-
Postów
9 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Ccv
-
-
Chyba nikt nie da ci odpowiedzi na pytanie "co robić?" Taka moja myśl - jeśli cię kocha, raczej nie wyjechałby od ciebie, prawda?
-
A mi Cital pomógł.. po wielu nieudanych próbach z innymi lekami.
-
aha, i jeszcze jedno, chciałam was prosic o rade odnosnie tej rzeczy- czy waszym zdaniem to naturalne ze mąż po niecałym roku wspólnego mieszkania proponuje młodszej siostrze zeby sie do nas wprowadzała?
Nie, to nie jest naturalne. Naturalne by było, gdyby mąż o tym z tobą porozmawiał i ty nie miałabyś nic przeciwko. Ale skoro piszesz, że nie chcesz, a on próbuje to wymóc, to jest już wg mnie chora sytuacja. I nic tu do rzeczy nie ma twoja zaborczość. To nie jest przenocowanie kogoś z rodziny na noc czy kilka nocy, ale wprowadzanie go do swojego mieszkania / małżeństwa na stałe (albo kilka lat). A dziewczyna nie będzie przecież sama. Będą nowi koledzy, nowe koleżanki - to może być dla ciebie niekomfortowe. Moim zdaniem zachowanie męża jest mało poważne.
-
Wiekszosc osob wypowiada sie o depresji z powodu straty bliskiej osoby, co z reguly jest etapem przejsciowym.Bardzo mi sie to nie podoba poniewaz nie tak na dobra sprawe nie maja pojecia o tej chorobie.
To nie do końca tak. Depresja wywołana konkretnym wydarzeniem, to depresja reaktywna. Też jest bardzo poważna, choć niektórzy nazywają ją depresją lekką, w przeciwieństwie do depresji endogennej - ciężkiej. Depresja reaktywna rzeczywiście jest na ogół przejściowa, ale depresja endogenna również potrafi się skończyć i nigdy nie wrócić, chociaż - niestety - w dużej ilości przypadków są później nawroty.
Stan depresyjny, który utrzymuje się latami, to z kolei dystymia. Warto to porozróżniać.
-
Osoby z depresją nie marzą. Natomiast osoby z depresyjną psychiką, z nawracającymi stanami depresyjnymi - jak najbardziej.
-
Sam mieszkam w Wawie wiem że cała terapia to kupa pieniędzy tylko zastanawiam się czy to naprawdę daje efekty czy to nie bedzie po prostu to samo co w tych pseudo- poradnikach sukcesu??
W moim przypadku terapia z psychologiem nigdy nie odniosła skutku, ale znam ludzi, którym pomogła. Tak naprawdę, jeśli się nie spróbuje, nigdy nie będzie się wiedziało.
-
Poczucie winy (m.in. odnośnie swojego egoizmu) to jeden z osiowych objawów depresji. Chorzy na depresję nie są egoistami, są po prostu chorzy.
-
To chyba przypomina natręctwo, a skoro sam widzisz, że coś jest nie tak i przeszkadz ci to w życiu, to jak najbardziej powinieneś skorzystać z pomocy specjalisty. Co do leków - tabletki nie działają od tak, na chwilę: "wezmę dziś, to będzie lepiej, nie wezmę jutro, to będzie gorzej". Działanie leków powinno ci pomóc uporządkować myśli - na efekt trzeba będzie poczekać, ale jak już przyjdzie, to na pewno będzie dużą ulgą. Tabletki nie działają ogłupiająco jak np. alkohol, więc raczej nie powinno się tu mówić o "sterowaniu".
Wizyty u psychologa i psychiatry
w Psychologia
Opublikowano
Moje wizyty u psychiatrów wyglądały tak samo - czy to u państwowych, czy prywatnych. Czasami było trochę rozmów, ale szczerze mówić - do psychiatry nie chodzi się co tydzień i rozmowy i tak nic nie dadzą przy takiej częstotliwości. Psychiatra przepisuje leki - to jest w zasadzie jego zadanie. Po przepisaniu powinien zostawić swój telefon i trochę się interesować, ale to rzadkość.
Co do szpitala? Dopóki żona nie trafi, nie będzie miała pojęcia jak to wygląda - tyle sposobów leczenia, ile szpitali. W moim przypadku (szpital w Warszawie, podobno jeden z lepszych) wyglądało to na podawaniu leków i obchodzie lekarzy z rana (pytanie: jak się czuje? czy coś dolega? jak działa lek). Nikt na siłę nikogo lekami nie faszerował i nikt specjalnie się nie interesował. Jedyny plus - w szpitalu leki daje się szybciej, jeśli coś nie działa można zmienić, zawsze jest jakiś kontakt z psychiatrą.
Może warto spróbować? Niech żona pójdzie do szpitala, odwiedzaj ją codzinnie, jeśli będzie jej tak źle, można się wypisać (słuchaj w tym względzie żony, nie lekarzy). Aha, dla niekórych sam pobyt w szpitalu jest terapeutyczny - czują się tam bezpiecznie. Miałem koleżankę z nerwicą, która nie mogła doczekać się szpitala właśnie z tego powodu - było jej tam bezpiecznie, a w domu się bała.