Skocz do zawartości
Nerwica.com

sensownie

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sensownie

  1. Nie wiem, co już robić Siedzę i cały czas myślę, może tak a może inaczej, może jednak, może.. Myślę i już wymiękam. Siedzę właśnie w pracy i nie mogę się skupić na najmniejszej najłatwiejszej sprawie i obowiązku. Miewałem już takie kiedyś stany ale były chwilowe i po kilku dniach mijało teraz jest inaczej, to trwa nieprzerwanie.. Myślę i mam łzy w oczach.. facet 31lat.. Wszystko było w porządku no może nie najlepszym ale jakoś dawałem sobie radę, byłem radosny i nie przejmowałem się zbytnio trudnościami bo większości z nich udawało mi się sprostać. Normalne podejście i normalne życie. Związki w których byłem jak już się kończyły zbyt nie przeżywałem, było przykro nie powiem i jakiś żal był. Od ostatniego związku minęło prawie 2 lata. I nagle pod koniec zeszłego roku coś się wydarzyło tzn. "spotkałem" Kobietę która "znam" od wielu lat i zawsze byliśmy tylko znajomymi jednak coś zaiskrzyło między nami tak o po prostu i zaczęliśmy się spotykać. Jednak po tych zaledwie kilku miesiącach ledwo żyję, ledwo jestem w stanie spać(po 2-4h) nie potrafię już przebywać sam bo.. myślę uporczywie i się boję. Zaczęło się to dziać po tym jak pierwszy raz Ona ze mną zerwała tzn oznajmiła mi, że nie powinniśmy się spotykać ot tak. Jednak się nie poddałem i pierwszy raz w życiu chciałem walczyć o kogoś. Udało mi się ją przekonać. Było dobrze przez dwa tygodnie po czym znowu mi oznajmiła, że lepiej abyśmy się nie spotykali.. znowu rozmowa i tłumaczenie pytanie dlaczego i w końcu odpowiedź "nie chcę Cie zranić". Jakoś przeszło jednak nie do końca, unikała mnie unikała rozmowy i spotkania. Ja zacząłem się bardzo mocno przejmować i stresować, doszło do tego, że przestałem sypiać i jeść bo nie mogę się przemóc do zjedzenia czegoś nie mam łaknienia a jak już się zmuszę do wypicia jogurtu to powstrzymuję się przed zwymiotowaniem.. W styczniu szukałem mieszkania i się w końcu przeprowadziłem, miała mi pomóc jednak po pierwszej wizycie u mnie w nowym mieszkaniu rozpłakała się i nie chciała mi powiedzieć czemu i tego nie rozumiałem. 3 dni później powiedziała, że nie powinniśmy.. tym razem już na serio. Na nic nie zdały się moje tłumaczenia i prośby o jakieś uzasadnienie. Załamałem się. Cały czas myślałem i myślę nadal, to jest męczące.. Nie wytrzymałem po kilku dniach i poszedłem pełen obaw i wbrew "męskiej dumie" do psychoterapeutki i tam pękłem jak balon. Stwierdziła, że ogólne objawy są normalne(typowe ludzkie emocje) i po dłuższej rozmowie o doświadczeniach życiowych nakreśliła mi jak się okazała sedno sprawy. Za wszystko przepraszam i biorę do siebie, nawet jak nie jest to moja wina i obarczam się za wszystko co złe nawet jak jest to ewidentna wina innej osoby. Sam podczas tej sesji ją wielokrotnie przepraszałem na co mi zwróciła uwagę, przeprosiłem za zużycie chusteczki, za to że w takim jestem stanie, za to że nie wiedziałem, że za wizyty u niej płaci się przelewem a nie gotówką(pomimo tego iż powiedziała że zapomniała mi o tym powiedzieć i to jej wina). Starałem się spotykać z znajomymi przyjaciółmi ale w ich obecności było mi źle i się męczę w towarzystwie co jeszcze bardziej mnie dobija. W ostatnich dniach znowu jestem z tą dziewczyną odezwała się, zacząłem kolejną walkę, zeszliśmy się i zebrała się na odwagę powiedzieć co się z nią dzieje czego się boi i że boi się mojej reakcji na to co chce powiedzieć. Powiedziała, że ma nerwicę i się panicznie boi, mnie uczuć i wszystkiego co z tym związane i dlatego uciekała nie tyle ode mnie tylko od uczuć.. Porozmawialiśmy powiedziałem, że cieszę się z tego powodu że mi o tym powiedziała że nie ma czego się bać i że jak tylko będę umiał będę ją wspierał. Teraz rozmawia ze mną mówi mi o tym że "ścisnął" jej się żołądek że się denerwuje biorę to pod uwagę i staram się być na każdym roku delikatny, nie śpieszę się i okazuję zrozumienie.. jednak.. Ja nadal nie mogę się pozbyć tych moich myśli, które są w mojej głowie przybijają mnie uczucia których wcześniej nie miałem mam miliardy myśli z którymi już nie umiem sobie poradzić biję się z nimi boję się ich.. Myślałem że minie to ale nadal one są ze mną obawy i te przeklęte myśli.. Podziwiam, ją że miała odwagę sam też jej wiele powiedziałem ale ja boje się powiedzieć jej o tym co u mnie się dzieje w głowie.. strach mnie paraliżuje. Coraz bardziej.. coraz więcej obaw jak mam do niej zadzwonić odezwać spotkać to umieram.. Nie wiem już co robić, chce z nią być i wspierać i być dla niej, tylko jak(?) jak już sam siebie ledwo składam do kupy.. Los jest nieprzewidywalny i do 4liter
×