Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lejtnant

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Lejtnant

  1. Dzięki za odpowiedzi. Cóż, z tym psychologiem to będzie ciężka sprawa, nie mam pojęcia gdzie w moim miasteczku ktoś taki przyjmuje i czy w ogóle ktoś taki jest. Druga sprawa, reakcja moich rodziców. Nigdy nie mieli ze mną żadnych problemów, a tu nagle jakbym oznajmił, że chcę umówić się na wizytę u psychologa, nie miałbym chyba życia. Byłbym bombardowany pytaniami "A co Ci jest?", "Co się dzieje?", "Dlaczego? Masz jakieś problemy" ble ble... Jeszcze co innego, znacie jakieś metody lub czy macie jakieś rady co do zaakceptowania swoich... Chorób, zaburzeń, wad? Uważam, że jestem poszkodowany przez życie (pod względem zdrowia), już w wieku 7 lat leżałem w szpitalu na zapalenie jelita grubego, brałem sterydy... Przez co potem zacząłem bardzo szybko rosnąć (będąc grubym) i schudłem, jednocześnie skrzywiło mi żebra... Teraz mam niesamowite kompleksy na ten temat. Druga sprawa, że chcę swoją przyszłość związać z mundurówką - nie dość że nieogarnięty i tępy (co to za żołnierz/policjant/strażnik graniczny?!) to jeszcze mam niedoczynność tarczycy po mamie... Na komisji wojskowej może to nie dobrze wyglądać... W ogóle, dwie lewe ręce do wszystkiego. Nie potrafię właściwie nic, a inni potrafią wszystko, są zdrowi i nie mają żadnych problemów... A mnie życie chorobami od małego kopie w dupę...
  2. Hmm, wiesz co... Ciężko mi jest na to pytanie odpowiedzieć. To zależy od dnia i zajęcia jakie w danej chwili wykonuje, jednak nie raz nachodziły mnie natrętne myśli, a raczej myśli o czymś o czym nie chcę, na przykład o śmierci, o jakimiś przedmiocie/miejscu gdzie mogłaby stać mi się krzywda/komuś bliskiemu itd.
  3. Cześć, chciałbym opisać (jednocześnie pytając - co ze mną jest nie tak?) wam moją śmieszną, aczkolwiek dziwną historię, problem - jakkolwiek to nazwać. Nie potrafię się konkretnie określić, mam dużo myśli w mojej głowie i nie potrafię ich przedstawić wszystkich tak na pierwszy rzut. Tak więc, napiszę o tym na czym mi najbardziej zależy. Zaczynając od początku. Mam na imię Kuba i mam 16 lat. Tego roku idę do pierwszej klasy liceum. Od jakiegoś roku w mojej bani pojawiają się śmieszne problemy, na które wcześniej nie zwracałem uwagi. Staram się cały czas z nimi walczyć i uważam, że mój stan się trochę polepsza. Norma - niska samoocena (główny powód - krzywy mostek), przejmowanie się opinią innych ludzi, narzekanie na brak znajomych jednocześnie nie robiąc nic, aby tych znajomych mieć. Problemiki z którymi myślę, że dam sobie radę. Jest jednak inna rzecz, która strasznie mnie martwi a zarazem denerwuje. Mam wrażenie, że jestem niesamowicie tępy i nieogarnięty... Właściwie to nie jest wrażenie, tylko prawda. Nie potrafię zrobić tak właściwie nic. Proste czynności wydają mi się cholernie ciężkie. Chociażby, głupie poluzowanie pasa przy plecaku, wydawało mi się to jakieś skomplikowane. Wszystko mi wypada z rąk, mam lewe ręce. Przy wykonywaniu różnych czynności mam kompletną pustkę w głowie. Nie potrafię nic zrobić z "jajem i przytupem". W dodatku, normalnym ludziom można coś wytłumaczyć, pokazać, wskazać i powiedzieć jak coś mają zrobić - ci zazwyczaj bez żadnych problemów to zrobią. Ja? Po pierwsze, nie potrafię się skoncentrować. Ciągle jestem zdekoncentrowany. Im bardziej na siłę staram się skoncentrować, tym gorzej. Jestem rozkojarzony, nie potrafię zapamiętywać prostych faktów. "Najpierw podnieś, potem przekręć, dokręć" - ja po chwili zapomnę krótką instrukcję i pytam się innych jak to zrobić, "bo zapomniałem". Wychodzę na końcu na totalnego idiotę. Nie potrafię kojarzyć faktów, moje IQ naprawdę musi być totalnie niskie. Zasypianie. Zwyczajni ludzie zasypiają w 5-30 minut, a ja? 2-3 godziny norma. Leżę, kręcę się i myślę o dupie Maryny. A jeśli próbuję "skupić" się na uśnięciu? Wtedy jest jeszcze gorzej. I tak już od kilku lat... Wracając do mojej tępoty, nie potrafię się samemu domyślić jak coś zrobić, nie potrafię samemu działać, nie potrafię wykonywać prostych instrukcji. Ostatni przykład, sytuacja, po której czuję się jak kompletny debil: Byłem na pewnym szkoleniu (mniejsza oto), i będąc na hali, pan A mówił coś do naszej grupy. Oczywiście wszyscy słuchali, tylko ja, zdekoncentrowany w swoim świecie wgapiałem się w worki z piaskiem. Po chwili pan B mówi do mnie "Idź naprzód. No idź naprzód!". Ja nie wiem o co chodzi, ale wykonałem polecenie, idę naprzód. No i tak idę, dochodzę do końca sali i zastanawiam się, po co ja tu przyszedłem? Postałem chwilę i wróciłem do grupy. Pan B pyta mi się "I jak, zawołałeś ich?", a ja z wielkim zdziwieniem "To ja miałem kogoś zawołać?". Ludzie wpadli w śmiech, naprawdę uznali mnie za jakiegoś wielkiego tępaka. Okazało się że pan A prosił, aby jedna osoba poszła zawołać jakiegoś innego gościa i wypadło na mnie. Dlaczego polazłem, nie wiedząc gdzie mam iść? Dlaczego nie zadałem pytania, po co mam iść naprzód? Nie wiem. Jestem po prostu głupi. Boję się zadawać pytań myśląc, że wyjdę na idiotę (co później skutkuje tym, że wychodzę na jeszcze większego idiotę). Teraz staram się trochę ogarnąć, lecz te moje dziwne natręctwa typu mycie rąk co chwile. Dotknę pieniądze - idę myć ręce, dotknę coś co ktoś inny wcześniej dotykał, idę myć ręce. Mam jakąś fobie na tym punkcie... Chciałbym coś ze sobą zrobić; stać się bardziej skoncentrowany, skupiony i bardziej zaradny życiowo; samodzielny. Potrafił bez problemu rozwiązywać proste czynności. Chciałbym, aby inny postrzegali mnie jako chłopaka który potrafi sobie poradzić z wieloma rzeczami. Niestety, ja jestem tego przeciwieństwem. Moje kalectwo i tępota jest chyba nie do uleczenia. W dodatku mam wrażenie, że wszyscy mają wiedzę po trochu na każdy temat i potrafią dyskutować na różne tematy. Ja? Ja nie wiem nic. Niby się czymś interesuję, a tak naprawdę prawie nie poświęcam temu czasu. Usiądę przed komputerem i nagle robi się wieczór. Tylko myślę i gram. Czasem gdzieś wyjdę. Pogadam, ale wtedy też myślę. I myślę... Męczy mnie to, strasznie. Nie potrafię mieć także swojego zdania. Nie potrafię go stanowczo bronić. Znaczy się, przed znajomymi którzy mnie już znają nie ma takiego problemu, jednak przy obcych lub nowo poznanych osobach boję się przedstawiać swoje racje, boję się że "wyjdę na idiotę", "nie przypadnę tej osobie do gustu", tym bardziej że staram się, aby znaleźć sobie kilku nowych znajomych. Jednak z nikim tak naprawdę nie potrafię zakumplować się na dłużej. Boję się zaproponowania jakiegoś spotkania, boję się że taka osoba mnie wyśmieje; przecież on jest ode mnie: a) starszy, b) ma swoich kolegów etc. etc. Wszystkie te "problemy" wzięły się ot tak, wszystkie te dziwne myśli i pustka w głowie. Nigdy nie miałem żadnych problemów, zawsze miałem dobrze i z górki. Nie wiem, czy to z nudów? Czy coś mi się w tej bani ryje?
×