
hub-ert
Użytkownik-
Postów
11 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez hub-ert
-
Inga_beta - ponownie wysłałem Ci wiadomość na PW.
-
Inga_beta - wysłałem Ci wiadomość na PW
-
Inga_beta - rozumiem..
-
Inga_beta - współczuję Ci...mam nadzieję, że z czasem wszystko się unormuje..gdybyś chciała porozmawiać tak po prostu, to możesz na mnie liczyć i zapraszam na PW...
-
Słuchajcie, ja nie pisałem tu po to byście się mnie czepiali i śmiali się. Oczerniacie mnie, a nawet mnie nie znacie, nie wiecie nic o mnie, więc na jakiej podstawie wysuwacie pierdoły o fujarze itp...Nie macie co robić, to się zajmijcie czymś innym. Ja chciałem się poradzić i tyle. Jak ktoś ma coś do mnie to proszę pisać na pw, a nie tu publicznie. Candy14 - wiem o co chodzi, i ile co kosztuje, bo mam różnych znajomych. nie wiesz ile zarabiam i co robię w życiu zawodowym. Sam też nadmieniłem, że pieniądze to nie wszystko, a co innego bym robił dla nich.
-
pinda - naucz się czytać ze zrozumieniem. a jak czegoś nie rozumiesz to się mnie zapytaj. kokojoko- a jeśli byłaby w ciązy ? 1234qwerty - ja z nia zerwałem pierwszy. a ona podjela decyzje ze swojego zdania nie zmieni. a co dalej bedzie to nie wiem.
-
Każdy ma swoje zdanie na ten temat. Ktoś wspomniał bym odpuścił, i nic na siłę nie robił (w sensie odpuszczenia). Odpuściłem, poszanowałem jej decyzję. Każdy z nas obojga ma teraz tyle czasu ile potrzebuje. A czy będzie chciała jeszcze związku ze mną, to tego nie wiem. Między nami jest już koniec, taką podjęła decyzje. Tak samo nie chodzi mi o kościół, tylko o jakieś sumienie wewnętrzne. No i przede wszystkim, przecież mogła ze mną o tym porozmawiać przecież ! Jakby mi wytłumaczyła to musiałbym się zgodzić, a nie że cos robi za swoimi plecami. Z tym, że każdy ma swoje sumienie jakie ma. Nic nie poradzę na to, że mam swoje zdanie na ten temat. EmInQu, dzięki że mnie jako jedyny popierasz w pewnym sensie. Candy14 odnośnie mojej odpowiedzialności gdybym się spodziewał partnerki, nie przechwalając się dobrze zarabiam i jeśli chodzi o finanse to nie było by problemu, a z miłością do dziecka tym bardziej.
-
Ja zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności i nie twierdzę, że ja jestem nie winny. Ale jeśli by zaszła w ciąże to poniósł bym tego konsekwencje i bym robił tak, aby dla nich było dobrze i mieli/miały godne warunki życia. Tylko boli mnie to, że tak ważną sprawę sama rozwiązuje i przedstawia mnie przed faktem już prawie dokonanym ! Wolała koleżaneczki, a nie mnie ! Jeśli już wcześniej zdecydowaliśmy się na związek, żadne rzeczy nie były wymuszane, to chyba mam prawo do rozmowy i do wspólnej decyzji ? White Rabbit, Kokojoko, barsinister - zachowałem się nieodpowiedzialnie, źle odebrałem ją w chwili uniesienia. Do żadnego seksu nigdy jej nie zmuszałem. Zawsze jestem z nią szczery, i nie móglbym jej skłamać i powiedzieć jej : "Kochanie, nie doszedłem w Tobie". Ja myślałem, że ma inne podejście do sprawy. Może i nie jest gotowa na dziecko i ja też, ale jeśli już godziła się na stosunki bez zabezpieczeń, to chyba miała świadomość konsekwencji, prawda ?? Przecież jej niejednokrotnie mówiłem, że gdyby była jakaś wpadka, to bym jej nie zostawił. Nie wiem czy by zaszła w ciąże, czy nie (bo wzięła te tabletkę) ale gdzie jest myślenie u ludzkim życiu ? Przecież to jest człowiek, prawda ? Dziwię się wam, że macie takie podejście!!! Są ludzie, którzy walczą o to by nie zabijać zwierząt, ale tu przecież chodzi o ludzkie życie !!! Zrozumiałbym kobietę zgwałconą, bo to ma podłoże psychiczne itp. ale ja nic na siłę wbrew jej woli nie robiłem !! -- Dostałem wiadomość (i to jeszcze przez sms!), że decyzji nie zmieni, więc to trochę źle świadczy o niej. Nie powiedziała dlaczego taka decyzja, czym się kierowała. Widocznie nie zależało jej na mnie od samego początku przed tą całą sytuacją, nie wiem.
-
Witam wszystkich ponownie. Znowu u mnie się pojawił problem, ale już nie chodzi zupełnie o brak zaufania do dziewczyny (Odsyłam do mojego poprzedniego tematu: Brak zaufania do dziewczyny). W nowym związku o którym już pisałem pojawił się kryzys, poważny kryzys, a nawet z nią zerwałem. Nie wiem co teraz robić. W tym tygodniu doszło już do któregoś z kolei stosunku, a dokładnie o brak zabezpieczenia. Mówiłem jej, że będę kupował prezerwatywy, ale tego nie zrobiłem. Wg kalendarzyka nie powinna mieć już w tych dniach dni płodnych, ale doszło do stosunku. Mówiłem jej, że muszę dojść, źle ją odebrałem (że mogę) i zrobiłem to w niej. Wszystko było w porządku. Następnego dnia rano zapytała mnie czy doszedłem w niej czy nie. Powiedziałem prawdę jak było. Przedwczoraj zaczęło się dziać, nazwała mnie, że szukam dziewczyny na dziecko. Pojechała do ginekologa po jakąś "tabletkę po". Nic mi nie powiedziała, zaczęliśmy się kłócić przez sms-y. Mówiłem, albo tabletka albo ja. Wybrała tabletkę. Napisałem jej, że to koniec. Nawet nie wiedziałem co to za tabletka, czy to legalne pod każdym względem (nawet religijnym). Tak samo nie dała mi nic znać, że coś chce robić. A wtedy rano jej mówiłem by poczekać do okresu, a jak będzie w ciąży to od niej na pewno nie odejdę. Później jak trochę ochłonąłem i poczytałem po tej tabletce, zacząłem ją przepraszać. Pytałem też ile mam czekać na jej decyzje, tydzien miesiac dwa ? Odpowiedziała, że tyle ile trzeba. Wczoraj wieczorem napisała mi, że nawet nie daję jej szansy zastanowić się nad tym wszystkim, i mi nie pozwoliła pisać do niej do odwołania (co nie co jej posłuchałem, wieczorem napisałem smsa jak sie czuje po tej tabletce, ale nie musi odpowiadać. Ale odpowiedziała, na niego. Nie wiem czy dobrze to odebrała). Nie wiem co mam robić, czy ja miałem rację czy ona. Ona niejednokrotnie wcześniej mówiła o tym, że na razie nie chcę mieć dziecka. czy ona mi wybaczy, czy nie ? Martwię się o nią, o siebie. Chodzę poddenerwowany. Nie chcę by ze mnie zrezygnowała, wcześniej już wiele złego przeszedłem. Do tego incydentu w związku było wszystko idealnie, wspólne plany na spędzanie czasu, itp. . I teraz też mam znowu problem, że zastanawiam się co ona może robić, bo niby nei jesteśmy razem. Znowu jestem zazdrosny. Proszę o jakąś poradę, w razie niezrozumiałości proszę jeszcze pytać. Pozdrawiam
-
Dziękuje za odpowiedzi. Wczoraj rozmawiałem z moją dziewczyną o tym co mnie dręczy, co czuje, i cos tam jeszcze podpytałem. Zdecydowanie lepiej się czuję, poczułem ulgę. Ja ani ona nie będziemy wnikać w swoją przeszlosć....Nikomu nie życzę, aby był w tak chorym związku jak ja kiedys, to była masakra. -- 29 sty 2014, 14:31 -- Witam wszystkich ponownie. Znowu u mnie się pojawił problem, ale już nie chodzi zupełnie o brak zaufania do dziewczyny. W nowym związku o którym już pisałem pojawił się kryzys, poważny kryzys, a nawet z nią zerwałem. Nie wiem co teraz robić. W tym tygodniu doszło już do któregoś z kolei stosunku, a dokładnie o brak zabezpieczenia. Mówiłem jej, że będę kupował prezerwatywy, ale tego nie zrobiłem. Wg kalendarzyka nie powinna mieć już w tych dniach dni płodnych, ale doszło do stosunku. Mówiłem jej, że muszę dojść, źle ją odebrałem (że mogę) i zrobiłem to w niej. Wszystko było w porządku. Następnego dnia rano zapytała mnie czy doszedłem w niej czy nie. Powiedziałem prawdę jak było. Przedwczoraj zaczęło się dziać, nazwała mnie, że szukam dziewczyny na dziecko. Pojechała do ginekologa po jakąś "tabletkę po". Nic mi nie powiedziała, zaczęliśmy się kłócić przez sms-y. Mówiłem, albo tabletka albo ja. Wybrała tabletkę. Napisałem jej, że to koniec. Nawet nie wiedziałem co to za tabletka, czy to legalne pod każdym względem (nawet religijnym). Tak samo nie dała mi nic znać, że coś chce robić. A wtedy rano jej mówiłem by poczekać do okresu, a jak będzie w ciąży to od niej na pewno nie odejdę. Później jak trochę ochłonąłem i poczytałem po tej tabletce, zacząłem ją przepraszać. Pytałem też ile mam czekać na jej decyzje, tydzien miesiac dwa ? Odpowiedziała, że tyle ile trzeba. Wczoraj wieczorem napisała mi, że nawet nie daję jej szansy zastanowić się nad tym wszystkim, i mi nie pozwoliła pisać do niej do odwołania (co nie co jej posłuchałem, wieczorem napisałem smsa jak sie czuje po tej tabletce, ale nie musi odpowiadać. Ale odpowiedziała, na niego. Nie wiem czy dobrze to odebrała). Nie wiem co mam robić, czy ja miałem rację czy ona. Ona niejednokrotnie wcześniej mówiła o tym, że na razie nie chcę mieć dziecka. czy ona mi wybaczy, czy nie ? Martwię się o nią, o siebie. Chodzę poddenerwowany. Nie chcę by ze mnie zrezygnowała, wcześniej już wiele złego przeszedłem. Do tego incydentu w związku było wszystko idealnie, wspólne plany na spędzanie czasu, itp. . I teraz też mam znowu problem, że zastanawiam się co ona może robić, bo niby nei jesteśmy razem. Znowu jestem zazdrosny. Proszę o jakąś poradę, w razie niezrozumiałości proszę jeszcze pytać. Pozdrawiam -- 29 sty 2014, 14:32 -- Witam wszystkich ponownie. Znowu u mnie się pojawił problem, ale już nie chodzi zupełnie o brak zaufania do dziewczyny. W nowym związku o którym już pisałem pojawił się kryzys, poważny kryzys, a nawet z nią zerwałem. Nie wiem co teraz robić. W tym tygodniu doszło już do któregoś z kolei stosunku, a dokładnie o brak zabezpieczenia. Mówiłem jej, że będę kupował prezerwatywy, ale tego nie zrobiłem. Wg kalendarzyka nie powinna mieć już w tych dniach dni płodnych, ale doszło do stosunku. Mówiłem jej, że muszę dojść, źle ją odebrałem (że mogę) i zrobiłem to w niej. Wszystko było w porządku. Następnego dnia rano zapytała mnie czy doszedłem w niej czy nie. Powiedziałem prawdę jak było. Przedwczoraj zaczęło się dziać, nazwała mnie, że szukam dziewczyny na dziecko. Pojechała do ginekologa po jakąś "tabletkę po". Nic mi nie powiedziała, zaczęliśmy się kłócić przez sms-y. Mówiłem, albo tabletka albo ja. Wybrała tabletkę. Napisałem jej, że to koniec. Nawet nie wiedziałem co to za tabletka, czy to legalne pod każdym względem (nawet religijnym). Tak samo nie dała mi nic znać, że coś chce robić. A wtedy rano jej mówiłem by poczekać do okresu, a jak będzie w ciąży to od niej na pewno nie odejdę. Później jak trochę ochłonąłem i poczytałem po tej tabletce, zacząłem ją przepraszać. Pytałem też ile mam czekać na jej decyzje, tydzien miesiac dwa ? Odpowiedziała, że tyle ile trzeba. Wczoraj wieczorem napisała mi, że nawet nie daję jej szansy zastanowić się nad tym wszystkim, i mi nie pozwoliła pisać do niej do odwołania (co nie co jej posłuchałem, wieczorem napisałem smsa jak sie czuje po tej tabletce, ale nie musi odpowiadać. Ale odpowiedziała, na niego. Nie wiem czy dobrze to odebrała). Nie wiem co mam robić, czy ja miałem rację czy ona. Ona niejednokrotnie wcześniej mówiła o tym, że na razie nie chcę mieć dziecka. czy ona mi wybaczy, czy nie ? Martwię się o nią, o siebie. Chodzę poddenerwowany. Nie chcę by ze mnie zrezygnowała, wcześniej już wiele złego przeszedłem. Do tego incydentu w związku było wszystko idealnie, wspólne plany na spędzanie czasu, itp. . I teraz też mam znowu problem, że zastanawiam się co ona może robić, bo niby nei jesteśmy razem. Znowu jestem zazdrosny. Proszę o jakąś poradę, w razie niezrozumiałości proszę jeszcze pytać. Pozdrawiam
-
Witam, mam 24 lata. Chciałbym się z Wami podzielić moim problemem, potrzebuje pomocy i porady. Jestem po trzech poważnych związkach, i od niedawna zacząłem kolejny związek. Pierwszy związek jak to pierwszy, nie ma co opowiadać. W drugim związku umiałem ufać, i nigdy moja była dziewczyna nie podważyła mojego zaufania, co nie oznacza, że czasem byłem zazdrosny o nią. Trzeci mój związek był bardzo skomplikowany i pełen zwrotów akcji. Zacznę od początku. Poznałem ją na w maju 2012, spodobała mi się, dostałem numer. Zaczęły się spotkania, coraz to większe przyciąganie i zaangażowanie. Jest duże "ale". Jak ją poznałem, była tuż po zerwaniu ze swoim facetem, z czasem okazało się, że nie miała uporządkowanych swoich mysli. Jak to na początku związku, mysli się tylko o poznanej osobie. Dowiedziałem się od niej szczegółów byłego związku (jej pierwszego), może to był błąd bo ponoć nie powinno się opowiadać o przeszłosci, nie wiem. W czerwcu na jednej z wycieczek, popilismy i się przespalismy, w pewnym momencie sie przestraszyła i powiedziała imie byłego, mnie odrzuciła. W czerwcu również poszła z byłym na wesele, bo kiedys obiecali sobie, że pójdą razem jak ich wspólni znajomi będą mieć slub. Wtedy byłem bardzo zazdrosny. Po tygodniu poszła ze mną na slub mojej kuzynki, wtedy jakos sie odzywiłem, przeszedł mi ból, było fantastycznie. W lipcu postanowilismy się bardziej zaangażować i zaczęlismy być razem. Po kilku dniach od tej ważnej daty bylismy na przyjeciu u jej kolezanki, ja kierowałem, ona wypila kilka drinkow. Zanim ją odwiozłem, zatrzymalismy się nieopodal jej domu i chciała ze mną porozmawiać. Powiedziała mi bardziej szczegółowo o jej byłym, że nie może o nim przestać mysleć, i się z nim od czasu do czasu spotyka (o tym wiedziałem, bo mi mówiła). Niekiedy miała bardzo złe dni. Opowiedziała mi, że na ostatnim spotkaniu się z nim przespała (zaledwie 3 dni od zaczęcia naszego związku), że się boi itp.. Bardzo zszokowała mnie ta informacja, jednak od razu jej wybaczyłem. Z perspektywy czasu uważam, że mogłem przerwać znajomosc. Były okresy, że było swietnie, dawałem jej dużo miłosci zaangażowania, zaskakiwałem ją różnymi spotkaniami w różnych ciekawych miejscach. Bardzo się z tego cieszyła, czuła się przy mnie bezpiecznie i bardzo wyjątkowo. Było też dużo okresów, gdzie było bardzo źle, wracały jej wspomnienia o byłym, spotykała się z nim od czasu do czasu. Ja sam też go kilka razy spotkałem, nawet jak ona się z nim wtedy widziała. Po pewnym czasie stałem się bardzo zazdrosnym człowiekiem, nie wierzyłem jej, nie ufałem. Chciałem kontrolować i kontrolowałem. Jak tylko cos mi nie pasowało, to potrafiłem jechać w nocy i sprawdzać przez okno czy spi...wiem, to było chore, ale nie kontrolowałem tego. we wrzesniu gdzies postanowilismy, że trzeba się rozstać, ale mimo tego faktu, że nie bylismy oficjalnie parą, dalej nią bylismy. Spotykalismy się, było fajnie i było niefajnie. Ciekawostką jest, że mielismy każdą wspólną niedzielę od dłuższego czasu, (ona z jej byłym nie mogła się spotykać w domu, gdyż rodzice nie zaakceptowali jego. Spotykali się potajemnie, on przychodził do niej w nocy). Ogólnie nie raz udało mi się przyłapać go u niej (zostawiał buty na zewnątrz, wtedy wiedziałem, że jest, i cos tam widziałem przez okno, nawet jak on szedł do toalety ona najpierw była sprawdzić czy czasem jej rodziców nie ma). Sylwester 12/13 spędziła ze mną, w mojej miejscowosci. Niestety popiłem za bardzo, musiała się mną opiekować i powiedziałem jej kilka niepotrzebnie rzeczy będąc pijany. Wzięła to do siebie i tu chyba był wielki przełom, że znowu myslała o tamtym mimo, że był już jakis czas spokój...Później się unormowało, z przeplataniem różnych sytuacji. Nie pamiętam już kiedy to było, ale chciała się z nim spotkac u niej w nocy, powiedziała mi o tym, obiecałem że nie będę zazdrosny, ale nie wytrzymałem i pojechałem tam i patrzyłem po cichu co się dzieje za oknem..Oczywiscie przyznałem się jej o tym, ale widziałem, że się całują i dotykaja..... Od jakiegos czasu nie sypialismy ze soba, i oni też nie, bo tak ustalilismy. Ale nasze przyciąganie ciał było czyms wspaniałym, kochalismy się. Wiedziałem, że ona z nim nie. Nie wiem czy to luty, czy marzec czy kwiecien, jeszcze w nocy było chłodno. Miałem przeczucie, pojechałem obczaić czy spi, jak się okazało nie jest sama w pokoju. Wtedy nie wytrzymałem, czekałem aż zacznie wychodzić przez okno. Kiedy to nastąpiło nagle się pojawiłem w oknie, dostałem strzała od niego, ale i tak tam wszedłem. Była awantura, ona dostała ataku jakiegos i prawie straciła przytomnosc. Obudzili się jej rodzice, domyslali sie o co chodzi. Wtedy ona strasznie się do mnie zraziła, było gorzej, niekiedy lepiej, różnie. Na wakacjach wyjachała do USA, przed wyjazdem kiedy była sama w domu, on jej pomagał we wszystkim, przebywali tam, wiem co robili, ale mnie kłamała. Raz tylko mogłem przyjechać się z nią pożegnać, on też tam był, ale kazała mu gdzies wyjsc. Ja nie chiałem jej na siłe ogólnie. Ale mimo to cierpiałem.. Jak już wyjechała, chciałem zacząć nowe życie, szukałem nowej dziewczyny. Ona tam miała postanowic czego tak naprawde chce. Kontakt mielismy mały..Po powrocie, spotkalismy sie, wytlumaczylismy sobie wszystko. Postanowlismy, że nie będziemy razem. Spotykalismy sie, były różne miłe sytuacje i chwile. Ale ja szukałem nowej dziewczyny, kilka poznałem, ale to nie było to. Nadal utrzymujemy kontakt, ale raczej sobie doradzamy w życiu. Ona mi życzy dobrze, i ja jej. Wybaczyłem jej wszystko, a ona mi. Pokrótce opisałem związek. Teraz przejdę do teraźniejszosci 2014. Mam nową dziewczynę. Opowiedzielismy sobie o przeszłosci mniej więcej. No własnie...nie mam wpływu na jej przeszlosc, ona na moją. Ona wyregulowała przeszlosc, ja swoją też. Fajnie się dogadujemy ze sobą, narodziło się uczucie nawzajem. Ale często myslę o jej pzreszłosci i wszystko chciałbym o niej wiedziec, bo wydaje mi się, że może być mi łatwiej, bo wyobrażam sobie co mogła robić z byłymi. Ja się nie zachowuje normalnie. Jestem o nią zazdrosny, chciałbym ją kontrolować. Mówi mi, że ona nie ma w planach mnie skrzywdzić, ale to mi nie wystarcza. Nic złego nie robi, wiem o tym, ale.. Pytania: Jak nauczyć się zaufania do niej ? Co robić by nie porównywać zazdrosci do mojego poprzedniego związku ? Jak sobie poradzić z tym wszystkim ? czy ktos cos może mi doradzic ? czy powiedzieć mojej dziewczynie co mnie męczy ? Bardzo was proszę o jakies porady. Pozdrawiam wszystkich na forum.