Skocz do zawartości
Nerwica.com

80'sJoint

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez 80'sJoint

  1. ale do tej pory chodzilas do rodzinnego lekarza czy moze bylas juz u psychiatry?

     

    Tylko do rodzinnego, to aż głupie było:/ byłam zadowolona, jak mi przepisano tabletki na żołądek, krople na serce, podłączano mnie do kabelków i robiono EKG, czułam się taka przez to ważna. Lubiłam rozmawiać o tym ze znajomymi, że wydaje mi się ze cierpię na to, na to i jeszcze serduszko mi nawala. że biorę krople. Lubiłam te wszystkie "ohy" i "ahy", "musisz na siebie uważać". Często myślałam i myślę, jakby to było, gdyby okazało się ze mam przykładowo raka płuc - bo palę. Myśli typu leże w szpitalu, czekam na operację sprawiają że poprawia mi się humor. :|

    U psychiatry nie byłam.

     

    a powiedz jeszcze czy bardziej dokucza ci ten bezsens czy mysl ze jestes na cos chora nieuleczalnego ??

     

    Bardziej dokucza mi bezsens. Nie robię nic ani też nie mogę się na niczym skoncentrować. Mam tyle pomysłów, ale żaden nie przemyślany do końca. Mimo to nic mi się nie chce, nawet pomyśleć jak spędzić sobotę oprócz tego że siedząc przed komputerem i maglując wciaż te same trzy strony.

     

     

    a moze masz kompleksy np nie lubisz swojego ciala??

    tak, mam kompleksy, choć bywa i tak, że uważam siebie za bardzo ładną dziewczynę. mam kompleksy mimo tego że podobam się. Choć nadzywczajna nei jestem. We wszystkich swoich nadzwyczajnych koleżankach natomiast szukam wad żeby pokazać sobie że i tak nie są takie super.

     

     

    musisz miec silna wole

     

    właśnie, i tu jest problem....

     

    ale dopiero z czasem zrozumiesz ze to wcale jednak na dobre nam nie wyjdzie bo to ze zranimy kogos bliskiego nie znaczy ze nam to w czyms pomoze , moze tylko pogorszyc sprawe!

     

    Ja to wiem, to jest najgorsze, a nadal w to brnę i to z coraz większą satysfakcją...

  2. Jestem tutaj nowa. Piszę, bo mam problem, którego nie umiem zdiagnozować, a nie chcę już iść do lekarza, bo za każdym razem idę i na coś się skarżę, a to na żołądek, na serce, na migdałki, na bóle głowy... Chyba jestem hipochondryczką. Wydaje mi się, że wmawiam sobie, że po czymś co zjadłam, boli mnie żołądek. Wydaje mi się, że za bardzo się nad sobą roztkliwiam. Miewam myśli samobójcze, okaleczyłam się kilkakrotnie, niegroźnie, bo tylko paznokciami wryłam się w przedramię lewej ręki, ale... to nie powinno sie zdarzyć. Nie mam jakoś zainteresowań. Chodzę z kąta w kąt i nie wiem co ze sobą zrobić. Kiedy jest mi smutno, czasami kiedy wstaję, innym razem dopiero kiedy kładę sie spać nachodzi mnie niepokój. czymś sie martwię, czymś sie denerwuje, ale trudno powiedziec czym. Mam w ciągu dnia przebłyski, ze niby jest dobrze, ciesze sie czymś, ale to jest ulotne. martwię sie każdym najmniejszym detalem, nawet tym, jak sobie rozplanuje czas przed sesja, która będzie dopiero za pół roku! Nie potrafię korzystać z chwili. Jest we mnie dożo ambiwalencji, z jednej strony lubię pewne osoby, a z drugiej strony nie mam ochoty sie z nimi spotykac bo - trywialnie napisze - są złe. Lubie prowokować kłótnie, szczególnie takie, które dotyczą najbliższych mi osób. Jestem wtedy bardzo agresywna, głównie jest to agresja słowna. Mam satysfakcję, kiedy komuś "dowalę". Nie wiem co jest ze mną, nie wiem, czy to normalne, ale martwi mnie to, bo przez to wszystko jakoś zatracam sens istnienia....

×