Witam.
Piszę tutaj, ponieważ podejrzewam, że mam jakiś problem, który jednak nie jest normalny, chociaż od zawsze tak myślałam.
Otóż chodzi głównie o to, że:
1. Mam spore problemy z zawieraniem nowych znajomości. Tj. bardzo się stresuję przy rozmowach z mniej znanymi mi osobami, dobrze czuję się tylko w gronie dobrych kolegów/koleżanek/przyjaciół, a gdy pojawia się jakaś nowa osoba tracę swoją pewność siebie, mam pustkę w głowie, nie wiem co mówić. Jak mam z kimś gdzieś wyjść tylko we dwójkę(często nawet gdy jest to przyjaciółka) to boję się, że nie będę miała o czym gadać, często się wykręcam mimo, że bardzo chcę iść itp.
Z tym problemem w miarę sobie radzę, staram się jednak rozmawiać z ludźmi i poznawać nowych.
2. Mam dni, że nie mam kompletnie do niczego ochoty. Cały dzień jestem w stanie przesiedzieć w łóżku, nie odpisywać na niczyje wiadomości, często płacząc albo po prostu nudząc się, mimo że tak na prawdę tego nie chcę. Wiem, głupio to wszystko brzmi, ale nie do końca umiem to opisać.
3.Często zdarza mi się płakać, bo nie mam zbyt dużo znajomych, a z drugiej strony jak ktoś mnie zaprasza gdzieś to nagle atakuje mnie taki strach, panika, serce mi mocniej bije i pierwsza myśl to wykręcić się, ale jak już wspomniałam staram się z tym walczyć i często się zgadzam, tylko że te spotkania potem wychodzą kiepsko, bo panikuję gdy pojawia się cisza w rozmowie i gadam jakieś głupoty albo zanudzam...
4.Dodatkowo, czasami łapie mnie momentalnie takie uczucie.. ciężkości na sercu. Ciężko mi to opisać, ale w jednym momencie (co ciekawe, najczęściej zdarza mi się to w kościele) łapie mnie jakby ogromne poczucie winy, wielki smutek, mimo że wszystko jest w porządku. Po jakimś czasie to mija, ale do przyjenmnych nie należy.
5.Nie wiem czy wynika to z zazdrości o to, że sama bym tak chciała, czy z czego, ale np jak moja koleżanka mówi mi,że idzie na randke, imprezę, to łapie mnie taki właśnie smutek, stres, coś dziwnego.
6.Mam duży problem z poczuciem własnej wartości.
7.Po zerwaniu z moim chłopakiem mam dni, że czuję się dobrze, mam z kim wyjść, jest w porządku, ale jak tylko nie mam z kim wyjść, spotkać się albo pogadać nawet przez internet to zaczyna się mój płacz, dobicie i ogólny smutek. Tak jakbym sama ze sobą nie mogła wytrzymać sam na sam. Nie wiem jak sobie z tym radzić.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że te wszystkie uczucia nie zdarzają się zawsze. Mam dzień kiedy to w ogóle nie występuje mimo, że sytuacje przytoczone się zdarzają, a są też dni kiedy to wszystko się nasila i wtedy nie umiem sobie z tym poradzić. Najbardziej problematyczne jest dla mnie poczucie własnej wartości i ten wstyd przy mało znanych mi osobach.
Czy uważacie, że potrzebuję pomocy psychologa/psychiatry? Nie wiem czy to ma jakiś z moją sytuacją związek,ale moja mama wylądowała rok temu w szpitalu psychiatrycznym z nerwicą połączoną z depresją-myśl o tamtych wydarzeniach od razu sprawia mi ból i zaczynam płakać.
Zapomniałam dodać, że wciąż czuję się jakaś inna niż wszyscy ludzie. Czuję się tak, jakbym musiała uczyć się od innych jak zawierać nowe znajomości, jak rozmawiać, w ogóle jaka być i co jest we mnie złego. Non stop myślę o tym jak wypadam w innych oczach. Jestem krytyczna wobec siebie.