Skocz do zawartości
Nerwica.com

awodwanrazc

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez awodwanrazc

  1. napieecie, matura to bzdura. Wiem, jak to brzmi dla maturzysty, ale serio. Znakomita większość osób, które do niej podchodzą, jakoś ją zdają, więc dlaczego akurat Ty miałbyś być tym, który nie zda? Myślę, że za dużo od siebie wymagasz, 70 zadań dziennie, to każdy by się zniechęcił. Ustal sobie jakąś normę, którą jesteś w stanie wykonać bez poświęcania temu całego dnia, rób przerwy, np. 10 zadań, obiad, następne 10, spacer, następne 10, coś tam, co Ci przyjemność sprawia. Efekty wcale nie będą gorsze, bo ważne, że będziesz robił cokolwiek i to regularnie. Lepsze to niż nierobienie niczego, prawda?

    Dasz radę, wierzę w Ciebie :)

  2. Suma sumarum, stwierdziłam, że dostając indywidualny tok, zamknęłabym się w czterech ścianach, sama ze sobą, ze swoimi lękami i problemami, topiąc się w smutkach i wymyślonych problemach. Tak przynajmniej mam jakiś tok tygodnia, tok dnia. Na wykłady w ogóle nie chodzę. To ostatni rok, w zasadzie semestr, więc zaciskam zęby, choć w domu płaczę. Szukam też ukojenia w tabletkach uspokajających, ale czasem ciężko wysiedzieć na zajęciach, nic mnie nie interesuje, nie rusza, ale siedzę.

     

    Ja myślę, że ze mną byłoby inaczej. Mieszkam w akademiku, mam pełno ludzi wokół, więc to nie jest tak, że nie odzywałabym się do nikogo całe dnie. A co ważniejsze, tych ludzi lepiej zna, więc łatwiej między nimi żyć i skupić się na tym, co ważne, na nauce, a nie na obcych, którzy patrzą na mnie krzywo, bo nie byłam na poprzednich zajęciach, a w przerwach nie paplam wesoło tak jak oni. Na wykłady nie chodziłam nigdy i nie oszukujmy się, nie chodziłabym i tak. A jaki jest pożytek z chodzenia na tą uczelnię, poza zdobywaniem wiedzy oczywiście (co mogę doskonale robić też w domu), jeśli mam brać tabletki uspokajające i każdy dzień przeżywać potem rozstrojem nerwowym?

  3. Suma sumarum, stwierdziłam, że dostając indywidualny tok, zamknęłabym się w czterech ścianach, sama ze sobą, ze swoimi lękami i problemami, topiąc się w smutkach i wymyślonych problemach. Tak przynajmniej mam jakiś tok tygodnia, tok dnia. Na wykłady w ogóle nie chodzę. To ostatni rok, w zasadzie semestr, więc zaciskam zęby, choć w domu płaczę. Szukam też ukojenia w tabletkach uspokajających, ale czasem ciężko wysiedzieć na zajęciach, nic mnie nie interesuje, nie rusza, ale siedzę.

     

    Ja myślę, że ze mną byłoby inaczej. Mieszkam w akademiku, mam pełno ludzi wokół, więc to nie jest tak, że nie odzywałabym się do nikogo całe dnie. A co ważniejsze, tych ludzi lepiej zna, więc łatwiej między nimi żyć i skupić się na tym, co ważne, na nauce, a nie na obcych, którzy patrzą na mnie krzywo, bo nie byłam na poprzednich zajęciach, a w przerwach nie paplam wesoło tak jak oni. Na wykłady nie chodziłam nigdy i nie oszukujmy się, nie chodziłabym i tak. A jaki jest pożytek z chodzenia na tą uczelnię, poza zdobywaniem wiedzy oczywiście (co mogę doskonale robić też w domu), jeśli mam brać tabletki uspokajające i każdy dzień przeżywać potem rozstrojem nerwowym?

  4. Zastanawiam się, jak sobie radzicie na uczelni? Czy mieliście problemy z chodzeniem na zajęcia, z nauką?

    U mnie to wygląda tak, że wróciłam teraz na uczelnię po urlopie dziekańskim, też z powodu depresji. No i nawet mam ochotę się uczyć, podoba mi się to zdobywanie wiedzy i nawet same zajęcia poniekąd... Ale po prostu są dni, kiedy nawet wstaję o odpowiedniej porze, ale nie potrafię na tą uczelnię pojechać. I mogę wtedy przesiedzieć dzień w pokoju, będę robiła zadania, sama szukała sposobów na naukę, ale tam się nie wybiorę. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie starać się o Indywidualną Organizację Studiów, tylko nie wiem, jak to by miało dokładnie wyglądać. Czy mogłabym sobie chodzić na zajęcia, po prostu jeśli bym się czasem nie zjawiła, to nie byłoby problemów, bylebym tylko wszystko potem zaliczyła? Ma ktoś w tym jakieś doświadczenia? Będę wdzięczna za podzielenie się historiami i opiniami

  5. Zastanawiam się, jak sobie radzicie na uczelni? Czy mieliście problemy z chodzeniem na zajęcia, z nauką?

    U mnie to wygląda tak, że wróciłam teraz na uczelnię po urlopie dziekańskim, też z powodu depresji. No i nawet mam ochotę się uczyć, podoba mi się to zdobywanie wiedzy i nawet same zajęcia poniekąd... Ale po prostu są dni, kiedy nawet wstaję o odpowiedniej porze, ale nie potrafię na tą uczelnię pojechać. I mogę wtedy przesiedzieć dzień w pokoju, będę robiła zadania, sama szukała sposobów na naukę, ale tam się nie wybiorę. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie starać się o Indywidualną Organizację Studiów, tylko nie wiem, jak to by miało dokładnie wyglądać. Czy mogłabym sobie chodzić na zajęcia, po prostu jeśli bym się czasem nie zjawiła, to nie byłoby problemów, bylebym tylko wszystko potem zaliczyła? Ma ktoś w tym jakieś doświadczenia? Będę wdzięczna za podzielenie się historiami i opiniami

×