Skocz do zawartości
Nerwica.com

wssd

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez wssd

  1. mrsnothing, mozliwe, ze masz racje... choc gdyby nie moja fobia spoleczna to mysle, ze i problemu z internetem rowniez by nie bylo. no i jest nawet fajna pani pedagog... ale strasznie sie wstydze gadac o swoich problemach. na pewno bym wyszla uplakana i wyszloby, ze tak na serio jestem slaba psychicznie. poza tym tam na kazej przerwie jest w jej gabinecie tryliardy osob. jest bardzo lubiana.

     

    co robie w internecie? teraz robie cokolwiek... probuje sie jakos rozerwac. gram, czytam jakies forum, ogladam "zielone stronki"(takie fanpejdze dla gimbusow z czarnym humorem. cos jak karachan) wczesniej siedzialam tylko na czatach, mulriplayerach itp. w sumie nadal czesto to robie, ale ciezej mi sie dogadywac. wlasnie dlatego chcialabym sie ustabilizowac emocjonalnie, bo nie wiem ktore oblicze przedstawiac drugiej osobie. to realne gdzie jestem nie szczesliwa czy udawac kogos innego - lepszego. no i malo mam tutaj przyjaciol. wszytsko sie posypalo. czesto teraz wspominam te stare czasy. ogladam rozne filmy z gier moich kumpli itd. strasznie chcialabym, by bylo jak dawniej.

     

    mojej diety nie da sie okreslic. jem nieregularnie. czasami zjem sniadanie, czasami nie. czasami jest ono duze, czasami male. obiad tez to co mama ugotuje. po obiedzie najczesciej jem cos slodkiego. jak to zjem to ciagle chce mi sie wiecej... ogolnie mam wage w normie, ale wczesniej bylam chuda i chce wrocic do poprzedniej wagi(bo powstal kompleks), wiec zamierzam sie odchudzac.

     

    trzeciego pytania nie bardzo rozumiem...ja wstydze sie zglosic do odpowiedzi ogolnie przy klasie. w sumie nawet nauczyciela tez sie wstydze. nie umiem okreslic co maja ze soba wspolnego -to sa rizni ludzie z roznymi charakterami.

     

    wychowywalam sie na zadupiu. nie bylo tu duzo osob mniej wiecej w moim wieku. pare razy spotkalam sie z mlodsza rok Ola i w sumie balam sie, ze nie bede miec z nia o czym gadac. bawilysmy sie w jakies pierdoly. troche na rowerach. ogolnie nuda. choc nie miakam problemow z mowieniem jak np. teraz. lepiej ukladalo mi sie z mlodszym "kuzynowstwem", ktorzy mieszkali po drugiej stornie ulicy. oni strasznie otwarci, potrafili mnje "rozruszac", ale bylam w stanie sie z nimi bawic tylko gdy nikt z doroslych nie oatrzyl. takze z rowiesnikami, z dziecmi dalam rade sie bawic /rozmawiac tylko gdy pierwsi zagadali, jakos mnie zaprosili do zabawy.

     

    chodzilam do zerowk, ale wiele zajec opuscilam, poniewaz mama miala operacje i nie mial mnie kto odwozic. jak tam chodzilam to pamietam, ze zawsze kazalam sie odprowadzac po schodach do gory do naszej sali, bo wstydzilam sie sama tam wchodzic. i w sumei caly czas sie nudzilam az do zajec edukacyjnych... strasznie je lubilam, bo w koncu orzerywaly moja nude. nie mialam tam przyjaciolek ani nawet z nikim nie gadalam. czasami tylko, jezeli ktos cos tam zgadal... ale nie mialam przyjaciol. balam sie tak jak z ta Ola wyzej. chodzilam sobie wiec po sali i ogladalam jakies ksiazki, puzzle... ale nigdy sie nimi nie bawilam, choc mozna bylo robic co sie chce. wstydzilam sie.

     

    czego sie wstydzilam? nie wiem... moze troche ubran w jakich chodzilam, bo czesto byly to stare a nawet chlopiece ciuchy. nigdy nam sie nie przelewalo, wiec ubierali mnie w to co bylo.nigdy sie nie upominalam o to, bo sie wstydzilam. nigdy nie mowilam rodzicom, ze czegos chce, zeby mi to kupili. nawet jak bylismy w sklepie i pytali "wiola, chcesz moze czekoladke?" a ja choc mialam na nia cjolerna ocjote mowilam "nie, nei chce". naprawde nie wiem skad ten cholerny wstyd przed wszytkim.

     

    .

  2. ucze sie tylko wtedy gdy musze... i to zawsze jakiejs teorii. robilabym to czesciej gdyby nie odciagal mnie internet... co gorsze mam e-podreczniki na tablecie.

     

    jak napisalam, ucze sie teorii (bo na lekacjach nie moge sie skupic, jestem zmeczona, "przysypiam"), wiec nie rozumiem wielu rzeczy np z matematyki, chemii, fizyki, polskiego. dlatego powinnam chodzic na "konsultacje", ale sie wstydze. czesto tez tak bardzo sie upoce, ze jedyne o czym mysle to szybki powrot do domu. i to jest pierwsza rzecz. druga rzecza sa ludzie, przy ktorych wstydze sie zglosic, zapytac itp. tak wiec zdecydowanie mysle ze fobia spoleczna jest skutkiem moich problemow w szkole.

     

    co do problemow emocjonalnych... nie jestem w stanie powiedziec, co jest ich orzyczyna. moje problemy, przezycia sie nawarstwialy od dziecinstwa... a ja bylam bardzo delikatnym dzieckiem. nawet zwykle "cicho" potrafilo sprawic, ze sie rozplakalam.

    w sumie taty nie bylo czesto w domu, pracowal. pozniej byl bez praxy to lubil tez wypic... pamietam 5,6 razy mooocne awantury. (pierwsza chyba jak mialam 8 lat) tprzez to nie umialam i nie umiem nadal z nim rozmawiac. zawsze gdy jakos bylo lepiej to zaraz to zepsul, bo sie opil z sasiadem czy kims tam... wiem, ze on mnie mimo wszytko kocha...

    mama tez ma swoje zle storny, ktore mogly wplynac na moja psychike, choc z nia akurat JAKOS sie dogaduje.

     

    zaczelam grac w 3,4 klasie podstawowki razem z moim kolega z klasy. tak wlasnie chcilam sie do niego zblizyc, bo byl moim pierwszym zauroczeniem, (oprocz tego wtedy specjalnie pogorszylam sie w nauce, by byc jak on) ale uzaleznilam sie chyba jakis rok temu... tez nie za bardzo jestem w stanie to okreslic, bo miesza mi sie to jak i kiedy sie zachiwaywalam. moje uzaleznienie polega na tym, ze ejzeli nie mam dostepu do internetu to najzwyklej wpadam w szal. to wyglada tak jak na tych filmach itp. ; wije sie, placze i wyzywam.

    nawiaze tutaj do kwestii spolecznych... bo wtedy wlasnie tam -w internecie znalazlam przyjaciol. wczesniej mialam tylko znajomych z klasy. ale nie lubili mnie. nie bylam zbyt rozrywkowa i nie bylo wspolnych tematow. do tego moj wstyd... w koncu zaprzyjaznilam sie z tym kolega o ktorym wczesniej wspomnialam. wlasnie dzieki grze, w ktora razem gralismy. w wakacje jednak napisal mi, ze sie wyprowadza. ja wiec postanowilam, ze zapomne o nim i samotnosci i bede grac caly czas. tam zauwazylam, ze ludzie sa smieszni, serdeczni i inni. tez postanowilam byc taka "fajna" i stworzylismy sobie jakby spolecznosc. historia poodbna do tej z sali samobojcow. niestety nic nie trwa wiecznie... wkoncu moi przyjaciele odeszli do prawdziwego zycia a ja zostalam z wspomnieniami, ktore mnie doluja.pozniej (bo to sie skonczylo gdzies jak mialam 12 lat) zaczelam sie zmieniac, podporzadkowywac do nowych spolecznosci w tej grze i teraz nie za bardzo wiem tez jaka jestem naprawde. jakis rok temu znowu bylo swietnie, ale teraz jestem zupelnie sama. dodam, ze w ten czas gdy w internecie bylam "kims" to i w realu lepiej sie dogadywalam, znalazlam orzyjaciolke w klasie i nie bylo tak zle... teraz nie mam przyjaciol. tylko znajomych, kotrzy tak na orawde mnie nie lubia, ale gadaja ze mna tylko by cisnac beke, bo ja umiem z siebie robic idiotke. i robie to w sumje ze strachu przed tktalnym odrzuceniem. zauwazykam, ze wlasnie smieje sie gdy sie boje.

     

    ps. przepraszam za wszelkie literowki, brak polskich znakow i za to, ze pisze tak chaotycznie. niestety... kiedys tak nie bylo.

  3. mam 15 lat i problemy emocjonalne, ze stresem, z pamiecia... zauwazam u siebie objawy depresjii, chronicnzego stresu(od np. zawsze pocily mi sie dlonie) fobii spolecznej. nie przejde tez klasy... co dla moich rodzicow bedzie tragedia i nie wiem co mi zrobia... moge sie spodziewac wszytskiego. chcialabym pojsc do psychologa... oni ze mna nie rozmawiaja wcale. tylko o pieprzonej szkole... a co ja mam mowic? ze dostaje same jedynki... ze jestem tepa i nie stac mnie nawet na same dostateczne na swiadectwie, ze nie bede miala nigdy paska jak reszta mojego rodzenstwa? ze jestem najgorszym gownem w rodiznie?... wszystkie objawy u mnie bagatelizuja. choc golym okiem widac u mnie pieprzana fobie spoleczna i uzaleznienie od neta. nie raz wpadalam w szal gdy ktos mi odlaczyl internet. szkola tez ma na to wyjebane. jestem zdana na siebie ale kurwa jak? najchetnien bym sie zabila, ale nie dam rady, boje sie smierci... przez to zaczynam wariowac i rodzi sie we mnie taka starszna nienawisc do wszytkich, przedewszytkim do siebie... przez to mam czasami ataki autoagresjii. nie tne sie tylko szczypie, drapie lub uderzam o cos mocnego tak, by byly siniaki. bo z tego latwiej sie wytlumaczyc.

    do tego jestem cholernie zmeczona, caly czas. jak nie gram czy nie siedze na necie to najchetniej spie, choc i tak nigdy sie nie moge wyspac. ehh...

    czasami jakby trace swiadomosc i mysle sobie, czy to ja? czy ja zyje? co ja tu robie? rowniez jestem podejrzliwa. boje sie, ze niedlugo dostane rozdowjenia jazni, schizofreni czy inego syfu...

     

    nie wiem co robic, szlag mnie trafia

×