Nie mam z kim pogadać, więc napisałem tutaj. Im mam więcej czasu tym bardziej analizuje moje życie. Wydaje mi się,że moje problemy zaczęły się już w wieku nastolatka. Najpierw mając lat naście zakochałem się w pewnej dziewczynie. Nie znałem jej. Dziwnym zbiegiem okoliczności kumpel poznał ją. Podobno ona też coś do mnie miała. Dostałem od niej list, jak się potem okazało kumpel wkręcił wszystkich włącznie ze mną. W ogóle jej nie znał. Nie wiem dlaczego to zrobił, ja głupi wierzyłem mu i wkręcałem się w całą tę sytuacje. Bardzo to przeżyłem zrobiono ze mnie idiotę. W pewnym sensie tez wyszłem na świra, że mu wciąż wierzyłem. Potem nastąpiła depresja. Zamknąłem się w sobie. Cały czas miałem dziwne poczucie, że ktoś mnie śledzi i obserwuje. Dziś wiem, że to może być związane z chorobą. Potem doszły inne problemy, kolejny zawód miłosny, brak pracy, ciągły brak znajomych. Nadal nie ustępowały te głupie uczucia śledzenia. Mam bardzo niską samoocenę, a czasami mam myśli jakbym był najważniejszą osobą na świecie. Typowe dla schizotypii. Byłem na wizycie. Lekarz stwierdził depresje. Miałem też stany nerwicowe. Bardzo dopytywał się o pewne sytuacje w moim życiu, bo parę rzeczy go zastanawiało. Chciał się dowiedzieć, czy wszystko co mówię jest tylko moim urojeniem. Patrząc z perspektywy czasu znam przyczyny moich niepowodzeń. Zastanawia mnie też, że to co kiedyś nazywałem miłością dziś nazywam urojeniem. Z wyjątkiem miłości z lat szkolnych. Wiele razy z powodu mojej wyobraźni zrobiłem z siebie idiotę. Czasami czuje się jak świr. Ludzie czasami w żartach potrafili mi dociąć, dlatego traktuje ludzi jak wrogów. Ciężko będzie mi zaufać. Dziwnie się czuje idąc ulicą. Wszędzie widzę spiski. Knowania wobec mnie, opowiadanie bzdur na mój temat itp.Czuje się tak jakby każdy na mnie patrzył. Jak analizuje, potrafię dostrzec to co jest prawdziwe a co nie. Boli mnie, że jakbym stwierdził, że jestem chory nie mogą wymazać wszystkiego gumką. Wmawiam sobie, że ludzie robią gorsze rzeczy i się tym nie przejmują. Ja moje wygłupy porównuje do tragedii narodowej. Wmawiam sobie, że nikt mnie nie śledzi, nie podsłuchuje, że nikt nie śmieje się ze mnie na ulicy, że jakiś wpis w internecie nie dotyczy mnie. Staram się żyć normalnie. Nie jest jednak łatwo. Boję się, że do tego wszystkiego dojdą zwidy itp rzeczy.Ze to był dopiero wstęp do schizofrenii. Wiem, że z tego się wychodzi. Tylko u nas jest ciężko. Samo pójście do psychiatry to u nas wyrok. Nie mówiąc już o przyznaniu się do brania psychotropów. Pocieszam się tym, że lekarz stwierdził : To monotonia życia. Brak pracy, niepowodzenia, brak przyjaciół itp. Mieszkam w mieście do 50 tys. każdy każdego zna i to jest przerażające. Ludzie ponosi wyobraźnia. Gorzej niż schizofrenika. Potrafią śmiać się pod nosem i wytknąć cię palcami, chociaż wcale nie są lepsi. Dlatego wolę się czasami zamknąć w czterech ścianach i nigdzie nie wychodzić. Ale nie chcę tak spędzić całego życia. Niedługo wybije 30-stka. Chciałbym pójść dalej, mam marzenia jak każdy. Ambicji mi nie brakuje tylko okoliczności są trudne. Cieszę się chociaż, że dół minął. Tylko czasami czuje się jak kawał drewna. Przynajmniej częściej się uśmiecham.
Chcę zapytać czy ktoś miał podobne objawy ?