Neur
-
Postów
10 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Neur
-
-
Nadszedł moment, w którym muszę się "wypisać" i poprosić o odpowiedź zwrotną.
Od paru miesięcy kompletnie się pogorszyłam. Zawsze było tak, że najbardziej obrywały osoby, z którymi byłam najsilniej związana emocjonalnie - teraz On.
Mężczyzna mojego życia, który wytrzymuje wszystko. Wytrzymywał, aż w końcu jego cierpliwość, nerwy i duma też zaczęły pękać.
Boję się, że to się kiedyś skończy, że czar pryśnie, że znajdzie kogoś lepszego i już rok trwam w takim przekonaniu, a z tego strachu zachowuję się tak, że w końcu osiągnę ten niechciany skutek. Kiedy uroję sobie jakąś myśl, przybiera kształt kuli śnieżnej i rośnie, rośnie coraz bardziej. A ja wtedy jestem złośliwa, ironiczna i wbijam szpile. Słowa tracą dla mnie znaczenie, więc mówię to, co przyjdzie mi do głowy. Byle mocniej. Byle bardziej bolało.
A potem On pęka i też nie wytrzymuje. Następstwem czego jest mój płacz, histeria i użalanie się nad sobą. Rzucanie czym popadnie, przekleństwa. Ostatecznie on ma mnie dość, a ja czuję wyrzuty sumienia, strach przed konsekwencjami i cała ta złość zamienia się w lęk, przed tym, że "teraz jeszcze bardziej się popsuje". Jakbym była zupełnie kimś innym.
Ostatnio wściekam się o wszystko. Drażliwość, wściekłość i smutek. I wybuchy powodowane byle czym. Nie potrafię się zatrzymać.
Te kilka tygodni, odkąd zamieszkaliśmy razem zamieniłam w piekło.
Dlaczego? Przede wszystkim ze strachu - głupiego, irracjonalnego lęku przed odrzuceniem.
Przez kompleksy i swoje własne, kretyńskie nadinterpretacje tego, co się dzieje wokół mnie.
Nie chcę się już złościć. Byłam na konsultacji, będą jeszcze dwie, a potem czekanie na psychoterapię. Ale zanim się doczekam, mogę po prostu zniszczyć wszystko, co mam najlepsze.
Piszę to i ledwo widzę klawiaturę przez łzy, bo najbardziej jest mi źle z tym, że powinnam być najszczęśliwszą osobą na świecie z tym co mam, a nie umiem się tym cieszyć. Kiedyś to stracę, a wtedy chyba zwariuję z bólu i żalu, że mogłam tak to wszystko zmarnować.
Czytam książkę o terapii behawioralnej i w miarę wolnego czasu staram się wykonywać ćwiczenia w niej zawarte.
Ale potrzebuję jakiejś "rady". Co robić, żeby się powstrzymać. Co robić, żeby ta złość i napięcie spadło. Jak mam się uspokoić.
Przecież ja nie mam absolutnie podstaw do takich zachowań, tylko sama je sobie wyszukuję na siłę.
Pisanie tu, jest moim świadomym aktem desperacji.
-
Swojego czasu miałam do czynienia ze sporą dawką fluoksetyny na bulimię atypową oraz jeszcze wtedy depresję.
Byłam z tego powodu dosyć spokojona, bo interesowałam się lekami i wiedziałam, że po fluoksetynie nie przytyję, a mój obsesyjny strach na punkcie tycia od zawsze objawia się tym, że nie wezmę ani jednej tabletki, gdy w recepcie jest taki skutek uboczny.
I nie przytyłam. W miarę "zdrowienia" nawet zrzuciłam. Nie martw się tym i nie sugeruj się demotywującymi opiniami.
Musisz pamiętać o tym, że nie ma co zrzucać na lek. Oczywiście są takie przypadki, gdzie środek zaburzając gospodarkę hormonalną i funkcjonowanie organizmu, wywołuje tycie niezależne od sposobu odżywiania się, ale nie zawracaj sobie tym głowy - leki bierzesz po to, żeby pomogły Ci wyzdrowieć i pozbyć się również tych stanów depresyjnych. Ważna jest terapia, która pomoże Ci zmienić zaburzony sposób patrzenia na Ciebie i Twoje ciało.
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
-
Jak niektórym poprzednikom, też mi niekontrolowanie przeszło przez myśl, jak to jest uprawiać wyimaginowany seks. To znaczy, przecież autorka tematu widzi, słyszy i prawdopodobnie również odczuwa swojego "partnera". Z boku musiałoby to wyglądać dość zabawnie.
A zupełnie poważnie, to osobliwy przypadek. Coś jak w przypadku małych dzieci, które często wymyślają sobie wyimaginowanych przyjaciół jako ekwiwalent rówieśnika, który w realnym świecie go na przykład nie lubi. Umiejscawia wtedy żywą osobę w misiu, czy tam lalce.
Z jednej strony ciekawe, wygodne rozwiązanie. Pewnie niejedna osoba chciałaby pobawić się w taki zaczarowany ołówek. "Wymyśliłam i mam."
Z optymistycznego punktu widzenia, zrobiłaś niezły trik, a mogłaś w tym czasie leczyć się z depresji po byłym.
Ale patrząc realnie i godząc się z granicami i normami naszej (często cholernie mało komfortowej) rzeczywistości - to jest iluzja.
Nie zaprosisz go na obiad, ani nie zabierze Cię na pokera z jego przyjaciółmi. Dlaczego?
Bo nie istnieje.
Pozornie atrakcyjne rozwiązanie, które znalazła Twoja podświadomość na pozbycie się bólu, wprowadziło Cię w pułapkę, z której nie wyjdziesz sama,
bo nawet nie dostrzegasz problemu. Różnie się to może skończyć. A już na pewno w szpitalu.
-
Neur, Rozumiem niesmak spowodowany świadomością, że sterem emocjonalnym steruje ktoś z zaplecza i jest to czasami niezły skurczybyk. Będziesz tu mieć z kim wymieniać wrażenia z rejsów. Pozdrawiam.
Oddałabym dużo, żeby nie mieć czym się "wymieniać", Kontraście. Swoją drogą, też tak rejsujesz?
Jesli bedziesz potrzebowala rozmpwy pisz smialo. Ja tez co chwile tone i wyplywam na powierzchnie. Moja noeprzewiduwalnosc zaskaluke czesto mnoe sama. Niefajnie byc borderem ale jakos musimy sie tu wszyscy wspierac:)Dziękuję. Właściwie, to mam wsparcie - nawet trochę więcej, niż na nie zasługuję. Przydałby się jeszcze kopniak do działania
Witaj na forum.Może znajdziesz jakąś pomoc.
Ja osobiście przestałem wierzyć w tekst jako dobre medium.
Próbuję się uczyć informatyki z książek i jeśli coś słabo oddziałuje na zmysły to trudno to zapamiętać.
Być może jednak rozszyfrujesz tajny kod i uda ci się wyzdrowieć.
Może poza działem o lekach to to forum jest raczej towarzyskie.
Akurat temat leków już mnie najmniej interesuje, więc wolałabym nie korzystać.
Zobaczymy, może coś pożytecznego uda się znaleźć, póki brak lepszej alternatywy
-
Wybuchł. Wybucha co chwilę. I jeszcze wiele razy wybuchnie, bo trochę przestałam nad nim panować.
Łatwo przekroczyć granicę i stracić kontrolę.
-
-
W sumie nie wiem od czego zacząć, może po prostu: dzień dobry, jestem Neur.
Neur, od "neurotyczka". Choć tyczką wcale nie jestem.
Przybłąkałam się tutaj w poszukiwaniu informacji, a nuż, może jakieś wnioski wpadną do czaszki.
Po dzisiejszym "obdzwonieniu" wszystkich okolicznych darmowych placówek, gdzie za każdym razem padała formułka: "czas oczekiwania na psychoterapię to rok/dwa/półtora", wiem już, że teraz wszystko zależy wyłącznie ode mnie. Niezależnie od tego, czy bliscy chcą, czy nie chcą, to już nie mój upór, tylko zwykły brak możliwości.
O ironio, akurat w momencie, w którym sama uznałam, że regularna rozmowa z psychologiem przyniesie mi więcej, niż nieudolne próby samodzielnego wyciągania się z kłopotu.
Po epizodzie depresji, mającym miejsce jakieś 2 lata temu, dopadło mnie zaburzenie osobowości modnie i elegancko nazwane "borderline".
Nic tu nie jest modne i eleganckie, bo składem przypomina kubeł na śmieci, który co jakiś czas wybucha jak wulkan.
I tym pozytywnym akcentem zakończę swoje powitanie.
Pozdrawiam,
Neur.
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
w Zaburzenia osobowości
Opublikowano
Tak, BPD mam już zdiagnozowane od dłuższego czasu. Wydawało mi się to tak oczywiste, że nawet nie napisałam.