Skocz do zawartości
Nerwica.com

Badek

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Badek

  1. @Synsa: Co do ewentualnej choroby fizycznej to raczej wątpię. Wiesz, nie chcę się diagnozować za pomocą Wikipedii, ale jak czytałem artykuł o dystymii to praktycznie czułem jakbym swój opis czytał. I nie sądzę żebym sobie to wkręcał, bo rzeczy o których jest mowa w artykule sprawdzają się zbyt mocno w moim życiu. Widziałem kilka razy jak zarzuca się ludziom, którzy używają nazw chorób, że sobie objawy "wkręcają", ale to raczej nie w moim przypadku. Podobnie z natręctwami o których pisałem. Na 90% jest to nerwica natręctw. Od, tak myślę, 8. roku życia mniej-więcej mam obsesje i kompulsje. Chyba tak poważne podejrzenie nerwicy natręctw samo w sobie kwalifikuje się na wizytę u psychiatry? Nigdy nie rozumiałem co to znaczy mieć coś "w papierach"? Czyli gdzie konkretnie? Wie ktoś? @essprit: I tutaj widzę, że piszesz coś odwrotnego niż Synsa. Z jej wypowiedzi wnioskuję, że wizyta u psychiatry to nic wielkiego a z twojej, że tak. Czyli twierdzisz na podstawie tego, co napisałem, że to wszystko się nie kwalifikuje na leczenie lekami? Np. nerwica natręctw albo dystymia, które pewnie mam? Nie chcę tu rzucać nazwami, ale nerwicę natręctw mam prawie na pewno, kwestia tylko, moim zdaniem, żeby ją oficjalnie zdiagnozować, a co do dystymii, to jeśli nie ona, to pewnie coś podobnego. Objawy mam jak przy dystymii (na podstawie artykułu z Wikipedii). Problem jest jeszcze taki, że mieszkam na dwa domy - jeden rodzinny a drugi w moim mieście studenckim. To raczej przeszkadza w leczeniu. Pomijając, że najbliższe 3 tygodnie będę miał na maxa zawalone i nie znajdę na nic czasu. Najwyżej w najbliższy piątek na jedną wizytę. Nie pisałem tego - teraz jestem na drugim roku, ale już jedne studia zawaliłem, będąc na pierwszym. Boję się powtórki. Ja wiem, że ani Wikipedia, ani to forum to nie lekarz, ale uważam, że te źródła mogą być do pewnego stopnia pomocne. Mam nadzieję, że się jakoś do tego ustosunkujecie. Oprócz tego, czy ktoś jeszcze, kto ma coś sensownego do powiedzenia mógłby się w mojej sprawie wypowiedzieć? Bardzo bym chciał wiedzieć o tych konsekwencjach związanych z leczeniem. O ile to nie będzie konieczne, nie chciałbym sobie zamykać do niczego drogi ani mieć jakichś problemów. Z góry dzięki wszystkim. -- 10 sty 2014, 21:14 -- To miała być edycja, ale okazało się podczas pisania, że już nie mogę edytować, więc piszę drugi post z rzędu: Synsa, widzę, że wysłałaś swój komentarz podczas kiedy ja pisałem swój. Właśnie. Terapia może trwać długo, a ja chciałbym, na ile to możliwe, żyć jak najnormalniej podczas jej trwania. O ile w ogóle bedę chodził na terapię. Wziąć szybko leki żeby sobie doraźnie pomóc i wtedy mysleć, co dalej. Chcę móc robić konstruktywne rzeczy. Nie mam czasu na marnowanie. To, co jest teraz to beznadzieja. -- 12 sty 2014, 20:42 -- Czy ktoś jeszcze, kto potrafi wnieść coś sensownego do tematu, mógłby się w mojej sprawie wypowiedzieć? Zaczyna się na poprzedniej stronie. Dziękuję z góry!
  2. Dziękuję za odpowiedź. Jeśli chodzi o badania, to nie badałem nigdy tarczycy (a przynajmniej nic nie wiem o tym żebym miał ją kiedykolwiek badaną). Prawdę mówiąc, spodziewałem się, że ktoś odpowie żebym po prostu szedł do psychiatry. Widzisz, sęk w tym, że to wszystko trwa już bardzo długo i życie mi przechodzi bokiem. Ja nie chcę już tak dłużej. Chciałbym możliwie najbardziej skrócić drogę do lepszego samopoczucia. Każda zwłoka z wdrożeniem jakichś dających szybkie efekty kroków to kolejny czas wyrwany z życiorysu. I tak już za bardzo odwlekałem podjęcie działań. Możliwe, że psycholog w jakimś stopniu mógłby mi pomóc, ale raczej nie szybko. Zaczynam zaraz sesję na uczelni a jestem w rozsypce. Nie wiem, jak sobie poradzę z egzaminami. Nie uważasz, że psychiatra i leki mogłyby być lepsze na ten moment? Rozumiem, że one może nie rozwiążą wszystkiego, ale chcę po prostu stanąć na nogi i wtedy jak już będę mógł w miarę normalnie funkcjonować i skończę semestr, podjąć jakieś długofalowe działania (o przebadaniu tarczycy też pomyślę). Chciałem na ten moment coś doraźnego, a chyba żaden psycholog, czy psychoterapeuta nie pomoże na to natychmiast, nie sądzisz? Ja jestem laikiem, ale nie chce mi się wierzyć żebym przez kilka rozmów z kimkolwiek mógł się tego pozbyć. Zresztą przez sesję na uczelni nie mam kiedy. Osobiście skłaniałbym się ku psychiatrze. Może powiesz mi (lub ktoś inny) z jakiego powodu miałbym nie iść od razu do psychiatry? W jaki sposób miałoby mi to zaszkodzić? Myślę, że i tak dostanę leki, najwyżej idąc wcześniej do kogoś innego niż psychiatra odwlekłoby się to tylko w czasie. Myślisz, że te leki mi jakoś mogą zaszkodzić? Czy ktoś wie, jakie konsekwencje niesie za sobą leczeniu u psychiatry? Czy w ogóle jakieś są? Słyszałem, że nie można wykonywać wtedy jakichś zawodów? Czy to prawda? I czy są jakieś inne konsekwencje? Bardzo bym prosił o odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Z góry dziękuję.
  3. Witam wszystkich! Jestem nowy na forum, to mój pierwszy post. Coś o mnie. Pod koniec roku kończę 22 lata. Jestem mężczyzną. Studiuję dziennie. Oto część z tego, co mi się dzieje: - odczuwam bardzo często uczucie przemęczenia, mimo iż nie robię nic ciężkiego fizycznie - mam natrętne myśli i powtarzam natrętne czynności - nic mi się nie chce - błądzę myślami w przyszłości lub przeszłości, nie jestem "tu i teraz" - ciągle chodzę poirytowany i smutny - nie potrafię się skupić na konkretnej rzeczy, uciekają mi myśli - pogrążam się ciągle w myślach - nie potrafię się uczyć (ale oceny mam bardzo dobre) - odkładam uciążliwe rzeczy na później, często nie robię ich wcale, a często na ostatnią chwilę - często nie mam ochoty nigdzie wychodzić, najlepiej bym siedział w domu - stale się czymś zamartwiam - odczuwam napięcie psychiczne - mało co mnie cieszy - czuję się niegodny, nie dość dobry żeby osiagnąć szczęście i sukces, uważam podświadomie, że na nie nie zasługuję - odczuwam strach przed sukcesem - jestem rozchwiany emocjonalnie - czuję się niedowartościowany - mam problemy z koncentracją - często chodzę po pomieszczeniu bez celu, nieraz idę do innego pomieszczenia i kiedy docieram na miejsce, nie wiem po co tam przyszedłem - jestem bardzo roztargniony - często nie wiem, co się do mnie mówi - boję się, że wydarzy się jakieś nieszczęście, zwłaszcza boję się o mamę - mam niską samoocenę - czas "przelatuje mi przez palce" - marnuję go mnóstwo To nie wszystko, ale spora część. Moje pytanie: Co robić? Gdzie mam się z tym udać? I co mówić? Ja nie mam większych oporów mówienia o tym, co mi dolega, ale chodzi mi o to, że część na pewno zapomnę, a specjalista też przecież o wszystko mnie chyba nie zapyta? Poza tym o części rzeczy, które mi się przytrafiają mogę nawet nie wiedzieć, że są odstępstwem od normy. I co z takimi rzeczami? Bardzo proszę o odpowiedź.
×