Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ibiza

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Ibiza

  1. Jak przeczytalem tytul tego posta to cos mnie do niego przyciagnelo... no i oczywiscie wyszlo na to ze jestem Borderline... do tego nerwica lekowa i schoizy ponarkotykowe... zawsze czulem ze jestem jakis inny:P
  2. EKG wykazalo jakies nieprawidlowosci ale lekarze nie potrafili ich zidentyfikowac... Juz wiem co mi jest... jestem BORDERLINE:O ehhh
  3. Witam. Trafilem tutaj przez przypadek ale widze ze jest tu sporo ludzi ktorzy maja doswiadczenia z dolegliwosciami psychicznymi. Od okolo 3 lat dzieje sie ze mna cos dziwnego i uciazliwego. Boje sie sie ludzi - szczegolnie nieznajomych, przezywam stres kiedy z nimi rozmawiam. Od czasu do czasu atakuja mnie wulgarne mysli wobec Boga, wyzywam go w myslach mimo ze probuje to zwalczyc, bo wcale tego nie chce. Obecnie uczeszczam na kurs jezykowy poniewaz mieszkam za granica(stad brak polskich znakow). Zaczynam sie trzasc i strzasznie napinaja mi sie miesnie szyi kiedy przychodzi pora na moja odpowiedz badz nawiazanie dialogu. Wbrew mojej niskiej samoocenie zwaracam uwage wielu kobiet, jednak strasznie sie stresuje kiedy z nimi rozmawiam - najczesciej wtedy gdy takze mi sie podobaja. Zachodzi we mnie pewien paradoks - niby nie obchodzi mnie co sadza o mnie ludzie, o moim wygladzie, zachowaniu, mam to wszystko gdzies i lubie szokowac, ale jednak w sposob ktorego nie potrafie okreslic ani wytlumaczyc znikad pojawiaja sie leki i stres przed tym. Pochodze z tzw. "dobrego domu", jednak moi rodzice rozwiedli sie kiedy mialem 4 lata i mieszkalem z ojczymem jednak gdy zaczalem dorastac nie mialem z nim w ogole kontaktu i nigdy nie traktowalem go jak ojca, po prostu jak obcego faceta. Nikt w mojej rodzinie nie jest alkoholikiem. Bralem narkotyki - marichuane, amfetamine, extasy w wieku 15,16,17 lat. Skonczylem z tym kiedy przedawkowalem i trafilem do szpitala, od tamtego czasu wzialem cos tylko kilkanascie razy. Obecnie od 2 miesiecy jestem zupelnie czysty. Wszystko to zaczelo sie dziac wlasnie w tym okresie od 14 do 17 roku zycia i powoli sie nasilalo. Zeby zdac mature ustna podkradalem przez 2 dni tabletki uspokajajace i ciagle musialem je lykac a i tak caly drzalem i pocilem sie podczas zdawania. Cala moja schiza zaczela sie od strachu przed publicznymi wystapieniami(przed klasa,szkola), pierwszy raz zdarzylo sie to podczas recytacji wiersza w 3 klasie gimnazjum, zaczalem sie trzasc i uginaly sie pode mna nogi - nie wiedzialem co sie ze mna dzieje. Nigdy wczesniej nie mialem takich problemow, bralem udzial w wystepach na forum calej szkoly, najczesciej posiadalem glowna(najdluzsza) role i na dodatek lubialem to robic. Teraz bym wolal byc bity biczem niz wyjsc na scene. Najgorzej bylo wtedy kiedy bralem bardzo duzo i czesto amfetamine, jedac w autobusie wydawalo mi sie ze wszyscy ludzie knuja spisek przeciwko mnie, ze dzwonia na policje i do tajnych organizacji - teraz wydaje mi sie to smieszne ale wtedy bylo to smiertelnie powazne... ale to jeszcze nic. Dwa dni przed tym jak przedawkowalem wyszedlem zapalic papierosa, moja mama nie wiedziala wtedy ze pale, wydalo mi sie nagle ze spaceruje razem z ojczymem i mnie przylapali, mowi sie trudno - przypal - troche pogada i bedze ok(wszystko to oczywiscie dzialo sie w mojej glowie a nie naprawde) ale nagle uslyszalem jej krzyk i widzialem jak idzie razem z ojczymem w moja strone, pomyslalem ze kiepsko bedzie jak dostane opieprz na ulicy od mamy:) i zaczalem isc w inna strone, przeszedlem polowe osiedla a oni dalej szli za mna i do tego zaczeli sie strasznie klocic, zaczalem coraz szybciej isc, nie mialem odwagi sie odwrocic, nie przeszlo by mi przez mysl ze takie zdarzenie nie moze miec miejsca, ze to jest jakas schiza,halucynacja. Po czasie mimo ze w ogole nie widzialem co jest za mna wydawalo mi sie ze idzie juz polowa osiedla i sie smieje z goniacej mnie rozkrzyczanej matki. Przeszedlem cale osiedle az doszedlem do lasu i wbieglem w niego. Biegalem po nim od godziny do trzech - nie wiem ile dokladnie. Wydawalo mi sie ze setki ludzi przeszukuje las i chce mnie zlapac - uciekalem przed nimi. Gdy w koncu cudem dotartlem okolo 23 do domu od razu wlecialem do pokoju powiedziec mamie co mysle o tym "poscigu"... spojrzala na mnie jak na chorego psychicznie(i chyba miala racje) i zaczela sie pytac czy nie biore jakichs narkotykow i upewniac mnie ze na pewno mnie nie gonila bo to chore:) Wymigalem sie ze to z powodu braku snu(co tez mi doskwieralo bo po amfetaminie sie nie spi). Dzien kolejny - leze w lozku... nagle poczulem sie obserwowany, wmowilem sobie ze moj pokoj to skupisko kamer, zaczalem slyszec glosy tych ktorzy mnie podgladauja, bylo to okolo 4-6 osob, smiali sie ze mnie i komentowali to co robie, komentowali gdy sie przebieralem, gdy robilem cokolwiek, zaczalem panicznie szukac ukrytych kamer i pluskw w pokoju - nie moglem nic znalezc(w koncu ich nie bylo:)). W koncu na skraju desperacji schowalem sie pod koldre zwinalem sie w "kulke" i zaczalem sobie wmawiac w wulgarny sposob ze jestem chory. Nie pamietam po jakim czasie sie w miare uspokoilem. Lezalem w lozku i myslalem "o wszystkim i o niczym" dlatego teraz nie potrafie stwierdzic o czym, nagle poczulem stwardnienie w lewej czesci ciala(szczegolnie tulow i okolice serca), zerwalem sie z lozka, szarpnelo mnie za serce, poczulem ze nie mam czucia w lewej czesci ciala, szczegolnie w nodze, nie moglem zlapac oddechu, sapalem przy otwartym oknie, bralem bardzo glebokie wdechy ale jakby w powietrzu nie bylo tlenu, serce niewyobrazalnie mi walilo. Wbieglem do wanny zaczalem sie na przemian polewac zimna i ciepla woda(mialem juz trudnosci z chodzeniem z powodu braku czucia w nodze), ale to nic nie dalo. Zszedlem wiec na dol i otworzylem sobie tylne wyjscie na ogrod dalej nie moglem zlapac powietrza, serce bilo mi coraz szybciej, czulem mrowienie w mozgu, obraz zaczynal mi sie sciemniac, "zycie przelecialo mi przed oczami", w tym momencie zdalem dobie sprawe ze zaraz umre, ale zaczalem sie czuc nawet przyjemnie, bylo mi to obojetne, w pewnym momencie uslyszalem ze ojczym wychodzi do pracy, nie wiem czemu skoro smierc byla mi juz obojetna ostatkami sil udalo misie wysapac "dzwon po karetke". Kiedy przyszla moja mama smierc przestala byc mi obojetna i zaczalem walczyc - nie moglem po prostu umrzec tak na jej oczach. Po chwili przyjechala karetka na sygnale, bylem agresywny wobec sanitariuszy i jednego chyba nawet nawyzywalem jak mi wstrzyknal cos w palec. Dostalem od razu "stale lacze"(welfron) i serie roznorakich substancji... ktore uratowaly mi zycie. W szpitalu zrobili mi testy i wszystko wyszlo, jeszcze kolejnego dnia gdy spojrzalem przez okno dostrzeglem w budynku obok ekipe z kamera skierowana w moja strone... ale wtedy juz polowicznie uznalem ze to raczej schiza. Po tym zdarzeniu przestalem istniec, nie wiedzialem co to uczucia,emocje, na nikim i niczym mi nie zalezalo. Teraz to juz w znacznym stopniu minelo, minal juz rok czasu od tego zdarzenia, ale nasilaja sie leki i stres. Czy to co mnie neka moze wynikac z tych wydarzen? W sumie to zaczelo sie duzo wczesniej niz mialy one miejsce, wiec ewentualnie czy to moglo spotegowac to co sie ze mna dzieje? Czy jestem bardzo chory? Mam szanse z tego wyjsc? Niewyobrazalnie mnie to gnebi, nie wiem kim chce byc w zyciu ani po co zyje. Bardzo brakuje mi luznych rozmow z ludzmi, uwielbiam rozmawiac i smiac sie, ale juz nie potrafie. Tekst ten powstal w dosc dziwnym natchnieniu(po prostu musialem to napisac,zapytac co mi jest) wiec jest chaotyczny i dziwny za co przepraszam ale mam nadzieje za da sie cos z tego wywnioskowac.
×