Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kuro

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Kuro

  1. Witajcie. Nie wiem od czego zacząć, gdyż to mój pierwszy post tutaj, i mam nadzieję że ostatni.. Może zacznę od początku? Za miesiąc skończę 17 lat. Mieszkam wraz z mamą i babcią. Aktualnie uczęszczam do pierwszej klasy liceum plastycznego. Mam bardzo niskie mniemanie o sobie, co spowodowane jest wzrostem, wkurzającym wg ludzi głosem i tym, co działo się w moich poprzednich szkołach. (Okres od przedszkola do gimnazjum.) Od 4 klasy podstawówki mam oficjalną opinię, o odpowiadaniu pisemnym na lekcjach. Swojej rodziny nie mogę nazwać normalną. Mama jest typem osoby, której zależy by nie wychylać się z tłumu, by wszystkim było jak najlepiej, jest bardzo uległa. Babcia jest jej przeciwieństwem. Zawsze musi postawić na swoim, uważa że nigdy się nie myli i jest najmądrzejsza. Ojca nie potrafię opisać. Widuję go raz na jakiś czas. Mieszka wraz ze swoją żoną i dziećmi. Nie interesuję się jego życiem. Od kiedy byłam mała, mam coś w rodzaju paraliżu sennego. Tzn, gdy położę się do łóżka i próbuję zasnąć, mam uczucie jakbym spadła z dużej wysokości i oczy same mi się otwierają. Zaczyna mi się robić bardzo gorąco. Nie mogę poruszyć żadną częścią ciała. Jedyne co jest mi posłuszne to oczy. Zaraz po otworzeniu się oczu rozglądam się po pokoju. Wszystko wydaje mi się rosnąć tysiące razy, a ja wydaję się być wtedy bardzo malutka.. A może to ja się kurczę? Nie wiem jak to określić. Gdy jeszcze byłam mała, mama ze mną spała i budziła się za każdym razem gdy przytrafiało mi się to i zaczynałam płakać. Jednak miałam wrażenie, że mama pociesza mnie w strasznym przyśpieszeniu któremu ja nie podlegałam. Minęło dokładnie 7 miesięcy odkąd miałam to ostatni raz, jednak przedwczoraj w nocy znów to się powtórzyło. Prosiłam mamę by poszła ze mną do psychologa, jednak ona stwierdziła że nie zapisze mnie ponieważ "Czy Ty jesteś jakaś nienormalna żeby Cię do psychologa zapisywać?" Dlaczego tak jest? Czy ten "paraliż" ma jakąś nazwę? To był mój pierwszy problem. Drugą sprawą jest mój lęk przed ludźmi. Zaczął on objawiać się już chyba w przedszkolu. Jestem bardzo nieśmiałą osobą. Swoje opinie wolę zatrzymywać dla siebie. Gdy zaczynałam chodzić do przedszkola byłam grzecznym i podobno "zdolnym" dzieckiem. Jednak zawsze gdy na zajęciach w przedszkolu pani zadała jakieś pytanie i ja miałam odpowiedzieć, pomimo poprawnej odpowiedzi oraz pochwały od wychowawczyni inne dzieci zaczynały się ze mnie śmiać i wytykać palcami. Nie wiedziałam, dlaczego tak się działo, więc odchodziłam wtedy od grupy, zaszywałam się wśród pluszaków i zaczynałam płakać. Gdy inni bawili się na zewnątrz ja siadałam obok Pani i rozmawiałam z nią. Jak to dziecko, o bzdurach. A to ptaszek zaśpiewał, a to jakiego dobre ciasteczka ostatnio jadłam, a to co ostatnio rysowałam. Błahostki. Nie pamiętam imienia żadnej osoby z przedszkola, bo nigdy nie bawiłam się z innymi. W podstawówce nie odzywałam się na lekcjach, bo nie chciałam żeby rówieśnicy się śmiali z mojego głosu. Zazwyczaj na przerwach czytałam książki ze szkolnej biblioteki albo rysowałam różne cosie. Pamiętam może z.. 2 osoby z klasy. Weronikę i Olę. Próbowałam rozmawiać z innymi, ale kiedy myślałam że już jest dobrze, osoby te odwracały się odemnie. Nic więcej nie pamiętam z podstawówki. W gimnazjum wciąż nie odzywałam się na lekcjach. Z tego powodu koleżanki z klasy zaczęły mi dokuczać. Moje oceny pogorszyły się. W połowie 2 klasy zostałam przeniesiona do innej klasy, gdyż dziewczyny zaczęły mi grozić pobiciem, wyrzucały moje rzeczy, ogólnie mówiąc znęcały się. Powtórka z podstawówki - próbowałam rozmawiać, ale zawsze byłam zbywana zdaniem "Irytujesz mnie. Nawet nie wiesz jak bardzo. Znikaj, nie chcę Cię więcej widzieć". Gdy już mnie przeniesiono zagadała do mnie dziewczyna z młodszej klasy, wraz z przyjaciółką. Od tego czasu utrzymuję z nimi kontakt. Nigdy ich nie zdenerwowałam, znają mój problem. Zdaje mi się, że w tym momencie trochę bardziej otworzyłam się na ludzi. Ale tylko na klasę tych dziewczyn. Kiedyś zapytałam swojego przyjaciela, jaka mogę się wydawać obcym ludziom, którzy nigdy ze mną nie rozmawiali. Stwierdził że wydaję się nieśmiała, skromna, zamknięta w sobie, dosyć sympatyczna. Teraz, gdy jestem w liceum, rozmawianie z ludźmi wychodzi mi coraz lepiej, jednak wciąż boję się odzywać w grupach większych niż 4 osoby. Zastanawiam się, co jest ze mną nie tak. Coraz częściej czuję się oddalona o wszystkich moich znajomych, chociaż codziennie z nimi rozmawiam. Myślę, że duży wpływ na to, że nie lubię się wychylać z tłumu jest to, że od małego babcia mnie delikatnie mówiąc nienawidziła. A to przypadkiem coś na mnie upadło kiedy ona była obok, a to zwyzywała mnie że jestem najgorsza/głupia/nikomu nie potrzebna etc. Mama nie robiła z tym nic, bo "należy mieć szacunek do matki". Od roku zaczęłam siebie, i moją mamę przed nią bronić. Jednak zamiast pomóc, zaszkodziłam. Czepia się wszystkiego co ze mną związane. Że robię syf w domu, że nie zdam, że nie mam przyjaciół, że to wszystko moja wina.. Nie wiem, co mam robić w takiej sytuacji. Mam nadzieję że ktoś tutaj mi podpowie.
×