Witam! Mam bardzo poważny problem i już nie wiem co mogę zrobić, więc zwracam się z prośbą o pomoc. Byłam w związku ponad 4 lata, ostatnio jednak nie jesteśmy już razem. Powodem rozstania była stara miłość mojego chłopaka, gdy odnowili kontakt dosłownie z dnia na dzień jego stare uczucia odżyły, a ja poszłam 'w odstawkę' i wszystko się posypało, jednak nie są razem. On generalnie zanim mnie poznał miał depresyjny charakter, bardzo się okaleczał i był bliski próby samobójczej(wiem, że jednym z powodów była ta dziewczyna). Gdy jednak byliśmy razem nie miał depresji i wszystko było w porządku, tak jakby wszystko się wyciszyło. Dopiero zaczęło się, gdy na nowo pojawiła się ona. Nie wiem do końca jakie między nimi są relacje, jakie padły słowa ale tak źle jeszcze z nim nie było ( wiem, bo prawie codziennie rozmawiamy przez telefon i czasem się widujemy). Znam go bardzo dobrze i uważam, że jest w stanie sobie coś zrobić. On zresztą mówi mi, że już tego nie wytrzymuje, życie jest beznadziejne, nic nie warte i jedyną drogą jest samobójstwo.. Próbowałam z nim rozmawiać, prosiłam, tłumaczyłam,wspierałam, nie mam pojęcia jak mam go przekonać na leczenie, a on ciągle mnie odpycha, nie wiem co mam powiedzieć i zrobić..Gdy ja mu mówię, żeby pomyślał o swojej mamie, o mnie, żeby tego nie robił on irytuje się i ucina rozmowę.. potem pisze mi, że ''mam przestać go wk*rwiać'' I znowu się zamyka. Jednego dnia jest ciut lepiej a już następnego strasznie źle.. Żyję w ciągłym stresie i strachu, że coś mu się stanie..Dalej mi na nim bardzo zależy i zrobiłabym wszystko, żeby wyszedł z tego..nie umiem już sobie z tym poradzić. Wiem, że niektórych bardzo ciężko namówić na leczenie ale ciągle żyję nadzieją, że jakoś mi się uda.. Ja już sama jestem kłębkiem nerwów, ciągle płaczę i też odechciewa mi się żyć..Chciałabym jechać do niego, być z nim i go wspierać ale studiuję 100km dalej od jego miejsca zamieszkania. Proszę Was, doradźcie mi coś!