Skocz do zawartości
Nerwica.com

creepingmaar

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez creepingmaar

  1. czytając temat skojarzył mi się Człowiek Słoń i nawet wikipedia znalazła rozwiązanie ;)

     

    "Doktor Treves wypowiadał się, że Merrick zawsze chciał znaleźć się w szpitalu dla niewidomych, gdzie miałby szansę odnaleźć kobietę, która chciałaby związać się z nim, nie zwracając uwagi na jego wygląd."

  2. Są policealne informatyczne ale tam zwykle jest nie ten poziom. Np. na systemach operacyjnych robisz na żywym systemie zamiast na maszynach wirtualnych.

    Generalnie, studia czy technikum, czy policealna, trzeba być pasjonatem i dużo nad tym pracować po szkole żeby cokolwiek z tego wynieść.

     

    Główny problem jest taki, że np. w tej policealnej nie nauczą Cię robić strony internetowe bo to by wymagało tego żeby całe 2 lata poświęcić na design, grafikę komputerową, rysunek, ergonomię, itp.

    W praktyce jest tak, że człowiek się uczy ledwie programować, ledwie robić strony, ledwie zrobić jakąś niby grafikę, itp. i nie ma tak naprawdę zawodu.

    Do tego zamiast np. grafiki uczyć w GIMPie to uczą w drogim photoshopie.

     

    Jak studiowałem informatykę to główny problem był taki, że jak dla osoby z problemami z nauką i z chodzeniem na zajęcia i przede wszystkim bez pasji informatyki to był kierunek zbyt elitarny. Bo dużo tych rzeczy które tam uczą jest bardzo przydatnych i dochodowych, ale jak się jest prawdziwym maniakiem komputerowym który potrafi to wszystko ogarnąć.

     

    Narzekam na studia z tego względu, że są oderwane od rzeczywistości. A dokładniej od czasu, o kilka dekad.

     

    Nie chodzi nawet o to, że grafika komputerowa w wydaniu akademickim to krzywe Beziera i kąty Eulera. Takie rzeczy są zapewne przydatne, ale dla ludzi, którzy już przed studiami pracują w wielkich firmach przy zaawansowanych projektach, a studia informatyczne to dla nich uzupełnienie.

     

    Mam na myśli "zwykłych" ludzi, którzy chcieliby się nauczyć programować, a przez cztery semestry zajmują się listami dwukierunkowymi, które od lat są w STLach/czymś tam. Mam na myśli ludzi, którzy chcieliby zająć się sprzętem, a na uczelni spotykają się z układami wyjętymi z ZX Spectrum. Mam na myśli ludzi, którzy chcieliby pójść w sieci, a na uczelni zajmują się wysyłaniem SMSów za pomocą modemów. Czyli podsumowując - wszystko tak czy siak na własną rękę.

  3. Podział na ścisłowców/humanistów uważam za absolutnie zbędny, szczególnie pod względem "przydatności" do zawodu, gdyż i tak wyłącznie garstka osób uczy się czegokolwiek przydatnego do przyszłej pracy. Studiuję informatykę na Polibudzie i łapię się za głowę "po co? za co? dlaczego?" są mi wykładane takie idiotyzmy. Jedyne sensowne wytłumaczenie jakie przychodzi mi na myśl to to, że te studia przygotowują do pracy, jako wykładowca/ćwiczeniowiec akademicki, a nie informatyk. Przydałyby się "zawodówki" informatyczne, gdzie człowiek tworzyłby strony internetowe/aplikacje itp.

     

    Fakt, "jak ktoś chce, to na własną rękę się pouczy", ale ja nie chcę. :D Inaczej, kiedyś (do liceum) chciałem - tworzenie stron. Ale (niestety) przykładałem się również do nauki szkolnej/akademickiej, która tak mi obrzydziła informatykę, że obecnie interesuję się absolutnie wszystkim, tylko nie nią.

  4. nie powiem, że znam branżę od podszewki, ale kojarząc ze studiów ludzi pracujących w Farm 51 czy czymś takim mogę stwierdzić, że u nas gry są nastawione na technologie, a nie klimat. nie zaprzeczę - spora część może służyć za benchmarki. :D

  5. na steamie: 143 pozycje

    z czego włączonych kiedykolwiek: 47

     

    tak bywa, gdy się kupuje "pakiety". ale przynajmniej pieniądze z HIB idą na szczytny cel. :pirate:

     

    z cRPRów numero uno dla mnie to Torment.

  6. Zabijcie mnie, ale jestem fanem pierwszego Baldura.

     

    Ostatnio jednak przerzuciłem się na steamowe/humblebundlowe produkcje i przy takim Bit Trip Runnerze czy VVVVVV często "traciłem" więcej czasu niż przy wysokobudżetówkach. Poza tym wszelkie cRPGi/hack'n'slashe/(a nawet)MOBY, czyli generalnie wszystko, gdzie sterujesz jedną postacią z widoku izometrycznego. Na "usprawiedliwienie" co do tych ostatnich dodam, że swego czasu pomogły mi się uporać z jednym z objawów nerwicy. :D

     

    Chociaż w sumie tylko dwa tytuły zostaną w mojej pamięci jako te, przy których spędziłem setki godzin: Championship Manager 01/02 oraz Hearts of Iron 1,2/Darkest Hour. Taa, można z tego wysnuć wnioski. :lol:

  7. uwielbiam takie dni jak dziś: cały dzień fantastyczne mecze reprezentacyjne.

     

    i maratonik:

    Rosja - Izrael

    Polska U-21 - Szwecja U-21

    Rumunia - Turcja

    Polska - San Marino

    Boliwia - Ekwador

     

    ech... chyba jednak nie będzie aż tak ekscytująco...

  8. Eliceę przez 2 miesiące, po miesiącu nastąpiła pewna poprawa (były czynności, które wykonywałem bez kontroli oddechu), jednak dalej to już raczej zjazd i to taki depresyjny raczej. Asertin zacząłem dopiero niecały tydzień temu, więc więcej się nie mogę wypowiedzieć. Liczę, że będzie lepiej.

     

    Pierwsze SSRI dostałem 2 lata temu (Seronil) i jakoś byłem w stanie przy podobnych objawach funkcjonować (nie wiem czy dzięki lekom czy tam czemu), a nawet była taka poprawa, że stopniowo odstawiłem lek. Mam od tego czasu przepisany Alprox i o ile na samiuśkim początku brałem dosyć często (na tyle, żeby nie wpaść w uzależnienie), to w sumie moim problemem nie są lęki w odpowiednich sytuacjach (zdarzają się, ale nie tak silne jak kiedyś, bo w sumie już wiem co mi jest :D ), więc ostatnio korzystałem jakiś rok temu.

     

    Zdziwiło mnie trochę, że dziwi Cię, że dostałem SSRI. :smile: Jakieś inne leki nasuwają Ci się przy takich objawach?

  9. Ech... Prawdopodobnie powinienem zarejestrować się tutaj 2 lata temu, jednak wtedy liczyłem na to, że moje problemy są przejściowe, a sycenie się nimi jest błędem. Kto wie, może gdybym tak zrobił, nie musiałbym dzisiaj wchodzić na forum. Nie zamierzam wypisywać historii mojej choroby (i tak przetwarzam ją średnio 2 razy dziennie...), a skoro jest to temat powitalny, to przywitam się wypisując swoje objawy (chociaż standardowo informatycy robią to wypisując języki w których programują :P), których pewnie wystarczy do wykorzystanie limitu znaków. :mrgreen:

     

    Jak się obecnie czuję? Niezbyt dobrze... Obecnie głównym problemem jest stała kontrola oddechu (jego świadomość, tzw. "obsessive breathing"). Pisząc stała, mam na myśli trwająca przez cały dzień, od przebudzenia do zaśnięcia. Tuż obok niej jest "kontrola" przełykania, to jest mimo wszystko mniej kłopotliwe, jednak dalej frustrujące. Czasami specjalnie sobie przypominam o mruganiu, żeby się uspokoić, że jego nie czuję non-stop. :lol: Właściwie doświadczam ciągłej świadomości prawie swojego ciała, z myślami typu "dotykam ręką laptopa" albo "siedzę na krześle" czy "mam dziurę w prawej górnej szóstce" (trening Jacobsona robi swoje...), co też jest chyba nieprawidłowe, bo nic mnie nie boli typu "ała", a całe ciało nie jest aż tak zepsute jak na 21-latka, żeby ciągle czuć dyskomfort. Dochodzi do tego większa (w sensie niepokoju) świadomość myśli, otoczenia i emocji. Prawie nie opuszczają mnie myśli egzystencjalne, ostatnio celujące również w samobójstwo. Może odrzuciłbym je szybko, ale kilka dni temu dostałem wiadomość (do mnie bezpośrednio, akurat po fatalnym dniu, poczułem się prowokowany :P), że znajomy popełnił samobójstwo... Jestem właściwie prawie cały czas napięty, dosłownie 99% dnia myślę, a nie mogę nawet się odmóżdżyć przy jakiejś gierce czy filmie, bo kontrola oddechu dalej działa. Już nie mówię o stanach typowo lękowych, bo te jakoś daję radę wyhamować. To są właściwie objawy, które pojawiły się ponownie 2 miesiące temu. Nawet nie wliczam prawie całkowitego braku kontaktu (zazwyczaj chyba na tle lękowym, a teraz to już zdroworozsądkowym) z płcią piękną, osobowości unikającej czy czego tam jeszcze, które towarzyszą mi "od zawsze".

     

    Obecnie kończą się moje wakacje studenckie, do sesji poprawkowej zaczynającej się pojutrze jestem prawie kompletnie nieprzygotowany. Spędzanie prawie całego czasu wyłącznie z matką może nie należy do przyjemności, ale postanowiłem je sobie dodatkowo ukrócić, gdy w nieco lepszym okresie zacząłem przestrzegać zdrowej diety i zlikwidowałem onanizm (całkowicie i natychmiast), z czym się do teraz "męczę". Może kiepski nastrój jest spowodowany wejściem na nowy lek, chociaż zaczął się jeszcze podczas brania Elicei, którą psychiatra poleciła natychmiast zostawić (by od razu przejść na Asertin). Pierwsza (w sumie w życiu, w sensie "pierwszych wizyt" było kilka, ale nic poza tym :D) psychoterapia za nieco ponad tydzień, więc szykuje się wesoły czas. No to tyle, witam wszystkich. :mrgreen:

×