Skocz do zawartości
Nerwica.com

sprite12

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sprite12

  1. Mam kolejne pytanie, otóż: Wiem, że w trakcie nerwicy lękowej pojawiają się również objawy somatyczne. Ja również taki posiadam, jednak mam wątpliwości, czy jest on spowodowany nerwicą. Otóż, od nieco ponad miesiąca dają mi się we znaki szumy uszne. Nie są one jakoś specjalnie uporczywe, zwykle są niesłyszalne dla mnie gdy jestem poza domem, przez dźwięki z otoczenia. Jednak, gdy jestem w domu i próbuję zasnąć albo się skupić nad czymś, są one denerwujące. Byłem już o jednego dr, który na szybko sprawdził mi słuch i wykluczył zanieczyszczenie oraz stan zapalny (między pacjentami udało mi się wejść). Byłem również a ośrodku badania słuchu i niczego nie stwierdzili. We wtorek idę do laryngologa na normalną wizytę. Czytałem już, że szumy uszne mogą być spowodowane nerwicą i ogólnie stresem. Jednak ja nie denerwuje się 24/7, nerwica ostatnimi czasami ma łagodny przebieg, jednak ja te szumy mam non stop, jak wstaję, gdy jestem w szkole, jak się uczę, jak kładę się spać (wtedy najbardziej słyszalne). Czy może to być spowodowane nerwicą, czy mogę doszukiwać się innych przyczyn (np. słuchawek)? Dodam, że subiektywnie odczuwam szum tylko na 1 ucho, aczkolwiek ciężko mi to stwierdzić. Być może na lewe jest mocniejszy niż na prawe ucho.
  2. znerwicowana92 Nie każde kłamstwo możemy traktować tak samo. Należy też się kierować też sumieniem i rozsądkiem. Jeżeli kłamiemy świadomie aby wyrządzić krzywdę innej osobie albo kogoś oczernić to wtedy jak najbardziej, jest to grzech ciężki. Jeżeli jednak robimy to nieświadomie to już tak nie jest. : ) Ja pamiętam jeden motyw z filmu (bodajże się nazywał "Kłamca, kłamca"), gdy Jim Carrey próbował uświadomić synkowi dlaczego kłamstwo jest czasami pomocne. I powiedział wtedy mniej więcej coś takiego: "Jeżeli mama jest w ciąży i wygląda jak beczka, to kłamstwo się przydaje, aby poprawić jej humor i powiedzieć jej, że wcale tak nie jest" : ) Pomimo tego, że jest to kłamstwo świadome, jest ono kierowane dobrymi intencjami. Wszystko jest kwestią w jakiej sytuacji kłamiemy i jakie przyświecają nam przy tym cele.
  3. Zacząłem się nad tym niedawno zastanawiać, aczkolwiek nie jest to moim natręctwem ani lękiem. Nie chcę też zakładać nowego tematu, więc napiszę tutaj: Czy nerwica, jakakolwiek, ma wpływ na serce człowieka? Chodzi mi raczej o możliwość wystąpienia zawału. Ponieważ stres jest również czynnikiem go wywołujący, a przy nerwicy lęk jest raczej naszym nieodłącznym elementem. Czy jest to czysty lęk,strach, czy też wmieszany w to jest stres?
  4. Nie powinnaś się tym przejmować. Bóg obserwuje Cię całe życie i przez ten pryzmat będzie Cię oceniał. Ja pomimo, że wierzę w to co ustanowił Kościół, nie potrafię zrozumieć wszystkich dogmatów (między innymi tego życia bez ślubu). Jeżeli byłaś dobra dla innych, a pomimo tego miałaś jakieś tam małe grzechy, to Bóg bierze całość pod uwagę. Ponadto sam Kościół głosi, że Bóg jest dobry i miłosierny : ) Tak jak napisała refren. Należy się Bogu trochę zaufania, on wie co robi i nigdy Cię samego nie zostawi, choćby nie wiem co : )
  5. Teoretycznie to zależy tylko i wyłącznie od Boga. Ale przecież daje nam on wskazówki jak mamy postępować (właśnie przez przykazania i nauki). I nie jest też tajemnicą, że Bóg wyciąga z opresji nawet największych grzeszników. Tak było między innymi z komendantem obozu w Oświęcimiu Rudolf Höß, który pomimo tego, że wychowany w katolickiej rodzinie, odrzucił religię dla politycznych dogmatów, miał na rękach śmierć milionów osób, a w dzień przed swoją śmiercią poprosił o spowiedź i komunię św. I chociaż ciężko mi jest sobie wyobrazić, że taki facet mógł trafić do nieba, że się nawrócił, to jednak niezbadane są wyroki boskie : ). I ja się zawsze podbudowuję tym, że skoro ludzie niewierzący przez całe życie, przez jeden sakrament mogą trafić do nieba (chociażby jeszcze z Biblii przykład, o dwóch więźniach przybitych razem z Jezusem, jeden z nich wyrażając skruchę, również został zbawiony), to tym bardziej trafią tam ludzie wierzący. Wydaje mi się, że wystarczy być przez całe zycie dobrym człowiekiem oraz wierzyć w Boga, aby być zbawionym. : )
  6. Szczerze mówiąc to jeszcze chyba w ogóle nie zamartwiałem się maturą (albo robiłem to nieświadomie), właśnie przez nerwicę. To jej poświęcałem więcej czasu niż nauce... Chciałem jak najszybciej się od niej wydostać. Ale wydaje mi się, że odczuwam duży progres, w porównaniu z tym co było 2 miesiące temu, a ja cieszę się z każdego takiego drobnego sukcesu. : )
  7. Monk, a nie wydaje Ci się, że to właśnie Bóg, nie tyle co sprowadza na nas te tragedie, co chce abyśmy zmienili swoje postępowanie właśnie przez taką chorobę? Popularne jest powiedzenie "jak trwoga to do Boga", więc może przez taką chorobę chce on nas przybliżyć do siebie. Ja wiele wcześniej myślałem o tym, dlaczego mnie to spotkało, skoro byłem i jestem wierzącą osobą, modlę się rano i wieczorem, proszę Boga o pomoc w modlitwach, do kościoła chodzę co niedziela. Tak było od zawsze, odkąd pamiętam. Jednak nigdy nie byłem gorliwym katolikiem, przed nerwicą modlitwy mówione, żeby tylko zmówić, to już jak taki nawyk. Teraz to robię z głową, nie staram się już klepać formułek, ale po prostu porozmawiać z Nim. Często myślałem o tym, że Bóg przez tą chorobę chce mi powiedzieć, że coś robię nie tak, że powinienem się zmienić, pójść w jego kierunku... Czasami też myślę o tym, czemu mnie to spotyka, a nie innych (nie chcę wyjść na jakiegoś pyszałka, ale porównując siebie do rówieśników to co najmniej połowa ma nijaki stosunek do Kościoła i religii). Wtedy nachodzą mnie myśli, że oni zasługują na to bardziej niż ja, chociaż im nigdy bym źle nie życzył. Nie wiem, to tylko takie moje spostrzeżenie i luźne myśli, które czasami mi się włączają. : )
  8. Uff... to dobrze. Ale jak się to ma do mojej nerwicy, gdy na przykład nie mam już tych myśli, skupiam się na czymś innym i nagle czuję kłucie z lewej strony klatki piersiowej i pojawia się niezapowiedziany lęk? Czy jest to właśnie skutek tego?
  9. Nie wiem czy Ci to pomoże, ale w moim przypadku pomaga mi analizowanie całego tego problemu z innej perspektywy. Najczęściej gdy mam już myśleć o tych "myślach", to układam sobie w głowie dialog, jaki bym przeprowadził z psychologiem/psychiatrą. Uspokajało mnie to na tyle, że po "skończonym" takim dialogu mogłem przejść spokojnie do kolejnej myśli. I chociaż z żadnym psychologiem się nigdy nie widziałem, żadnych leków nie zażywam, a męczę się z tym od prawie 3 miesięcy, to widzę, że są pozytywne rezultaty. Co więcej mi pomaga również czytanie postów na różnych forach, ponieważ dzięki radom i wskazówkom, łatwiej mi odrzucić te myśli. Czytając o tym problemie, po prostu wiem, czego mogę się spodziewać, a które lęki są bezpodstawne. : )
  10. Ja właśnie myślałem o lekach... Bo ze mną bywa różnie. Np. od paru dni, myśli te bluźniercze nie przeszkadzają mi praktycznie w ogóle, ot dziennie parę kilka, które przyjmuje neutralnie. Z kolei zaś również od paru dni zdarzają mi się dziwne napady lęku niezwiązane zupełnie z tym co robię. Wczoraj np. byłem na dworze z kolegami. Rozmawialiśmy, siedzieliśmy jak to ludzie w naszym wieku. Moje myśli były skierowane na rozmowę, aż tu nagle poczułem kłucie po lewej stronie klatki piersiowej. Od razu włączył mi się opcja lęk, którego nie okazywałem po sobie. Taki sam był dzisiejszy poranek, parę ukłuć w klatce piersiowej, pomimo tego, że nie miałem tych myśli i jakby lęk z automatu. Od tego poranka aż do teraz przez cały dzień było normalnie, jak za "starych" czasów. : ) I właśnie mam pytanie, czy jakieś leki na uspokojenie, które zniwelowałyby to kłucie i ten strach? Bo tak naprawdę wszystko zaczyna się od ukłuć w klatce piersiowej, które wywołują u mnie poczucie niepokoju. I tak od paru dni... Czyżby nerwica natręctw przerodziła się w nerwicę lękową?
  11. Witam ! Nigdy nie pisałem na forach o swoich problemach i uczuciach. Chociaż w tych sprawach jestem raczej skryty i nieśmiały, na codzień jest inaczej (jestem raczej rozrywkowy jeśli chodzi o normalną rozmowę i rozbawianie ludzi). Jednak chciałbym przejść do sprawy i piszę o tym pierwszy raz. Otóż moja historia z nerwicą zaczęła się jakoś pod koniec stycznia. Oglądałem film w internecie na temat szatana, jak działa, kusi, próbuje nas nakłonić do złego itp. W trakcie oglądania w pewnym momencie przeszły mnie ciarki i zacząłem tracić rzeczywistość. Chociaż to nie był straszny film (same napisy i opinie ludzi), to jednak mnie to przeraziło. Następnego dnia zaś udałem się do kościoła (niedziela) i wtedy poczułem to samo. Przeszły mnie ciarki, zacząłem tracić rzeczywistość, czułem uderzenia ciepła. Wtedy pomyślałem, że mogę być opętany. Zaczęły mnie nachodzić dziwne myśli (np. to, że szatan jest obecny w moim życiu, jestem pod jego kontrolą). Przez następne dni praktycznie nic się nie działo, w szkole człowiek łatwo zapomina o tym co go martwi, a jako, że jestem rozrywkowym i otwartym chłopakiem, nie przejmowałem się tym zbytnio. Jednak przyszedł następny weekend, znowu chwila, żeby się zrelaksować i znowu zaatakowały mnie te myśli (np. że szatan rządzi), których się cholernie bałem i próbowałem każdą z nich poprawić modląc się do Boga i prosząc go o pomoc. W kościele kolejny "atak", nieco silniejszy. Przyszły ferie, w jedną z niedziel dostałem najmocniejszego ataku w swoim życiu, drgawki, drżenie całego ciała, stałem się czerwony jak burak i myśl, że zaraz zemdleje, że świat się zapada. Później to samo, pewnego dnia, na przystanku autobusowym. W końcu postanowiłem sprawdzić to w internecie (przez cały czas myślałem, że zaraz dojdzie do opętania). Wniosek: nerwica natręctw i nerwica lękowa. Uspokoiło mnie to cholernie. Do początku kwietnia czułem się o wiele lepiej. I chociaż nie przeszło mi to (ataki i myśli o szatanie, Bogu i religii się pojawiały, lecz o wiele lżejsze, tak że mogłem je po prostu przesiedzieć, nie przeszkadzały mi normalnie funkcjonować), to jednak przez ten czas narodziła się inna obawa. To, że nie jestem opętany, a to, że te myśli mogą wywołać opętanie, że wcześniej czy później do tego dojdzie. I znowu internet, opinie mówiące o tym, że tak nie będzie i kolejna ulga. Chociaż te myśli pojawiają się , w pewnym stopniu boję się ich, nie przeszkadzają mi specjalnie w normalnym funkcjonowaniu. Jednak szkoła się kończy, przyjdą długie wakacje i nie wiem jak na to zareaguję. I tu mam pytanie, czy w obecnym stanie, gdy jest w miarę ok, zalecacie mi pójście do specjalisty? Czy to może samo przejdzie? Sam do końca nie wiem czy to nerwica, gdyż z tego co czytałem, to ludzie mają o wiele większe problemy ode mnie, czasami utrudniające im normalne funkcjonowanie. Dodam, że mam prawie 19 lat, przede mną matura, pochodzę z katolickiej rodziny, do kościoła chodzę co niedziele (raz bywa dobrze, bez ataków, a raz ciężko mi wytrzymać, chociaż ostatnio jest lepiej), modlę się rano i wieczorem, chociaż nie jestem jakoś idealnym katolikiem (młodość ma też swoje prawa : )). Obecnie przyjmuję magnez i potas w tabletkach, gdyż pomaga również na koncentrację. Dodam, że nikomu się nie zwierzałem z moich problemów (nawet najbliższej rodzinie). Nie chcę narażać ich na niepotrzebny stres (moja mama jest bardzo emocjonalna, zaś mój kuzyn był niedawno w szpitalu z powodów nerwicowych). Dlatego zdecydowałem się prosić o porady z waszej strony. : )
×