Skocz do zawartości
Nerwica.com

alnihan

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia alnihan

  1. Zapomniałam napisać, że moja mama leczy nerwicę. Odkąd pamiętam krytykuje wszystko co się rusza nie widząc swoich błędów. Z chęcią wyniosła bym sie z domu, ale mieszkam na wsi. Pobliskie miasteczko ma nieco ponad 5 tys. Mieszkańców. Do wielkiego miasta mam ponad 30 km. Więc sytuacja zarówno na rynku pracy jak i mieszkaniowym nie jest za ciekawa. Podstawowh problem jest chyba taki, że ja w swoim domu bezoieczna sie nie czuje. Ale czy to źle, że czasem mam ochlte usłyszeć od wlasnej matki, że będzie dobrze, a nie slowa krytyki? Psychoterapia..? Czy to przyslowiowa kozetka z psychologiem w roli głównej?
  2. Witam. Na samym wstępie chciałam powiedzieć, że to że się tu zarejestrowałam i pisze o tym, co za chwile przeczytacie, jest dla mnie niezwykle trudne. Jedyną osobą, która ma jakiś tam obraz sytuacji, jest mój psychiatra. Depresje zdiagnozowano u mnie cztery lata temu, choć lekarka powiedziała, że choruje od bardzo dawna. Zdecydowałam się pójść po pomoc, kiedy zaczęłam tracić kontrole nad samą sobą. Myśli samobójcze się nasilały, a ja łapałam się na tym, że siedze z nożem w łazience, chociaż nie pamiętałam, żebym brała go do ręki. Biore leki, chodze na kontrole. Wydawało mi się, że jest już dobrze, ale moja rodzina mi nie pomaga. Po pierwsze odkąd pamiętam mój ojciec i moja matka ciągle się kłócą. Ojciec jest nerwowym człowiekiem i kiedy się go zdenerwuje nie panuje nad tym co mówi, więc wyzywa mamę od najróżniejszych bo ona nie cofa się, gdy widzi, że ten traci kontrole. Dla mnie to jest normalne, ale reaguje na to "atakiem". Wtedy zwyczajnie się dusze, nie moge złapać oddechu. W szkole wyzywano mnie i do tego też się przyzwyczaiłam. Może stąd moja niska samoocena. W każdym bądź razie kłótnie rodziców mi nie pomagaą. Czuje się po nic strasznie i mija przynajmniej parę dni nim dojdę do siebie. Nie pracuje. Owszem, szukam pracy bo chce się wyrwać z domu. Nie myśleć przynajmniej przez te min. 8 godzin dziennie. Jedyny problem stanowią ostatnio nasilające się lęki przed wyjściem z domu. Moja mama twierdzi, jednak że ja nic w kierunku znalezienia pracy nie robie, że jestem leniwa i depresje wykorzystuje do tego, by siedzieć w domu i nic nie robić. Ostatnio była na wczasach i kiedy wróciła czepiła się tego, że przez okres jej nieobecności nie sprzątałam. Zdaje sobie sprawę z tego, że moja reakcja w takim wypadku jest dziecinna, ale staram się jak moge. Nie jestem taką perfekcjonistką, jak ona i boli mnie to, że ona nie docenia moich starań. W sobotę po skończonym sporzątaniu potrafi obejść całe mieszkanie i szukać miejsc, które pominęłam. Ja rzadko kiedy usłyszę od niej dobre słowa. Kiedy chodziła do szkoły nie widziała dobrych ocen, tylko te złe. Zawsze mnie do kogoś porównywała. Dlaczego nie jesteś, jak Kasia Kowalska? Ona pomaga w domu i dobrze się uczy... Ta, bardzo mi to pomagao... Pf. Kolejną sprawą jest moja waga. jestem osobą przy kości. Moja mama pewnie chce dla mnie dobrze, żebym schudła i tak dalej. Ale jej słowa ranią... Znowu przytyłaś, nie mieścisz się w spodnie, nie kupisz ciuchów w swoim rozmiarze, robisz z siebie potwora. Codziennie to słyszę i zdaje sobie sprawę z tego, że wiele ludzi machnęło by na to ręką, ale mnie to rani, boli i nie radzę sobie z tym. Jeśli już musi się czepiać mojej wagi, nie mogłaby tego robić delikatniej? On a mnie nie słucha. Nigdy mnie nie słuchała. Twierdzi, że żebym dostałą atak wystarczy machnąć ręką, kiwnąć palcem. Jestem nerwową osobą i łatwo wytrącić mnie z równowagi, często tylko jednym słowem. Do mojej mamy nie dociera, że coś co ona może odebrać jako głupstwo, mnie potwornie rani. Znów wróciły myśli samobójcze, obrzydzenie do samej siebie, nienawiść do samej siebie. Powinnam iść do lekarza, mama ciągle to powtarza, chciałabym żeby poszła ze mną, by choć troche zrozumiała jak ja się czuje, kiedy ona mówi, że depresje wykorzystuje do tego, by nic nie można było mi powiedzieć. Zastanawiam się też, czy błąd nie leży po mojej stronie. czy to ja przesadnie nie reaguje na coś co jest normalne? Może namalowałam sobie czarny obraz mojej rodzicielki i nie potrafie wyjść poza niego. Ale ja już naprawdę mam dość krytykowania bo wszystko co robie odkąd pamiętam, jest złe. Jestem niedoskonała, gruba, leniwa. I ostatnio coraz czesciej zastanawiam się, czy jej świat nie byłby lepszy gdyby mnie nie było. Byłam wpadką, której nie planowała i może żałuje że mnie urodziłą. A ja mam tylko jedną prośbę. By starałą się mnie zrozumieć. Mnie i moje uczucia. Wiem, ze mój wywód jest zagmatwany, ale napisany po kolejnej kłótni z moją mamą. Czy to, ze pójdzie ze mną do psychiatry coś pomorze? Watro spróbować? Bo ja już naprawdę nie chce tak żyć.
×