Witam wszystkich,jestem nowy. Gdy czytam posty robert666 sprzed paru lat i doby obecnej odczuwam paskudne deja vu... nie jestem pewien czy to cos w mojej glowie to chad czy inna cholera, bylem trzy razy u czubkow, ale oni sie tam tak znaja na swojej robocie jak ja na szydzelkowaniu. Dotychczas myslalem ze to borderline, zawsze swietnie sie z borderami dogadywalem_teraz sam juz nie wiem, przeboje ostatniej manii jako zywo przypominaja chad. Ad rem_ w mlodosci przerabialem depresyjne wieloletnie osobiste piekielko, cztery ostatnie lata spedzilem jako zywy baklazan w lozku, u czubkow albo na ulicy. Na przelomie 2013/14 w magiczny sposob zaczelo mi sie poprawiac, czlowiek czul sie z tygodnia na tydzien coraz bardziej jak mlody bog. Wprawdzie non-stop napiecie, male zasoby gotowki, problem na problemie, ale... kurde-to piekne uczucie mocy, ba z czasem nawet wszechmocy i jak to pisal swego czasu robert-nikt mi nie podskoczy... i te efekty specjalne, blyskotliwy slowotok, wyrazy zainteresowania ze strony plci przeciwnej, a im dalej-tym wiecej grzybow-czlowiek niby wybraniec powolany przez Boga do szczegolnej misji, widzial rzeczy ktorych nie widza inni, rozmawial z Bogiem i Szatanem, zapomnial ze istnieje strach... pieknie-ale kazdy film ma napisy koncowe, epizod zwany mania-tez... paskudne zjawisko, ze gdy nagle czlowiek z przezartego przez depresje wraka zmienia sie w super-bohatera (z pieknymi wizjami na kacu co dzien) na koniec musi przyjsc zimny kubel na leb... Takie zycie, przynajmniej teraz na spokojnie lapie sie za glowe jakie hocki-klocki wyczynialem. Jedzmy-nikt nas nie wola i nie pocieszy.