
kasqa89
Użytkownik-
Postów
15 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez kasqa89
-
Witam Was ponownie;) Miałam już tutaj więcej nie zaglądać, ale chcę stanąć na wysokości zadania i nie uciekać od nerwicy ani od ludzi, którzy się z nią zmagają, kiedyś tak zrobiłam, odcięłam się od tematu kiedy zaczęło być lepiej. Teraz tego nie robię. Pisałam tutaj w czerwcu było bardzo źle, zresztą widać w postach wyżej, chcę Wam powiedzieć, że teraz czuje się super :) Milon razy lepiej, wróciłam do życia do ludzi do świata, nie zamykam się w swojej głowie uff. Czemu to zawdzięczam? Biorę lek od 3 miesięcy Aciprex, chodzę do psychologa raz w miesiącu i przede wszystkim znowu pracuje nad sobą. Stwierdzam, że tylko sami jesteśmy w stanie sobie pomóc, na początku czekałam na "magiczne" działanie leku, który jak na pstryk naprostuje moją psychikę i zlikwiduje objawy, owszem wspomógł mnie bardzo bo zniósł silne bardzo silne uczucia lęku, ale cała reszta a mianowicie objawy somatyczne i w dalszym ciągu jakiś niepokój i chęć badania się i tak przerabiałam samodzielnie, wychodzi na to, że się da, że da się wyjść z nerwicy. Nawet jak wróci to można z niej znowu wyjść Pozdrowienia dla Wytrwałych !!!!!!
-
Szkoda że mam dostęp do neta może gdybym się tak nie naczytała to nie było by aż tak zle. ... teraz jeszcze doszło mi silne napięcie szyi zwłaszcza przód:/ Tak że aż się ruszać nie da. Plus ból w klatce w mostku gula i już panika bo od razu czarny scenariusz: (
-
woowoo, dziekuje Ci! Mam nadzieje ze sie uda :) -- 11 cze 2014, 19:37 -- fevarin, zaczelam farmakologicznie ale juz dwa leki mi nie wyszly;/ pierwszy w polaczeniu z uspokajaczem dal okropny rezultat, a drugi otlumaniam i juz oslabial do reszty. Teraz zaczne trzeci bo po prostu czuje sie za slaba na walke samodzielna, ale. Wiem ze psychoterapia to jedyne rozwiazanie na zawsze, bo tam znajdziesz wkoncu swojego "ogarniacza" jakas mysl cos co pozwoli pokonywac nawracajace leki. Ja widocznie jednak jego nie mialam skroro znowu falam sie w ta petle wkrecic. Ale ide na psychoterapie udalo sie na nfz szybko dostac ciesze sie moze cos ruszy:)
-
fevarin, wiesz co ja jestem przebadana od stop po czubek glowy i tez mam takie stany na tle nerwowym w moim przypadku. Jezeli jestes okazem zdrowia z medycznego punktu widzenia to moze byc tez na tle nerwowym -- 11 cze 2014, 19:30 -- Niestety nerwica somatyczna jest o tyle przykra ze przybiera wszelakie formyyy;// od panik silnych i boli bo zniecheceni oslabienie i wzrok rowniez atakuje;/ 2 ttyg temu mialam takie "jazdy" ze wzrokiem ze hej! Obraz zamazany rozchwiany problemy ze skupieniem wzorku na punkcie masakra jakas. Reagowanie na ostre swiatlo, a wzrok mam gicio po pelnym badaniu okulistycznym nerwica jest okrutna, teraz juz nawet zbytnio nie panikuje, ale samo myslenie o tymskupianie sie na swoich stanach tak to poteguje. Trzeba mooocnoo sie zajac czyms zeby udalo sie uwage odwrocic od tego cholernie trudne
-
white Lily teraz bardzo mocno myślę nad psychoterapią, dziś idę do psychologa na wizytę, zobaczymy co to będzie. Niestety na psychoterapeute mnie nie stać, a terminy nfz są tak odległe... i kolidują z opieką nad córeczką... Ja kiedyś już z tego wyszłam 4 lata temu, na prawdę myślałam, że mnie to nie spotka po raz kolejny, też przypisywałam zazwyczaj jakieś stany osłabienia itp. nerwicy. Ale chyba jednak mój mózg mnie tym razem przechytrzył. I tym razem przebadałam się z góry na dół, aż mi już wstyd chodzić do mojej lekarki z wynikami badań i z jakimiś dolegliwościami;/ Jestem dorosłą osobą, żoną, matką, zazwyczaj życiowo rozgarniętą, a zmiotła mnie z powierzchni ziemi moja własna psychika, mój umysł ;/ Ze wszystkich wyników badań można wywnioskować, ze powinnam być pełna energii, bystrości, radości. A czuje się jak cień siebie, ciągle osłabiona, z zawrotami głowy, z zaburzeniem widzenia i z tymi przeklętymi dusznościami;/ Wiem, że biadolę, wiem, ale to jest jedyne miejsce gdzie mogę sobie na to pozwolić... Wiecie co mnie rozbraja?że dokładnie miesiąc temu byłam człowiekiem wysportowanym i energicznym, codziennie ćwiczyłam, chodziłam z córcią na spacerki dbałam o dom, pełna chęci do wszystkiego i nagle ciach...
-
Witam, Ja także mam nerwicę somatyczną ;/ która na dzień dzisiejszy jest nie do zniesienia, a zaczęło sie tak niewinnie lekkie zawroty głowy, lekkie osłabienie, potem pieczenie skóry, następnie bardzo silny ból głowy, problemy ze wzrokiem, brak równowagi, jak już wszystko zbadałam w tym zakresie to rzuciło mi się na oddychanie;/ najpierw znośne duszności, bardziej problem ze złapaniem głębokiego wdechu, a teraz po prostu uczucie ciężkości na klatce piersiowej, ciągłe wrażenie braku tchu i oczywiście problem z głebokimi wdechami i silne osłabienie.... Mam dość, nie mogę funkcjonować normalnie, wszyscy mnie mają dość, bo chodzę jak cień samej siebie;/ Lekarz rodzinna po sprawdzeniu moich wyników badań stwierdziła już kilkakrotnie, ze to wszystko na tle nerwowym, psychiatra też, dostałam leki, ale jak mam je brać skoro po nich czuje się jeszcze bardziej osłabiiona i skołowana;/ nie mogę sobie na to pozwolić... Jestem załamana....
-
Cześć Wszystkim, ehh, jeszcze niedawno wypowiadałam się tutaj na temat tego jak udało mi się wyjść z mojej nerwicy, wówczas to były somatyczne objawy, a później natrętne myśli, wtedy pomógł mi depralin i zomiren. Teraz znowu wróciła moja zmoraaa... BYłam u jednego psychiatry, który przepisał mi mozarin i cloranxen, ale niestety tym razem te leki pogłębiły moj stan i wzniosły nerwicę na wyżyny pod postacią somatyczną ;( silne bóle głowy, który przeszły w okropne duszności i bóle klatki piersiowej, problemy ze wzrokiem, zaburzenia równowagi, koordynacji, biegunki, dreszcze, pieczenie skóry. Teraz poszłam do psychiatry, który wyciagnął mnie 4 lata temu i dostałam od niego właśnie Sympramol. I jestem zmieszana czytając Wasze wypowiedzi na temat tego leku, ja dopiero mam 3 dzień, z czego 2 pierwsze miałam zacząć od wieczornego zarzycia 1 tabletki. A od dziś własnie rano i wieczorem po jednej tabletce... i faktycznie dopiero dziś po tej porannej tabletce odczułam osłabienie, lekkie zaburzenia równowagi i takie właśnie uczucie odrealnienia;/ jestem zdołowana przyznaje się szczerze... Nie mogę sobie pozwolić na takie chodzenie jak zombi, ponieważ mam malutkie dzieciątko, na szczęście dla mnie jeszcze moge się z córcią położyć w ciągu dnia spać, ale martwie się bardzo czy te leki mnie nie pogrążą znowu ;// z jednej strony najchętniej bym to wszystko odstawiła, ale lęk, że nerwica się pogłębi też się pojawia, a z drugiej branie tego lekko lekko mnie stresuje, martwie się skutkami ubocznymi, czy w ogóle ustąpią, czy znowu kolejny lek okazał się nietrafiony. Szczerze nienawidzę tej choroby;/ wiem, że każdy tutaj przeżywa swój własny "horror", ale musiałam się wygadać choć trochę. Mam lęki boję się, że po prostu będę kompletnie odjechana od rzeczywistości, że wpadne w mega depresje. Myślałam, że jak okaże się, że jestem 100% zdrowiutka i to na tle nerwowym to wrócę do życia, ale nie teraz pojawił się niepokój o tto czy uda mi się cieszyć tym życiem, nie chcę marnować czasu.... Pozdrowienia
-
Jak poradziłam sobie z nerwicą lękową i nerwicą natręctw
kasqa89 odpowiedział(a) na kasqa89 temat w Nerwica lękowa
emilk Wierze w Ciebie :) na zdjęciu profilowym widzę pozytywnego człowieka, którego stać na wiele :) Dasz sobie ze wszystkim radę, poukładaj swoje życie, poukłada się i w głowie :) Buzka! -
Jak poradziłam sobie z nerwicą lękową i nerwicą natręctw
kasqa89 odpowiedział(a) na kasqa89 temat w Nerwica lękowa
emilk musisz spojrzeć na to wszystko bardziej racjonalnie. To trudne teraz hehe, ale odpowiedz sobie na takie pytanie czy Ty będąc tak bardzo zajęty swoimi myślami, swoją nerwicą okazujesz swojej dziewczynie tyle ciepła ? nie sądzę, aby tak było. Twoja dziewczyna też jest w trudnej sytuacji, bo żyje pod jednym dachem z chorą osobą. To nie takie proste wszystko. Nerwicowcy są bardzo skupieni na sobie niestety. Szczerze powiedziawszy myślę, że te dzieci są Ci teraz niezbędne, bo inaczej kompletnie byś odjechał. Spróbuj trochę więcej dać z siebie innym, przy tym nie oczekuj za wiele :) Wiesz jak ja żałuje, że w tamtym okresie nie miałam solidnego obowiązku na głowie, może by mnie to uchroniło przed taką fiksacją. Nie oczekuj poklasków od innych proszę Cię... Zacznij się sam motywować! :) Nerwica i Depresja nie dotyczy samego chorego, cała jego rodzina jest w to zaangażowana. Im też jest bardzo ciężko to znosić. Ja się czasem zastanawiam jakim cudem moja mama to przetrwała, to wariactwo. Codziennie obcowała z człowiekiem, który uważał, że umiera, że jest facetem, że chce zabić rodzinę, że chce zdjąć z siebie swoją własną skórę, bo mu przeszkadza, swędzi, CODZIENNIE! Wiedząc doskonale jaka jest prawda, tłumacząc miliony razy, rozmawiając. Coś okropnego. Dlatego nie warto oczekiwać za wiele od innych w tym czasie, można się wygadać, ale nie cały czas. Sami dobrze wiemy co to jest za cholerstwo, po co obarczać tym innych? Oczywiście niech wiedzą, że jest problem, ale nie absorbujmy ich tym każdego dnia. Więcej optymizmu, samo branie leków to za mało. Dobrze dobrane leki mają to wszystko ustabilizować do poziomu takiego, żeby można było podjąć dalsze działania. Ale nie jest to rozwiązanie na dłuższą metę. Bynajmniej nie dla każdego. angie1989 Wiesz co skoro już wiesz jak to działa i potrafisz się pozbierać, to teraz po prostu musisz mieć sposób na te gorsze dni:) jak już pisałam, ja jak mam gorsze dni biorę kartkę i zapisuje cały plan dnia i go realizuje i odhaczam. Skupiam się na każdej czynności, szorując gary nie myślę o niczym innym jak tylko o tym, że ten garnek ma się błyszczeć:) To mnie relaksuje i uspokaja:) Uprawiam sport:) dzwonię do znajomych posłuchać co u nich:) Robię wszystko żeby skupić się na czymś zwyczajnym, REALNYM :) -- 05 lut 2014, 22:55 -- emilk to dosyć zmienia postać rzeczy. Faktycznie w Twoim życiu dużo się dzieje. I nie jest to nic nastrajającego pozytywnie. Poza Twoją mamą, bo za nią życia nie przeżyjesz. Nerwica jako odskocznia od problemów też częsty przypadek. Nie można sobie poradzić w życiu realnym, to zaczynają się fikcyjne problemy. Ja bym na Twoim miejscu dalej chodziła na terapię, ale skupiała się na niej przede wszystkim na tym co napisałeś wyżej. Nie na objawach nerwicy, bo tam jest cały klucz :)Nic więcej na ten temat nie powiem, bo psychologiem nie jestem. Ale życzę Ci, żebyś osiągnął spokój :) -
Jak poradziłam sobie z nerwicą lękową i nerwicą natręctw
kasqa89 odpowiedział(a) na kasqa89 temat w Nerwica lękowa
Smutna82 możemy tutaj sobie porozmawiać, chętnie odpowiem na Twoje pytania :) Angie1989 Jest ich zdecydowanie więcej, tylko sęk w tym, że jak już z tego wyjdziesz to niechętnie do tego wracasz, stąd tak mało historii pozytywnych :) Bo mimo wszystko to budzi jakiś niepokój hehe :) U mnie na szczęście w nieszczęściu wszystko związane z nerwicą natręctw praktycznie toczyło się w głowie, poza obsesyjnym badaniem się :) Aczkolwiek faktem jest, że odizolowałam się wówczas od społeczeństwa kompletnie, bałam się ludzi, bo nie chciałam, żeby ktokolwiek poza moimi bliskimi się zorientował, że coś mi jest, a jednocześnie tak cholernie ciężko było z kimkolwiek rozmawiać o "duperelach" kiedy caaały czas miałam zajętą głowę. W pierwszym poście napisałam te objawy, które najbardziej utkwiły mi w pamięci :) przypomniał mi się jeszcze jeden okropny, ale nie powinnam tego pisać, bo nie chcę, żeby ktokolwiek z was to sobie "podpiął" :) nie nie tutaj ważne jest, żeby się zbierać z powrotem do życia :) i tego się trzymajmy :) Uwierzcie, że mi też nie jest łatwo nawet teraz tutaj się wypowiadać hehe, bo mnie to wszystko przyprawia o ciarki :) -- 05 lut 2014, 15:35 -- Senność to jeden z częstych skutków ubocznych leków, plus no nie oszukujmy się pogoda też nie nastrajała ostatnio do czegokolwiek :) Niestety powiem Ci tak, dziewczyna Cię nie zrozumie, na pewno się stara jakoś w tym odnaleźć, ale jej też jest ciężko. Pamiętam, że mój chłopak był w fatalnym stanie psychicznym, kiedy przechodziłam tą chorobę na najwyższych obrotach, dosłownie nie wytrzymywał napięcia, bo nie wiedział jak mi pomóc i co się dzieje, dlaczego tak jest. Jeżeli chodzi o napady lęku, przerabiałam to, straszna sprawa, ale w trakcie ataku siedział przy mnie tata, kazał mi się nie przejmować i po prostu poczekać, aż przejdzie. Jest jedna pewna kwestia NIE UMRZESZ! :) Taki napad wywołany jest przede wszystkim tym, że już się wszystko w tobie przelewa, te wszystkie emocje, te stany lękowe, ciało nie wytrzymuje, musi odreagować, poprzez takie właśnie jazdy. Młodsze rodzeństwo pod opieką to duży obowiązek, zwłaszcza dla Ciebie w tym stanie, aaaale ma to swoje plusy:) Spróbuj skoncentrować się w 100% podczas zabaw z rodzeństwem na tym co robicie w danym momencie, wczuj się w to:) bądź dzieckiem :) taka odskocznia od dorosłości, takie odreagowanie :) Nie znam złotego środka dla każdego, dla mnie zbawienne jest działanie, plan dnia, to jest moja droga. Jeżeli będziesz skupiał się za bardzo na swoich myślach to po prostu tak się będzie działo. Zacznij drobnymi kroczkami powoli iść do przodu, rób coś koncentrując 100% uwagi na tym:) Twoja głowa wtedy chwile odpocznie :) hehe wiesz dlaczego? Bo nerwica najczęściej bierze się z braku problemów :) to moja obserwacja na moim przykładzie i na przykładzie mojego ojca i wujka. Kiedy wszystko jest ok, to po prostu "coś tu nie pasuje" jak to ok? nieee przydało by się czymś poprzejmować :) Nie potrafimy do końca cieszyć się tym co dobre, szybko przyzwyczajamy się do złego, nawet nie świadomie szuka się problemu :) Wiesz jak ciężko mi było zrozumieć, że wszystko jest dobrze! do dzisiaj lubię sobie wyszukać jakiś mały problemik tak dla równowagi hehe:) -
Jak poradziłam sobie z nerwicą lękową i nerwicą natręctw
kasqa89 odpowiedział(a) na kasqa89 temat w Nerwica lękowa
Mam wyłączone wiadomości prywatne :) -
Jak poradziłam sobie z nerwicą lękową i nerwicą natręctw
kasqa89 odpowiedział(a) na kasqa89 temat w Nerwica lękowa
Smutna82 jeżeli za początek walki o normalność uznam start z lekami, to zajęło mi to około roku. W tym 2 miesiące systematycznego leczenia farmakologicznego, a cała reszta to już moja własna terapia oparta na sugestiach świetnej pani psycholog. Bardzo dobrze było ze mną już po pół roku, ale wciąż czułam konieczność robienia dokładnych badań krwi raz lub dwa razy w miesiącu,w zależności czy mnie coś bolało czy nie. Tylko, że po prostu zaakceptowałam to i traktowałam jako sposób na uspokojenie nerwicy. Po roku już się unormowało. Jak już napisałam wyżej, nerwicę trzeba zaakceptować po prostu jako część siebie. Bo np. ja pomimo tego, że z moim umysłem wszystko jest okej, to wciąż mam co jakiś czas tzw obręcz na głowie hehe, wciąż co jakiś czas pojawiają się jakieś myśli, tak już po prostu jest i w ogóle mi to nie przeszkadza, nie czuje, że tracę w jakiś sposób na jakości życia. Jest normalnie po prostu :) -- 04 lut 2014, 13:54 -- A jeżeli chodzi o działanie leku, to muszę przyznać, że już po 2 tygodniach nie byłam w stanie nawet na siłę nic sobie wmówić to działa jak blokada, poprawia pracę mózgu, tak żeby można było rozróżnić fikcję od rzeczywistości :) -
Jak poradziłam sobie z nerwicą lękową i nerwicą natręctw
kasqa89 odpowiedział(a) na kasqa89 temat w Nerwica lękowa
Dziękuje :) Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, że mogę Was trochę rozweselić :) i może zmotywować:) Pozdrowionka! -
Jak poradziłam sobie z nerwicą lękową i nerwicą natręctw
kasqa89 odpowiedział(a) na kasqa89 temat w Nerwica lękowa
brałam Depralin i na napady lęku Zomiren, ale wiadomo tak jak wszędzie nawet w lekach panuje zasada dla każdego co innego:) Są ludzie, którzy super sobie radzą bez leków, odradzają je zazwyczaj również psychoterapeuci. Ale w moim przypadku każda terapia była nieefektywna bez wyrównania tego stanu do poziomu znośnego:) NA PEWNO SKOŃCZY SIĘ WYZDROWIENIEM! :) Ja sobie zdaję sprawę ile to wszystko kosztuje ciało i dusze, że po prostu każdy dzień jest dosłownie walką z myślami, człowiek jest już na skraju wyczerpania, a tu nastaje kolejny dzień i pojawiają się kolejne stany. Po prostu nie bój się:) Wszystko będzie na prawdę dobrze, wiem co piszę :) Cieszę się, że działasz! to ogromny plus, bo wiem jak pożerające są te wszystkie myśli, ja potrafiłam siedzieć po prostu na kanapie bez ruchu tak sparaliżowana lękiem, nie mogłam nic przełknąć, nic wypić, nic powiedzieć,a w głowie kompletny haos. Ale wiecie co, osoby, które mają styczność z nerwicą mogą później na prawdę więcej wycisnąć z życia, bo zaczynasz doceniać WSZYSTKO, włącznie z drobnostkami, czego wielu ludzi w dzisiejszych czasach nie potrafi:) -- 03 lut 2014, 21:47 -- Chciałam tylko o czymś jeszcze napisać. Wiem, że ja w swoim poście opisałam większość stanów, które mnie nękały, ale generalnie nie powinno się o tym czytać, co kogo gnębiło, bo łatwo sobie później wmówić objawi kolegi czy koleżanki. I jeżeli jesteście w stanie odpuścić sobie zawzięte wyszukiwanie w internecie haseł związanych z nerwicą, to zróbcie to. Uważam, że na tym forum jest dużo mądrych wątków, które mogą być pomocne. I to wystarczy. Ja wielu lęków nabawiłam się szukając właśnie odpowiedzi w internecie na to co mi jest. to tak ku przestrodze -
Jak poradziłam sobie z nerwicą lękową i nerwicą natręctw
kasqa89 opublikował(a) temat w Nerwica lękowa
Witam Wszystkich forumowiczów! :) Zanosiłam się z tym postem już od dłuższego czasu, wiedząc ile osób przechodzi stany depresyjne, nerwicowe, lękowe, zależało mi, żeby podzielić się z innymi moją historią, może niektórych podniesie to na duchu, bo zdaję sobie sprawę jak przytłaczającą chorobą jest nerwica i depresja. Generalnie nerwica jest ze mną chyba od zawsze, już jako dzieciak miewałam napady lękowe z cyklu " nie mogę oddychać", ale dopiero trzy lata temu moje skłonności do nerwicy uaktywniły się na najwyższych obrotach, analizując moje życie w tamtym momencie, najwidoczniej po prostu nie radziłam sobie ze swoim życiem, ze studiami, zerwaniem z chłopakiem, poznaniem kogoś innego, to chyba było dla mojej słabej głowy za wiele. Więc uciekłam od świata realnego, w kompletnie odrealniony świat, za szybą, toczący się w mojej głowie :) Dla niektórych to co pisze może się wydać idiotyczne, ale ludzie nerwicowy mnie zrozumieją Zaczęło się banalnie bóle głowy, osłabienie, potliwość..następnie wmówiłam sobie, że nie kocham mojego wówczas chłopaka obecnie męża), byłam przerażona czułam się jak ostatni zdrajca, nie mogłam się z nim widywać, bo tak mi było źle z tymi odczuciami. Potem wszystko stopniowo się rozwijało konkretna tzw. "obręcz" na głowie, silne osłabienie, zawroty głowy, duszności, uczucie dławienia się, kołatanie serca, ból w mostku, drętwienie ręki, bóle nóg, generalnie wszystko co tylko można sobie wyobrazić :) lecz niestety nie pozostałam na tym idąc za ciosem zaczęłam sobie wmawiać poważne choroby, do tego stopnia, że każdego dnia bałam się iść spać ze strachu, że już więcej się nie obudzę, wydałam baardzo dużo pieniędzy na wszelkie możliwe badania, tomografia głowy, morfologia ze wszystkimi możliwymi wskaźnikami, morfologię robiłam co 2 tygodnie, za każdym razem sprawdzając też ilość komórek rakowych w organizmie:) ześwirowałam kompletnie nic się dla mnie nie liczyło poza "wyzdrowieniem", kiedy zaczęłam mieć pozytywne wyniki badań, co trwało, bo oczywiście dzięki permanentnemu stresowi w jakim tkwiłam wyniki były beznadziejne. Ale kiedy już wreszcie logika zaczęła wygrywać nad tą iluzją na temat rychłej śmierci, musiałam wyszukać jakąś inną natrętną myśl, jakiś lęk. Kiedy myślałam, że rzekoma śmierć jest straszna zaczęło się podważanie swojej seksualności. Uważałam, że jestem mężczyzną uwięzionym w ciele kobiety, nagle wszystko co mówię, co robię zaczęło mi się wydawać męskie, nie mogłam patrzeć w lustro, byłam wówczas już kompletnie ODREALNIONA, tak to się nazywa właśnie odrealnienie. Nie mogłam funkcjonować, jeść, spać, schudłam wówczas 10kg, jedyne o czym wtedy marzyłam to być już starą i żeby to się wszystko skończyło. Miałam także natrętne myśli na temat krzywdzenia moich bliskich, ale także zrobienia krzywdy obcym. Po prostu żyłam na swojej planecie, z jednej strony wiedziałam, że jestem chora, że sobie nie radzę, ale z drugiej nie potrafiłam się z tego wyplątać. Zaczęłam chodzić do psychologów, odwiedziłam kilka razy psychoterapeutkę, niestety w moim przypadku bez leków sama psychoterapia to za mało. Więc udałam się do psychiatry, bałam się, nie chciałam brać żadnych leków, ale usłyszałam jedno zdanie od psychiatry, mnie bardzo poruszyło " jeżeli nie zamierzasz brać tych leków, to lepiej od razu kup sobie trumnę i się do niej połóż, bo teraz marnujesz swoje życie". Więc zaczęłam lek antydepresyjny plus w razie ataku paniki lek na uspokojenie. Brałam tabletki 2 miesiące, męczyłam się w tamtym stanie pół roku! a po dwóch miesiącach na lekach wszystko zaczęło się normować, miałam więcej siły więcej chęci, wracałam wówczas to rozmów z Panią psycholog i dopiero wtedy wcielałam w życie jej rady. Przede wszystkim działanie! Działanie i jeszcze raz działanie, niezależnie od nastawienia od humoru miałam plan dnia do zrealizowania, począwszy od ubrania się i umycia ( ponieważ nawet tego nie chciałam robić) po konkretne porządki w domu, nauka, sport. Na początku bardzo się zmuszałam, ale wiedziałam, ze tylko w ten sposób nakieruje myśli na inny tor. Następnie zaczęłam siebie samą chwalić, to co zrobiłam, swój wygląd, na siłę zaczęłam dbać o siebie z powrotem, oczywiście na początku traktowałam swoje ciało, jako tylko i wyłącznie powłokę, która mnie okala hehe, więc dbałam o swoją powłokę, powoli stopniowo znowu mogłam patrzeć w lustro i widziałam tam znowu siebie, nie obcą osobę:) pojawili się na nowo znajomi, nie ukrywałam, przed nimi, że miałam problem, ale też nie opowiadałam im o tym, bo normalny zdrowy na umyśle człowiek tego na prawdę nie zrozumie. Powoli odstawiałam tabletki, ponieważ przestały pojawiać się natrętne myśli, zaczęłam dostrzegać moje odrealnienie, to jest takie wrażenie jakbyście grali w jakimś filmie, kiedy to się pojawia i zaczynasz sobie zdawać z tego sprawę, to znaczy, że wracasz do świata :) na początku się bałam, ale później przeczytałam na ten temat fajny artykuł. Generalnie wyszłam z nerwicy. Ale najważniejsze, ponieważ niestety ta choroba ma to do siebie, ze lubi powracać, więc najważniejsze co mi bardzo mocno pomaga, przede wszystkim AKCEPTACJA tych myśli i swego rodzaju bagatelizowanie ich, wręcz niekiedy wyśmiewanie. Musiałam też przestać być dla siebie taka surowa, bo to nic złego, że tak się dzieje, tacy jesteśmy, trudno, trzeba to przejść po prostu. Tylko dzięki akceptowaniu tego stanu w gorszych chwilach, udaje mi się za każdym razem pokonać nerwicę, po prostu odchodzi:) Dziś wielu z Was może to się wydawać nieprawdopodobne, że kiedyś ten koszmar się skończy, ale nadejdzie takie moment, że będzie po wszystkim. Nieważne co myślcie teraz o tej historii, czy też jak na Was wpłynie ( jeżeli w ogóle ) jestem zadowolona, że Wam to napisałam, byłam bardzo chora, ale żyje mam się świetnie, mam córeczkę, męża, skończoną szkołę, jestem szczęśliwa, a dopiero 25 lat na karku :) Pozdrowienia dla Wszystkich :)