
Desiderii
Użytkownik-
Postów
29 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Osiągnięcia Desiderii
-
Nie, to są fakty, którym Ty próbujesz usilnie zaprzeczyć. Ta dyskusja nie ma większego sensu, bo nikt zdania chyba nie zmieni, dodatkowo naprawdę przykro czyta mi się obraźliwe słowa wobec siebie nawzajem. Widać musi upłynąć jeszcze trochę czasu, zanim społeczeństwo dojrzeje do akceptacji i pełniejszej tolerancji, a do tego niezbędne jest zrzucenie pewnych mentalnych łańcuchów, do których przykuta jest niemała część społeczeństwa. Na to potrzeba zdecydowanie kilku pokoleń, tak mi się wydaje. Cała nadzieja w ustawodawstwie i legalizacji. Dobra wiadomość jest taka, że wszystko idzie w tym kierunku i to kwestia czasu, zanim zmiany nastąpią także w Polsce. Ale agresorzy, osoby z deficytami, konfliktami wewnętrznymi, frustraci pełni żalu i złości pewnie zawsze będą dawali o sobie znać. Liczę tylko, że będzie ich mniej. Agrumenty związane z pedofilią uważam za żałosne i to jest właśnie chwytanie się brzytwy przez tonącego. Cóż, jeśli ktoś porównuje w jakikolwiek sposób pedofilię do homoseksualizmu, to dyskusja z kimś takim nie ma sensu, o czym się tutaj raz jeszcze przekonałem. Jak zmęczona_wszystkim, ja także czułem się w obowiązku zareagować na zniewagi i konfabulacje, ale już wystarczy. Liczę, że ten wątek kiedyś znów wróci na swoje główne tory i nie zniży się do obecnego niskiego poziomu. Tymczasem.
-
O, widzę że teorie spiskowe są dość popularne wśród nerwicowców . Skoro odrzucasz ustalenia WHO w sprawie orientacji seksualnej, dlaczego przyjmujesz inne jej postanowienia? Mam tu na myśli rzeczy, z którymi się zgadzasz (na przykład, że depresję łagodzi się antydepresantami), bo mam wrażenie że wybierasz sobie to, co Tobie pasuje. Homoseksualizm to Twoim zdaniem zaburzenie, więc będziesz kwestionować ustalenia lekarzy, bo oni przecież muszą trzymać sztamę, żeby mieć na wczasy na Bahamach. A naprawdę to sami też tak uważają, że to zaburzenie, tylko boją się do tego przyznać. Please... Poza tym, prędzej, oni mają dość kasy za umowy z farmaceutami niż za milczenie w sprawie kwestii homo . Dlaczego tak cieżko jest niektórym zaakceptować fakt, że dwie osoby tej samej płci mogę się w sobie zakochać? I że są to osoby racjonalnie myślące, inteligentne i w niczym nie ustępujące osobom heteroseksualnym? To, że Ty wpisujesz homoseksualizm w zestaw zaburzeń, jakie masz (swoją drogą, zdiagnozował Ci je lekarz?), nie oznacza, że inni homoseksualni mają podobnie. Nie mierzmy ludzi własną miarą. I jeszcze jedno: wszystko, co występuje w świecie przyrody, jest naturalne. To właśnie mówi słowo "naturalne". Odnosi się do natury. Śmierć jest naturalna. Kanibalizm jest naturalny. Jedzenie oliwek jest naturalne. Bomby atomowe też są naturalne, bo natura tak wytworzyła świat, żeby stworzenie takiej bomby było możliwe. Gdyby coś nie było naturalne, nie istniałoby. Więc może warto darować sobie argument mówiący, że homoseksualizm nie jest naturalny. Jest bardzo naturalny. Występuje w naturze od dawna.
-
Żaden szanujący się psychiatra, psychoterapeuta, psycholog, seksuolog nie zgodzi się z Tobą. Nikt już nie uważa tego za zaburzenie. Zaburzenie może polegać na nieakceptacji własnej orientacji, ma to swoje miejsce w spisie ICD: orientacja niezgodna z ego. Sam homoseksualizm/biseksualizm/heteroseksualizm nie jest uznawany ani za patologię, ani za zaburzenie, ani za chorobę. Jeśli ktoś tak to nazywa, to znaczy że operuje własnymi kategoriami nie licząc się zupełnie ze zdaniem specjalistów z tej dziedziny. Arbitralnie. Nie pasuje mi coś, więc nazwę to zaburzeniem, łatwiej będzie się z tym uporać, łatwiej będzie to odrzucić, walczyć z tym. Jeszcze można dodać, że niektórych zaburzeń nie da się wyleczyć i mamy problem z głowy. To się nazywa racjonalizacja. Ja rozumiem, że nie każdy może akceptować swoją seksualność, nie każdy musi to robić, ale jak ktoś twierdzi, że to zaburzenie, to jest to już, moim zdaniem, nadużycie. Wystarczy powiedzieć, że "nie mogę pogodzić się z moją orientacją seksualną", bez określania jej jako zaburzenie. A w ogóle najlepsze to jest diagnozowanie samego siebie. Wystarczy otworzyć przeglądarkę i znajdzie się w sobie tyle zaburzeń, że hej. Po co chodzić do specjalistów? Strata czasu.
-
Ale po co...? Dlaczego? Dlatego, że zawierzyłaś parapsychologicznym teoriom, uległaś presji prawicowo-konserwatywnemu lobby, czy jak? Zaburzeniem jest raczej wypieranie pociągu do osobników tej samej płci, wypieranie się tego, kim się jest. To może prowadzić do zaburzeń nerwicowych. Z jednej strony zabawne, z drugiej strony smutne wydają mi się niby "tolerancyjne" wypowiedzi niektórych Użytkowników, albo komentarze laików na przykład takie, że facet ma penisa przystosowanego do wkładania go w waginę kobiety w celu płodzenia dzieci, to jest naturalne i jedyne słuszne. Ktoś zadał sobie trud przeczytania czynników prenatalnych wpływających na orientację? Czy ktoś próbował poznać opinię świata nauki? Mam wrażenie, że ten wątek został zaśmiecony przez wypowiedzi nic nie wnoszące do tematu, który przestawił Autor, przez co, niestety, traci na wartości.
-
punkt drugi znam z autopsji... Wazne zeby nie robic niczego na sile, tez wzbraniac sie przed ew przekonanem sie Nerwica na punkcie homoseksualizmu... Jeśli jesteście stuprocentowo przekonani o Waszej heteroseksualnej orientacji, jeśli nigdy nie przydarzyły się sytuacje, które mogły zasiać cień wątpliwości, jeśli nigdy nie złapaliście się na tym, że trochę za długo i trochę w nie-teges sposób patrzycie na kogoś tej samej płci (czy to w realu, czy na filmie/zdjęciu), to faktycznie może być to nerwica, której źródło nie musi mieć nic wspólnego z rzekomym homoseksualizmem. Jeśli jest jednak inaczej, temat jest warty rozpracowania, bo człowiek może stłumić niesamowicie skutecznie wiele rzeczy. Ale między innymi właśnie przez takie słumienia powstają zaburzenia nerwicowe. A to, że czegoś się nie chce, wcale nie oznacza, że to coś zniknie. Jakiś czas temu napisałem, że, w moim przypadku, to oczywiście nerwica. Dzisiaj jednak, znów, nie jestem tego taki pewien. Owszem, miałem/mam objawy nerwicowe, ale to tylko świadczy o pewnym konflikcie, w jakim się znajduję. W kryzysowych sytuacjach, kiedy nie ogarniasz pewnych rzeczy, kiedy nie chcesz zobaczyć i pogodzić się z pewnymi faktami, zrzucenie tego wszystkiego na zaburzenia nerwicowe jest bardzo wygodne. Ja jednak chcę spróbować odkryć prawdę, jeżeli się uda. Co z tego będzie - czas pokaże. Powodzenia życzę także i Wam :).
-
Wiecie co... W dalszym ciągu nie wiem co to jest. Czy nerwica, czy biseksualizm, czy zakamuflowany homoseksualizm, czy jeszcze coś innego. Stwierdzono u mnie zaburzenie osobowości: osobowość niedojrzałą. Czasem myślę, że to faktycznie coś jak nerwica. Po prostu coraz trudniej nie zwracać mi uwagi na chłopaków, facetów, których mijam na ulicy. Sam nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Widzę w nich (w niektórych) ogromne piękno, coś, co sam chciałbym może mieć, ale czy to nie jest tylko tłumaczenie? Jestem już tym zmęczony. -- 09 sty 2014, 22:16 -- Dzisiaj wiem, że to prawdopodobnie nerwica. Im bardziej skomplikowanym się jest, tym większe żniwo zbiera. I nawet zainteresowanie dziewczynami spada, bo ma sie wiele powodów, dla których wydają się one "ble". Do lekarza.
-
Chyba tak...
-
Masked_Man, a jak właściwie zaczął się u Ciebie ten "syf"? Jakie były początki? Co się wydarzyło, że zacząłęś myśleć, iż możesz być gejem? Jeśli chodzi o te przyspieszone bicie serca, to w sumie nie pamiętam jak to było, dlatego napisałem "chyba". Mogę za to napisać, jak jest teraz, to znaczy jakiś czas temu. Kupowałem coś w sklepie. Wszedł chłopak, całkiem przystojny i ni z tego ni z owego uśmiechnął się do mnie. A ja poczułem te cholerne motyle w brzuchu. Serce przyspieszyło mi ze strachu? Raczej z ekscytacji, zachwytu. Jeśli chodzi o erekcję patrząc na kolegę, to wiem trochę o czym mówisz, ale to może być rzeczywiście obraz nerwicy. Po prostu tłamszone potrzeby mogą wybuchać ze zwielokrotioną siłą, aż do irracjonalnych rozmiarów (zaznaczam, że to moja hipoteza). Też tak miałem, ale pojawiało się to wtedy, gdy zaczynałem porządnie schizować, miotać się, coś na siłę sobie udowadniać. To później przechodziło, gdy wyluzowywałem, ale za chłopakami dalej się w sumie oglądałem, choć nie tak nerwicowo na wszystkich. Takie nerwicowe patrzenie się na wszystkich facetów i pytanie siebie "czy ja chciałbym z nim coś zrobić?" jest już jakimś zaburzeniem. Jeśli chodzi o dziewczyny, to tak się składa, że kilka razy żyłem chwilą i nie kończyło się to dobrze. Skrzywdziłem je, bo zawsze zostawiałem. Nie czułem sie z nimi dobrze na płaszczyźnie seksualnej, na płaszczyźnie bycia ze sobą, bo ostatecznie do tego to zawsze zmierzało. Wiesz, ja miałem dość mocno wyidealizowany wizerunek związku z kobietą. Z kobietą, bo o innym nawet nie miałem pojęcia. Nie wiedziałem, że w ogóle może być inny. Na kogo więc miałem przelać moje pragnienia, fantazje? Oczywiście na kobietę. A przecież można było się pomylić. Kobieta nie spełniła ani jednego mojego wyobrażenia. Jakby to nie było to. Oczywiście rzeczywistość różni się od fantazji, ale powinienem chyba przynajmniej czuć się dobrze z nimi. A nie czułem i w sumie nie do końca wiem dlaczego. Wszystko niby powinno być ok... Serial. Przytulenie nie musi mieć kontekstu seksualnego. Czy to przytulając przyjaciela, czy też dziewczynę, w sensie partnerkę seksualną. To może być zupełnie aseksualne i być wyrazem troski. Natomiast ważny jest ładunek emocjonalny, jaki jest w tym przytuleniu przekazywany. Inny będzie on gdy przytuli się przyjaciela, inny gdy przytulisz swoją dziewczynę. W moim przypadku ten ładunek nie byłby ładunkiem czysto przyjacielskim. W Twoim tak? Jeśli chodzi o nerwicę... W nerwicy dominującym objawem jest lęk. Często irracjonalny, na przykład lęk przed wejściem do autobusu, przed wyjściem z domu. Przed homoseksualizmem (skoro jest się hetero to martwienie się czy jest się homo może być przykładem nerwicy) i innymi rzeczami. ALE. W przypadku homosekusalizmu dochodzi jeszcze inny problem, jak problem z zaakceptowaniem tej orientacji u siebie. Z przyczyn społecznych, środowiskowych, światopoglądowych. I myślę, że można pomylić te dwie rzeczy: nerwicę spowodowaną strachem przed byciem homo, a z kolei ten strach spowodowany jest presją społeczeństwa i otoczenia. To w sumie dość cieżka sprawa, bo nie wiadomo co napędza co. Jednak ja, gdy staram się pogodzić z tym, że mogę być gejem, czuję się z czasem trochę spokojniejszy. Na początku była masakra, w ogóle to do mnie nie docierało, mimo że jakieś tam fakty o tym świadczyły. Ale z czasem jakby zacząłem się z tym oswajać. I lęk się zmniejsza. Gdyby była to nerwica, lęk nie zmniejszałby się chyba? Tak mi się przynajmniej wydaje. Ale ostatecznie nerwicy wykluczyć nie mogę, bo duchem świętym nie jestem :). Tak właściwie to zamierzam w to wejść. Podstawa moich/naszych schiz to strach przed homoseksualizmem w ogóle. Jak już pisał Zmorek czy Del Rey, homoseksualizm to nie choroba, to nic złego ani obrzydliwego. Jeśli przestaniemy bać się homoseksualizmu, myślę że nerwica (jeśli to nerwica) odpuści. Wydaje mi się, że metodą na pozbycie się jej nie jest wkręcanie sobie za wszelką cenę, że jest się heteroseksualnym, bo wtedy nerwica ma pożywkę, ale pogodzenie się z faktem, że być może jest się homo albo bi. Dlatego zamierzam pospotykać się z nieheteroseksualnymi facetami i poobserwować moje reakcje. Bez desperacji, bez robienia czegoś na siłę. Po prostu zobaczę jak będę się z tym czuł. Jeśli coś poczuję, to fajnie, może będę szczęśliwy. Jeśli nie to trudno, świat się nie zawali. Być może okaże się, że rzeczywiście wkręciłem sobie tych facetów, kto wie? Jak nie spróbuję to się nie dowiem. Muszę tylko jeszcze poustawiać sobie kilka rzeczy w głowie, otworzyć trochę zamkniętych przegródek w mózgu, które zamknęło mi wychowanie. Nie napisałeś na czym polega terapia, a jestem tego bardzo ciekawy :).
-
Dziękuję. Fonetycznie rzeczywiście nick pasuje, ale historia jego wyboru jest nieco inna. To nawiązanie do pewnego dark ambientowego projektu.
-
Jeśli to nerwica, to chyba już nie początki, bo to zaczęło się jakieś sześć lat temu, nie pamiętam już od czego. Wspomniałem o gotyku, ale wczśniej była chyba książka, jedna z Kronik Wampirów Anne Rice. Tam relacje między wampirami tej samej płci przedstawione są niemal erotycznie, jest tam bliskość, tęsknota, samotność, pożądanie. Pamiętam, że zafascynowało mnie to. Później był gotyk i filmy z queer cinemy. Nie wiem, czy to nerwica. Po prostu nie wiem. U mnie sprawę komplikuje fakt, że ja się zauroczyłem w tych książkach, filmach. Ja nie mam dziwnego mrowienia w kroczu podczas oglądania gejowskiego porno, ja się tym naprawdę podniecam. I jak pamiętam, to chciałem być gejem i to bardzo. Jakbym czuł, że to jest to. Natomiast przebłyski typu "całujący się faceci to obrzydliwstwo", to migawki, które się pojawiały i pojawiają, choć gdy zaczynam się z tym oswajać, pojawiają się rzadziej. Tak jakby jakiś głos społeczeństwa i autorytetu (ojca?) mówił mi, że to jest złe. Jakby kazał mi się czegoś wypierać. To nie tak, że się w nich zakochiwałem :). Ja ich przecież nie znałem. Fascynowali mnie. Gdy jakiś przystojny chłopak przechodził obok, to chyba przyspieszało mi bicie serca. Wzdychałem do nich, jeśli można tak powiedzieć. Boję się za to (i to może być objaw nerwicy ), że mogą podobać mi się dziewczyny. Bo owszem, podobają mi się, są ładne, czasem nawet seksualnie pociągające, ale po kilku doświadczeniach z dziewczynami i po stanach, jakie przeżywałem (mocne stany nerwicowe), wiem, że nie chcę budować związku z nimi. Bo to mnie wykończy, to nie jest chyba coś, czego chcę. Przyjaźnić lubię się z dziewczynami bardzo, mam kilka przyjaciółek, z którymi dobrze się dogaduję, ale o związku nie myślę już. Najgorsze jest też to, że czasem gdy siedzę z przyjaciółką i gawędzimy, przez chwilę przechodzi mnie myśl, że może jednak związek z nią byłby udany, że może jestem hetero. Mega mocno dołują mnie takie myśli. Ja też miałem różne wkręty, nie związane już z seksualnością, i nie jest to nic przyjemnego. Ale w tamtych przypadkach w końcu potrafiłem dostrzec irracjonalność ich, natomiast tym razem trochę się pogubiłem. Z tego krótkiego opisu (filmu nie oglądałem) zupełnie nie wynika nic gejowskiego. To, że faceci się obejmują? To może stereotypy zabraniają facetom uściśnięcia się, ale moim zdaniem to bzdura. Jeśli chodzi o Twoje myśli, żeby Walt przytulił tego drugiego, to u mnie te myśli wyglądałyby mniej więcej tak: "jak ja też bym tak chciał..." :). Napiszesz jak wygląda taka terapia? Jak to było u Ciebie? Miałeś satysfakcjonującą relację z kobietą? Ile masz lat? Jestem ciekawy, a może w czymś mi Twoje informacje pomogą.
-
O kurczę, a więc katoliccy aktywiści wciąż niestrudzenie głoszą swoją jedyną i najichszą prawdę na portalu. A więc ktoś czyta :). Przeczytałem cały wątek i zastanawiam się jak potoczyły się losy Mafuyu czy Lifta. Ciekaw jestem czy dalej miotają się ze swoją orientacją, czy osiągnęli spokój a może nawet szczęście. Łączyła ich całkiem spora niechęć do homoseksualizmu, bali się go jak ognia. Przechodziłem/przechodzę przez coś podobnego i przyznaję, że jest to dość męcząca sprawa. Pewne jest jednak to, że prędzej czy później natura upomni się o swoje, więc nawet jeśli tłumi się coś bardzo mocno, to to nie zniknie. Napiszę teraz jak większość osób z obawami o swoją orientację: nigdy nie zaobserwowałem u siebie skłonności homoseksualnych, nigdy nie podejrzewałem u siebie homoseksualizmu. I tak sobie żyłem. W domu i otoczeniu nie było o tym mowy, może czasem w pejoratywny sposób. Gdy byłem dzieciem czy też młodzieńcem, nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mogę być gejem. Z każdych stron otaczali mnie heteroseksualni ludzie, heteroseksualne schematy i dla mnie wszystko było jasne od samego początku: jestem hetero, moim marzeniem jest zakochać się w dziewczynie i być z nią szczęśliwy (do płodzenia dzieci jakoś nigdy mnie nie ciągnęło, dlatego nie piszę o rodzinie, psie i posadzonym przed domem drzewie). I tak było do czasu studiów. Pojawiały się po drodze zauroczenia, małe miłostki do dziewczyn, ale nigdy nic poważnego z tego nie wychodziło. Podobało mi się tylko na chwilę, a później nic mnie już nie ciągnęło. Na studiach zakochała (zauroczyła?) się we mnie dziewczyna z roku. Pomyślałem: ładna, zgrabna, inteligentna. Wreszcie. Spotkałem dziewczynę moich marzeń. Pierwszy raz przespałem się z dziewczyną. Byłem podekscytowany, podniecony przed, ale gdy było już po wszystkim, byłem... rozczarowany. Seks mnie rozczarował. O co tyle hałasu? No dobra, ale przecież można znlaeźć winę: pornografia, masturbacja, picie piwa i nie mycie zębów wieczorem (;D). Byłem z dziewczyną 3, może 4 miesiące. Rozstania i powroty. Dziwne uczucie po seksie. Niechęć. Ostatecznie rozstaliśmy się, bo nie mogłem tak dłużej. Przeżywałem katusze, bo przecież spotkałem dziewczynę marzeń, a kompletnie nie czułem się szcześliwy. Ryczałem jak bóbr nie mogąc znieść wewnętrznego rozdarcia. A później wyrzuty, że straciłem coś, co miało dać mi szczęście. Zacząłem myśleć, że może coś robiłem nie tak. Ostatecznie padło na to, że to nie ta dziewczyna. Cóż, z inną na pewno się uda. Będzie inaczej, lepiej. Wtedy też zacząłem łapać się na tym, że podobają mi się ubrania facetów. Niektórych, oczywiście. Jako że byłem na etapie fascynacji subkulturą gotycką, chciałem wyglądać jak jeden z ich przestawicieli, więc automatycznie zacząłem czerpać inspirację od innych gości. Ile ja wtedy miałem? Z 21 lat? Coś takiego. Ale to przecież nic takiego, że obejrzę się za chłopakiem, który fajnie wygląda. Ja też tak chciałem i to przecież tylko poczucie estetyki. Seks z facetem? Bleee... Te krótkie momenty, gdy oglądałem gejowskie porno nic nie znaczyły. Przecież zaraz po tym włączałem hetero i wszystko było na miejscu. Jakoś nie zdawałem sobie sprawy, że w tych filmach główą uwagę koncentruję na mężczyźnie. Nie, to pewnie dlatego, że wczuwam się w jego rolę, takie empatyczne podejście. A że przy filmie lesbijskim podniecenie było nikłe to właśnie dlatego, że nie miałem się z kim identyfikować. To na pewno to. Zostawiłem temat i dalej szukałem mojej "jedynej". Pojawiło się kilka dziewczyn. Ale gdy czułem, że ona zaczyna się angażować, uciekałem. Zaczynałem być znudzony bajerowaniem i byciem podrywaczem. A nie angażowałem się, mówiłem sobie, pewnie dlatego, że to nie ta dziewczyna. Jakoś w międzyczasie obejrzałem film, jeden z nurtu queer cinema. Zwracałem ciągle uwagę na gotyckich chłopaków, więc film był kolejnym źródłem czerpania poczucia estetyki, zwłaszcza że jeden z chłopaków mógł być uznany za gota. Fakt, że ten film wywrócił mnie do góry nogami, pozostawiam. Pozostawiam też to, że wsiąkłem w filmy z queer cinemy. Zakochałem się w nich. Ale to tylko dlatego, że to dramaty, wzruszające dramaty, no bo jaki miałby być inny powód? Ja gejem? W życiu! Ja dalej szukam przecież dziewczyny! Później było tylko gorzej. Dopadła mnie kompletna beznadzieja, trochę też sytuacja życiowa nie dawała wytchnienia. Pojawiły się myśli samobójcze. Ogromne poczucie samotności, pustki. Dziewczyna. Ona mnie wyleczy. Muszę koniecznie znaleźć dziewczynę, zwłaszcza że ojciec dopytuje się o to, czy poznałem kogoś. Zwłaszcza, że naokoło wszyscy kogoś mają. Spotykają się, nie są sami. Ja też tak chcę! Powiedziałem sobie, że tym razem nie ucieknę, że będę walczył o to, żeby być, żeby wytrwać z dziewczyną w związku. Pewnie tego nie umiem, dlatego nie wychodziło mi z poprzednimi. Ale tym razem się uda, postaram się! Pójdę na kompromisy! Zalogowałem się na portalu randkowym i po pewnym czasie poznałem ją. Tą jedyną! Nie idealną, oczywiście, ale przecież nikt nie jest idealny. Pal licho, mogę mieć z nią nawet dzieci. Będę chodził ze swoją żoną na imprezy rodzinne, kupię tego nieszczęsnego psa i nawet zasadzę drzewko. To było szaleństwo. Byłem jak naćpany. A po pewnym czasie wszystko zaczęło schodzić. "Związek" trwał może dwa miesiące. Było jak zwykle... Słaby seks, wszystko trochę na siłę. No ale przecież starałem się wytrwać w związku! I co... Nie dałem rady. Powiedziałem sobie, że do końca życia będę sam, bo zwyczajnie nie chcę być z kobietą. Nie jestem gejem, po prostu nie wychodzi mi ze związkami, więc po co mam się w nie pakować. A seks? Seks nie jest tego warty. Dopadł mnie totalny bezsens. Wszystko przytłaczało. No i miała miejsce pierwsza próba samobójcza. To było rok temu. W międzyczasie pojawiały się wahania co do orientacji, ale to przecież takie obrzydliwe: pocałować faceta? Nie ma mowy!!! Co innego podnicić się męskim ciałem na zdjęciu w internecie, ale w realu? Nigdy! To tylko moja chora wyobraźnia. Nie przeszkadzało mi to jednak spotkać się kilkoma gejami, tak żeby sprawdzić. Nie było o czym mówić. Mój homoseksualizm to wielki nerwicowy wkręt. No bo co innego? Odpuściłem. Ale to wróciło. Zawsze wracało, prędzej czy później, od lat. Ile można uciekać? Jakoś umknęło mojej uwadze to, że przy kontakcie z pierwszym porno to ciało faceta wzbudziło moją fascynację. Ale nie nie, przecież tam była kobieta także. To pewnie cały "akt" mnie tak podniecił. Jakoś umknęło mojej uwadze, że panicznie bałem się wspólnych pryszniców z kolegami z klasy, w obawie przed niekontrolowaną erekcją. Ale dlaczego miałaby się pojawić - o to siebie w ogóle nie pytałem. Umknęło mojej uwadze, że wstydziłem się chodzić bez koszulki przy chłopakach, że przy porno zwalniam scenę w momencie gdy facet kończy. To tylko fantazja. Moja fantazja i rzeczy, które mam w głowie, ale w realu? Nieeee. Jak jest teraz? Sporo się wydarzyło. Zacząłem terapię. Zacząłem bardziej siebie słuchać. Odstawiłem pornografię, bo pozwalała mi mydlić oczy, że chcę czegoś, czego być możę w ogóle nie chciałem. Chciałem mieć taką przyjemność, jak Ci aktorzy (faceci), ale w realu w ogóle mi nie wychodziło. Co jest??? Przecież gdybym był gejem, to wiedziałbym o tym od dawna (wiek dojrzewania?), a ja w ogóle nie brałem tego pod uwagę. Gdybym był gejem, to nie byłbym przecież w stanie odbyć stosunku seksualnego z kobietą. A ja odbyłem. I nawet doszedłem, choć było ciężko (ale to pewnie z wielu innych powodów...), choć fantazjowanie było przy tym nieuniknione. Co jest?????? Może to nie ta dziewczyna? Może mam nerwicę? Może mam zaburzenie osobowości? Może nie umiem stworzyć związku, może mam fobię przed związkami? Może jestem opętany? Może, może... Mam dość. To poszło za daleko. Jak ktoś ma szczeście, to jego seksualność ujawni się w wieku dojrzewania i będzie tego świadomy. Ale wszyscy jesteśmy inni. Heteronormatywny dom, katolicki, surowy ojciec, uciekanie w świat książek, filmów, uciekanie do własnego świata. Ogromna, często nieświadoma, presja społeczna, że coś trzeba, piętnowanie innych orientacji ("ty pedale!"), wrażliwa i lękliwa osobowość i możemy mieć przepis na nie-pogodzenie się ze swoją orientacją. Ale, jak napisałem, natura się o swoje upomni. Wiadomo, że im szybciej zrozumiemy to, co chce nam powiedzieć, tym lepiej dla nas. Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystkie te osoby tutaj, opisujące podobne historie, są homoseksualni czy też biseksualni. One same muszą odpowiedzieć sobie na to pytanie. I to, czy ktoś chce być hetero czy nie, nie jest od niego zależne. To nie jest coś, o czym się decyduje. Wiele osób pisało tutaj, że nic nie mają do osób nieheteroseksualnych, by za chwilę napisać "pocałunek z facetem - obrzydliwsto!". Czegoś tu nie rozumiem. Myślę, że trzeba pewne rzeczy samemu wyjaśnić. Jednak wiem po sobie, że bywa to cholernie trudne, a nierzadko wymaga pomocy specjalisty. Nie można zwalać rzeczy na nerwicę. Załóżmy, że coś mi się we mnie nie podoba, schizuję z czymś, a więc - o ho - mam nerwicę. Ach, no tak, mam nerwicę, lęki. A więc ignoruję to, co krzyczy we mnie umysł, zgłaszam się po tabletki i wszystko będzie dobrze. Poczytajcie sobie o genezie zaburzeń nerwicowych. Nerwica krzyczy, że coś jest z nami nie tak, że pewne sprawy nie zostały dopięte, że gdzieś pozostał nierozwiązny konflikt. Lęk, jaki ogarnia człowieka z zaburzeniem nerwicowym nie jest takim "od czapy" wziętym lękiem. On się skądś wziął i coś chce nam powiedzieć. Ignorowanie go to zamiatanie problemu pod dywan. Ale jak nazbiera się tam naprawdę dużo tego wszystkiego, to kolejny wybuch może być kilkukrotnie większy od poprzedniego. I to będzie wybuchać, dopóki nie przepracuje się pewnych rzeczy. Jak to zrobić? Terapia. Samemu można sobie nie poradzić.
-
Witajcie. Czy ktoś jeszcze przegląda ten temat? Co się stało z bohaterami, którzy borykali się z orientacją? Niedługo minie rok od ostatniego postu. Jestem ciekawy jak się Wam to ułożyło. Oczywiście miałem/mam identyczne objawy jak Wy. A mam 27 lat. W zasadzie męczy mnie to od 21 roku życia, gdy zorientowałem się, że będąc z dziewczyną coś jest nie tak, choć może być tego wiele przyczyn. Tyle tylko, że uderzyłem w temat trochę z innej strony. Odezwijcie się, Koledzy i Koleżanki, jeśli ktoś jeszcze tu zagląda.
-
Więź emocjonalna i możliwość stworzenia z kimś związku jest ważna, ale wydaje mi się, że w przypdku określania orientacji seksualnej na pierwszy plan wysuwa się jednak pożycie seksualne, płciowe, genitalne. Istnieją ludzie, którzy nie potrafią/nie chcą angażować się w związki, budować emocjonalnej więzi, a interesuje ich tylko seks. I na podstawie wyboru obiektu seksualnego można ocenić czyjąś orientację. Albo załóżmy, że ktoś czerpie satysfakcję z seksu i z kobietą i z mężczyzną, ale na przykład nie potrafi zbudować związku partnerskiego z kobietą, a tylko z mężczyzną lub odwrotnie. Wydaje mi się, że śmiało można taką osobę określić jako bieseskualną, mimo że relacja partnerska pojawia się tylko z jedną płcią. Jednak jest w stanie współżyć seksualnie z obiema i właśnie to czyni ją biseksualną.
-
Ha! Jakże proste to by było! Ale niestety chyba nie jest. Dlatego zapytałem w poprzednim poście o rolę fantazji. Czy jeśli marzę o seksie z facetem, jeżeli fantazjuję o facetach i oglądam się za nimi na ulicy, to oznacza, że jestem gejem/bi? To ciągle dzieje się w głowie; dopóki nie dojdzie do bezpośredniego kontaktu cielesnego, do wtedy nie możemy być chyba pewni co lubimy i jak możemy się określić. To, że mamy fantazje, wcale nie oznacza, że ich realizacja przyniesie nam satysfakcję. Może być zupełnie przeciwnie. Poprawcie mnie, proszę, jeśli się mylę.
-
Ciekawe to, co piszesz. Czy możliwe jest bycie np. homoseksualnym w fantazjach, a heteroseksualnym w realu? Czy można wmówić sobie orientację tak mocno, że samemu się w to uwierzy...?