Hej,
Witam serdecznie ze Szwecji.Ja tez mam problem z agorafobia, tylko dopiero tutaj moj szwedzki lekarz dokladnie to zdiagnozowal.Tutaj nazywa sie to "torgskräck", niewazne, wazne,ze odwazylam sie pojsc do lekarza, a to bylo niemale wyzwanie.
Podobny atak mialam juz w Polsce w roku 2010, leczylam sie mozarinem, czulam sie wyleczona.W pazdzierniku 2011 znalazlam prace w Szwecji i wyjechalam z dzieckiem.W przeciagu roku musialam nauczyc sie jezyka, dac sobie rade w pracy oraz w krotkim czasie znalezc mieszkanie-to wykonczylo mnie psychicznie, po tym roku w Szwecji czuje sie 10 lat starsza.No i to wrocilo, wrocilo w listopadzie 2012.Ja potrafie wyjsc z domu, ale czuje sie cholernie niekomfortowe (malo powiedziane), sa dni lepsze i gorsze.Gdy te gorsze - nie umiem nawet zrobic zakupow w sklepie, bo na sama mysl stania w kolejce dostaje zawrotow glowy, kolatanie serca, goraco, trzesienie rak itd, itp, pewnie to znacie.Czesto bylo tak,ze musialam tuz przy kasie zostawic wszystko i wybiec ze sklepu.Ostatnio musialam kupic synowi buty, bo przemoczyl starsze i dopiero za trzecim razem moglam wejsc do sklepu i te buty kupic.Masakra.Teraz dostalam sertralin w jakiejs malej dawce 5mg, zobaczymy jak sobie poradze z tym...Jest ciezko, jestem sama tutaj z dzieckiem.Moja wlasna mama nie chce ze mna o tym rozmawiac, jakby sie wstydzila tego co mi sie przytrafilo, to najbardziej boli.Teraz gdy analizuje ta cala agorafobie, wiem kiedy sie to zaczynalo: zawsze bylam cholernie ambitna, jezdzilam na olimpiady itd, ale to bylo okupione strasznym wysilkiem psychicznym , nerwami, staralam sie zadowolic moich wymagajacych rodzicow.Potem studia, chcialam byc najlepsza, znow atak, kolatanie serca bez przerwy przez okolo 3 miesiace, neospazmina pita buteleczka za buteleczka...Potem dziecko, potem rozwod i tak sie zbiera...Bardzo mnie interesuje, jak to u was sie zaczelo...?pozdrawiam