Film dobra rzecz, stwarza - jako środek artystycznego wyrazu - dużo możliwości. Mam nawet w planach napisać kiedyś scenariusz, który by opowiadał o młodości Rimbauda. Uważam, że Holland oddała temat niepełnie.
Co do twego pytania, to powiem Ci, że niezwykle ciężko jest w sposób trzeźwy spojrzeć na własne intelektualne możliwości, kiedy się przebywa w jaskini. Od, jeżeli dobrze liczę, trzech lat ulegam iluzji. Sprzyjał jej pielęgnacji alkohol. Baza, fundament, to, co jest na zupełnym dnie tego, jak widzę siebie, jest przepełnione głębokim przekonaniem, wizją siebie, że urodziłem się jako jeden z tych, co wpłynęli na dzieje świata. Temuż przekonaniu towarzyszą emocje na swój sposób piękne. To są uczucia bardzo metafizyczne. Kiedy w nie wnikam i na przykład patrzę na swoich rodziców, na innych ludzi mnie otaczających, słowem, na świat, to odbieram go z całkowicie innej perspektywy, jest tak, jakbym odczuwał go "od korzeni". Stąd bardzo trudno mi się było od tej iluzji uwolnić, stąd sięganie po alkohol, gdyż ten wydawał się być zawsze wspierającym bratem tej nierealnej wizji, stąd kłopot teraźniejszy, polegający na tym, że mój rozwój intelektualny jest niepewny, na niepewnym rozkwita gruncie. Wychodzę z założenia, że jestem przeciętny, wiem niewiele, to stwarza we mnie motywacje, by dużo czytać, do pewnego momentu jestem człowiekiem bardzo szczęśliwym. Lecz przychodzi nieuchronnie - zawsze nachodził - takowy moment, kiedy poczuje "tamte uczucia", one nadciągają niczym burza, i "wśród blasków gromu", jak pisał Słowacki, przy trzęsącej się ziemi, lecę do monopolowego.