Skocz do zawartości
Nerwica.com

Goha99

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Goha99

  1. Dziękuję za miłe słowa.

    Faktycznie powinnam spotkać się z psychologiem....ale...poznałam paru prywatnie i przy okazji terapii mojej pasierbicy - i ...szczerze powiedziawszy nie potrafiłaby im akurat zaufać.

    Bo problem polega też na tym, że psychologią się interesowałam i umiem, może nawet podświadomie,ale odpowiadać tak, aby zmylić rozmówcę.

    Robiłam w swoim życiu mnóstwo testów( bo akurat firmy w których pracowałam lubiły robić szkolenia) i umiem je naginać do swoich potrzeb.

    I tym bardziej wkurzam się,że nie potrafię sobie pomóc.

    Dzisiaj na przykład zrobiłam listę rzeczy, które mam wykonać i zmuszam się do nich, ciągle robiąc dłuższe przerwy. I wtedy chce mi się wyć.

    Próbuję się mobilizować, na krótką metę - kedy nie mam innego wyjścia i jestem zmuszona do działania- potrafię "tryskać" humorem, uśmiech nie schodzi mi z twarzy przez całe spotkanie z klientami.Ale jak tylko wychodzę - wracam do swojego smutku.

    Z jednej strony potrafię grać, a z drugiej nie potrafię tego przekuć w autentyczne zadowolenie i uśmiech.

    Nie potrafię zmusić siebie do jakiegokolwiek entuzjazmu,a jeżeli już cokolwiek potrafi mnie rozchmurzyć to trwa to bardzo krótko i jest mi jeszcze gorzej.

    Zastanawiałam się czy to może jest tak,że jestem "zwierzęciem stadnym" i potrzebuję ludzi wkoło siebie,ale....ja ich unikam.

    Jak są to potrafię się świetnie komunikować,i tak jak powiedziałam wcześniej - uśmiechać. Jak ich nie ma -sama nie zrobię nic,żeby się z kimś skontaktować, ba, nawet nie chcę odbierać telefonu...

  2. Wydawało mi się,że jestem tu przypadkiem.

    I przypadkiem zaczęłam szukać w google słowo "depresja".

    Ale chyba tylko mi się tak wydawało.

    Albo wmawiam sobie,że coś ze mną nie tak i ma to być usprawiedliwienie dla mojego lenistwa?

    Ostatnio potrafię przeleżeć z laptopem na brzuchu całe dnie.

    Gdy mąż wraca z pracy udaję,że coś robiłam i czymś bylam bardzo zajęta...ale zajęta byłam tylko myśleniem o tym jak mi źle, smutno i płaczę.

    I najgorsze jest to,że obiektywnie nie mam powodu.

    Załamuję się wszystkim, prowadzę firmę....ale nie jestem w stanie, nie chce mi się wykonać jednego telefonu.

    Nie odbieram dzwoniących telefonów.

    Nie robię nic, aby się ruszyć. Nie chcę się ruszyć.

    Przez ostatnie tygodnie jedyne co mnie rozruszało to szczenię w naszym domu. Ale teraz wychodząc z nim na spacer idę i ryczę na polach.

    I tak naprawdę nie wiem dlaczego.

    Każda zła nowina mnie dobija. Nawet nie musi być zła, wystarczy niepozytywna. Nie mogę sprzedać mieszkania, żebyśmy się wynieśli do domu. A z drugiej strony...ja chyba na tej wsi zwariuję.

    Nie potrafię się niczym cieszyć. Dziecko odsuwam od siebie, z mężem nie chce mi się rozmawiać.

    Nie lubię już spotykać się z ludźmi, a kiedyś był to mój żywioł.

    Siedzę w 4 scianach i nic ...ryczę...

×