Moja historia jest dość dluga... z góry przepraszam... W styczniu poroniłam w 11 tygodniu ciąży. Bardzo przezylam to poronienie, biore Citalopram, który trochę pomogl w normalnym funkcjonowaniu, wrocilam do pracy... O moim poronieniu wiedziało niewiele osob, w tym pewne malzenstwo, z którym 'przyjaznilam sie' od czterech lat. Mieszkam w Anglii, wiec zalezalo mi na kontaktach wśród Polonii, tym bardziej, ze mam dwoje dzieci i chciałam, aby moje dziewczynki miały kontakt z innymi polskimi dziecmi. To malzenstwo wydawalo mi się szczera para, pomimo niskiego poziomu intelektualnego, który reprezentują, starałam się im zawsze pomoc, jak tylko mogłam - oni, pomimo iż w Anglii siedza 6 lat, nie nauczyli się angielskiego, wiec co chwile prosili mnie o pomoc w tłumaczeniach, załatwianiu roznych spraw urzędowych, etc., nie mowiac o zajmowaniu się ich dzieckiem. Znalam ich prywatne sprawy, oni moje. Wiedzieli, ze przez 6 lat tkwiłam w bardzo toksycznym związku, który całkowicie psychicznie mnie zniszczyl (wytrzymałam tak długo, bo miałam corke z tym gościem, chciałam zapewnić jej normalna rodzine, bo poprzednio bylam mezatka przez 5 lat i tez nie wyszlo - mam jakiegoś pecha w zyciu do zdradzających facetow). Wiedzieli, ze kogos poznałam po tym związku i ze bylam szczesliwa po raz pierwszy od długiego czasu, niestety poronienie spowodowalo, ze wycofałam się z tego związku... Bądź co bądź, znali moje zycie na wylot, bardzo im ufałam... W marcu, z powodu... zepsutego laptopa, poznałam mezczyzne, poprzez wlasnie tych ludzi (oni tez dali mu wczesniej laptop do naprawy). Spodobalismy się sobie od momentu poznania, ale nic na ten temat sobie wtedy nie powiedzieliśmy... On poszedł do nich na jakas impreze, przyznal im się, ze ja mu się podobam i oni zaczeli mnie przed nim oczerniać w tak plugawy sposób, ze chłopak po kryjomu wlaczyl dyktafon i nagral cala rozmowe. Potem powiedział mi o całej sytuacji, oni w międzyczasie przedstawili to w taki sposób, ze chcieli mu wybic mnie z glowy, ze niby ja mogę mieć każdego faceta, a on nie ma u mnie szans, ze jestem za dobra dla niego, itp. bzdury. Ten chłopak długo nie chciał puscic mi tej rozmowy. W końcu ja jednak uslyszalam i nigdy w zyciu nie czułam się tak zawiedziona i zraniona - przez 3 godziny tej rozmowy był na mnie totalny najazd - ze jestem k..., która nadaje się tylko do jednorazowych przygod, a najlepiej to mi jeszcze zaplacic i mieć spokoj, ze się co chwile skrobie, ze nie zajmuje się dziecmi tylko latam za facetami, i wiele, wiele innych oszczerstw. Zrobilam im o to wielka awanture i powiedziałam, ze nie chce mieć z nimi nigdy więcej zadnego kontaktu. Oni... naslali na mnie policje, ze niby wysylam im obraźliwe smsy. W tych (dokładnie 3) smsach, były tylko odpowiedzi na ich smsy - i dokładnie te same odpowiedzi - zostawcie mnie w spokoju, nie chce mieć z Wami zadnego kontaktu. Policja powiedziała, żeby trzymać się od nich z daleka i w razie czego dzwonic na 999, sugerując, ze ten facet jest już notowany. Oni niestety na tym nie poprzestali, nadal rozglaszaja plotki o mnie po całym miescie (odezwalo się do mnie mnóstwo znajomych, którzy słyszeli kłamstwa na mój temat), kilkakrotnie werbalnie zaatakowali mnie pod szkola, zglosilam sprawę na policji i zlozylam zeznania, policja zareagowala w taki sposób, ze dziś wręczy im oficjalne ostrzeżenie na pismie (co trafi w ich papiery) ze maja zaprzestać nekania, kolejne stadium to sad... Wiem, ze dojdzie do sprawy sadowej, bo ten koles jest nieobliczalny i jego to ostrzeżenie jeszcze bardziej rozsierdzi... Bardzo się boje o bezpieczeństwo swoje i dzieci, nie wiem, co mam robic... Cital doktor zwiekszyl mi do 40mg, dal zwolnienie z pracy... Jak spowodować, aby ci okropni, fałszywi ludzie raz na zawsze zostawili mnie i moja rodzine w spokoju???