Skocz do zawartości
Nerwica.com

czesctoja

Użytkownik
  • Postów

    122
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez czesctoja

  1. czesctoja, Jesteś agresywny. Akceptujesz taką cechę u innych? Boisz się agresji? ..może gardzisz nią?

     

    Być może, ze względu na to, że boisz się "kompromitacji" regularnie hamujesz emocje, nie dając im ujścia na zewnątrz ..podkreślam, na zewnątrz. Kierowanie złości na siebie może dać chwilową ulgę, ale nie rozwiąże problemu.

     

    Też nie lubię jak ktoś się mnie krępuje ..czuję się tak, jakbym to był ja.

     

    masz racje - przemoc jest blisko mnie psychicznie, kiedyś i fizycznie... Zmagam się teraz z tym,żeby oddalić myśli o krzywdzeniu innych i samego siebie - natręctwa seksualne itp... ;/

     

    Wyładować to? Ale jak? Bieganie nie pomaga, płakanie też, nigdy nie krzyczałem żeby się rozładować i chyba to nie najlepszy sposób - bo ludzie do okoła mogą się zainteresować... Nie wiem co mogłoby dać mi stan katharsis

  2. Tak myślę, ale nie dlatego, że mnie ktoś nadprzyrodzony posłuchał tylko dlatego, że mnie nie posłuchał.

     

    A dlaczego wszystko ma się kręcić w okół Ciebie?

     

    Rozmawiałem niedawno z satanistką - straszne żeczy się dzieją jak nie ma Boga i musisz to wiedzieć...

    chcesz więcej to pisz PW.

  3. czesctoja:

    Było zdanie że stresujesz się przy podawaniu komuś ręki. Może obawiasz się, że nie odwzajemnią gestu, nie zareagują na Twoją wyciągniętą dłoń?

    Z własnego doświadczenia to bym powiedział że boisz się braku akceptacji, odrzucenia, ale każdy człowiek jest inny i może być równie dobrze jakiś inny powód, zresztą, ja raczej nie umiem trafnie oceniać innych dlatego nie będę się wymądrzał tutaj. Miałem po prostu kiedyś podobny problem. Nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą Cie lubili, albo wszyscy będą Cie mieli gdzieś. Zawsze jest trochę tych, trochę tamtych i sporo tych pośrodku. U mnie dochodziło jeszcze to, że miałem ręce-mokre szmaty-wiecznie spocone, robiono mi z tego powodu ciekawe docinki-oczywiście na głos i przy jak największej ilości innych ludzi. Jeżeli jedynym problemem jest skrępowanie-wiem że to tak dziwnie brzmi "jedynym" to może potraktuj to jak element codziennego rytuału, tak jak beznamiętnie idzie się umyć zęby, pościelić łóżko, ubrać buty, wyjść z domu, pomaszerować na przystanek, trochę tak automatycznie, może to coś da. Ewentualnie sam zacznij ich oceniać, wtedy skupisz się na wyłapywaniu cudzych "błędów" zamiast myśleć czy inni nie wyłapują twoich.

     

    Nie nie boje się odwzajemnienia gestu (może podświadomie), chodzi o sam kontakt, może o to, że ta osoba się teraz na mnie skupia...

     

    Nie będę oceniał innych, przez tyle lat cierpienia wyleczyłem się z takiego myślenia :D

     

    Niecodzienna rutyna? - No nie wiem czy to możliwe, ale może się uda.

  4. Skutki szalejącej młodzieży to oglądam pod koniec weekendu, porozwalane kosze i powybijane szyby na przystankach. Korzystać z życia-jeśli masz takie możliwości-jak najbardziej, ale trzeba pamiętać żeby nie przekraczać pewnych granic, mieć hamulce i szacunek dla innych ludzi, a także cudzego zdrowia i mienia.

     

    A kto mówi, że nie? ;)

  5. Może nie zawierzyłeś się Bogu?
    Ja się jakoś zawierzyłam i co mi z tego przyszło? :cry:

     

    Z jakiej racji ma Ci pomóc? Bo co?
    Bo np. dlatego bo go o to prosiłam. Tylko mi nie pisz, że Bóg to nie "złota rybka", żeby spełniać czyjeś zachcianki, bo on sam obiecał:

    Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Mt 7, 7); Otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie (Mt 21, 22);

    To co kłamał? Bóg, który jest ponoć Prawdą kłamał? :shock:

    To już kurde Szatan jest lepszy, bo chociaż jego też prosiłam i też nic puki co nie dostałam...to on przynajmniej mi, niczego nie obiecywał...

     

    Ja przez wiele lat żyłem w przeświadczeniu, że kocham Boga, że jestem mądry itd. aż niedawno dostałem w ryj, przez pół roku bardzo grzeszyłem, trwając w przekonaniu,ze wszystko OK, aż nagle poszedłem do spowiedzi i Jezus pokazał mi swoja miłość i dostrzegłem wszystko. Zawierzenie się Bogu wymaga niebyle pokory, której Ci brak - widać po wypowiedzi.

    Pójdź do spowiedzi i zacznij od nowa - Jak chcesz to moge Ci wytłumaczyć o co chodzi z tym cytatem z Chrześcijaństwem i tak dalej...

    Bóg da Ci czego potrzebujesz :D

  6. Z katolicyzmu da się wyleczyć. Ja się wyleczyłem i jestem w trakcie załatwiania apostazji. Nie warto trwać w zgubnej wierze jaką jest katolicyzm.

     

    Katolicyzm bez Chrześcijaństwa jest niczym, a chrześcijaństwo bez Boga - Może problem w tym, że nie szukasz u źródła? Może nie zawierzyłeś się Bogu? Z jakiej racji ma Ci pomóc? Bo co? Bo chodziłeś do kościoła KK, nie wiedząc czym jest Chrześcijaństwo? Nie rozśmieszaj mnie!

     

    Apostazji już dokonałeś, więc gratuluje wiedzy - nie staraj sie :D

     

    Katolicyzm to nie wiara tylko religia (a czemu to jest takie ważne akurat w przypadku Chrześciajństwa to powinieneś wiedzieć - bo przecież wyciągnąłeś daleko idące wnisoki) - Tutaj Kolego wychodzi Twoja nie wiedzia poraz 3, jak na 3 zdania to całkiem nieźle - przyznaje)

  7. widocznie masz tendencje do autoagresji i lepiej się rozładować w inny sposób... Najlepiej zracjonalizować całą sytuację, nie skupiać się tak na emocjach i przejść do innych rzeczy, które odciągną uwagę. I nie nakręcaj sie tym tylko pomyśl jak można zareagować później na coś takiego.

     

     

    Jestem osobą bardzo spokojną i moje emocje są krtókotrwałe, czasami wręcz bez większychh emocji (jak sb przypominam to jedyne co odczuwam to zażenowanie samym sobą)

  8. Jak się skompromituje, albo przypomnę sobie coś takiego to w mojej głowie pojawia się myśl zrobienia sb czegoś - najczęściej jest to strzelenie sb prosto w łeb i chodź to może wydawać się śmieszne i prostackie to tak jest i nic nie zrobię. Może pomyślicie, ze to wpływ filmów/streotypów - być może, ale cóż zrobić? ;)

    Czasami mam ochote walnąć w coś głową (nie robie tego), szybko oddalam te myśli i już :D

     

    Czasem mam ochotę również zrobić sb krzywde jak sytuacja jest dla mnie krępująca (czyli jest obok mnie, ktoś kto mnie z jakiegoś nieznanego powodu krępuje bardziej niż inni) - Zaciskam w tedy pięści (ale bez ochoty uderzenia kogoś, tylko to mnie trochę "rozluźnia").

     

    Jak się tego pozbyć?

  9. czesctoja, czego się dokładnie obawiasz? Nawet, jeśli coś ktoś sobie o Tobie pomyśli, to co się takiego stanie? Co dla Ciebie będzie to znaczyło?

     

    Trudno to wyjaśnić - oczywiście, że nic to dla mnie nie znaczy, nie ma żadnych konsekwencji. Jednak problem leży we mnie nie w tych ludzichwięc co mi z tego, że sb nic nie pomyślą? ;)

     

    Doceniam, że chcesz mi pomóc jak profesjonalista jednak powiedz mi jak mam sb to uświadomić na tym "poziomie umysłu", żeby to dla mnie faktycznie nic nie znaczyło? ;)

  10. Mówi się, że młodzież musi się wyszaleć, życie wtedy jest takie beztroskie itd.

    Zdrowy, silny, pełny sił - To dlaczego nie nabroić? ;)

     

    No i ja to rozumiem wszystko OK, z tym, że ja również czuje nieodpartą potrzebę "korzystania z życia", a przez moją chorobliwą nieśmiałość, ledwo chodze - także bawię się czadowo ;/

    Co myślicie na ten temat? Bo mam jeszcze przedsobą nie daj Boże 70 lat i co ja będę wspominał? ;)

  11. Jesteś już pełnoletni czemu nie wybierzesz się do psychologa? 3 klasa to juz prawie koniec, nie wagaruj szkoda szkoły przebrnij przez to jakoś. Wiem co mówię dużo bym dała aby cofnąć moje błędy popełnione przez lęki kiedy byłam w Twoim wieku

     

    Hahaha, noo tak :) Pedagog szkolny suchy mi głowę, kolega po swojemu namawia do niewagarowania, ale nie każdy czuje się tak jak ja.

     

    Z tym, że 18 jest grudniu, pójde jak skończe (znaczy po nowym roku, bo urodzinki mam pod koniec grudnia) :)

    Mam pytanie, jeszcze - jeżeli będę miał już te 18 lat (od dobrych kilku dni) to czy psycholog może powiedzieć cokolwiek komukolwiek np.: Rodzicom, bratu, swojej koleżance/koledze?

    Chodzi o sam fakt, że u niego byłem...

     

    Jak wygląda taka rozmowa "terapia" - Bóg dał mi dar - Śmiech i z chęcią go wykorzystuje, więc chyba deptesji nie mam. Co więc takiego będzie u psychologa - jak wygląda rozmowa, ile ich jest? Czy taki zwykły psycholog z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej jest darmowy i czy może przeprowadzić ze mną terapię?

  12. Nie dopracowany, ale zamysł i tak zostanie ten sam :D

     

    Rozglądam się, widze różne charaktery, różnych ludzi

    pomagam im i bronie lecz w końcu mnie to nudzi

    uśmiecham się pod nosem, cóż, to jedyne co mam

    rzucam głośno żart, aby dar udzielił się i wam

    nikt się nie obejżał, jednak usłyszałem śmiech

    biegnę wiec gdzie indziej, aż w końcu trace tech

    stanąłem, zaczepiłem kogoś, zrobiłem z siebie idiote

    po to tu jestem, poprawiam wszystkim humor, choć widze chołote

    robie co mogę, co dzień za ponurakami gonię

    niczym rośliny tlen dają, ja radość, a zabieram agonię

  13. Ok, nikt mnie w szkole nie gnębi, nie wyzywa nie śmieje się (znaczy wiecie - jak coś nie wyjdzie to są śmiechy, ale to jest OK i bardziej bym się martwił tym, że się nie śmieją). Zwracają uwagę na mojego kolege (też jest nie śmiały), ale to tak bardzej po koleżeńsku (cześć; co tam?; siema Maciek!) i takie tam. Ze mną od czasu do czasu się przywitają (sam rzadko się witam pierwszy z kimś kogo słabo znam) ;)

    Swoją drogą wyciągnięcie ręki do kogoś mnie po prostu przerasta, mam ochotę w tym momencie po prostu wybuchnąć i zniknąć (nie pytajcie czemu wybuchnąć - najbardziej pasuje).

    Jak myśle o następnym dniu i że będę mijał te same twarze znowu i znowu i znowu i że jak na mnie spojżą to sb coś pomyślą (wiem, że myślenie typowe z tym, że ja sam też bym coś sb pomyślał, chyba) :)

    No i najgorsze jest to skrępowanie, nie wiadomo co zrobić z głową z rękami. Ciągle się martwie tym, że mam pokraczną postawę.

    Jeszcze 10 miesięcy? Ooo nie! Nie wytrzymam ;/

  14. Widziałem już w życiu wiele rzeczy, jedne normalne inne dziwne, żeby nie powiedzieć paranormalne.

    To z czym masz do czynienia jest z tych drugich I ZANIM PRZESTANIESZ CZYTAĆ - powiem Ci, że każdy z nas ma do czynienia z takimi rzeczami dosyć często.

     

    Oczywiście to może być Twoja psychika, jednak to mi bardziej wyglądana wpływ z zewnątrz, a mianowicie szatan (jesteś wierzący?) Radze pójść do spowiedzi i przyjąć komunię świętą. Możesz również w imię Jezusa rozkazać Złemu, żeby przestał Cie dręczyć (zapewniam, ze na chwile pójdzie gdzie jego miejsce).

    Musisz żyć blisko z Bogiem, jeśli nawet diabeł Cie nie nęka (bo np.: nie musi)to Bóg pomoże Ci w Twoich problemach.

    Jeżeli chcesz się coś dowiedzieć - to śmiało pytaj.

     

     

    Oczywiście tak jak radzi ekspert - sprawdź czy to nie wina leków. Możliwy jest przeszły styl życia (przez lata się rujnujemy, a potem nie starczy zmiana nawyków - trzeba leczenia).

     

     

    Jako, że to jest forum psychologiczne to mnie pewnie ktoś zbeszta, ale poczytaj o NLP (może to pomóc w Twoim Dejavu) :)

  15. Nigdy nie rozmawiałem o tym z nikim kto był ze mną twarzą w twarz. W swojej szkole nie mam psychologa, jest tylko pedagog której nieufam. Trwa to odkąd pamiętam, ale na.powarznie zaczęłaosie tak jakoś w 5 klasiw.podstawowki czyli około 6 lat temu. W podstawówce robiono mi głupie żarty, bracia przezywali, a ze strony rodziców 0 wsparcia i pełen liberalizm. Liberalni rodzice to to czego chce wielu w tym ja, ale nie szkoła podstawowa potrzebuje trochę poparcia. Dostawałem gratulacje jak coś mi wyszło, ale niedowartościowywało mnie to.

     

    Do tej pory unikałem kontaktów z ludźmi jak tylko się dało, a jak sie nie dało to gadam z kimś kogo znam i wtedy częściowo odrywam się od reszty. W popr

    zednimc roku gdy do tego doszło przemęczenie zacząłem wagarować. w tym roku gdy pomyśle o tym co będzie to też nie mam najmniejszego zamiaru nigdzie iść.

  16. Cześć, jestem tu nowy, więc chciałbym się z Wami przywitać zwłaszcza, że jesteście tutaj z nie byle jakiego powodu (Bo nie uwierzę moi drodzy, że znaleźliście się na forum psychologicznym od tak sobie, ale dobra w to nie wnikam). Witam Was bardzo serdeczni i już dalej nie zanudzam, DO RZECZY:

     

    Jak pewnie wiecie dzisiaj zaczął się rok szkolny (3 klasa technikum), myślałem po wakacjach: "A co ja słaby jestem? Pokonam samego siebie", ale wiecie jak to jest - uparty ze mnie gość :) Bez dennych żartów, po prostu zderzyłem się z brutalną rzeczywistością. Ludzi wychodzą, z hali, a ja stoje jak ten ciul i nie wiadomo co zrobić z głową(tyko ściąć, hehe - black humor), z rękami. No i poprostu nie ma szans żebym sam się z tym zmierzył. Staram się być tam gdzie jest jak najmniej ludzi (wiem, że do niczego to nie prowadzi. Wiem też jak wygląda terapia), nie polega na wrzucaniu na głęboką wodę, więc szkoła tylko frustruje. Myślałem, żeby nie zwracać za bardzo uwag na reszte i stawiać małe kroki, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Macie jakieś pomysły?

     

    Nie mam stwierdzonej socjofobi, ale śmiało mogę to nazwać chorobliwą nieśmiałością :D

×