Skocz do zawartości
Nerwica.com

Entienne

Użytkownik
  • Postów

    42
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Entienne

  1. Moja prostolinijna wypowiedź w Twoim temacie była umotywowana przede wszystkim własnym doświadczeniem.

    Jesteśmy różnorodni i mamy różne potrzeby. Niestety, ja pomimo silnego zaplecza w postaci kochających mnie osób, pomimo zrozumienia... nie byłam w stanie poradzić sobie bez "ingerencji" leków (wciąż nie umiem mijać kolejnych dni bez tych leków, bez kolejnych...). Bliskość jest niesamowicie ważna, tworzy fundament, ale czy jest wystarczająca? ---

    Terapii grupowej nie umiałabym się poddać, ponieważ nie potrafiłabym zaufać "tym wszystkim" obcym ludziom na raz, nie umiałabym zdradzać siebie przed nimi. Być może u mnie jest to uwarunkowane posiadaniem (to posiadanie to niekoniecznie fortunne określenie!) przyjaciół, którym ufam i w związku z tym nie czuję potrzeby szukania kogokolwiek w takiej formie terapii.

     

    Pst! Duże mądre, dojrzałe... dziecko... - skądś to znam!

  2. Jak widzę masz naprawdę poważny problem, trudny do leczenia... Ale nie powinieneś się poddawać, potrzeba nam w świecie wrażliwych ludzi... Może jeszcze nie znalazłeś tego właściwego lekarza? Warto poszukać, nie masz już... nic do stracenia.

  3. Bez pełnego obrazu sytuacji, testu psychologicznego... trudno spekulować.

    Do tego, aby zinterpretować to, co Ci dolega potrzeba wykształcenia, pełnej wiedzy w temacie.

     

    Nie ma sensu szukać tu diagnozy, bardziej wsparcia, kiedy wrócisz od psychiatry.

  4. Bardzo lubię Schulza, ale jeszcze bardziej lubię czytać stare listy. Mam w domu te Osieckiej i Jeremiego Przybory, a od niedawna właśnie i Schulza. To cudowne jak wielu rzeczy można się z nich dowiedzieć, jak silnie poczuć tamte czasy oraz dusze piszących. Można ich sobie przybliżyć, że stają się bardzo realni. Kiedy po tym oswojeniu ich sobie podchodzi się do lektury ich twórczości - ma ona zupełnie inny wymiar, jeszcze bardziej osobisty, jak gdyby czytało się prozę lub wiersze przyjaciela. Tak miałam też z Poświatowską, dziś nie umiem na nią patrzeć inaczej niż jak na pokrewną duszę.

  5. Terapia... tak naprawdę najwięcej zależy od Ciebie, terapeuta ma tylko umiejętnie postawić lustro.

    Nie napisałeś nic o wizycie u psychiatry, stąd wnoszę, że i u niego nie byłeś. A może warto pójść, zamiast skazywać się na pogorszenie?

    Antoni Kępiński, psychiatra, napisał kiedyś takie... prowokujące słowa: jeśli chcesz być zdrowy i normalny, wróć do stada.

    Stado kojarzy się przecież pejoratywnie, co udowadnia relatywność zdrowia i normalności, myślę że to dodaje otuchy.

    Jak widać i psychiatrzy mogą być świetnymi ludźmi - to tak, gdybyś miał wątpliwości czy iść.

    Jeśli nie pierwszy, to może drugi pozyska Twoje zaufanie?

  6. Psycholog, psychiatra... zobaczysz, będzie lepiej...

    Psychiatra pewnie wybierze odpowiednie leczenie, a psycholog pomoże ogarnąć to co w głowie.

    Jak widzę masz duży problem z osobą, która powinna być Ci naprawdę bliską - z chłopakiem.

     

    Trzymam kciuki!

  7. Nie wiedziałam gdzie o tym napisać...

    Uświadomiłam sobie, że osoba, którą uważałam za najlepszego przyjaciela jest dla mnie trującym bluszczem. Z tego powodu obudziłam się wcześnie. Gdy było źle, wspierał mnie, na samym początku. Gdy zaczęła następować poprawa, która utrzymywała się 2,5 miesiąca zaczął mi cisnąć o tym jak wyglądam, jaka jestem, mówić że niedługo wyjedzie z Polski... Mówić, że od kiedy jest dobrze nie jestem już tą samą osobą, którą on tak lubił... To wszystko co mówił sprawiało, że miałam samobójcze przebłyski nawet w super nastroju. Tak silne, że byłam w stanie z miejsca się zabić.

    Gdy nastąpiło pogorszenie... Ucieszył się, w jakiś sposób. Ostatnio przyjechał do mnie, wbijał mi palce w brzuch, wcześniej też to robił, trochę dusił, gryzł, różne sadystyczne formy (nie seksualne oczywiście). A ja byłam w takim stanie, że wszystko było mi jedno i nawet na chwilę mi się poprawiło, ale na drugi dzień poczułam się... użyta. Nie miałam ochoty na kontakt z nim, zmiotłam wszystko pod dywan....

    A teraz uświadomiłam sobie jego destruktywny wpływ na moje w całym swoim nasileniu... Tego już nie umiem wyprzeć. Chociaż super manipuluje mną.

     

    Problem jest ten, że boję się zakończyć tą "przyjaźń" (4letnią). Bo wiecie co, on wie o mnie WSZYSTKO z tamtego czasu, a działy się ze mną różne rzeczy (depresje, manie, lęki... momenty psychotyczne) i w związku z tym podejmowałam różne decyzje, różnie się zachowywałam... I co jak on teraz będzie to rozpowiadał? Boję się tego. Zwłaszcza, że on sam zawsze mówił, że z niektórymi ludźmi lepiej utrzymywać kontakt nawet na siłę, gdy wiedzą o nas za dużo...

    Teraz zastanawiam się czy wtedy insynuował też nt. naszej przyjaźni, czy on jest takim przebiegłym sadystą...?

     

    Musiałam się gdzieś zwierzyć.

  8. Witaj! : ) Trzymam kciuki za to, żeby została w Tobie taka siła walki!

    Ja na początku przyjmowania leków czułam się najgorzej na świecie, nie tylko psychicznie, ale też fizycznie.

    Przez około tydzień docierałam się z lekiem. Po kolejnym, spokojniejszym tygodniu, zaczęła następować poprawa.

  9. Skąd ta dychotomiczność w Twojej ocenie? Czarne albo białe. Być może to taki czas, listopad, ludzie nie mają siły na dyskusje... no nie wiem.

    Niektóre tematy nikną zagrzebane pod innymi, pomimo że są naprawdę warte uwagi, wiem to z doświadczenia z innych for.

    Czasami się do nich wraca, czasami umierają do końca. Ale to nie kwestia choroby.

  10. Heeeej :) Miałam bardzo podobny problem z psychiatrą, wiesz? Na początku trafiłam na dziesięciominutowca (jak sobie ich nazywam). Przez pół roku bałam się szukać innego lekarza. Wreszcie się przełamałam. Po małych błędach trafiłam do bardzo dobrego. I każde spotkanie trwa dłużej.

  11. Strzyga reagują tak, i ja to rozumiem, choć rozumiem co chcesz przekazać, ponieważ przychodzisz z listą świetnych rzeczy do zrobienia... Tylko gdy napadają Cię straszne stany, borderline, nie jesteś w stanie działać, po prostu nie....

     

    Mnie cholernie załamały takim podejściem dwie osoby. Mój brat, który powiedział, że to co mi jest to kwestia samozaparcia i blablabla, żebym włożyła więcej wysiłku, żebym wzięła na siebie więcej obowiązków... Nic nie rozumie... I nie wierzy w psychiatrię. Moja przyjaciółka z kolei podważa wiarę w leki i w chorobę.

×