Skocz do zawartości
Nerwica.com

SmokingCat

Użytkownik
  • Postów

    66
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez SmokingCat

  1. Ja skończyłam studia, które były moim marzeniem. I co z tego, jak po nich znalezienie pracy graniczy z cudem. Mam poczucie, że nieodwracalnie zmarnowałam sobie życie. Nie mam pieniędzy, żeby iść na zaoczne lub podyplomowe i nagle zmienić swoje wykształcenie. Dobija mnie to wszystko

  2. Ja czułam się podobnie jak Ty, nawet będąc w związkach. I...one nic nie zmieniły w moim myśleniu i odczuwaniu świata. Nadal czułam się nudna, nieciekawa, nic nie sprawiało mi przyjemności. Ważne, aby zacząć "akceptować siebie"-jakkolwiek banalnie to brzmi. Być może nawet te związki utrudniły mi dojrzeć - skupiałam się na "nas", a nie na sobie. Terapia? może warto spróbować, powodzenia.

  3. Ah! Witam, ale ponownie.

    Aktywnie udzielałam się na forum - sprawdziłam- 2 lata temu. Z różnych powodów moja aktywność po prostu zgasła...

     

    Od prawie trzech lat mam zdiagnozowaną depresję. Biorę leki i chodzę do psychiatry. W lutym tego roku postanowiłam - za zgodą lekarza - odstawić leki. "Normalność" trwała do maja. Znów byłam aktywną osobą, znów zaczęłam nucić piosenki o przyszłości. W maju zaczęły się napady paniki i lęki. Ciągły płacz, apatia.

    Takiego stanu rzeczy chyba nie wytrzymał mój ówczesny partner, który oznajmił, że to koniec i muszę się wyprowadzić.

     

    Wróciłam do domu rodzinnego ze złamaniem otwartym serca, stanami lękowymi, fantazjami samobójczymi i pogłębioną depresją.

    Wróciłam też na forum, bo poprzednio bardzo mi pomogło.

     

    (jak to czytam to myślę - matko, ale jestem beznadziejna :105: )

     

    Pozdrawiam jeszcze majowo :)

  4. U mnie depresja przybrała na sile właśnie na 5tym roku studiów. W psychiatrii jest nawet wydzielony taki rodzaj depresji związany z tym etapem w życiu, ale wybacz-wypadła mi z głowy terminologia. Mam podobnie jak Ty - DDA, odkąd pamiętam to straszne poczucie pustki.

    W sumie jedynym rozwiązaniem w moim przypadku okazały się leki. Jednak nie chcąc oszukiwać - przełomu nie ma.

    W ciągu pół roku 3 razy zmieniano mi rodzaj i dawkę. Nie poddawaj się!

    Trzymam kciuki, bo wiem jak ta pustka skręca, wykręca, wsysa

  5. Byłam cztery lata z chłopakiem, który również tłumaczył się, że "nie jest zdolny do miłości". Mnie skręcało z bólu i żalu, ale w sumie było mi tak "bezpieczniej" - nigdy nie wierzyłam, że można mnie kochać. I tak w sumie zostało do dzisiaj. Potem spotkałam kogoś, kto mnie pokochał, jednak nie umiałam tego udźwignąć. A tamten "niezdolny" rok po naszym rozstaniu ożenił się i jest szczęśliwie zakochany ;)

     

    Jestem w wieku, co Ty. I tylko pustka pustka, która pustością swą przytłacza.

  6. Niestety ludzie, zasłaniając się hasłem "miłość", odbierają nam szansę dokonania wyboru. Nikt nie rozumie, że czasami to jest jedyne wyjście, żeby ulżyć w naszym cierpieniu i do tego wszystkiego, co czujemy dochodzą jeszcze jakieś wyrzuty sumienia. Tak jak chorym, którym doskwiera ból fizyczny podaje się morfinę i wprowadza się prawo eutanazji, tak i dla nas powinno być jakieś wyjście, kiedy nie pomagają leki...

     

    Bardzo się z Tobą zgodzę.

     

    Mnie ten ból prześladuje odkąd pamiętam-jako dziecko, nastolatka, teraz młoda dorosła. Z roku na rok jest gorzej. Obecnie mniej myślę o śmierci, ale nadal ta pustka upośledza moje myśli, uczucia i zachowanie

  7. Wielu ludzi ma takie przemyślenia. Ja na sobie postawiłam krzyżyk już w wieku 20 lat. Od tej pory nie widzę nadziei, sensu i tak dalej - typowe myśli depresyjne. Nic nie zmienia terapia, leki, a nawet jakieś moje chęci. Tak już mam. Niestety, nie będę Cię pocieszać, bo myślę podobnie jak Ty... Brak pracy i proces jej szukania - wzmacnia te przykre i bolesne odczuwanie :hide:

×