Skocz do zawartości
Nerwica.com

manx

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez manx

  1. Ja musze zrzucic jakies 6-10 kilo, a potem szlifowanie efektow liposukcja.

    Na razie odrzucilam slodycze i ewidentnie swinstwa, a 2 dniw tygodniu staram sie ograniczyc np. do jablek i sucharow...

    Waga spada BARDZO wolno, ale mam nadzieje, ze moze dzieki temu nie bedzie efektu jo-jo

     

    Ps: Ja tam zawsze na alkoholu chudne...

  2. cześć, a czy macie problem z chorobliwą zazdrością o partnera, a także o jego poprzednie związki? Ja niestety tak mam. Ostatnio jest coraz gorzej :( Wypytuje się o różne sprawy, męczy mnie to! Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić.Nie wiem czym to jest spowodowane. Mój chłopak nie daje mi rzadnych podtaw do zazdrości. Chciałabym być dla niego tylko ja, żeby nikogo nie miał przede mną, ale wiem że to już nie możliwe :( Nawet jak mi coś opowiada, to tak jakbym mu do końca nie wierzyła,boje się że, żeby nie sprawic mi bólu woli nie mówic prawdy, chociaż On zapewnia mnie że zawsze mi mówi przawdę. W sumie, to Mu wierze, ale i tak ciągle Go wypytuje, non stop wałkujemy te same tematy.... Boże jak mam sobie pomóc, żeby nie starcic tak wspaniałego chłopka???

     

    Niestety mam ten sam problem :|.

  3. Witam. Postanowilam wrocic na to forum, zeby zajac czyms mysli i znalezc w sobie sile, zeby jeszcze powalczyc. Wczoraj - setna 'awantura', kiedy to ja wpadlam w histerie, doprowadzajac Go do szalu i deklaracji rozstania. Dzis - solennie obiecuje sobie zglosic sie w tym tygodniu do lekarza (11 miesiecy bez lekow - ciaza+karmienie piersia). Staram sie nie myslec, o wszystkich zlosliwosciach i strasznych slowach, ktore padly wczoraj pod moim adresem, ale nie jest latwo. Jesli jednak zapetle sie i poplacze, wszystko zacznie sie od nowa. Jak przestac o tym myslec :(?

  4. witam,

     

    obecnie jestem w 9-tym miesiacu, antydepresantow nie biore od poczatku ciazy, czego skutki odczuwam od momentu odstawienia (od grudnia dosc dratycznie). najbardziej cierpi na tym moj zwiazek. bardzo potrzebuje teraz wsparcia, ale moj partner jest juz wykonczony moim cierpieniem i histeriami, to, co na pcozatku budzilo w nim czulosc i troske, teraz budzi tylko zlosc i obrzydzenie. oczywiscie jest to samonakrecajacy sie mechanizm - bo ja nie potrafie zapanowac nad smutkiem, histeriami, jesli wiem, ze spotykaja sie z taka reakcja.

    staram sie zrozumiec mojego partnera, to, ze nie moze juz wytrzymac,a le to jednak za bardzo boli. staram sie tlumaczyc na spokojnie, ale do niego nic nie dociera, moje samopoczucie odbiera jako afront, dodtko mysli chyba, ze tak juz bedzie zawsze.

     

    do marca bardzo walczylam o ten zwiazek, bojac sie, ze jesli zostane w tym stanie sama, to stanie sie najgorsze, nie wytrzymam i skoncze ze soba.

     

    na szczescie teraz dziecko stalo sie dla mnie na tyle realne, ze mimo ciaglych mysli samobojczych, nie potrafilabym tego zrobic. na razie chcialam zaciskac zeby, zeby wytrzymac chociz do proodu i zobaczyc, co wtedy bedzie, ale ostatnio doznaje takiego poplatania mysli i uczuc, ze zupelnie nie wiem, co robic. bardzo boli mnie mysl, ze moglabym sie poddac i do konca zycia (a przynajmniej miesiaca, lata) byc nieszczesliwa, oddana jedynie dziecku. z drugiej strony nie wiem, jak walczyc o zwiazek i nie dac sie zwariowac przyjmujac cala wine na siebie.

  5. To nie tak, ja wiem, ze leki nie zalatwia za mnie wszystkiego.

    Znam natomiast swoja na nie reakcje, wiem, o ile mi wtedy latwiej.

    Wiem tez, jak przez te lata wygladala moja walka z choroba bez wsparcia farma.

     

    Co do rozmow z rodzina, to niestety nie jest tak latwo. Po kilku probach naswietlania tematu zrozumialam, ze reakcja bagatelizowania sprawy przez rodzicow jest ich mechanizmem obronnym. Wiem, ze nie potrafiliby zrozumiec i pomoc, a ja nie chce obarczac ich swoimi problemami, na pewno nie w calosci.

     

    Bardzo chcialabym, by moj partner i ojciec dziecka znalazl w sobie dosc sily, by mnie wspierac, ale coraz wyrazniej widze, ze to niemozliwe. Wiem, ze ma dobre intencje. Mysle, ze w jego wypaku to tez reakcja obronna - nie moze pogodzic sie z faktem, ze ktos, z kim on jest, jest nieszczesliwy, ze on tego szczescia nie potrafi zapewnic. Coraz czesciej podczac klotni/prob rozmowy, slysze, ze on juz "nie ma sily".

    Czuje sie, jak bym byla z papieru, potrafie tylko lezec, Jemu wydaje sie, z e probuje wtedy mi pomoc, ale tak naprawde sa to tylko nieporadne gest zazwyczaj poparte patrzeniem na zegarek, no bo przeciez on ma tyle na glowie...

     

    Wiem, ze gdybym byla zdrowa, mogloby nam byc cudownie, nawet teraz przeciez jest tak przez wiekszosc czasu.

    Ale kiedy ja mam gorszy okres, On tylko zaognia sytuacje, juz naprawde nie wiem, jak o tym rozmawiac, zeby unikac takich sytuacji.

     

    Wiem tez, ze rozstanie, atmosfera, w jakiej by przebiegalo, wprowadziloby mnie w jeszcze gorszy stan, a ja mimo wszystko znajduje w sobie resztki sil, by robic, co musze na uczelnie, by udawac przed rodzina, ze wszystko jest zawsze w porzadku.

  6. Czy Wasi lekarze sami wpadli na to, ze mozecie cierpiec na BPD, czy wspomnieliscie o swoich podejrzeniach?

    Moj zdiagnozowal depresje i na jej leczeniu poprzestalismy, ale wydaje mi sie, ze ona jest tylko nastepstwem czegos wiecej.

    Nie wyobrazam sobie natomaist rozmowy na ten temat z lekarzem, przerasta mnie to, nie chce.

    Do zdiagnozowanai depresji wystarczylo, bym powiedziala, jak wygladaja moje dni, co robie. Nie wiem natomiast, jak moglabym przekazac swoje mysli, uczucia, nie potrafie ulozyc ich w logiczne zdania, przekazac lekarzowi.

  7. witajcie,

     

    depresje zdiagnozowano u mnie okolo roku temu, mysle, ze choroba trwa juz od 3 lat z przerwami, ale dopiero wtedy zdecydowalam sie na wizyte u lekarza i leczenie.

    antydepresanty odstawilam samowolnie i dosc szybko, wydawalo mi sie, ze moge. aktualnie na powrot nie moge sobie pozwolic ze wzgledu na ciaze.

     

    a czuje sie strasznie. nie wychodze z domu, nie wychodze nawet z pizamy. mysle, ze wszystko to byloby do przetrzymania, nawet coraz silniejsze mysli i fanatzje o smierci, bo wiem, ze kiedy wroce do lekow, znow bedzie lepiej.

    no wlasnie - _byloby_, gdybym miala jakiekolwiek wsparcie.

    mam wspaniala rodzine, ale nie chce ich tym martwic, nie sadze tez, by mogli mnie zrozumiec. myslalam, ze niezbedne wsparcie i zrozumienie zapewni mi najblizsza osoba, ale tak nie jest.

    obecnie kazdy napad paniki, bolu, smutku, histerii jest dla mnie zrodlem niesamowitego stresu, ze oto zaraz przyjdzie On i bedzie mial pretensje, ze moj placz nie pozwala mu sie skupic na pracy, ze histeryzuje i przesadzam. probuje nawiazac rozmowe, wytlumaczyc, ze bardzo potrzebuje wsparcia, ale nic z tego nie wychodzi.

    dla niego jestem tylko rozhisteryzowana egoistka, trudno mi wyobrazic sobie bardziej raniace slowa, keidy jedyne, o czym myslisz, to zeby opanowac sie i wytrzymac. mysle, ze gdyby nie dziecko i swiadomosc, ze zabilabym i je, nie dalabym rady.

×