
osoba
Użytkownik-
Postów
7 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez osoba
-
Boje sie zadzwonic do szpitala. Nikt absolutnie nitk nie wie co sie dzieje u nas w domu. Jestesmy uwazani za normalna rodzine. Wiem że kiedy zadzwonie to wszystko się zmieni. Mam 25 lat i czuje sie jak bezradne dziecko. Moze gdybym miała rodzenstwo byłoby inaczej. Teraz wstala i zaczela sie ubierac czyli gdzies wychodzi, wiem ze nie ma sensu jej pyatc gdzie idzie bo i tak mi nie odpowie. Powiem wam jedno dosrastanie w takich warunkach to koszmar. Ale dziekuje za odpowiedzi
-
a powiedzcie mi jak mam z nia teraz rozmawiac ? Omijac i czekac az jej przejdzie? Tylko raz w zyciu bylam nieugieta i po rownym miesiacu do mnie weszla do pokoju i sie odezwala. Zazywczaj ja do niej przychodze i chce sie dowiedziec co takiego jej zrobilam i czemu tak sie zachowuje no ale odpowiedzi nie ma. Taka atmosfera w domu jest dla mnie strasznie wyniszczająca, za okolo 2 tygodnie miałam sie wyprowadzic z domu i moj ojciec chce sprzedac to mieszkanie i kupić 2 małe , jedno dla niego 2 dla niej .. on też nie ma siły tak dalej żyć i teraz kiedy jestem dorosła rozumiem go w 100%.
-
Bardzo proszę o pomoc bo jestem bezradna i nie wiem co mam robić. Zacznę od tego że moja matka nigdy nie była łatwą osobą ona prakycznie z nikim nie potrafi rozmawiać. Ma tak naprawde 2 twarze dla obcych ludzi i dla domowników czyli dla mnie i mojego taty. Nas całe życie obraża nigdy w życiu nie usłyszłam od niej nic miłego ( normalnego). Tylko ciągle pretensje, wyzwiska i przemoc fizyczna. Tak samo zachowywała się względem taty. Od dziecka jej się poprostu boję bo ona ciągle jest w złym humorze i nigdy nie wiem za co mi się oberwie. Dzień w dzień towarzyszy mi ciągle napięcie. Dla innych ludzi jest "normalna" jednak moi znajomi sami zauwazali że coś jest nie tak bo matka przy każdej osobie mnie wyśmiewa, upokarza. Ok to wsyztsko można uznać za cechy charakteru ( mój tata mówi że ona zawsze taka była) ale to co się teraz dzieje przekracza wszytskie graniece. Otóż pare razy w roku powtarza sie pewien schemat. Kiedy sie z nią pokłoce tak ostrzej (tzn kiedy jej odpowiem cokolwiek) bo jednak mam 25 lat i mam juz dosyc ciaglego upakarzania mnie to wygląda to mniejwiecej tak. Ona zaczyna robic z siebie umierajaca zamyka się w pokoju i lezy tam ( raz 3 tygodnie) NIC NIE JE ANI NIE PIJE CZASEM TYLKO ZWYKLA WODE MINERALNA.Nie da sie jej wtedy nic powiedziec, zachwouje sie jak opętana i ja naprawde nie przesadzam. Krzyczy tylko że mam wyjsc a jak się pytam co ja jej takiego zrobilam to " jak zwykle nic" i ZAWSZE WYGLĄDA TO TAK SAMO. Jako dziecko błagałam ją zeby cos zjadla albo sie do mnie odezwała bo tak okropnie sie bałam. Teraz nadal czuje sie jak dziecko bo nie wiem co ona sobie w tym pokoju zrobi. Od wczoraj własnie lezy zamknieta i nie ma z nią kontaktu. Nic oczywiscie nie jadła. Ja juz jestem na skraju wyczerpania, jestem psychicznym wrakiem. Na ojca nie mam co liczyć, jest tak samo przez nia sterroryzowany. Od zawsze matka wysmiewala go w towarzystwie a on nie umiał sie obronić i w tym wszytskim jest tak samo bezradny jak ja. Nie wiem co mam robić do psychologa ona nie da sie wysłac bo zreszta jak. Znajomi mowia ze mam ja zostawic lezaca w tym pokoju ale tak sie nie da. Wczoraj wykrzyczała jeszcze ze jej serce przezemnie stanie. Ogolnie cale zycie obwinia mnie o swoje wyimaginowane choroby. Ciśnienie mierzy sobie okolo 20 razy dziennie zazywczj po klotni odrazu biegnie mierzyc. Conajmniej raz w roku jest w szpitalu. Chodzi do roznych lekarzy ze swoimi objawami, lekarze niczego nie znajduja to wiec dostaje skierowanie do szpitala na specjalistyczne badania ale ostatecznie nic nie jest wykrywane. POMOZCIE MI CO JEJ MOZE BYC BO ZDROWY CZLOWIEK SIE TAK NIE ZACHOWUJE PROSZE Cale moje zycie w tym domu tak wyglada ciagle klotnie i jednak ma to wplyw na mnie w zyciu doroslym. Czuje sie za nia odpowiedzialna szczegolnie ze to ja jestem powodem wszytskich klotni. Zapomnialam napisac ze powodem dla ktorego nie je i lezy non stop jest to ze nie zanioslam talerza do kuchi. POMOCY
-
jak mam ja wyslac do psychologa jak z nia nie ma kontaktu ? ona sie do nas nie odzywa jak sie o cokolwiek teraz spytamy ona milczy ... teraz wstala i oczywiscie mierzy sobie cisnienie w swoim pokoju. Chcialam powiedziec ze ona tez nigdy nie pracowala dlatego moze pozowolic sobie na kilutygodniowe lezenie .. nie wiem jak mam z nia postepowac kiedy ma "atak" bo tak nie jest zawsze. Kochajaca i dobra mama nigdy nie byla ale czasem zachowuje sie inaczej. Nikt z rodziny nie wiem co sie dzieje u nas w domu wszysycy maja nas za normalna rodzine, bywaly nawet wspolne wakacje. Niektore z nich byly koszmarem tak jak 3 lata temu mielismy jechac ale zjadlam za mało. Tak mialam 22 lata i zjadlam za malo i przez to praktycznie nie pojechalismy. Bylo noce rozpakowywanie, rzucanie rzeczami itp co do wpedzenia w chorobe to juz jest za pozno dla mnie ... nie wiem czy jakakolwiek terapia mi pomoze bo ona miala naprawde ogromny wplywa na mnie ja nadodatek nie mam rodzenstwa i z tym wszytskim jestem calkowicie sama
-
Bardzo proszę o pomoc bo jestem bezradna i nie wiem co mam robić. Zacznę od tego że moja matka nigdy nie była łatwą osobą ona prakycznie z nikim nie potrafi rozmawiać. Ma tak naprawde 2 twarze dla obcych ludzi i dla domowników czyli dla mnie i mojego taty. Nas całe życie obraża nigdy w życiu nie usłyszłam od niej nic miłego ( normalnego). Tylko ciągle pretensje, wyzwiska i przemoc fizyczna. Tak samo zachowywała się względem taty. Od dziecka jej się poprostu boję bo ona ciągle jest w złym humorze i nigdy nie wiem za co mi się oberwie. Dzień w dzień towarzyszy mi ciągle napięcie. Dla innych ludzi jest "normalna" jednak moi znajomi sami zauwazali że coś jest nie tak bo matka przy każdej osobie mnie wyśmiewa, upokarza. Ok to wsyztsko można uznać za cechy charakteru ( mój tata mówi że ona zawsze taka była) ale to co się teraz dzieje przekracza wszytskie graniece. Otóż pare razy w roku powtarza sie pewien schemat. Kiedy sie z nią pokłoce tak ostrzej (tzn kiedy jej odpowiem cokolwiek) bo jednak mam 25 lat i mam juz dosyc ciaglego upakarzania mnie to wygląda to mniejwiecej tak. Ona zaczyna robic z siebie umierajaca zamyka się w pokoju i lezy tam ( raz 3 tygodnie) NIC NIE JE ANI NIE PIJE CZASEM TYLKO ZWYKLA WODE MINERALNA.Nie da sie jej wtedy nic powiedziec, zachwouje sie jak opętana i ja naprawde nie przesadzam. Krzyczy tylko że mam wyjsc a jak się pytam co ja jej takiego zrobilam to " jak zwykle nic" i ZAWSZE WYGLĄDA TO TAK SAMO. Jako dziecko błagałam ją zeby cos zjadla albo sie do mnie odezwała bo tak okropnie sie bałam. Teraz nadal czuje sie jak dziecko bo nie wiem co ona sobie w tym pokoju zrobi. Od wczoraj własnie lezy zamknieta i nie ma z nią kontaktu. Nic oczywiscie nie jadła. Ja juz jestem na skraju wyczerpania, jestem psychicznym wrakiem. Na ojca nie mam co liczyć, jest tak samo przez nia sterroryzowany. Od zawsze matka wysmiewala go w towarzystwie a on nie umiał sie obronić i w tym wszytskim jest tak samo bezradny jak ja. Nie wiem co mam robić do psychologa ona nie da sie wysłac bo zreszta jak. Znajomi mowia ze mam ja zostawic lezaca w tym pokoju ale tak sie nie da. Wczoraj wykrzyczała jeszcze ze jej serce przezemnie stanie. Ogolnie cale zycie obwinia mnie o swoje wyimaginowane choroby. Ciśnienie mierzy sobie okolo 20 razy dziennie zazywczj po klotni odrazu biegnie mierzyc. Conajmniej raz w roku jest w szpitalu. Chodzi do roznych lekarzy ze swoimi objawami, lekarze niczego nie znajduja to wiec dostaje skierowanie do szpitala na specjalistyczne badania ale ostatecznie nic nie jest wykrywane. POMOZCIE MI CO JEJ MOZE BYC BO ZDROWY CZLOWIEK SIE TAK NIE ZACHOWUJE PROSZE Cale moje zycie w tym domu tak wyglada ciagle klotnie i jednak ma to wplyw na mnie w zyciu doroslym. Czuje sie za nia odpowiedzialna szczegolnie ze to ja jestem powodem wszytskich klotni. Zapomnialam napisac ze powodem dla ktorego nie je i lezy non stop jest to ze nie zanioslam talerza do kuchi. POMOCY
-
Bardzo proszę o pomoc bo jestem bezradna i nie wiem co mam robić. Zacznę od tego że moja matka nigdy nie była łatwą osobą ona prakycznie z nikim nie potrafi rozmawiać. Ma tak naprawde 2 twarze dla obcych ludzi i dla domowników czyli dla mnie i mojego taty. Nas całe życie obraża nigdy w życiu nie usłyszłam od niej nic miłego ( normalnego). Tylko ciągle pretensje, wyzwiska i przemoc fizyczna. Tak samo zachowywała się względem taty. Od dziecka jej się poprostu boję bo ona ciągle jest w złym humorze i nigdy nie wiem za co mi się oberwie. Dzień w dzień towarzyszy mi ciągle napięcie. Dla innych ludzi jest "normalna" jednak moi znajomi sami zauwazali że coś jest nie tak bo matka przy każdej osobie mnie wyśmiewa, upokarza. Ok to wsyztsko można uznać za cechy charakteru ( mój tata mówi że ona zawsze taka była) ale to co się teraz dzieje przekracza wszytskie graniece. Otóż pare razy w roku powtarza sie pewien schemat. Kiedy sie z nią pokłoce tak ostrzej (tzn kiedy jej odpowiem cokolwiek) bo jednak mam 25 lat i mam juz dosyc ciaglego upakarzania mnie to wygląda to mniejwiecej tak. Ona zaczyna robic z siebie umierajaca zamyka się w pokoju i lezy tam ( raz 3 tygodnie) NIC NIE JE ANI NIE PIJE CZASEM TYLKO ZWYKLA WODE MINERALNA.Nie da sie jej wtedy nic powiedziec, zachwouje sie jak opętana i ja naprawde nie przesadzam. Krzyczy tylko że mam wyjsc a jak się pytam co ja jej takiego zrobilam to " jak zwykle nic" i ZAWSZE WYGLĄDA TO TAK SAMO. Jako dziecko błagałam ją zeby cos zjadla albo sie do mnie odezwała bo tak okropnie sie bałam. Teraz nadal czuje sie jak dziecko bo nie wiem co ona sobie w tym pokoju zrobi. Od wczoraj własnie lezy zamknieta i nie ma z nią kontaktu. Nic oczywiscie nie jadła. Ja juz jestem na skraju wyczerpania, jestem psychicznym wrakiem. Na ojca nie mam co liczyć, jest tak samo przez nia sterroryzowany. Od zawsze matka wysmiewala go w towarzystwie a on nie umiał sie obronić i w tym wszytskim jest tak samo bezradny jak ja. Nie wiem co mam robić do psychologa ona nie da sie wysłac bo zreszta jak. Znajomi mowia ze mam ja zostawic lezaca w tym pokoju ale tak sie nie da. Wczoraj wykrzyczała jeszcze ze jej serce przezemnie stanie. Ogolnie cale zycie obwinia mnie o swoje wyimaginowane choroby. Ciśnienie mierzy sobie okolo 20 razy dziennie zazywczj po klotni odrazu biegnie mierzyc. Conajmniej raz w roku jest w szpitalu. Chodzi do roznych lekarzy ze swoimi objawami, lekarze niczego nie znajduja to wiec dostaje skierowanie do szpitala na specjalistyczne badania ale ostatecznie nic nie jest wykrywane. POMOZCIE MI CO JEJ MOZE BYC BO ZDROWY CZLOWIEK SIE TAK NIE ZACHOWUJE PROSZE Cale moje zycie w tym domu tak wyglada ciagle klotnie i jednak ma to wplyw na mnie w zyciu doroslym. Czuje sie za nia odpowiedzialna szczegolnie ze to ja jestem powodem wszytskich klotni. Zapomnialam napisac ze powodem dla ktorego nie je i lezy non stop jest to ze nie zanioslam talerza do kuchi. POMOCY
-
Bardzo proszę o pomoc bo jestem bezradna i nie wiem co mam robić. Zacznę od tego że moja matka nigdy nie była łatwą osobą ona prakycznie z nikim nie potrafi rozmawiać. Ma tak naprawde 2 twarze dla obcych ludzi i dla domowników czyli dla mnie i mojego taty. Nas całe życie obraża nigdy w życiu nie usłyszłam od niej nic miłego ( normalnego). Tylko ciągle pretensje, wyzwiska i przemoc fizyczna. Tak samo zachowywała się względem taty. Od dziecka jej się poprostu boję bo ona ciągle jest w złym humorze i nigdy nie wiem za co mi się oberwie. Dzień w dzień towarzyszy mi ciągle napięcie. Dla innych ludzi jest "normalna" jednak moi znajomi sami zauwazali że coś jest nie tak bo matka przy każdej osobie mnie wyśmiewa, upokarza. Ok to wsyztsko można uznać za cechy charakteru ( mój tata mówi że ona zawsze taka była) ale to co się teraz dzieje przekracza wszytskie graniece. Otóż pare razy w roku powtarza sie pewien schemat. Kiedy sie z nią pokłoce tak ostrzej (tzn kiedy jej odpowiem cokolwiek) bo jednak mam 25 lat i mam juz dosyc ciaglego upakarzania mnie to wygląda to mniejwiecej tak. Ona zaczyna robic z siebie umierajaca zamyka się w pokoju i lezy tam ( raz 3 tygodnie) NIC NIE JE ANI NIE PIJE CZASEM TYLKO ZWYKLA WODE MINERALNA.Nie da sie jej wtedy nic powiedziec, zachwouje sie jak opętana i ja naprawde nie przesadzam. Krzyczy tylko że mam wyjsc a jak się pytam co ja jej takiego zrobilam to " jak zwykle nic" i ZAWSZE WYGLĄDA TO TAK SAMO. Jako dziecko błagałam ją zeby cos zjadla albo sie do mnie odezwała bo tak okropnie sie bałam. Teraz nadal czuje sie jak dziecko bo nie wiem co ona sobie w tym pokoju zrobi. Od wczoraj własnie lezy zamknieta i nie ma z nią kontaktu. Nic oczywiscie nie jadła. Ja juz jestem na skraju wyczerpania, jestem psychicznym wrakiem. Na ojca nie mam co liczyć, jest tak samo przez nia sterroryzowany. Od zawsze matka wysmiewala go w towarzystwie a on nie umiał sie obronić i w tym wszytskim jest tak samo bezradny jak ja. Nie wiem co mam robić do psychologa ona nie da sie wysłac bo zreszta jak. Znajomi mowia ze mam ja zostawic lezaca w tym pokoju ale tak sie nie da. Wczoraj wykrzyczała jeszcze ze jej serce przezemnie stanie. Ogolnie cale zycie obwinia mnie o swoje wyimaginowane choroby. Ciśnienie mierzy sobie okolo 20 razy dziennie zazywczj po klotni odrazu biegnie mierzyc. Conajmniej raz w roku jest w szpitalu. Chodzi do roznych lekarzy ze swoimi objawami, lekarze niczego nie znajduja to wiec dostaje skierowanie do szpitala na specjalistyczne badania ale ostatecznie nic nie jest wykrywane. POMOZCIE MI CO JEJ MOZE BYC BO ZDROWY CZLOWIEK SIE TAK NIE ZACHOWUJE PROSZE Cale moje zycie w tym domu tak wyglada ciagle klotnie i jednak ma to wplyw na mnie w zyciu doroslym. Czuje sie za nia odpowiedzialna szczegolnie ze to ja jestem powodem wszytskich klotni. Zapomnialam napisac ze powodem dla ktorego nie je i lezy non stop jest to ze nie zanioslam talerza do kuchi. POMOCY