Witam. Nie wiem co napisać. Nie wiem czy w ogóle szukam pomocy. Nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na żadne z pytań, które z dnia na dzień zasypują moją głowę. Wszystko zaczęło się ok. rok temu z przyczyn... Nie wiem czy to wgl. ma jakieś znaczenie. Rozstałem się z dziewczyną, którą bardzo mocno "Kochałem?". Zdradziła mnie. Winą obarczyła także moją osobę. Jestem młodym chłopakiem. Matura przede mną... Ogrom nauki... Nie jestem w stanie niczego ogarnąć. Po samym rozstaniu, jak radzili "przyjaciele" Wlewałem w siebie litry alkoholu. Z dnia na dzień pogrążałem się jeszcze bardziej. Wracały wszystkie wspomnienia, nie tylko te związane z ukochaną, ale wszystkie tragiczne sytuacje jakie mnie w życiu spotkały - atakowały mój umysł. Po jakimś czasie stwierdziłem, że alkohol nie uszczęśliwia mnie nawet trochę... Wieczny kac i to w tak młodym wieku, kto by pomyślał? Coraz częstsze wypady na imprezy. Amfetamina, dropsy, alkohol i wszystkie te syntetyczne "lekarstwa" na załamanie zrobiły ze mnie roztrzęsionego, młodego narkomana. Znalazłem kolejny zamiennik, który dawał zapomnienie o szarości codziennego dnia. Trawka, kumple, uśmiech na twarzy. Gdy dzisiaj rano obudziłem się i podniosłem głowę z łóżka uświadomiłem sobie w jak bardzo śmierdzącym G*wnie jestem... Lęk przed ludźmi, myśli samobójcze. Najwyraźniej tak być musiało.