Skocz do zawartości
Nerwica.com

predicament

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez predicament

  1. Jejq ja tak marzę o tym zeby mnie gdzies przyjeli do roboty. Moze by tak zle nie bylo jak mysle. Ostatnio zmusialam i bylam zaniesc CV, tak sie napalilam na ta prace [ ludzie, zwykle praca w sklepie] i oczywscie nic. Przez to mam wiekszego dola i juz chyba nic z siebie nie wykrzesam.

     

    nic ze mnie nie bedzie pozytecznego :(

  2. Bardziej byłbym przychylny do literatury w której główny bohater ma taki problem i sobie jakoś z nim radzi. (Przepraszam, że tak dziwnie to opisałem, ale sam nie wiem jak to wytłumaczyć"

    Dziękuje.

     

    w takim razie polecam ksiazkce "Moje zycie w kregu obsesji" - szeroko pojete problemy psychiczne

  3. Ale co boisz się wyjść z domu? A jakby ktoś z Tobą poszedł? Może jest tu ktoś z Twojego miasta to ci pomoże

     

    Już pisałam, że nie, nie boje się wychodzić z domu, jestem samodzielna - boje się najbardziej lekarza i pracodawcy. Psychologa, bo nie potrafie przyznać się głośno do swoich problemów, a pracodawcy, bo uwazam, ze ogolnie jestem do dupy i sobie nie poradze w niczym

     

    Mój strach przed pracą był ogromny. Po roku bezrobocia i naprawdę aktywnego poszukiwania pracy, w końcu sie udało. Bardzo chciałam pracować, było mi wstyd, że siedzę w domu i nic nie robię. Jak znalazłam pracę to ogarnął mnie paniczny lęk. Że sobie nie poradzę, że zaraz mnie zwolnią. Pracuje miesiąc i jakoś się trzymam, ale każdy dzień jest walką. Strach, stres są ogromne i bardzo utrudniają mi życie. Czekam na weekend jak na zbawienie. A w weekend zamiast odpoczywać martwię się, że jeszcze dzien i trzeba będzie iść do pracy. Paranoja.

     

    Miałam to samo. Dokładnie. Ostatnia praca doprowadzała mnie do rozpaczy, z nerwow nie mogłam spac ani nic robic... A w samej pracy to stres nie pozwalal mi logicznie myslec. No i mnie zwolnili ;D za zarazem ulga jak i wielka krzywda - nie wiem to tej pory czy moje leki, ze sobie nie radze byly urojone czy faktycznie bylo cos na rzeczy i to bylo powodem mojego zwolnienia.

     

    Gdyby wtedy mnie nie zwolnili poszlabym do psychiatry, bo bylam w takim stanie, ze chyba dlugo bym nie pociagnela :>

  4. hej predicament - mam tak samo jak TY! Tez nie umiem komuś się zwierzać, a szczególnie w grupie oooo nieeeee.

    A tez raz byłam na NFZ w przychodni i babka potraktowano mnie koszmarnie, że wyszłam z płaczem z gabinetu i teraz mam uraz. W biurze nijako praca bo boje się że znowu ktoś na mnie nakrzyczy, przeszłam sporo prac na różnych stanowiskach (jaka ja wtedy byłam dzielna + Anglia sama - teraz to dla mnie szok!) i też mam 2 kierunki ale niestety sam lekarz powiedział mi, że dopóki się nie pozbieram to nie powinnam iść do pracy bo może ze mną być gorzej :-(. I koło się zamyka.

     

    Jak dla mnie to jest wielki postep isc do lekarza...Zrobilas przynajmniej spory krok do przodu. A ja dalej tkwie w tej beznadziei i nie jestem w stanie nic z tym zrobic. Nie wiem co dalej za mna bedzie. Dwie rzeczy, ktore mogly stanowic jakis ratunek sa dla mnie nieosiagalne. Oszaleje.

  5. Tak to nie tylko depresja ale głównie nerwica lękowa, wiem bo sama tak mam i też kiedyś pracowałam a teraz d..., jak mam iść na rozmowę to strach, więc pomyślałam że przełamię się i pójdę do lekarza do przychodni i trafiłam na super specjaliste w tych sprawach. A jak wychodzę mam mp3 w uszach aby gdziekolwiek dojść, teraz biorę leki ale one pomagają mi na inną chorobę ważniejszą z którą się zmagam. Bo nie ma leku na wszystko :-(. Ale wiem że samemu siedząc w domu tylko się pogarsza, może masz jakąś koleżankę która mogłaby iść z Tobą?

     

    -- 07 lis 2013, 20:55 --

     

    A i tak najważniejsza jest terapia. pozdrawiam

     

    Wiesz nie o to chodzi, że ktoś musi mnie tam zaprowadzić. Jestem samodzielna i jakbym chciala pewnie sama bym poszła ;D

    Ale nie chce, bo chyba głownie w tym lezy problem, ze nie mam w naturze zeby sie komus zwierzac. Nigdy nikomu nie powiedzialam jak podle sie czuje - raz probowalam to tylko wybuchalam placzem i na tym sie skonczylo, bo nie bylam w stanie tego kontynuowac. Od kilku lat wiem, ze jestem przypadkiem do leczenia psychiatrycznego, ale to nic nie zmienia.

     

    Jako tako funkcjonuje, ale ciazy mi to bezrobocie, bardzo mi wstyd, ale tu tez nic nie potrafie zmienic choc bym bardzo chciala - gdyby np. ktos zaprooponowal mi prace nawet do sprzatania chetnie bym poszla [to nic, ze skonczylam 2 kierunki]. Obecnie uwazam, ze chyba tylko jako sprzataczka bym sobie poradzila ... Ale pracy (nawet sprzataczki) nikt od tak mi nie da, trzeba ja zdobyc, walczyc. Ja nie mam sily na to. Gdy widze jakakolwiek oferte mysle sobie tylko, ze nikt madry mnie zatrudni, ze nie mam zadnych szans.

     

    Bledne kolo, bo rownie boje sie psychiatry co ewentualnego pracodawcy. Poziom stresu, nerwów, leku podczas rozmowy w obu przypadkach identyczny :(

  6. Dziękuje za wszelkie rady i odpowiedzi.

     

    Mialam odpisac na kilka, ale calkiem sie w tym wszystkim pogubilam. Napiszę ogolnikowo.

     

    Wiem jak wazne zeby pracowac, przynajmniej odgoni sie te okropne mysli od siebie gdy sie czyms zajmie [dlatego w domu robie wszystko co moge byle by nie siedziec i nie myslec o swojej bezndziejnej sytuacji]. Nie chodzi o pieniadze. Poza tym nie musze pisac jak co o mnie sadza inni, ze nie pracuje... Wiem mi tez jest okropnie wstyd. Ale ten wstyd jest slabszy niz strach. Juz nawet potencjalny telefon od pracodawcy wywoluje u mnie paralizujacy lek.

     

    To, ze nie znalazlam pracy,a pozniej szybko ja stracilam potwierdzilo moje wczesniejsze przypuszczenia, ze jest nic nie warta, niepotrzebna, po prostu zbedny element. Idz sie dziewczyno utop lepiej niz obrzydzaj innym otoczenie swoja obecnoscia, jestes niepotrzebna - tak mysle.

     

    Jak wiecie pewnie z takim nastawieniem trudno jest udowodnic komukolwiek, ze zasluguje sie jakakolwiek prace. Czuje sie niemal jakbym klamala gdyby miala mowic jakim to jestem/bede dobrym pracownikiem. Myslalam o wlasnej firmie, ale zaden dobry biznes do glowy mi nie przychodzi. Niestety.

  7. Nie wiem, przeczytałem całość, no to wygląda na jakieś początki depresji, (ale nie jestem psychiatrą). Moim zdaniem, właśnie ta rozmowa z psychologiem ci pomoże, a kontakt z ludźmi swoją drogą, nie czekaj tylko rób coś bo potem się pogorszyć może.

     

    Pozdro od nerwosola :<img src=:'>

     

    To nie poczatki; wiem, że mam depresję, ale moja awersja do lekarzy i zwierzenia sie komukolwiek skutecznie mnie blokuje. Od kilka lat mysle sobie moze lekarz by pomogl, ale nie mam odwagi sie zapisac i raczej to sie nie zmieni. Chociaz raz bylam w takim stanie, ze juz wszystko bylo mi jedno ...

     

    Nie chce, ze ta "depresja" brzmiala jak blahe usprawiedliwanie sczy begatelizowanie problemu czy cos w tym stylu- dotychczas nawet slowem nie wspomnialam nikomu o tym jak podle sie czuje - to wszystko co doswiadczylam nagromadzilo sie we mnie i uparcie mi mowi zebym sobie dala spokoj z tym wszystkim [najlepiej podcinajac sobie zyly, ale tego nie zrobie, bo jestem niestety zbyt wielkim tchorzem].

  8. Witam,

     

    moj problem przedstawia sie jak w temacie. Od kilku lat nie pracuje, oprocz trudnej sytuacji na rynku pracy wytworzyl mi sie w umysle jakis dziwny lek przed praca. Po studiach latalam jak skowronek na rozmowy kwalifikacyjne - wierzylam jeszcze, ze moze bede cos warta w dziedzinie zawodowej. Pomylilam sie, nikt mnie nie przyjal. Poddalam sie i odczuwam takie zniechecenie na mysl o rozmowach/pracy, ze normalnie wariuje.

     

    Po jakims czasie znalazlam prace. Pomimo, ze lek mnie zzeral od srodka i robilam tam co moglam i jak najlepiej potrafilam to zwolinili mnie :smile: Oczywiscie, wmowilam sobie, ze to moja wina. I to byl gwozdz do mojej trumny :smile:

     

    Teraz juz tylko siedze, chociaz staram sie jakos na boku zarabiac. Mysle, zeby isc chocby do pracy w sklepie, ale od razu mam milion watpliwosci, bo tego i tego nie umiem... Poza tym jak mam przekonac pracodawce na rozmowie, ze jestem/bede wartosciowym pracownikiem skoro sama uwazam siebie za kompeletnie nic nie warta???

     

    Jeszcze kilka lat temu biegalam po ulicach irlandzkiego miasta z CV, pracowalam po kilkanascie godzin, czasami dwadziescia i musialam zmierzyc sie z o wiele wiekszymi problemami. Teraz nie mam na nic sily, jestem kompletnie bierna. Co ja mam zrobic ? Wiem, ze praca to pierwszy krok do normalnego funkcjonowania, ale ja nie potrafie sie przelamac.

     

    Nie chce isc do psychiatry/psychologa, bo rozmowa z obcym czlowiekiem o tym wszystkim wprawia mnie w nie mniejszy lek niz ten przed rozmowa kwalifikacyjna. [Nawet pisanie tu jest dla mnie bardzo niekomfortowe]. Jestem pewna, ze mam depresje ale nauczylam sie z tym zyc - wstaje z lozka zawsze (jesli rozumiecie jak ciezko czasami sie podniesc) ... Dla mnie ratunkiem moze byc tylko praca, kontakt z ludzmi, a nie psychotropy czy jakas terapia. No i finansowo tez sobie na to nie moge pozwolic, bo jak pisalam jestem bezrobotna. Kolo sie zamyka.

     

    I co jak mam/moge zrobic?

×