Skocz do zawartości
Nerwica.com

katanka

Użytkownik
  • Postów

    35
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez katanka

  1. Witam,

    dziękuję za wszelkie wpisy. Pozwoliły mi zrozumieć kwestię alkoholizmu.

    Uciekłam od narkomanii i głębokiej depresji z tym związanej, jednak alkohol w dalszym ciągu jest w moim życiu.

    Nie ukrywam, iż jest to dla mnie sprawa niezwykle męcząca, ponieważ o ile wieloletnie ćpanie potrafiłam zwalczyć sama, o tyle ten pieprzony % jest po dziś dzień. Jest to dla mnie niesamowite, że mogę pracować i funkcjonować na odpowiedzialnym stanowisku a jednocześnie upijać się we własnym mieszkaniu. Na kilka naprawdę ważnych biznesowych spotkaniach się nie pojawiłam, bo byłam pijana.

    Jestem osobą wiecznie szukającą ukojenia czy to w narkotykach czy w alkoholu. Mój psychiatra wyleczył mnie faktycznie z depresji. Zmieniło się wiele na plus, ale nie zmienił się mój stosunek do fazy. Mimo, że bez narkotyków, boję się alkoholu a piję gdy mogę.

    Czy psychiatrycznie leczy się skłonności do "odurzań wszelkiego rodzaju"?

    Proszę o odpowiedź na forum, bądź też prywatnie Osób które chciałyby udzielić mi szerszych rad.

    Dziękuję.

     

     

    Proszę o pomoc

  2. miesiąc satysfakcji, coraz lepiej, coraz lepiej...

    nawet nieźle- uwaga - mam siłę na życie i...

     

    zmniejszam dawkę (lekarka pozwoliła), nieszczęśliwym trafem dostaję ciężką wiadomość i idę w dół.

    Idę w taki dół, że wracam z depresją do okresu sprzed 4 lat, kiedy to nie wychodzę z łóżka, nie jem, myślę z ukojeniem o swoim niebycie. Wstaję, jak się obudzę i załatwiam swoje potrzeby fizjologiczne, byleby tylko być jak najszybciej w łóżku pod kocem spowrotem. To są jedyne rzeczy, które wyganiają mnie z łóżka.

    Oni zmuszają mnie do jedzenia, bo okazuje się, że jeszcze ktoś mnie odwiedza. Wtedy jem, ale rzygam, nie przyjmuje. Nie dlatego, że chcę, czy odchudzam się. Jestem szczupła i nie mam zaburzeń odżywiania, ja po prostu fizycznie nie mogę jeść. W żołądku mam rewolucję, cokolwiek zjem, to zwracam. Jem tylko zupy, dość tłuste, by nie schudnąć bardziej.

     

    Nie wierzę w to, by było to spowodowane zmniejszeniem dawki. Raczej zebrało się kilka spraw.

    Dziś, po chyba 2 tygodniach czuję się ciut lepiej ale jaaaaaak to możliwe Ludzie, ja się naprawdę nastawiłam, uwierzyłam, że będzie już tylko lepiej. Jestem bardzo słaba, a było tak dobrze.

  3. Hej, potrzebuję porady w kwestii dawkowania.

    Byłam na wizycie, powiedziałam szczerze że czuję się lepiej i że jeśli to możliwe to chciałabym pomału zacząć zmniejszać dawki. Pani dr się zgodziła. Zaproponowała samodzielne żonglowanie dawkami z mojej strony

    Chciałabym pomału schodzić z leku, obecnie przyjmuję 75 mg, pół tabletki rano i całą wieczorem.

    Chcę odejmować po pół tabletki co 2 miesiące, tak że w efekcie przyjmować setaloft będę równe pół roku.

    Nie wiem czy lepiej teraz łykać pół rano i pół wieczorem? Czy całą od razu ? O kiedy najlepiej? Przed snem czy rano? Nie wiem, bo przyznam szczerze, że różnicy w działaniu 25 a 50 nie widzę, po nocach i tak nie śpię więc tab mnie nie usypia.. Jak łykam połówkę to tez nie działa pobudzająco.. No i czy Waszym zdaniem nie za szybko zamierzam odstawić s? Moja pani dr nie miała ochoty ze mną rozmawiać i mi wyjaśniać. Powiedziała, że ode mnie zależy czy biorę czy nie. Tylko ja nie wiem, czy trzeba brać dłużej, by utrwalić efekty? Choelrcia jasna

  4. dream*, jasne, że nie warto, każdy chciałby móc wyzdrowieć bez chemii.

    Ja byłam długo przeciwniczką, teraz (a farmakologicznie leczę się stosunkowo niedługo) widzę jak lek mi pomógł. Ja zaczynam inaczej postrzegać rzeczywistość. Nie myślę o śmierci, co jest moim największym osiągnięciem.

    Postaram się teraz wkleić poprawnie wypowiedź

    z leków SSRI zażywam obecnie tylko Sertraline.

    marieann18, nie zaleca się picia alkoholu z fluoksetyną ale nie zaobserwowano interakcji z alkoholem więc wątpie by miało wpływ. Nie zaobserwowałaś żadnej poprawy? Może idz do lekarza. Mozliwe, ze przepisze Ci dawkę 60 mg

     

    nie powinno, owszem. Jestem tego przykładem. Pewnego wieczora (całkiem niedawno) zalałam setaloft alkoholem, mimo że na codzień nie mam zwyczaju tutaj przerodziło się to w jakąś chorą fazę. Absolutnie nie polecam, na mnie przynajmniej podziałała taka mieszanka w sposób zupelnie jakiś nieprzewidywalnie głupi.

    Zatem, ja już na pewno nie zmieszam ssri z %, szkoda zdrowia.

     

    Dream, jak się czujesz słonko? Bo u mnie naprawdę fajosko :smile:

  5. ladywind,

    Dziękuję za podjęcie mojego tematu,

    stroinę/ dwie wcześniej jest historia krórą przedstawiam.

    Nie ćpam. Nic. ale 1/3 mojego życia jednak brałam dużo. Najwięcej amfetaminy, kokainy i extasy. To się działo codzień przez jakieś 4 lata. Wcześnej palenie, nie potrafię przeliczyć. Dużo. Non stop.

    Halucyny - przez 4 lata - systematycznie

     

    nie mam patologicznej rodziny. Kocham ją. Minus ogromny, że nie wymaga nic i sama od siebie muszę cokolwiek chcieć.

  6. Bo czytam wypowiedzi różnych ludzi, którzy nawet po zmianie leku z oryginału na zastępczy w tej samej mg czują się inaczej...

    ja tak mam :roll:

     

    ja też :evil:

     

    katanka, teraz Ty mnie źle nie zrozum-nie chodziło mi o to, że jęczysz :) Wręcz przeciwnie, chciałam Cię pocieszyć, że nawet jeśli musiałabyś podwyższyć dawkę to nie tragedia.

    Ja nie odczuwałam żadnej różnicy przy wyższych dawkach (teraz jestem na maksymalnej), żadnych większych uboków (pierwsze kilka dni na nowej dawce mam zawroty głowy i bardzo powiększone źrenice-tylko tyle).

     

    Tak, ja na spokojnie zdzierżę źrenicę i wszelkie fizyczne objawy.

    Mi chodzi o to, że wyląduję w ogromnym mieście, którego nie znam, nie znam tam nawet pół osoby. Wszędzie i wszystko sama. I tak mam od groma siły, by organizować sobie lokum.

    Dlatego idę za ciosem, a jak mi ktoś wyskoczy to go z karate-kid :shock:

  7. lunatic, ja nawet nie wprowadzam się w żaden sposób w "lepszy stan" już od hmm...2 lat? Mogę to połączyć niejako z depresją, bo im głębiej w depresję, tym dalej od zainteresowania sobą. Nawet polepszeniem sobie sztucznie stanu.

    Teraz po latach widzę, jak bardzo na mnie podziałały narko. Niestety, teraz, po latach zdałam sobie z tego sprawę. Późno, ale lepeij tak, niż wcale

    żarłam nawet grzyby, dużo. Wiem, że one potrafią narobić brudu w życiu. Na szczęście mnie to nie dotyczy... cholera wie.

    Ludzie, ja od długiego czasu nawet nie palę. Jak na razie dobrze sobie radzę i jestem wdzięczna za wszelkie posty z Waszej strony

    lunatic - dziękuję !! za wszelką możliwą pomoc

  8. O kurcze widze ze to jest lek cięzki. na trudniejsze przypadki.

     

    Nie wiem, o jakich przypadkach piszesz przyjmowanie setaloftu nie jest ciężką sprawą.

     

    Nie wiem, czy sarkastycznie piszesz, nie jestem w stanie tego określić, wybacz.

    Jeśli nie, to mam nadzieję, że moja wypowiedź Ci podpowie - ja uważam, że każda pomoc jest lepsza, niż żadna. Znam to z własnego doświadczenia.

    dobrze, że na forum są ludzie, którzy kumają niedyspozycję umysłową/psychiczną/emocjonalną i potrafią pomóc.

    Reszta mnie nie obchodzi

     

    khaleesi ale czy można mieć "mocną głowę" do jakiejś grupy leków, czy to nie jest trochę absurdalne? Ja oczywiście nie neguję. Może skonsultuj się z innym psychiatrą?

    Ja jestem zupełnie seledynowa w kwestii farmakologii, jak sami widzicie pytam o poradę w sprawie samodzielnej kombinacji dawkowej.

    Wiem jedno - co może nie tyczyć się zupełnie tematu - nie wiem.

    Brałam dragi masowo, każdą możliwą grupę, przez niespełna 10 lat. Mam 30, więc zawsze lubiłam inne stany świadomości. Być może z tego też względu inaczej odbieram np. taką dużą startową?

    Kurde nie wiem, liczę na Waszą opinię

    Dark! z Twojej strony też bardzo cieszyłaby mnie opinia, zawsze masz potężne argumenty

     

    dzięki all

  9. lunatic, dla Ciebie nie ma, dla mnie ma. Duże. Życiowe.

    A wolałabym nie sprawdzać tego na własnej skórze, będąc w sytuacji jaka mnie czeka. O tyle dobrze, że jestem na nią niejako przgotowana, mnie mniej jednak wiąże się ona ze stresem niebywałym

    W każdym razie, jest jeszcze parę dni, na spokojnie sobie to wszystko przeanalizuję, postaram się przynajmniej

    Nie wiem, musiałby się wypowiedzieć Dark Passenger bo jest w temacie najmocniej,

    czy wieloletnie zażywanie wszelkiego rodzaju narkotyków mógłby mieć wpływ na tolerancję ssri?

    W zasadzie takie właśnie pytanie chciałabym zadać.

    Czy można się uodpornić na działanie jakichkolwiek leków ssri? Bądź też, czy w mózgu zostają jakieś "rany" które działanie leków może blokować/spowalniać?

    Dzięki

  10. Muszę coś dodać, bo teraz czytam własną wypowiedź...

    ja ciężki stan, gdy myślałam o śmierci, nie jadłam, żyłam jak warzywo mam za sobą. Nauczyłam się funkcjonować z tym, że jest chujowo. Mój stan trwa już kilka lat i jakoś trzeba żyć. Nigdy nie myślałam o własnej śmierci w czasie przyszłym dokonanym, jednak lubię się wtulić w tę myśl, daje poczucie ulgi, spokoju. Po śmierci Taty, który również zmagał się z ciężką depresją na chwilę się obudziłam, zadzwoniłam do pierwszego lepszego psychiatry. Tak zaczęła się moja walka o zdrowie. Jestem beznadziejnym przypadkiem, gdyby nie śmierć Ojca, podejrzewam że dopuściłabym się takiego stanu, w którym tylko śmierć jest jedynym wyjściem.

    Moja dr powiedziała mi, że mi pomoże. Mimo, że jest dziwna i trochę się jej boję to te słowa trzymają mnie przy tej babie. Dlatego posłuchałam w kwestii leku. Mam w sobie zdumiewająco dużo wiary, pierwszy krok po tylu latach dał mi nadzieję na cokolwiek.

    Ale co? Mam dyskutować z babką nt. dawki? opowiem jej o sytuacji, a jak mi powie że TAK BĘDZIE NNAJLEPIEJ, a ja czuję, ze nie, to zrobię po swojemu a zwiększę dopiero według własnych odczuć...?

    sama nie wiem

     

    -- 05 sty 2014, 19:30 --

     

    lunatic, jesteś nieoceniony. Już drugi raz odpowiadasz na moje schizy. Dziękuję.

     

    czyli jeśli mój organizm "polubił" się z sertraliną to przy kolejnej większej dawce tym bardziej nie powinnam czuć się gorzej? Czy to jakaś reguła? Bo czytam wypowiedzi różnych ludzi, którzy nawet po zmianie leku z oryginału na zastępczy w tej samej mg czują się inaczej...

  11. depresja. tak, zaczynałam od 75, dr stwierdziła że takiej potrzebuję. To długa historia, moje zaniedbanie.

    Mam za sobą długie okresy... hmm napiszę krótko- ciężką depresję.

    Teraz to mi wszystko wali. Od takiej chciała zacząć, ja nawet nie wiedziałam przed wizytą u niej od jakich się zaczyna. Dopiero po wykupieniu leku przeczytałam w ulotce, stąd moje pierwsze posty -z obawy przed tak dużą dawką startową.

    Zdecydowałam się brać według zaleceń. Ułożyło się dobrze,

    bez jakichś cięższych historii. Jedynie co, to na początku (naprawdę parę pierwszych dni) czułam się dziwacznie. Teraz jest fizycznie w porządku. Jem normalnie, jakbym łykała witaminę C

    renee- nie zrozum mnie źle. Ja nie jęczę, że się boję zwiększyć dawkę.

    Tu się rozbija o to, że czeka mnie ogromna zmiana, taka w której zdrowy człowiek miałby obawy.

    A jeśli ja taką zmianę mam brać na klatę i dodatkowo przechodzić jakieś fazy związane ze zwiększoną dawką.... noo tylko tego się boję. Nie chciałabym tu na ogólnym pisać szczegółów ale lęk mam, bo czuję, że to czas nieodpowiedni na żonglowanie lekami.

     

    przechodził to ktoś? psychiatra chce zwiększyć dawkę / zmienić lek a Ty robisz po swojemu?

    dzięki za odp

  12. lunatic, dzięki za odpowiedź,

    jasne, zgodzę się, że nikt mnie do niczego nie zmusi. Mnie po setalofcie nie jest ani lepiej, ani gorzej. Dobrze się czuję, w sensie nie odczuwam skutków ubocznych o jakich piszą tutaj niektórzy, a czego się ogromnie cieszę.

    Czułam się na początku fizycznie jak po amfie, ale to naprawdę szybko minęło. Do tej pory wolniej myślę. To jest "niczem", ale.. w obliczu perspektyw nowych, dużych zmian nie chcę przechodzić paraliżującego lęku.

    A jak mimo to, stara doświadczona dr-na taką trafiłam-powie mi, że podnosi, to co? lunatic - pozostać przy 75 od jakiej zaczynałam i przy jakiej się już nie boję, a zwiększyć dopiero, jak uznam za stosowne?

  13. Za 5 dni mam wizytę u psychiatry, dlatego chciałam się Was zapytać czy sertrę zawsze się zwiększa? Od czego to zależy?

    Ja chyba nie chciałabym zwiększać dawki, myślę że ta jest ok, że przy dłuższym stosowaniu (biorę dopiero 3 tyg) mogłaby mi pomóc. Jestem w trakcie rewolucji życiowej i obawiam się, że wchodzenie na większe mg mogę mieć problem z adaptacją.

    Wiadomo, psychiatra mądrzejszy, jednak sugestie pacjentów są priorytetem?

    To będzie moja druga wizyta u pani dr, jest w dość sędziwym wieku i wspominając nasze pierwsze spotkanie - jest wszechwiedząca. Nie chcę się opierać na wiedzy zaczerpniętej z internetu a na research materiałów naukowych to ja nie mam siły. Dlatego Was chcę zapytać, czy jeśli nie będzie chciała słuchać o pozostaniu przy tej dawce to.... no właśnie. Co byście zrobili?

    Jestem w bardzo skomplikowanej sytuacji życiowej, za chwilę wszystko ulegnie zmianie i znajdę się w miejscu, którego nie znam, całkiem sama, proszę o zrozumienie. Depresja sama w sobie jest ciężka, tutaj dojdzie poradzenie sobie samej w nieznanym miejscu. Jak mi mają dojść lęki spowodowane lekami... tego się obawiam.

  14. witam! ja w lutym wprowadzam się do Poznania, nigdy tu nawet nie byłam

    bardzo chętnie się z Wami spotkam.

    trochę tak dziko, tym bardziej że nie znam w Poznaniu nikogo..historia długa i zaziewać się idzie

    ale chyba dobre z was ludzie ;) i nie ma się co bać

    Byłabym chętna na spotkanie od 2 lutego, bym zdążyła chociaż klamoty z bagażnika wyciągnąć

    Pozdrawiam i będę tu zerkać

     

    -- 05 sty 2014, 20:06 --

     

    no i chyba nikt nie chce się spiknąć.. wystraszyłam ludziów

  15. ....ale jak leki zaczną działać , to funkcje poznawcze poprawią się diametralnie .

    Dla pocieszenia powiem Ci ,że wielokrotnie miałam podobne problemy i obawy podczas depry . Też nie rozumialam , co się do mnie mówi ,jakby mi coś mózg wyzarlo . Ale przeszła depresja , to koncentracja wróciła .

     

    Ladywind, dziękuję za te słowa. W dniu dzisiejszym potrzebowałam takie coś przeczytać.

    U mnie z zamułą coraz fatalniej. Biorę sertre dopiero 3 tygodnie, więc na lepsze samopoczucie jeszcze na chwile obecną "czekam", jednak moje dziury w pamięci, niemożność koncentracji, zagapianie się w jeden punkt mnie przeraża.

    W semestrze zimowym zależało mi rozpocząć szkołę informatyczną, jednak z takim "mózgiem" gówno zdziałam...

    Modle się do tych tabletek, żeby mi zaczęły działać.

    Napiszę coś, nikogo nie chcę tu zniesmaczyć - ale w obecnym położeniu już nawet bardziej mi zależy na szybszym procesorze w głowie niż wyjściu z doła

    10 stycznia mam wizyte u mojej psychiatry, podejrzewam, że podniesie dawkę

    ciekawe czy całkiem się nie zamulę. Wówczas z tą szkołą to o kant dupy

    Pocieszam się, że fizycznie tabletki znoszę bardzo dobrze. W zasadzie od samego początku

    p.s. nawet pisząc głupi post, edytuję go 3 razy po wysłaniu. Takie bzdury piszę :why:

×