Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ksa

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ksa

  1. Stawianie seksu, jako coś najważniejszego w życiu to moim zdaniem głupota, a nie najnormalniejszy etap. Nie chodziło mi o to, że najważniejszy, jednak w tym wieku hormony buzują i się myśli w ten sposób.
  2. Dawno mnie tutaj nie było, myślałem że temat umarł. na chwile tak... w tym wieku trwalych zwiazkow sie nie tworzy Jakoś ja znam kilka przypadków prawie trzy letnich związków w tym wieku. A związków trwających rok, dwa jest multum. Takie związki można chyba nazwać trwałymi, co? Pewnie znajdą się i czterdziestolatkowie, ale czy porównywanie siebie do gorszych czyni mnie lepszym? Tyle że ja też jestem sierotą, która nie potrafi rozmawiać z ludźmi i wśród nich przebywać. Problemy społeczne jak i emocjonalne mam od +-4 lat (pewnie zaraz się zjawi jakiś domorosły psycholog, który powie, że w tamtym to już w ogóle nie mogłem mieć problemów, a jednak), tyle że wtedy miałem to gdzieś, siadałem przed komputerem i o tym zapominałem. A psychiatra mógłby już tu coś zdziałać. Zresztą wcześniej masz post który miał podobne objawy, teraz ma trzy lata więcej i jest w o wiele gorszym stanie. Najnormalniejszy etap okresu dojrzewania, co w tym złego? Fajnie, że ktoś rozumie.Chyba napisałem w złym miejscu, bo z tego co widzę to sporo osób tutaj zaczynało później niż reszta społeczeństwa. Jednak po osobach dorosłych jakich tutaj jest wiele spodziewałem się bardziej merytorycznej dyskusji niż wyzywanie od szczeniaka. I niestety nic się nie zmieniło. No i po co ten cynizm? Czy wam się to podoba czy nie młodzież pierwsze miłostki przeżywa wcześnie, sporo osób w moim wieku już kogoś miało, a jak nie to chociaż jakieś pocałunki na imprezach czy koloniach. Ja nawet dziewczyny za rękę nie trzymałem, ani nawet koleżanki nie miałem. Mam się uczyć 24/7? I uważasz to za normalne?
  3. Co w tym dziwnego skoro moje życie ogranicza się do siedzenia przed komputerem, a moi rówieśnicy imprezują, wychodzą ze znajomymi, bawią się i czerpią przyjemności z życia. Nie mam oparcia w rodzicach, więc warto by było kogoś mieć. I nie mów, że jak miałaś 16 lat to ludzie się nie wiązali ze sobą...
  4. Nie daję już rady. Nic się w tej kwestii nie zmieniło, od czasu napisania tego postu nie rozmawiałem nawet z żadną dziewczyną. Moje kontakty z ludźmi ograniczają się do szkoły, po niej nie utrzymuję z nikim kontaktu, nawet nie piszę przez smsy czy internet. Więc nie mam przyjaciół, czy nawet kolegów. Teraz jeszcze coś o czym nie napisałem wcześniej. Moi rodzice są toksyczni. Przynajmniej tak mi się wydaje przeczytaniu różnych postów takich osób. O niczym ze mną nie rozmawiają, awanturują się ciągle o byle co, nigdy nie widzą u siebie winy - zawsze jestem winny ja, cokolwiek nie zrobię zawsze to będzie źle. Z ojcem w ogóle nie rozmawiam, jeżeli nawet do tego dojdzie to kończy się na tym, że mnie wyzywa. Ciągle trzęsą mi się ręce, na co mi niejednokrotnie zwracali uwagę koledzy w szkole. I to ciągle, nie tylko w nerwowych czy stresujących sytuacjach. Do tego nie mam żadnych zainteresowań, do niczego się nie nadaje, nic nie potrafię, brak jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Mój KAŻDY dzień wygląda tak: szkoła-komputer-spanie. To wszystko mnie tak przytłacza, że nie mogę się zmotywować do czegokolwiek, nic mi się nie chce. W ogóle się nie uczę, a chodzę do bardzo dobrej szkoły, więc przez to mam spore problemy. Z jednego przedmiotu niemal na pewno nie zaliczę semestru, a to dopiero pierwsza klasa... Już nie wiem co robić, pisząc to niemalże płaczę, zdaję sobie, że w takim stanie nic w życiu nie osiągnę. Do psychiatry nie mam odwagi się wybrać, zresztą skoro nie jestem pełnoletni to samemu chyba nie mogę, prawda? A rodzice mają mnie w dupie, więc nawet nie mam zamiaru o to prosić. Wierzę, że gdyby rozwiązał się problem z tytułu to wszystko by zmieniło. Moje życie odzyskałoby jakiś tam sens i miałbym motywacje aby wziąć się za siebie.
  5. Czytając to czułem się jakbym ja to pisał, tylko inna cyferka przy wieku. Raczej nie chodzi o inteligencję czy wrażliwość, a o to że tacy są przeważnie dość otwarci, a Ty (jak i zresztą ja) boisz się i unikasz kontaktów z płcią przeciwną. Nic więc dziwnego, że dziewczyny wolą takich niż kogoś z kim nawet nie mogą normalnie nawiązać dialogu.
  6. Tak jak pisałem mieszkam w małej wsi, tutaj głównie chleją albo palą papierosy, takie towarzystwo mi nie odpowiada. Koledzy ze szkoły głównie mieszkają w wsiach po drugiej części miasta, a do centrum miasta też mam daleko coby jakiś nowych ludzi poznać. Także nie mam nawet do kogo wychodzić. Właśnie jest, wszystkie pary jakie znam się świetnie ze sobą dogadują i są w ogóle ze sobą szczęśliwi.
  7. A będąc niepełnoletnim można samemu czy trzeba z rodzicami?
  8. Historia mojego życia. Tutaj opisałem tylko to co mi najbardziej doskwiera. Ogólnie to nie mam jakiegokolwiek życia towarzyskiego, przyjaciół. wszystkie moje znajomości ograniczają się do "cześć-cześć" w szkole. Nawet z nikim nie piszę przez internet czy smsy. Całe dnie spędzam przed komputerem nie wiedząc co ze sobą zrobić. Napisałem to dlatego bo myślę, że to jest jeszcze odpowiedni wiek, aby to zmienić, jednak nie potrafię. Kontakty z innymi ludźmi sprawiają mi ogromne problemy.
  9. Wcale nie chce usilnie zaliczyć pierwszego razu, brakuje mi po prostu bliskości drugiej osoby. No niestety nic nie zmienia. Coś więcej, kiedy i w jaki sposób zaburzyło to Twoje spojrzenie na seksualność?
  10. A w ogóle dziś to chyba połowa 16 latków ma seks za sobą także nie przesadzajmy z tym że takimi niewinnymi dziećmi są. To raczej stereotyp. Nie znam nikogo kto to ma za sobą chociaż możliwe, że po prostu o tym głośno nie mówią.
  11. Praktycznie cała męska, jest jedna fajna dziewczyna, ale 4 klasa... Ale obok mojej szkoły jest inne technikum gdzie większość stanowią dziewczyny, ale nie ma kiedy tam chodzić, zresztą tam nikogo nie znam.
  12. Moja matka tak gadała a nawet bardziej bo mówiła najpierw skończ szkołę technikum czyli 20 lat. To bardzo źle tak mówić, jak chłopak chcę zapoznać dziewczynę, nie mówię od razu o seksie to niech to robi i przed 18- tką a takie gadki poczekaj do 18-tki i zajmij się nauką to żenada jest i później są problemy z tym często. No i właśnie o to chodzi. Jeżeli nic z tym teraz nie zrobię to za 5 lub 10 lat będę mógł tu przyjść i napisać coś podobnego. Wtedy to już nie będzie takie śmieszne i nikt nie napisze, że mam jeszcze na to czas. Z tym to trochę problem, bo mieszkam w małej wiosce. Namawiam rodziców już jakiś czas, żeby chociaż hantle kupili, niestety bezskutecznie. Ludzi też za bardzo nie mam gdzie poznawać.
  13. Dlatego napisałem, że to może wydawać się śmieszne i dziecinadą, ale u nich poskutkowało to tym, że teraz nie mają żadnych problemów aby jakąś dziewczynę poznać. Z jakichkolwiek sportów jestem bardzo słaby, tylko bym się kompromitował. Z tym to trochę poczekam. Jak na razie jeszcze nikt siebie w klasie tak dobrze nie zna, tylko Ci którzy też wcześniej chodzili razem do tej samej szkoły. Ja jestem sam i jeszcze jeden kumpel. No tego mi brakuje.
  14. Dokładnie o to chodzi, już mam niską samoocenę i czuję się z tym źle. Im dłużej będę miał z poznawaniem dziewczyn problem, tym ciężej będzie mi później. No i jeszcze jedna kwestia, że chodzę do technikum z samymi chłopakami, a kiedy je skończę będę miał 20 lat. Gdzie ja niby w tym czasie mam poznać dziewczynę? Są i tacy co mieli i w podstawówce. Wtedy to może i śmieszne, ale teraz przynajmniej są pewni siebie i nie mają z tym problemów.
  15. Przeczytaj dokładnie, tu nie pisałem o wieku inicjacji, a posiadaniu dziewczyny, całowaniu itp. Po prostu o podstawach.
  16. Po tym powinienem się zacząć turlać po dywanie ze śmiechu. Ja wiem, że to brzmi śmiesznie, ale tak się właśnie czuję...
  17. Czy to żart? Czy ktoś w wieku 16 lat faktycznie zastanawia się, czy coś jest z nim nie tak, bo nikogo nie miał i czy stracił NAJLEPSZE lata życia? Może brzmi to dziwnie, ale moi koledzy już dawno mieli to czego ja nie miałem i ja tego teraz nie potrafię zmienić.
  18. Żadne pocieszenie, bo też tak siebie widzę za te 15 lat.
  19. Tak jak w tytule. Przez większość czasu w gimnazjum trwałem w czymś rodzaju miłości platonicznej. Jak głupie to uczucie jest chyba nie trzeba tłumaczyć, bo ani się nie zna dobrze tej osoby, ani nie ma się jej odwagi poznać. W sumie można powiedzieć, że to trwa nadal, nie potrafię o niej zapomnieć, nadal sobie wyobrażam jakby to było gdybym był z nią w związku, ale to już w mniejszym stopniu. Myślę, że jeszcze trochę i o niej całkowicie zapomnę. Mimo tego od paru miesięcy zaczęło mi się robić smutno, poczułem się bardzo samotny i zacząłem rozmyślać nad poznaniem jakiejś dziewczyny. Jednak to na co zwróciłem uwagę, to to, że sporo osób już dawno miało dziewczynę, nawet kilka. Przejrzałem na szybko tematy na różnych forach kto kiedy miał pierwszą dziewczynę i tam dominuje 12-14 lat, a często i nawet mniej. Co do całowania to to samo. Fajnie ja tego nigdy nie robiłem i mam do niektórych nawet ponad 4 lata zaległości. Od tego czasu mam niezłego doła. Jakby tego było mało to teraz poszedłem do technikum, a te mają to do siebie, że chodzą do nich głównie chłopcy (jestem idiotą bo mimo, że od tego zależy moja przyszłość, mam wyrzuty sumienia, że tak wybrałem). To powoduje, że wraz z brakiem doświadczenia w kontaktach z dziewczynami szanse na poznanie dziewczyny w najbliższym czasie są równe zeru. O tym, że moje życie towarzyskie ogranicza się tylko do szkoły i nigdzie nie potrafię się odnaleźć już mi się nie chcę pisać. Czy to źle, że nie miałem jeszcze dziewczyny i czy jest to powód do wstydu? Bo ja czuję się okropnie, jak jakiś frajer. To mi siada na psychice, nie chce mi się żyć. Mam wrażenie, że zaprzepaściłem najlepsze lata życia. Serio straciłem tak dużo jak mi się wydaje? Jest tu więcej osób takich co są lub byli w podobnej sytuacji? Nawet tych co to nie dotyczy - kiedy mieliście pierwszą dziewczynę? No i gdzie w mojej sytuacji poznać dziewczynę, bo jedyne miejsce jakie przychodzi mi do głowy to klub, a to jest chyba ostatnie miejsce w jakim miałbym szukać (zresztą nawet nie mam z kim iść)? I nie wyobrażam sobie zaczepiać przypadkowych dziewczyn na ulicy jak niejednokrotnie w tego typu tematach ludzie radzą. I jeszcze jedno. Fajnie by było poznać dziewczynę podobną do mnie, ale czy to możliwe? Bo mi się wydaje, że raczej nie, bo jeżeli jest chociaż trochę ładna to na pewno miała adoratorów i na któregoś z nich propozycji przystała. Proszę o odpowiedź, ostatnio już nie daję rady. Czasami ledwo powstrzymuje się od płaczu. Całe dnie tylko nad tym rozmyślam, nie umiem się skupić na czymś innym. Z dnia na dzień jest tylko gorzej. Boję się, że tak zostanie. EDIT: No i jeszcze jest jedna przeszkoda. Jestem raczej niepoprawnym romantykiem. Dla dziewczyny zrobiłbym wszystko. Napisałem wcześniej, że nie całowałem się jeszcze. Wcale tego nie oczekuje, tym bardziej nie myślę o seksie. Chciałbym po prostu kogoś mieć, mieć z kim porozmawiać, kogo przytulić, taki już kurwa jestem szarmancki. Jednak to raczej stawia mnie na przegranej pozycji, bo dziewczyny z tego co widzę takiego czegoś nie doceniają i traktują kogoś takiego jako conajwyżej przyjaciela. Żeby z jakąś wyszło musiałbym zrobić z siebie macho-ruchacza, ale ja nie chce udawać kogoś innego niż jestem.
×