Skocz do zawartości
Nerwica.com

Badbrain

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez Badbrain

  1. Biorę pregabalinę 75mg, rano i wieczorem.
    Właściwie potrzebna mi była tylko przeciwbólowo na spanie, ale okazało się że koło południa odczuwam nieprzyjemne zejście po wieczornej dawce i konieczne było wprowadzenie porannej dawki.  

    Polecam na wszelkiego rodzaju problemy ze snem, szczególnie przy bólach neuro.
    Oczywiście po jakimś czasie już tak mocno nie usypia ale nadal działanie jest wystarczające żeby nie wybudzać się w nocy.
    Na początku było zamotanie i tragedia z jeżdżeniem autem, ale po miesiącu się unormowało.

    Jeśli ktoś jeździ autem to polecam uważać lub sobie darować przez pierwsze tygodnie.

    Potem nadal ostrożnie, jeździć ze świadomością lekkiego upośledzenia koncentracji.

    Lek rewelacyjny, jedyna chemia którą biorę i jedyna która zmieniła moje życie o 180 stopni (normalnie śpię).

  2. Ok.

    Podsumowując -co by można na początek dołożyć do Wellbutrinu ?

    Przyjmując że SSRI nic dobrego raczej mi nie daje (wiem z doświadczenia).

    Najlepiej żebym po tym spał ale bez zamuły..

     

    Wracając do mianseryny i mirtoru - ja po minimalnych dawkach spałem jak zabity 12-14 h.

    Powrót do życia zajmował mi godzinę po przebudzeniu.

     

    Ogólnie to jestem stabilnym człowiekiem jedynie system nerwowy mam wyczerpany przez ból i obniżenie nastroju od wielu lat.

  3. Hej

     

    Na mnie nieźle działał Wellbutrin był jednak problem ze spaniem (bez Well również).

    No więc jak się słabo śpiącemu dołoży lek po którym jeszcze jest gorzej to robi się kłopot.

     

    Próbowałem na spanie Mianseryny i Mirtoru ale mimo minimalnej dawki nie mogę się po tym obudzić i jestem śpiący w dzień.

    Strach jeździć autem, taka zawiecha.

    Gdyby nie to, to były by to fajne leki nasenne.

     

    Chciałbym powrócić do Well bo cierpię na przewlekłe nieuleczalny ból a po tym leku było dużo lepiej.

    Tylko ta bezsenność mnie przeraża..

    Ktoś ma podobny problem ?

  4. Trochę to trwało zanim to rozkminiłem ale od jakiegoś czasu jestem już pewny.

     

    Zmiana pogody (lub pory roku) z zimna na ciepło powoduje u mnie masakryczną deprechę.

    Przez ok. 2-3 tyg ledwo daję radę, gdybym nie "zjadł zębów" na walce z tą chorobą w przeszłości to szło by zwariować albo sznurek.

     

    Najgorzej jest wiosną kiedy zaczyna się nagle robić cieplej.

    System mi po prostu pada na amen, jakbym truciznę jakąś połknął.

    Dopóki organizm się nie przyzwyczai i nie ustabilizuje nie nadaje się do kontaktu z ludźmi.

    Osłabienie, lękowość, bóle fizyczne, czyhająca psychiczna czarna dziura,ogólnie masakra ledwo do zniesienia.

    Neurotyczność wzrasta do 150 %, wzrok psychola + dziesiątki innych objawów których nie wymieniam, bo po co.

     

    Najgorzej mi robi marcowe ostre słońce.

     

    Piszę bo pierwszy raz zdarzyło mi się to w zimie, przez tą odwilż ostatnią.

     

    Znajomy psychiatra twierdzi ze to normalne, niektórzy "tak mają".

    Ma na myśli chorych na depresję lub jej nawroty.

     

    Czy ktoś ma podobnie ?

     

    Bardzo mnie interesuje skąd taka zależność pogodowa.

    Jesiennej deprechy nie miewam, choć wesoło też wtedy nie jest.

×