U mnie było tak, skończyłem liceum pojechałem na studia lecz po roku stwierdziłem że to nie dla mnie i wróciłem do rodzinnego miasta, tam zacząłem kolejne studia lecz po 3 latach znów się poddałem, muszę zaznaczyć że za czasów liceum byłem dość "popularnym" gościem, w szkole każdy mnie znał, dużo jeździłem na rowerze i znałem się chyba ze wszystkimi, którzy jeździli w moim mieście, imprezowałem i spełniałem swoje hobby. Był to z pewnością najlepszy okres w moim życiu. Gdy po raz drugi porzuciłem studia, zorientowałem się że z mojej olbrzymiej liczby znajomych zostało 4 przyjaciół i moja kobieta, z którą nota bene rozstałem się gdy rzuciłem studia po raz drugi (po 4 latach związku) to był dla mnie jakiś bodziec, "przeniosłem" się w czasie i zacząłem imprezować z odrobinę młodszymi ludźmi, zacząłem palić marihuanę i zastanawiałem się co dalej. Rodzice bardzo na mnie naciskali a ja bardzo się opierałem przed jakimkolwiek ogarnięciem się. Nawet do głowy mi nie przyszło że jest ze mną coś nie tak, myślałem że jestem po prostu mega leniwy. Napięcie rosło aż w wieku 24 lat mój ojciec (który sam ma poważne problemy z agresją) stwierdził że potrzebuję terapii. Udało mi się praktycznie z miejsca dostać na grupową terapię w Krakowie, hospitalizowałem się i zacząłem 3 miesięczną, codzienną terapię psychodynamiczną. Tam poznałem moją aktualną miłość :) niesamowita kobieta. Sama terapia z perspektywy czasu sam nie wiem co mi dała, jakiś wewnętrzny wgląd, częściowe zrozumienie siebie... Na pewno dostałem diagnozę: Zaburzenia osobowości o typie unikającym. W rok po terapii udało mi się przeprowadzić do Krakowa i znaleźć pracę w firmie, która zamknęła nasz dział po 1,5 miesiąca, było to trochę deprymujące ale trzymałem się Krakowa na utrzymaniu matki. Postanowiłem że chciałbym być designerem i rok temu zapisałem się do dwuletniej szkoły Interior Design (architektura wnętrz i projektowanie mebli). Pierwszy semestr zaliczyłem lepiej niż cokolwiek w życiu, czułem że się odnalazłem, trochę się obijałem ale nadrabiałem zdolnościami. Byłem dumny, rodzina i przyjaciele też byli dumni :) lecz po rozpoczęciu się drugiego semestru jakieś dwa miesiące temu byłem na zajęciach jakieś 5-6 razy. Poszedłem do psychiatry, który przypisał mi leki (również środki nasenne bo mój dzień teraz wygląda jak noc śpię w dzień a "siedzę" w nocy) po miesiącu, poszedłem do psychiatry na kontrolę i kobieta generalnie mnie zlała, powiedziała żebym nie brał leków, nie przychodził do niej więcej ale żebym poszedł na terapię. Jestem przerażony tym że zapewne zawalę semestr przez nieobecności (dostałem od psychiatry zwolnienie na pierwszy miesiąc lecz podczas drugiej wizyty zapomniałem o to zapytać i gdy po pół godziny wróciłem pani doktor nawet nie chciała mnie słuchać :/ ). Jestem zagubiony, mam totalne zero motywacji, mogę się widywać z dziewczyną i znajomymi ale tylko na moich warunkach, najlepiej poza domem bo wtedy w każdej chwili mogę po prostu wyjść. Nie potrafię się zmusić do pójścia do szkoły. Napisałem tutaj dlatego że szukam kogoś w Krakowie(ew. w Kielcach), kto by chciał porozmawiać z kimś kto czuje się podobnie jak ja i szuka zrozumienia i wzajemnego wsparcia. Bo kto nas lepiej zrozumie niż my sami? Więc jeśli po przeczytaniu mojej krótkiej historii czujesz "to coś" to zapraszam do rozmowy. Pasuje mi każda forma przez internet, telefon czy na żywo. Wiem że to się da pokonać!