Skocz do zawartości
Nerwica.com

tempus fugit

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia tempus fugit

  1. JKB Wrocław. To było tak, że w momencie gdy uświadomiłem sobie tą sytuację miałem wrażenie, że to ja zachorowałem. Przeniosłem diagnozę z babci na siebie i wszystko się zaczęło... trwa derealizacja już ponad 2 lata... nie wiem co robić.
  2. Moje objawy. Proszę o pomoc. Dzień dobry Państwu, Jestem nowy na forum, chciałbym opisać historię i dostać ewentualną poradę, gdyż mam pewien problem i potrzebuję wsparcia. Naturalnie, rozumiem, że żadna dyskusja na forum nie zastąpi wizyty u terapeuty, lecz mam nadzieję, że Państwa doświadczenie i wiedza może rzucić nowe światło na mój przypadek Jestem mężczyzną, rok ur. 1990, trzeci kwartał, jedynak. Od dzieciństwa matka żywiła mnie swoją chorobliwą miłością. Martwi się o mnie do tej pory, zważając, że niebezpieczeństwo zawsze czyha na mnie za rogiem. Od zawsze byłem pod silnym jej wpływem oraz jej matki (mojej babci). Czułem się z tym dobrze, zresztą do tej pory czuję. Mam osobowość neurotyczną, od zawsze miałem wahania nastroju i tendencję do filozofowania i rozmyślania nad przeszłością i sensem życia. Przy matce i babci czułem się bezpiecznie. Wszystko zaczęło się zmieniać 2,5 roku temu (kwiecień 2011). Pewnego kwietniowego dnia dowiedziałem się, że babcia ma chorobę nowotworową. Strasznie to przeżyłem, początkowo racjonalizowałem sobie ten problem, jednak po kilkunastu dniach zaczęły pojawiać się silne lęki. Początkowo (poniedziałek wielkanocny 2011) czułem kłucie/ucisk w gardle, dziwne uczucie, byłem przekonany, że coś mi zaczyna poważnego dolegać. Później pojawił się ból głowy za prawym uchem, początkowo myślałem, że to zapalenie ucha, pojechałem na pogotowie, lecz lekarz stwierdził, że tam nic poważnego się nie dzieje. Do tego dochodziły zawroty głowy (uczucie niestabilności gruntu pod nogami), leżąc na łóżku miałem wrażenie, że "lampa się porusza". Inaczej mówiąc, miałem wrażenie, że jestem na jakimś haju. Zacząłem czuć cały czas niepokój i lęk. Uwierzyłem, że i ja jestem poważnie chory, przerabiałem: guz migdałków, tętniak, guz mózgu, ciężkie choroby serca, stwardnienie rozsiane, niedocukrzenie i in. Zauważyłem jeszcze, że uczucie lęku, zawroty głowy pojawiają się nasilone po wejściu np. do galerii handlowych, dużych sklepów spożywczych itp. miałem wtedy lęk przed zatrzymaniem się w miejscu, gdyż miałem wrażenie, że zaraz się przewrócę. Raz wylądowałem na izbie przyjęć, niestety nic nie stwierdzono. 11 czerwca 2011 roku dostałem silny atak lęku. Pracowałem wówczas w pubie muzycznym, zaczęło się przed rozpoczęciem dyskoteki: gula w gardle, przyspieszona akcja serca, zawroty głowy, silny strach przed śmiercią. Kiedy zwolniłem się ze zmiany, dotarłem jakoś do domu, położyłem się do łóżka, byłem przekonany, że w tym stanie nie dożyję do rana. Później zacząłem nadużywać używek, alkohol m.in. lecz stany lękowe utrzymywały się. Do tego miałem uczucie derealizacji i depersonalizacji. Zacząłem powątpiewać we własne istnienia oraz realność świata. Miałem wrażenie, że wszyscy są jakoś zmienieni, inni. Miejsca, rzeczy i osoby straciły swój "feeling" sprzed czasu kiedy wszystko się to zaczęło, wszystko zaczęło tracić sens. Byłem silnie przekonany, że cierpię (podobnie jak babcia) na ciężką chorobę, taką, którą w dodatku lekarze nie umieją zdiagnozować. Lęki co prawda trochę ustąpiły, ból głowy też, potrafię wejść już do sklepu i zrobić na spokojnie zakupy, pozostała mi od ponad 2 lat derealizacja (+śnieg optyczny). Co chwilę patrzę na zegarek i uświadamiam sobie, że każda godzina zbliża mnie i moją matkę do śmierci. Rzeczywistość w której się wychowywałem tak jakby uległa zdekonstruowaniu, co wywołało u mnie silne poczucie zagrożenia i lęki. Utraciłem poczucie czasu, żyję cały czas tymi zdarzeniami, które wywołały u mnie to zagrożenie i nie potrafię żyć teraźniejszością, dlatego mam wrażenie, że czas b. szybko leci, a ja nie czuję ulgi. Ponadto, mam wrażenie, że uległy zmianie moje uczucia wobec innych, podejrzewam, że to przez derealizację. Uczucia do matki uległy jakby spłaszczeniu, co przejawia się u mnie tęsknotą za tą "dawniejszą miłością". Zastanawiam się nad tym jak wyglądać będzie mój pogrzeb i najbliższych, bo będąc przestraszony tym szybkim upływem czasu i ciągłą derealizacją mam obawy, że nastąpi to - szybciej niż mi się wydaje. Nie potrafię już czerpać radości z życia, gdyż wszystko wydaje mi się bez sensu. Kiedy przypominam sobie siebie dawniej, mam wrażenie, że to nie ja, że to jakaś inna osoba, czuję, że straciłem jakąś tożsamość i nie potrafię jej przywrócić poprzedniego stanu. Czuję się jakbym wręcz był "opętany", mam wrażenie, że kiedyś ja to zupełnie ktoś inny. Nie potrafię od tego momentu budować nowych relacji z innymi, mam wrażenie, że "natura" (biologia, choroby) wobec "kultury" jest bezwzględna, dlatego na nic zdadzą się moje starania. Naturalnie, poczucie bezsensu towarzyszy mi bardzo długo, jednak nie miałem myśli samobójczych, lecz odczuwam ciągłą tęsknotę, złość na płynący czas i brak ulgi. Kiedyś miałem wrażenie (2010-2011, tj 20,21 lat), że wszystko co najlepsze przede mną, teraz gdy już jestem starszy (za rok 24 lata na karku) mam wrażenie, że już jest za późno na wszystko, a każdy dzień przybliża mnie do coraz większego cierpienia, do tego strach przed starością. Choć to wszystko o czym piszę jest głęboko uświadomione, nie straciłem motywacji do działania, wręcz przeciwnie realizowałem swoje zainteresowania, choć przykro mi gdyż nie dają one mi już takiej satysfakcji jak kiedyś. Z babcią dobrze, okazało się, że jej guz ma niski stopień zagrożenia tzn. nie była potrzebna nawet chemioterapia lecz tylko kontrole, które nie wykazują od prawie 3 lat żadnych niepokojących zmian. Niestety moja psychika została naruszona, nie wiem czy zdołam sobie jakoś z nią poradzić, wewnętrzny niepokój pozostał i nie pozwala mi swobodnie funkcjonować, stałe, nawiedzające myśli egzystencjalne dołują i gnębią. Mam wrażenie, że wewnętrznie mam ponad czterdzieści, a nie ponad dwadzieścia lat. Moje podejrzenia: nerwica lękowa, hipochondryczna, zespół stresu pourazowego, dodatkowo: uczucie derealizacji/depersonalizacji, zaburzenia odczuwania czasu, uczuć i przeżyć. Odpowiem na wszystkie pytania. Proszę o radę. pozdrawiam
×