Skocz do zawartości
Nerwica.com

truscawa1987

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez truscawa1987

  1. Co do wydatków - a musisz mieć koniecznie samochód? Dasz radę, szukaj pomocy tych, na których naprawdę można liczyć - rodziny, przyjaciół. Niestety przez ten związek całkowicie odizolowałam się od znajomych. Przyjaciół takich prawdziwych nigdy nie miałam. Dobre znajomości przeszkadzały mojemu partnerowi, każda koleżanka według niego miała na mnie zły wpływ, a każdy kolega myślał tylko o jednym i dlatego był moim kolegą. Samochód muszę mieć tu w Niemczech, bo pracę mam w paru miejscowościach i niestety dojazd muszę mieć- sprzątam tu i pracuję w restauracji- muszę być mobilna niestety. Mam tu pare koleżanek, które od dawna radziły mi, zebym odeszła- mam nadzieję, że pomogą mi stanąć na nogi choć trochę. Paraliżuje mnie strach.
  2. Wiem jak silnie jestem uzależniona od tego człowieka. Pomimo tego, że tutaj w całości muszę sobie radzić sama w tej chwili nie wiem co robić. Ogólnie zaczyna do mnie docierać: " to już jest koniec" i mam coraz większą pustkę w głowie i coraz więcej strachu. Jak sobie poradzę, czy dam radę. Czy ktokolwiek mnie jeszcze pokocha. Jak mam przeżyć tą świadomość, że on woli przygodne romanse od stałego związku. Nie potrafię odpowiedzieć na pytania których w tej chwili mam mnóstwo, a większość z nich zaczyna się od słowa " dlaczego\"?. Powiedzcie mi , czy taki typ człowieka może być kiedyś najzupełniej w życiu szczęśliwy z kimś innym, czy zawsze będzie budował taką relacje? Swoje poprzednie kobiety traktował bardzo przedmiotowo, pomimo planowanego slubu z jedną z nich - zdradzał i wyzywał. Od lat pije choć walczy cały tydzień, by od piatku nadrobić dni, w których udowadniał innym że bez picia świetnie sobie radzi. Napiszcie mi proszę , jak mam zacząc ten trudny początek???? Jak mam wytrwać nie pisząc i nie dzwoniąc i dojść do siebie jak najszybciej. Co zrobić jeśli ewentualnie będzie próbował podjąć próbę kontaktu? Odpowiadając : Mam pracę, ale tu w Niemczech dopiero zaczynam. Ogólnie rzecz biorąc mam 800 euro na rękę i dlatego boję się że sobie nie poradzę. Mieszkanie jednopokojowe w moich stronach kosztuje ok 350-400 e wynajem, do tego opłaty za samochód ok 200 e miesięcznie, utrzymanie się ok 150 e, nie mówiąc o nieplanowanych wydatkach których zawsze jest sporo. Wracając do tematu facebooka. Póki zrywaliśmy ze sobą między sobą nic nie było takie oczywiste. On zdaje sobie sprawę z tego, że nie mam siły na to, żeby nacisnąć ten jeden głupi przycisk na fb i wymusza to na mnie z uśmiechem. Wie, że to będzie między nami już oficjalny koniec i gra na moichh emocjach. Powiedział mi kiedyś że jeśli usunę go z facebooka to będzie tylko dowód na to, że ze mną się nie da żyć, że wszyscy moi znajomi będą mieli dowód że jestem nic nie warta bo kolejny związek szybko się skończył. Powiedział, że on jest facetem więc jemu to bez różnicy , ale ja jestem kobietą i o mnie sobie ludzie swoje pomyślą. Poradźcie coś, bo ja nie jestem w stanie trzeźwo analizować sytuacji. POzdrawiam
  3. No i stało się... Tym razem po dwóch dniach bez alkoholu aż mu piana z pyska ze złości leciała. Dzień przed wyjazdem na urlop do Polski stwierdził, że mam wyp..., że jestem taka i owaka ( nie będę pisać tych epitetów) . Czepiał się dosłownie o wszystko, aż tu nagle stwierdził , że nie jestem mu do niczego potrzebna. I znów nie wiem co robić. Jestem za granicą, mam tu kupiony samochód, który miał być przez nas przywieziony do Polski dla moich rodziców. Zostawił mnie z tym samą. W życiu nie wybiorę się w tak daleką podróż sama. Na sam koniec skrzywdził mnie możliwie najmocniej jak potrafił z uśmiechem wymawiając imiona jego następnych zdobyczy, mojej nieporadności. Wiedział i wie jak mnie to boli, a to mnie kazał wykasować status na facebooku( wiem , że brzmi to conajmniej dziecinnie, ale dla mnie to kolejny powód do stresu, bo nie potrafię sama tego zrobić). Jest mi tak ciężko, a on bawi się w najlepsze pijąc kolejną wódkę. Jak ja mam sobie z tym wszystkim poradzić? To będzie najgorszy urlop w moim życiu, bo spędzę go sama użalając się nad sobą i najprawdopodobniej tutaj w niemczech , bo bez samochodu nie wrócę a samochodem nie pojadę sama:(
  4. Z rodzicami dobrze żyję, po kryjomu dosyć często się z Nimi kontaktuję. Żeby wrócić do Polski muszę przyjechać swoim samochodem, a szczerze mówiąc przeraża mnie wizja mnie na autostradzie, więc uzależniona jestem od Niego. mam tu legalną pracę więc musiałabym nachodzić się po urzędach żeby wogóle zjechać na stałe. Boję się zacząć od nowa. Od tego słuchania , że do niczego się nie nadaję na prawdę w to uwierzyłam i czuję się tak zagubiona w tym wszystkim, że nie wiem jak mam sobie z tym poradzić. Co robić , jak robić? Jak zacząć? Co zrobić , żeby nie powielać toksycznych relacji?
  5. Witam wszystkich i proszę o pomoc w podjęciu jakiejkolwiek decyzji. Mam 27 lat i znalazłam się w takim punkcie swojego życia, w którym widzę jak każda możliwa szansa na normalne życie przemknęła mi pomiędzy palcami. Patrząc na swoich znajomych- na ich poukładane życie, na ich rodziny- zadaję sobie pytanie co ja nie tak robiłam i robię, że nie znajduję w swojej analizie siebie. Postaram się napisać o sobie na tyle, by otrzymać od Was jakąś odpowiedź. Dzieciństwo miałam dosyć udane. Byłam bardzo wesoła, wszędzie mnie było pełno. Tutaj pojawiał się problem, bo zawsze o każde zniszczenie oskarżana byłam przez mamę ja. Nie wiem dlaczego, ale wtedy zawsze miała do mnie jakiś dystans. Czułam wtedy, że miłość rozdziela pomiędzy moim starszym bratem a moją młodszą siostrą. Ja najwięcej ciepła otrzymywałam od taty. Mając 10 lat zachorowałam, co w konsekwencji jeszcze bardziej oddaliło mnie od rodziny. Brat się mnie wstydził- na każdym kroku powtarzał , że jstem gruba i nic nie warta. Siostra za jego przykładem robiła to samo, natomiast mama nie umiała sobie z tym poradzić i nie reagowała na ich zaczepki , albo udawała , że ich po prostu nie ma. Zapadła decyzja: musiałam być operowana- lekarze stwierdzili, że rozwijają mi się komórki rakowe na jajnikach i trzeba je usunąć, bo w konsekwencji będę miała raka. I tak przez 2 lata jeździłam od szpitala do szpitala będąc sama ze sobą. Rodzeństwo nie przyznawało się do mnie. Brat się mnie wstydził- siostra nie rozumiała jeszcze problemu. Porozmawiać mogłam jedynie sama ze sobą i tak też mi zostało do dzisiaj- czy to wogóle jest normalne? Potrafiłam godzinami rozmawiać ze swoją wyimaginowaną przyjaciółką na parapecie w szpitalu. Dużo malowałam i na papier wylewałam swój smutek i złość. Nie mam pretensji do rodziców- kocham ich i teraz z perspektywy czasu wiem, że nie byli cały czas przy mnie bo pracowali ciężko po to, żeby mi pomóc. W wieku 12 lat po pierwszej operacji na korytarzu w szpitalu dowiedziałam się, że nie mogę mieć dzieci. Od pielęgniarki. Takie to były chyba czasy, bo zapytała" Myslałaś kiedyś o rodzinie? Chciałabyś mieć kiedyś dzieci" a ja jej odpowiedziałam" Nie, jestem za młoda, a wogóle to chyba nie"- " to dobrze , bo już ich mieć nie możesz"- usłyszałam. Załamałam się. Nie wiem dlaczego byłam zła na moją mamę- nie wiedziałam dlaczego nie usłyszałam tego od niej- dlaczego mnie to spotkało- czułam się upokorzona. Mijały lata. Rok za rokiem- podstawówka, gimnazjum , potem szkoła średnia i lęk przed nowymi ludźmi. Bałam się jak odbiorą mnie inni. Jakoś poszło. W między czasie wróciłam do normalnej wagi. Miałam paru chłopaków, potem pierwsza praca i pierwszy toksyczny związek- pierwsza miłość na poważnie. On ; facet , który lubi ryzyko- chodził za mną pare dobrych miesięcy aż w końcu zostaliśmy parą. Szybko wyjechaliśmy za granicę, ale i szybko zaczął traktować mnie bardzo źle. Na początku nosił na rękach, po czasie traktował jak wycieraczkę, wrzeszczał a po jakimś czasie zdradzał. Kiedy wysłał do mnie smsa przeznaczonego do kochanki- odeszłam. Byłam załamana, nie potrafiłam dojść do siebie. Czułam się nic nie warta. Minął rok. Pojawił sie ktoś nowy w moim życiu- chłopak zupełnie inny, bo poukładany, inteligentny i pracowity. Dobrze mnie traktował- zaczęliśmy się spotykać. Nie było iskry, ale czułam się kochana- nie interesowało go czy mogę mieć dzieci, nie traktował mnie jak potencjalny nośnik dziecka- czułam się przy nikm kobietą. Z czasem jednak nie potrafiliśmy się porozumieć. Dla mnie on nie był fizycznie pociągający,ja dla niego mało poukładana. Spieraliśmy się o coraz to mniejsze drobiazgi.Ja odeszłam. Po jakimś czasie miłość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba- pojawił się ON. Nigdy tak nie kochałam. Był miły.Niskim głosem mówił od samego początku, że jestem tą jedyną. Poznaliśmy się w mojej pracy. Po tym jak mnie zobaczył przyjeżdżał do mnie za każdym przyjazdem do Polski ( On pracuje w Niemczech). Bardzo szybko zaczęliśmy się spotykać. On; czarujący, przystojny, dowcipny- męski. W jego ramionach świat przestawał istnieć. Poczułam się jak nastolatka, co za tym idzie na oczach miałam już wtedy klapki, przez które widziałam tylko to co chciałam widzieć a nie to co dzieje się na prawdę. Kontaktowaliśmy się przez skypa, telefon. Często nie odbierał telefonów, znikał na weekendy ale zawsze miał świetne wytłumaczenie. Postanowił, że mam być z nim w Niemczech- rzuciłam więc studia i pracę - wyjechałam do Niego. Z czasem zaczęło się dziać coraz gorzej. Okazało się , że On pije i to bardzo często i do takiego moentu , w którym nie stoi już na własnych nogach. Zaczęło się od wyzwisk z jego strony, od poglądów że powinnam być bardziej "jakaś". Potem pierwsze rękoczyny, wyzwiska, przeprosiny- dwa tygodnie spokoju. Picie, wyzwiska , rękoczyny przeprosiny. Nie pasuje mu nic- gdzie stawiam sól, gdzie stoję. Jakikolwiek problem- on pije. W tej chwili nie ma już oporu żeby mnie uderzyć, a ja nie potrafię się od niego uwolnić. Wyzywa mnie , używa codziennie wulgaryzmów- najbardziej dotkliwe są te, w kórych mówi że jestem nikim bo nie mogę mieć dzieci- że Bóg mnie ukarał, że jestem nikim i bez niego nic nie znaczę. Ile razy nie odeszłam tyle razy na tydzień się zmieniał, zwalał poczucie winy na mnie - bo to ja nie potrafię przecież tylu rzeczy. Pomimo tego, że znalazłam pracę to jestem nierobem według niego. Moja rodzina jest najgorsza a on jest moim wybawcą. PokAzuje mi inne kobiety i mówi , że powiennam tak wyglądać. Mówi , że jestem za szczupła, że to sam wiór, że głupia bo jestem blondynką, że jestem dziwką bo nie byłam dziewicą jak mnie poznał. Jestem w tym wszystkim sama- nie wiem jak sobie mam z tym poradzić. Powiedzcie mi, gdzie mogę szukać pomocy- co mogę już sama od siebie dla siebie zrobić. Czy ktoś wie dlaczego spotykają mnie takie związki? Czy to moja karma? Pomóżcie proszę i wybaczcie chaotyczną formę tego postu. Truscawa1987
  6. Witam wszystkich i proszę o pomoc w podjęciu jakiejkolwiek decyzji. Mam 27 lat i znalazłam się w takim punkcie swojego życia, w którym widzę jak każda możliwa szansa na normalne życie przemknęła mi pomiędzy palcami. Patrząc na swoich znajomych- na ich poukładane życie, na ich rodziny- zadaję sobie pytanie co ja nie tak robiłam i robię, że nie znajduję w swojej analizie siebie. Postaram się napisać o sobie na tyle, by otrzymać od Was jakąś odpowiedź. Dzieciństwo miałam dosyć udane. Byłam bardzo wesoła, wszędzie mnie było pełno. Tutaj pojawiał się problem, bo zawsze o każde zniszczenie oskarżana byłam przez mamę ja. Nie wiem dlaczego, ale wtedy zawsze miała do mnie jakiś dystans. Czułam wtedy, że miłość rozdziela pomiędzy moim starszym bratem a moją młodszą siostrą. Ja najwięcej ciepła otrzymywałam od taty. Mając 10 lat zachorowałam, co w konsekwencji jeszcze bardziej oddaliło mnie od rodziny. Brat się mnie wstydził- na każdym kroku powtarzał , że jstem gruba i nic nie warta. Siostra za jego przykładem robiła to samo, natomiast mama nie umiała sobie z tym poradzić i nie reagowała na ich zaczepki , albo udawała , że ich po prostu nie ma. Zapadła decyzja: musiałam być operowana- lekarze stwierdzili, że rozwijają mi się komórki rakowe na jajnikach i trzeba je usunąć, bo w konsekwencji będę miała raka. I tak przez 2 lata jeździłam od szpitala do szpitala będąc sama ze sobą. Rodzeństwo nie przyznawało się do mnie. Brat się mnie wstydził- siostra nie rozumiała jeszcze problemu. Porozmawiać mogłam jedynie sama ze sobą i tak też mi zostało do dzisiaj- czy to wogóle jest normalne? Potrafiłam godzinami rozmawiać ze swoją wyimaginowaną przyjaciółką na parapecie w szpitalu. Dużo malowałam i na papier wylewałam swój smutek i złość. Nie mam pretensji do rodziców- kocham ich i teraz z perspektywy czasu wiem, że nie byli cały czas przy mnie bo pracowali ciężko po to, żeby mi pomóc. W wieku 12 lat po pierwszej operacji na korytarzu w szpitalu dowiedziałam się, że nie mogę mieć dzieci. Od pielęgniarki. Takie to były chyba czasy, bo zapytała" Myslałaś kiedyś o rodzinie? Chciałabyś mieć kiedyś dzieci" a ja jej odpowiedziałam" Nie, jestem za młoda, a wogóle to chyba nie"- " to dobrze , bo już ich mieć nie możesz"- usłyszałam. Załamałam się. Nie wiem dlaczego byłam zła na moją mamę- nie wiedziałam dlaczego nie usłyszałam tego od niej- dlaczego mnie to spotkało- czułam się upokorzona. Mijały lata. Rok za rokiem- podstawówka, gimnazjum , potem szkoła średnia i lęk przed nowymi ludźmi. Bałam się jak odbiorą mnie inni. Jakoś poszło. W między czasie wróciłam do normalnej wagi. Miałam paru chłopaków, potem pierwsza praca i pierwszy toksyczny związek- pierwsza miłość na poważnie. On ; facet , który lubi ryzyko- chodził za mną pare dobrych miesięcy aż w końcu zostaliśmy parą. Szybko wyjechaliśmy za granicę, ale i szybko zaczął traktować mnie bardzo źle. Na początku nosił na rękach, po czasie traktował jak wycieraczkę, wrzeszczał a po jakimś czasie zdradzał. Kiedy wysłał do mnie smsa przeznaczonego do kochanki- odeszłam. Byłam załamana, nie potrafiłam dojść do siebie. Czułam się nic nie warta. Minął rok. Pojawił sie ktoś nowy w moim życiu- chłopak zupełnie inny, bo poukładany, inteligentny i pracowity. Dobrze mnie traktował- zaczęliśmy się spotykać. Nie było iskry, ale czułam się kochana- nie interesowało go czy mogę mieć dzieci, nie traktował mnie jak potencjalny nośnik dziecka- czułam się przy nikm kobietą. Z czasem jednak nie potrafiliśmy się porozumieć. Dla mnie on nie był fizycznie pociągający,ja dla niego mało poukładana. Spieraliśmy się o coraz to mniejsze drobiazgi.Ja odeszłam. Po jakimś czasie miłość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba- pojawił się ON. Nigdy tak nie kochałam. Był miły.Niskim głosem mówił od samego początku, że jestem tą jedyną. Poznaliśmy się w mojej pracy. Po tym jak mnie zobaczył przyjeżdżał do mnie za każdym przyjazdem do Polski ( On pracuje w Niemczech). Bardzo szybko zaczęliśmy się spotykać. On; czarujący, przystojny, dowcipny- męski. W jego ramionach świat przestawał istnieć. Poczułam się jak nastolatka, co za tym idzie na oczach miałam już wtedy klapki, przez które widziałam tylko to co chciałam widzieć a nie to co dzieje się na prawdę. Kontaktowaliśmy się przez skypa, telefon. Często nie odbierał telefonów, znikał na weekendy ale zawsze miał świetne wytłumaczenie. Postanowił, że mam być z nim w Niemczech- rzuciłam więc studia i pracę - wyjechałam do Niego. Z czasem zaczęło się dziać coraz gorzej. Okazało się , że On pije i to bardzo często i do takiego moentu , w którym nie stoi już na własnych nogach. Zaczęło się od wyzwisk z jego strony, od poglądów że powinnam być bardziej "jakaś". Potem pierwsze rękoczyny, wyzwiska, przeprosiny- dwa tygodnie spokoju. Picie, wyzwiska , rękoczyny przeprosiny. Nie pasuje mu nic- gdzie stawiam sól, gdzie stoję. Jakikolwiek problem- on pije. W tej chwili nie ma już oporu żeby mnie uderzyć, a ja nie potrafię się od niego uwolnić. Wyzywa mnie , używa codziennie wulgaryzmów- najbardziej dotkliwe są te, w kórych mówi że jestem nikim bo nie mogę mieć dzieci- że Bóg mnie ukarał, że jestem nikim i bez niego nic nie znaczę. Ile razy nie odeszłam tyle razy na tydzień się zmieniał, zwalał poczucie winy na mnie - bo to ja nie potrafię przecież tylu rzeczy. Pomimo tego, że znalazłam pracę to jestem nierobem według niego. Moja rodzina jest najgorsza a on jest moim wybawcą. PokAzuje mi inne kobiety i mówi , że powiennam tak wyglądać. Mówi , że jestem za szczupła, że to sam wiór, że głupia bo jestem blondynką, że jestem dziwką bo nie byłam dziewicą jak mnie poznał. Jestem w tym wszystkim sama- nie wiem jak sobie mam z tym poradzić. Powiedzcie mi, gdzie mogę szukać pomocy- co mogę już sama od siebie dla siebie zrobić. Czy ktoś wie dlaczego spotykają mnie takie związki? Czy to moja karma? Pomóżcie proszę i wybaczcie chaotyczną formę tego postu. Truscawa1987
×