Witam.
Zdaję sobie z tego sprawę, że jeżeli ja sam sobie nie pomogę, to nikt mi nie pomoże, bo na tym cała psychologia się opiera. Aczkolwiek nie wiem czy mój problem to już nie jest jakiś gorszy przypadek, który trzeba byłoby leczyć. Otóż na wstępie powiem, że od kiedy pamiętam, zawsze byłem bardzo nerwowy. Stresowałem i stresuję się niekiedy błahostkami. Walczę z tym od lat, jest lepiej niż kiedyś, często mówię sobie - nie warto i pomaga, natomiast jeżeli przychodzi mi się stresować o troszkę ważniejsze rzeczy, które jakoś zależą od mojej przyszłości, coś gruntownie zmieniają w życiu, wtedy jestem strasznie nimi przejęty, nie śpię nocami itd.
Do sedna... Zawsze uczyłem się dosyć szybko, a czy uczyłem? Różnie to bywało. Jeżeli chciałem się pouczyć to dosłownie w kilka godzin potrafiłem opanować materiał, na który inni musieli poświęcić kilka dni nauki, a na dodatek osiągałem lepsze wyniki. W podstawówce byłem najlepszym uczniem szkoły, bo wtedy zależało mi na tym, później - tj. gimnazjum itd. - odpuściłem sobie, byłem zwykle w czołówce, ale nie tak wysoko jak wcześniej, bo prawie w ogóle się nie uczyłem, a inni byli bardziej pracowici. Wszelkie sprawdziany, testy gimnazjalne itd. pisałem tylko na bazie tego co sam wiedziałem "z życia", kojarząc fakty itd. Wtedy rozpoczęło się moje lenistwo na dobre. Ambicje, marzenia mam bardzo wygórowane, a sił na ich realizację - brak. Już w 2 gimnazjum zastanawiałem się który kierunek wybrać, by mnie ciekawił i stwarzał duże perspektywy rozwoju. Biologię i dążenie w kierunku medycyny odpuściłem z tego względu, że jestem bardzo nerwowy, ręce mi się trzęsą od "młodych lat", chociaż bardzo fascynowała mnie. Na medycynie trzeba być opanowanym, a trzęsące się ręce niemal wykluczają takiego neurologa, chirurga czy chociaż stomatologa z zawodu (osobiście bym wybiegł z gabinetu, gdyby mojemu stomatologowi ręce się zaczęły trząść :) ). No i kolejne przyszłościowe zawody to te techniczne, toteż taki wybrałem. Dostałem się do najlepszego technikum informatycznego w województwie, egzaminy zawodowe zdałem prawie na 100%, ale matura średnio mi poszła, bo się do niej prawie w ogóle nie uczyłem, przez co nie dostałem się na politechnikę na informatykę. Wybrałem podobny kierunek, ale z wieloma przedmiotami, które są całkiem inne. O ile w informatyce czułem się pewnie, wiedza przychodziła mi naprawdę łatwo, to tutaj po prostu czuję się okropnie. Nauka w ogóle nie wchodzi mi do głowy. Mam problemy z matematyką, fizyką, bo jest jej bardzo dużo, a na dodatek przez to, że nie uczyłem się w technikum, mam straszne zaległości. Uczę się naprawdę dużo, prawie codziennie do 3-5 w nocy, a pozytywnych wyników brak. Tak jak zawsze szybko ogarniałem materiał bez większej nauki, tak teraz nie potrafię nic zrobić. Poziom mojej matematyki jak się okazało przy przyjściu na politechnikę, jest niemal zerowy. Miałem strasznie dużo do nadrabiania, jakiś w miarę wynik osiągnąłem, ale oblałem kolokwia z innych przedmiotów. Z nich w ogóle niczego się nie potrafię nauczyć. Przez to wszystko jestem strasznie nerwowy, po nauce kładę się nad ranem spać, a zasnąć nie mogę. Czuję jak głowa mi pulsuje, odnoszę wrażenie mrowienia przy włosach, tak jakby zaczynały mi siwieć, chodzę jak naćpany, a zasnąć dalej nie mogę. Strasznie się przejmuję tym, że zostanę wyrzucony po semestrze. Nie mam kompletnego pojęcia co dalej robić ze sobą. Biorę pod uwagę poprawę matury i kolejną próbę pójścia na informatykę, ale nie wiem czy iść ponownie na politechnikę, czy może zmniejszyć swoje ambicje i pójść na informatykę na uniwersytecie. Tam jest o wiele niższy poziom. Niby chciałbym pójść jak co na politechnikę, ale z drugiej strony czuję, że psychicznie tego nie wytrzymam. Ogrom uczenia, na dodatek teraz po tych porażkach tak strasznie w siebie zwątpiłem. Obawiam się kolejnych porażek, że nawet jak teraz wylecę, a dostanę się na informatykę to tam też nie dam rady. Tak jak wspomniałem informatyka przychodzi mi łatwo do głowy, potrafię układać wszelkie algorytmy, natomiast obawiam się tego co mnie na tej politechnice może spotkać, czy znowu mnie nie przerośnie. Kolejna sprawa jest taka, że jestem po technikum, teraz oblewając rok i zaczynając studia od nowa, miałbym 21 lat. Jeżeli ukończę je, to będę mieć 26. Wielu moich znajomych z podstawówki, gimnazjum już się zaręcza, od dawna pracują, a ja wciąż uczę i na dodatek biorę pod uwagę ponownie rozpoczęcie. Tak jak kiedyś byłem pewny siebie, tak teraz moja samoocena spadła prawie do 0. Obawiam się zupełnie wszystkiego. Jeżeli nawet zrezygnuję ze studiów, bo też mógłbym tak, wszystkie moje marzenia pójdą w zapomnienie. Poza tym ostatnio tak dużo o tym wszystkim myślę, stresuję się, że nie mam w ogóle ochoty żyć, mój zapał do nauki coraz bardziej spada, męczę się tym itd.