Skocz do zawartości
Nerwica.com

moriel

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez moriel

  1. Olka - w tym co piszesz, jest dużo racji, ale nie ze wszystkim mogę się zgodzić. To prawda, że nie jestem lekarzem ani farmaceutą, ale o lekach trochę pojęcia mam - wiem jak działają benzodiazepiny, czytałem sporo o mechanizmach działania układu nerwowego... nie brałbym tabletek nie czytając przedtem instrukcji obsługi. W dodatku biorę te leki pod kontrolą lekarza - wprawdzie ogólnego, a nie psychiatry, ale zawsze to lekarz. Ale przede wszystkim wiem, że minimalna dawka terapeutyczna w przypadku alprazolamu wynosi 0,25mg 3x dziennie i może powodować pierwsze uzależnienie po 4 tygodniach przyjmowania. Ja biorę znacznie mniej, tak jak napisałem 0,25mg 2-3 razy w tygodniu - dlatego właśnie pytam, czy przy takim dawkowaniu też można się uzależnić. Odpowiedź na drugie pytanie jest dla mnie bardzo ważna - bo o tym akurat nikt nigdzie nie pisze - że nerwica może się rozwijać w coraz ostrzejsze formy. Tego właśnie się boję najbardziej. Teraz dostaję od swojego lekarza rodzinnego jedną płytkę Afobamu co trzy miesiące i to wystarcza żeby jakoś się trzymać. I taki status quo mógłby jeszcze długo trwać. Roccola - dziękuję za linka. Poradź mi jeszcze, jeśli możesz, w jaki sposób poszukiwać takiego dobrego terapeuty - czy koniecznie musi być to terapia psychodynamiczna, czy inne rodzaje terapii też mogą być pomocne. Niestety nurtów psychologicznych jest w tej chwili sporo, a każdy gabinet ma inny profil i w przypadku większości z nich wydaje mi się, że nie jest przeznaczony naprawdę do "leczenia" takich chorób, ale raczej tylko dla ludzi zestresowanych, niepewnych, zagubionych itd. Obawiam się, że taki psycholog nawet nie wiedzialby od której strony zacząć leczenie prawdziwej nerwicy wegetatywnej...
  2. moriel

    Lęk przed śmiercią

    Może to wiele nie pomoże, ale mogę wygnać z Was przynajmniej jedną z obaw: osobom cierpiącym na choroby nerwicowe nie zdarza się praktycznie nigdy zapadać na inne choroby psychiczne, jak schizofrenia czy paranoja. Człowiek z nerwicą zawsze ma świadomość swojej dolegliwości - schizofrenik żyje w urojonym świecie wytworzonym przez jego własny umysł. Jakoś tak jest (nie potrafię wyjaśnić dlaczego, ale to potwierdzone medycznie fakty), że ludzki umysł wyklucza możliwość zaistnienia tych dwóch dolegliwości jednocześnie.
  3. Witam wszystkich Mam na imię Marcin. To mój pierwszy post na tym forum, dlatego proszę o wyrozumiałość, jeśli napiszę coś nie tak. Chciałbym poprosić o kilka wskazówek i może trochę podzielić się z Wami swoimi doświadczeniami. Moja choroba zaczęła się nagle około roku temu. Wieczorem poczułem się bardzo źle i niespokojnie. Serce biło bardzo nierównomiernie, a ciśnienie mocno wzrosło. Leczę się na nadciśnienie, więc staram się pilnować w tej kwestii. Próbowałem zasnąć, wziąłem dodatkową tabletkę na obniżenie ciśnienia, nic jednak nie pomagało. Kiedy tylko próbowałem się położyć, ogarniało mnie przytłaczające uczucie, że jeśli zasnę to już się nie obudzę. Lęk przed nagłą śmiercią był nie do opanowania. Wreszcie przed świtem pojechałem na pogotowie. Dostałem dodatkowe leki na obniżenie ciśnienia, zrobiono mi podstawowe badania - okazało się, że wszystkie wyniki w zupełnej normie. Wczesnym rankiem opuściłem szpital ze świetnym samopoczuciem. Niestety następnej nocy cała sytuacja się powtórzyła. I ponownie badania nie wykazały żadnych problemów, podczas gdy czułem się, jakby wszystkie narządy w moim wnętrzu wypadły z synchronizacji i szalały w jakimś nieprzewidywalnym rytmie. Potem zaczęła się kilkutygodniowa wędrówka po przychodniach i gabinetach. Skierowano mnie wreszcie do kardiologa, który okazał się mądrym człowiekiem i doświadczonym lekarzem. Uświadomił mi, że moje problemy zdrowotne nie mają nic wspólnego z rzeczywistym stanem organizmu. Wyjaśnił pokrótce czym jest nerwica i zasugerował wizytę u psychiatry. Niestety psychiatra nie spełnił pokładanych w nim nadziei i zbagatelizował sprawę. Przepisano mi Mianserin, ale w dawce daleko mniejszej niż minimalna zalecana dla dorosłego człowieka. Efekt był znikomy, a nocne ataki lęków, kołatania serca i ogólnego rozprzężenia organizmu trwały. Sypiałem przeciętnie 3-4 godziny na dobę, bo byłem w stanie zasnąć dopiero gdy już świtało. Wszelkie próby zaśnięcia w nocy kończyły się bezustannym lękiem przed nagłą śmiercią. Wreszcie postanowiłem leczyć się sam i zacząłem zdobywać informacje na temat nerwicy. Wyłudziłem od lekarza ogólnego receptę na Afobam 0,25 (wyczytałem informację, że to jeden z nielicznych leków działających doraźnie) i zacząłem go stosować w sytuacjach kryzysowych. Nauczyłem się też stawiać czoła napadom lękowym - przede wszystkim uświadamiając sobie, że są one tylko złudzeniem - szaleństwem mojego ciała, które przestało mnie lubić. Moje problemy trwają nadal i wcale nie są słabsze niż były na początku choroby. Niemal każdego wieczoru nadciąga niepokój, który po położeniu się do łóżka przeradza się w oszałamiający lęk o własne życie. Serce wali jak oszalałe, żołądek podchodzi do gardła jak przy wymiotach, każdy głośniejszy dźwięk wywołuje paraliżujący dreszcz rozchodzący się od splotu słonecznego. Moje ciało buntuje się przeciwko mnie. Mimo tego zasypiam. Wyzywam swój lęk. Jest moim wrogiem, więc rzucam mu wyzwanie do walki. Ćwiczę wolę wytrzymując z nim jak najdłużej. Oswajam go i nie zamierzam ustąpić mu pola. I coraz częściej wygrywam - lęk z czasem przemija. Pozostaje paraliż, uczucie spadania, drżenie rąk, dreszcze. Ale umysł pozbawiony lęku chce spać, więc wcześniej lub później zasypiam. Czasem, kiedy jest naprawdę ciężko - kiedy już ciało całkiem przestaje być posłuszne, a ruchy tracą koordynację - a w dodatku następnego dnia potrzebny jest świeży umysł (praca naukowa) uginam się i łykam alprazolam. Przeczekuję pół godziny i obserwuję, jak objawy powoli ustępują. Czasem bywa lepiej, czasem gorzej. Ale jakoś żyję, funkcjonuję i nie dam się pokonać. Martwię się jednak kilkoma sprawami, o których nie udało mi się nigdzie doczytać. Przede wszystkim: jeśli przyjmuję Afobam w dawce 0,25mg przeciętnie 2-3 razy w tygodniu wieczorem, czy muszę się bać efektu uzależnienia i tolerancji? Czy nerwica jest chorobą stałą, czy potrafi znienacka eskalować, tzn. czy muszę się obawiać w przyszłości podobnych ataków również w ciągu dnia? Jaka jest szansa na wyleczenie w przypadku zastosowania terapii Jungowskiej lub behawioralnej i ewentualnie ile by taka terapia kosztowała? Czy do leczenia nerwicy da się zastosować niekonwencjonalne metody, typu autopsychoterapia lub hipnoza? Mam nadzieję, że uda mi się uzyskać odpowiedzi na przynajmniej niektóre z powyższych pytań. Bardzo proszę osoby, które mają doświadczenie w tych kwestiach o podzielenie się swoją wiedzą. Będę wdzięczny za wszystkie wskazówki. Przepraszam za przydługiego posta i pozdrawiam wszystkich :) Moriel
×