Skocz do zawartości
Nerwica.com

ewuchna

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia ewuchna

  1. Witajcie. Mam 29 lat ( jeszcze przez dwa miesiące :-) ). Moja choroba zaczęła się 5 lat temu. Wtedy jeszcze nie myślałam że istnieje coś tak okropnego. Z miesiąca na miesiąc dolegliwości nasilały się a ja zaczęłam szukać pomocy u lekarzy. Kiedy przeszłam pomyślnie wszystkie badania dotyczące zdrowia fizycznego byłam kompletnie ogłupiała skąd to wszystko... Ostatnią wizytą była wizyta u kardiologa który poinformował mnie że jestem w pełni zdrowa fizycznie a moje dolegliwości spowodowane są przez nerwice lękowa i popadanie w depresję. Zalecił mi próbę podjęcia wyjścia z tego stanu poprzez stosowanie leków ziołowych,ponieważ twierdził że jeśli psychiatra to już tylko w ostateczności ponieważ leki przepisane od takiego zmienią mnie w *śpiącą królewnę*. Tak też zrobiłam. Przez dwa miesiące próbowałam odzyskać dobre samopoczucie za pomocą min. Neoppasminy,Validolu, Nerwosolu oraz melisy,medytacji i samokontroli... Efekt był bardzo krótkotrwały i prawie niezauważalny a po dwóch miesiącach przestałam reagować nawet i na te zioła... Mój stan osiągnął totalnego dna. Straciłam na wadze przeszło 10kg a moja waga w najbardziej krytycznym momencie osiągnęła 42kg przy wzroście 160 cm. Coś okropnego. W końcu udałam się do psychiatry... Pierwszą wizytę siedziałam u niego trzy godziny a gdy wróciłam do domu,zdałam sobie sprawę że była to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć idąc do tego lekarza. Dostałam eliceę 10mg i atarax w razie ataku. Bardzo się bałam rozpocząć branie tych leków ale musiałam to zrobić. 10mg elicei okazało się zbyt dużo gdyż czułam się po niej jakbym wypiła z 10red-buli :) więc lekarz obniżył dawkę do 5mg na dobę plus 10mg ataraxu. Na widoczne efekty musiałam jednak poczekać jakieś trzy miesiące gdyż jedynie atarax uspakajał mnie chwilowo-otumaniając mnie okropnie. Potem sen i po kilku godzinach było lepiej aż do następnego ranka. Po pół roku zdałam sobie sprawę że jestem zupełnie innym,szczęśliwszym człowiekiem. Chciało mi się żyć i miałam odwagę stawić czoła wszystkim wyzwaniom i problemom. Nie wiele pamiętam z tamtego okresu. Przytyłam-co ucieszyło mnie i wszystkich dookoła gdyż zawsze byłam zbyt szczupła. W sumie leki brałam systematycznie rok. Potem zdarzało się czasem zapomnieć i tak coraz częściej aż w końcu przestałam brać. Po mniej więcej pół roku nie brania coś znowu zaczęło mnie brać. Znowu ataki sercowe,zaraz panika i dziwne uczucie lęku o zdrowie. Wróciłam do psychiatry i znowu Elicea i hydroksyzyna. Po paru dniach znowu było normalnie i brałam tylko eliceę ( jak pamiętam to chyba brałam 2,5 mg ) ale ogólnie to branie znowu zostało przerwane bo już było tak fajnie i normalnie, że zapomniałam wogóle o chorobie ( nie chciałam jej pamiętać ). Nie wiem ile brałam drugi raz - może z cztery miechy. I przestałam. Był rok 2012. I było super. Zero stresu, żadnych lęków ( kiedy wspomniałam chorobę to było mi wstyd i nie mogłam uwierzyć że to było takie głupie ). Ten cudowny stan zaczął się zmieniać z dnia na dzień po malutku ( czasem dni były lepsze, czasem gorsze - norma ale lęków nie było, umiałam opanować emocje i stres, potrafiłam działać w sytuacji zagrożenia a potem czułam się dobrze ). Aż do miesiąca temu kiedy w moim życiu nastąpiła zmiana ( kupno domu, kredyt, ogólna mega nerwówka) i to wyssało ze mnie moje pokłady opanowania się po stresie. Sytuacja narastała od około połowy roku, plan został zrealizowany a ja teraz nie potrafię się opanować. Jestem tak nerwowa że aż się nie poznaję. Stres jakby dopiero we mnie się nakumulował i nie chce opuścić. Cała się trzęsę, robię coś wogóle o tym nie myśląc, boli mnie głowa i mam zawroty, mdłości do tego stopnia że nie mogę jeść, dziwne bóle w żołądku, sraczka co rano, potem jeździ mi w jelitach z tej pustki a ja nie mogę nic przełknąć. Jem bo wiem,że muszę.Do tego doszły objawy jakiejś choroby końcowego odcinka układu pokarmowego, które trwają już od prawie roku. Próbowałam się uspokoić ale to nie pomaga. Zioła są za słabe. Herbatki jak woda. Poszłam do lekarza zrobić podstawowe badania. Krew, mocz w niższych granicach normy z małym zaniżeniem HDW i lekkim podwyższeniem PDW - lekarz nie widzi w tym nic złego. USG brzucha - ok. Byłam nawet u chirurga. Poszłam w końcu do psychiatry i znowu siedziałam u niego długo. Zaproponował mi terapię DDA ( pochodzę z wielodzietnej,ubogiej rodziny w której był alkohol i ogromna przemoc ojca, który niszczył i zabiłby wszystko co napotkał na swojej drodze, miał jakieś zaburzenia świadomości ). Przepisał znowu Eliceę i ty razem - O ZGROZO !!!! - Cloranxen 5mg ale nie chcę go brać o przeczytaniu ulotki i powiem Wam,że jestem zła na lekarza że dał mi coś takiego ! Ja chce się wyleczyć a nie wpaść w nałóg. Nie powiedział mi że to może tak działać. Mam tylko brać w razie jak już będę totalnie chodziła i się trzęsła. Myslałam, że tak właśnie czuję się cały ten czas ale po dwóch godzinach od wzięcia 10mg Elicei - masakra ! Źrenice różnej wielkości prawa ogromna a lewa mniejsza, ogromne pobudzenie, jakieś pieczenie wewnątrz, chwilami narastający niepokój do tego stopnia ze czułam się dużo gorzej niż przed zażyciem leku, dziwne uczucie w klatce piersiowej. Coś okropnego. Czułam, że dopiero choroba powróciła i to jak ! szybko wzięłam połowę Cloranxenu i po godzinie byłam spokojniejsza choć ciągle lekko niespokojna. Na drugi dzień wiedziała, że nie mogę znowu wziąć 10mg eli tylko połowe ( tyle co kiedyś) i zobaczymy. No i ciut lepiej niż poprzedniego dnia ale gorzej niż przed rozpoczęciem brania leku. Rozdrażnienie, niepokój, nie mogłam się ogarnąć. Jak z kimś rozmawiam to mi każą się uspokoić a mi się wydaje,że cały czas się opanowywuje i nikt nie zauważy że coś jest nie tak. Jestem cała nabuzowana, jak po red bulach. Nie wziełam cloranxenu tego drugiego dnia, i nie była to dobra decyzja bo najgorsze nadeszło wieczorem. Poczułam się mega zmęczona, ciężka głowa, jakaś dziwna koordynacja ruchowa. Po położeniu do łóżka SZOK-od razu atak nadzsedł, znowu serce zawaliło, poty, lęk. Musiałam wstać i popatrzeć za okno. Na ulicę i przejeżdżające auta. Próbowałam się uspokoić, jakoś po kilku minutach minęło. Wróciłam do łóżka i w końcu zasnęłam. Noc chyba przespałam, ale rano czułam się jak na kacu. Szum w głowie, splątanie, pobudzenie emocjonalne ( już prawie ciągle mi towarzyszy ), drżenie głowy, nerwowość. Wzięłam połowę eli o 8 rano a o 12 znowu 2,5mg Cloranxanu bo się czułam znowu nieciekawie. A teraz mija druga godzina po zażyciu i czuje się spokojniejsza ale nie do końca a w głowie mi się kręci że ho ho. Jakbym coś wypiła ( choć wogólę nie piję alkoholu bo mam uraz do niego i do pijanych ludzi). Moje życie jest udane ( tak myślę ) mam swoją rodzinę, nie muszę pracować ( maż pracuje za granicą ), niczego nie brak. Dlaczego nie mogę czuć się normalnie ? Taka zawsze byłam wesoła, pełna energii, a teraz smutna. Nie chcę brać tego Cloranxanu-boje się go. Nie chcę być uzależniona od leków. Mam 8 letnie dziecko. Szlak mnie trafia, bo biorę tę Eliceę 3 dzień a czuje się po niej gorzej niż przed zaczęciem leczenia. Nie pamiętam czy poprzednio to też tak działało ale chyba podobnie. A jak wy się czujecie ? Chciałabym porozmawiać z kimś kto czuje to co ja. Wstyd mi przed innymi ludźmi, bo oni tego nie rozumieją i dziwą się co mi jest kiedy tak mam dobrze w życiu. Nie wiem czy mam iść na jakąś terapię czy czekać na działanie Eli- boję się że już po raz trzeci mi nie pomoże. I do tego jeszcze ten uzależniacz.... Pomóżta ;-)
×