału obowiązków. Przez to wszystko mi również przestało aż tak bardzo zależeć na porządku, sama też zaczęłam bałaganić. Oto przykład: kiedy on wyciąga sztućce ze zmywarki to wrzuca je chaotycznie do szuflady zupełnie nie bacząc na przegródki, później ja nie mam ochoty po nim tego poprawiać i kolejną turę sztućców również wrzucam tak samo jak on. Gdybym mieszkała sama nie byłoby tego problemu. Ten bałagan przyprawia mnie o depresję, w ogóle nie mam ochoty wracać do domu, wolę pracować od rana do nocy, przynajmniej ktos mi za to zapłaci i doceni. Kolejna kwestia to finanse. Wielokrotnie uważałam, że jego decyzje finansowe są głupie, nie zdziwiło mnie więc, że jego firma podupada a on pogrążył się w długach. I tu już nawet nie chodzi o to, że jestem głównym żywicielem tylko o jego podejście. Ostatnio mi mówił, że dostanie jakaś większą pulę pieniędzy i zamiast odkuć się z długów to on chce kupić sobie kolejny gadżet. To jest naprawdę jakaś kpina.

    Nie uśmiecha mi się bycie domową sprzątaczką i głównym łozycielem. Naprawdę odnoszę wrażenie, że faceci to jakieś totalne nieogary życiowe a mi do ludzkiej niańki jednak daleko. Może są to problemy prozaiczne jednak znacząco obniżają mój komfort życia. Czesto myślę, że miłość tego zupełnie nie rekompensuje, w końcu nie sama miłością człowiek żyje. 

  20. Psychoanalepsja, co doprowadziło do zmiany? 

    W moim przypadku raczej się to pogłębia, i choć wcześniej nie czułam jakichś zbytnich skrupułów względem siebie (dlaczego bym miała skoro jestem taka sama jak inni?) to obecnie mieć je zaczynam, i jest to na swój sposób zarówno lepsze jak i gorsze. Żyje w "schizofrenii" co ciekawe mój temat był założony prawie dokładnie rok temu. Zawsze w tym okresie mam więcej wolnego, więcej czasu na myślenie. Na codzień zamykam się we własnej bance. Dostosowuje się do życia i prowadzę je w dosyć udany sposób. I tym również gardzę. Gardzę własną ignorancją i hipokryzją. 

  21. Zawsze miałam problemy z nawiązywaniem głębszych relacji, gdy tylko jakaś relacja przechodziła na głębszy poziom to zaczynałam się wycofywać. Ponad 10 lat temu poznałam mojego obecnego partnera, który "nie pozwolił" mi uciec. Przeżyliśmy wiele wzlotów i upadków. Obecnie jest najbliższą mi osobą i kocham go. Mimo to dosyć często dopadają mnie myśli odnośnie sensu istnienia tego związku. Choć najgorsze już za nami (burzliwe kłótnie i dzikie akcje) to stwierdzam, że taki związek jest raczej mało pozytyczny, a nawet przynosi więcej szkód niż pożytku. Pod względem ekonomicznym byłoby mi na pewno łatwiej, uważam, że z zajęciami domowymi również (mniej ubran do prania, mniej bałaganu a jakby nawet był to przynajmniej wiem, że sprzątam po sobie) Zero fochow, humorkow i narzucania swojej racji. Seksu w tym związku również nie ma. Dzieci mieć nie chcę. Z racjonalnego punktu widzenia ten związek nie jest zupełnie pożyteczny. Z drugiej jednak strony nie wyrzuciłabym kota na śmietnik gdyby zaczął na mnie czasami prychac, no ale czy w ten sam sposób można myśleć o człowieku? Wszyscy mówią, że samotność jest straszna. Podobno gdy człowiek umiera to wtedy głównie wspomina relacje międzyludzkie. Czy wspólne oglądanie filmów, spędzanie wakacji i wieczorne przytulenie faktycznie jest najważniejsze? Czy rekompensuje pozostałe straty? I choć pisząc to, sama zaczynam sobie odpowiadać to niestety często się czuję jak wół roboczy, wiem też że na wiele spraw nie mam wpływu. Pozostaje mi tylko zaakceptować albo się rozstać. Nie chcę akceptować a rozstanie przez źle posegregowane śmieci wydaje się absurdalne. 

×