Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mojmira

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mojmira

  1. Torres, chyba usiłujesz przejąć odpowiedzialność za innych ludzi, to znaczy martwisz się, że Twoje szczęście odbierze szczęście komuś innemu i że TY jesteś za to odpowiedzialny, że wygrana zawsze oznacza czyjąś inną przegraną. Tak jest i nie jest, bo to ,że np zdobędziesz pracę gdzieś, tj. wyeliminujesz kogoś na rozmowie kwalifikacyjnej, nie znaczy, że tamten człowiek nie znajdzie roboty gdzie indziej, która też mu będzie odpowiadała. Kasy na świecie jest sporo, więc to, że zarobisz jej dużo nie znaczy, że ktoś inny się też nie będzie mógł wokół niej zakręcić. Interesy ludzkie są nie raz sprzeczne, ale też czasem dlatego, że nie są elastyczni. Pewnie, że jeśli ktoś się upnie, że jak kupi ostatnią gazetę w kiosku to ktoś inny jej nie będzie miał, ale czy to taki problem że nie będzie miał akurat tej, albo że kupi ją jutro? Można analogicznie podawać "poważniejsze" przykłady. Jeśli chodzi o wartośći, to moim zdaniem wartość tkwi sama w sobie w ludziach. Tkwi też w ideach i rzeczach jeśli dają satysfakcje, są przyjemne, dają spełnienie. Czy mógłbyś być szczęśliwy nie porównując się? Spróbuj trochę... Miłość jest tylko trzeba ją nosić przede wszystkim w sobie, ona nie tylko pochodzi ze związków damsko męskich, może być po prostu takim fajnym ciepłym wypełniającym uczuciem pomiędzy ludzmi, więzią, życzliwością. To można zainicjować samemu. Nie musisz przyjaźnić się z przechodniami, możesz mieć fajną więź z kilkoma ludźmi (może takich masz a może takich poznasz) i z tego czerpać siłę. Wolność na pewno nie będzie absolutna, bo żyjemy aktualnie w takiej strukturze, że chociażby trzeba chodzić do roboty, ale możesz mieć na tyle wolności ,żeby wybierać gdzie chcesz pracować, z kim chcesz się widywać, jak chcesz organizować sobie dzień, dążyć do tego żeby rzeczy wyglądały po Twojemu. Do tego potrzebne jest trochę kompromisów z rzeczywistością. Nie da się przerobić struktury świata, wywalić wszystkich uwarunkowań, ale to, co możesz zrobić , to zmienić filozofię. Sam powiedziałeś, że nie ma obiektywnej miary. Może to wcale nie jest przerażające? Może to jest właśnie uwalniające, że nie musisz marnować energii na to żeby w kółko wszystko ze sobą porównywać, oceniać, wywyższać się, zaniżać. Wszyscy są równi jeśli przestajesz ich oceniać non stop, jeśli będziesz usiłował patrzeć na równość w kategoriach jakiegoś kryterium, to nigdy jej nie uzyskasz, chyba, ze zrobisz tu drugą Koreę, gdzie wszycy będą łazić na defilady w tych samych mundurkach i nie będą mieć prawa do żadnych przemyśleń. Ale to faktycznie jest przerażające i nie ma sensu. Poza tym skoro chcesz coś myśleć a myślisz inaczej, to pewnie jest jakiś powód. Nie dziwię się, że dziwnie się czujesz w swoich rozmyślaniach próbując odrzucić całego siebie. Poza tym jak to możliwe, że wszystko co lubisz ma skutki uboczne i jest negatywne? Nie wierzę w to. :)
  2. Torres, nie wyrzekaj sie czegoś na co nie jesteś gotowy by się tego wyrzec. Jeśli będziesz to robił na siłę osiągniesz efekt odwrotny od zamierzonego. Ego może sobie istnieć, kwestia tego jakie będziesz miał do niego podejście. Jeśli potraktujesz je jako coś co pozwala Ci wchodzić w interakcje ze światem, ale podejdziesz do niego z dystansem ,to przestaniesz się tak szarpać ze sobą. Po co się w kółko porównywać? Po co oceniać wszystko? To jest największa pułapka. Robiąc to faktycznie ustalasz świat hierarchii, wyższości i niższości, gorszości i lepszości, w kółko szufladkujesz, a może rzeczy po prostu są , ludzie też, to czy są lepsi czy gorsi to tylko koncept zależny od punktu widzenia- dobry i zły, tak samo. Koncept nigdy nie jest obiektywny. Dlatego nie możesz znaleźć jednej teorii i tak się z tym szamoczesz, bo jeśli teoria ma oceniać z założenia, to zawsze będzie subiektywna i nie można będzie powiedziec, że jest uniwersalna. Tak przynajmniej ja to widzę. Ah i nie musisz budować swojej wartości na byciu lepszym od innych.
  3. Stres maturalny jest całkiem zrozumiały, sama pamiętam swoje nerwy. :) Zrobiłeś wszystko co mogłes, nauczyłeś się, napisałeś egzamin i teraz już pozostaje tylko dać innym czas na sprawdzenie. Martwienie się i tak nie zmieni już wyniku. Postaraj się intensywnie zagospodarować czas do dnia wyników, a gdy złapiesz się na tym, że Twoje myśli wędrują w tym kierunku, postaraj się pomyśleć o czymś innym właśnie w myśl zasady, że zrobiłeś już swoje. Postaraj się, choć wiem, że na początku będzie nie łatwo. Sama się denerwuję tym czy przedłużą mi umowę w pracy a dowiem się dopiero za 2 miesiące i właśnie tak staram się rozwiązywać problem oczekiwania. :)
  4. Jeśli chodzi o strucie wódką, to nawet bez jakiegokolwiek zaburzenia taki wstręt się może utrzymywać i nie ma w tym nic dziwnego. Czasem wystarczy się struć jakimś jedzeniem ,żeby następne kilka lat na samą myśl wykręcało żołądek. Po prostu skojarzenie jest silne A co do lęku przed wymiotowaniem, to problemem nie jest sam lęk przed wymiotowaniem, tylko ogólny lęk, który Ci występuje pod tą postacią. Sam piszesz, że przy bliskich jest okej, tylko w obcym towarzystwie Cię łapie taka myśl. Więc po prostu są to nerwy i Twój umysł szuka sobie jakiegoś wkrętu i buduje wokół niego obsesje. Zastanów się czy kiedyś rzeczywiście wymiotowałeś jeszcze po tym struciu, czy to Tylko była Twoja faza? Zrozum mechanizm tego lęku, że to jest wkręt. Konfrontuj się z tym, nie wypieraj się, że to czujesz ale działaj pomimo tego. Leki nie są koniecznością. Chodzi o zmianę podejścia, bez tego to faktycznie można leciec na pigułach całe życie i nawet się nie skapować, że można żyć bez nich. Stresuje Cie bycie wśród ludzi, nad tym trzeba byłoby popracować, a lęk przed wymiotowaniem to jakby temat zastępczy mózgu z poczucia gigantycznego dyskomfortu, że znalazłeś się w danej sytuacji.
  5. Czytam i tak sobie myślę, że może czasem warto uprościć, żeby się nie zakręcić. Nie ma normy i jednej prawidłowej idei. Idea sama w sobie nie jest ważna, ważny jest ładunek jaki z sobą niesie - myślę, że najbardziej integrującą ideą jest działanie z dobrą intencją w stosunku do innych i dążenie do tego żeby realizować się zgodnie z tym co wydaje się satysfakcjonujące czy przyjemne. Każdy człowiek jest nieco inny od drugiego, nie wychowujemy się w laboratoriach, jesteśmy od siebie różni i to trudno jest wymazać. Z resztą po co? Nie ma nic złego w zróżnicowaniu. Dla mnie nie jest ważne to jacy jesteśmy- w sensie co lubimy robić, jaki uważamy, że jest sens życia, jakie stawiamy sobie cele, ważne są te dobre intencje, otwarcie na nowe pomysły, nie myślenie szablonami, działanie w dobrej wierze. Nie musimy się niczego wyrzekać. Jeśli coś sobie przemyślisz i dojdziesz do nowych wniosków nie wyrzekasz się siebie, a przechodzisz przemianę. Jedyne co jest prawdziwe w Tobie (moim zdaniem) to to, że istniejesz, a reszta może się zmieniać zależnie od doświadczeń i odczuć, przemyśleń. Nie znajdziesz jednej ścisłej reguły, tak jak nie sprawisz, żeby każdy lubił smak truskawek.
×