Skocz do zawartości
Nerwica.com

gustaw11

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia gustaw11

  1. Witam Was tego pięknego poranka, i niestety wrócę do opisywania naszej przykrej kwestii. Jak pisałem poprzednio, pewnym problemem jest to, co się aktualnie dzieje w naszym życiu "zewnętrznym", ale jeszcze ważniejsze jest, co się dzieje "wewnątrz". Jeżeli nie naprawimy własnego myślenia, to życie będzie ciągłą gonitwą za odnalezieniem "ja perfekcyjnego". Ja też mieszkałem z rodzicami i myślałem, że jak się wyprowadzę, to już super. Że jak skończę aplikację, to już będę "gość", że jak zacznę lepiej zarabiać, to już w ogóle ekstra. A tymczasem jedyne co się pojawia, to dalsze wymagania wobec siebie. Źle mi z tym, że jestem sam. Ale nawet kiedy ktoś się pojawia i nawet jest w moim życiu, to ja tego po prostu nie dostrzegam. A tymczasem pod moim blokiem siedzą na ławkach moi koledzy, bez studiów, często bez pracy. I nie wyglądają na zatroskanych. Biorą to, co jest. Niedługo się przeprowadzam i w związku z tym kończę psychoterapię. W jej trakcie przyszło mi do głowy parę optymistycznych myśli. Np. ta, żebym przestał myśleć o bliżej niezidentyfikowanym "ja - perfekcyjnym", który gdzieś w przyszłości wiedzie idealne życie. Ja właśnie przeżywam swoje życie tu i teraz, dzisiaj, jutro (choć nie mam doświadczenia w życiu, pierwszy raz w końcu żyję:) ). I dlatego staram sie zajmować codziennymi sprawami, czasami to pierdoły, a czasami nie (mój ostatni sos grzybowy to nie była pierdoła.... :) ) pozdrawiam gt
  2. Cześć, witam wszystkich. Jestem tu nowy, a do wypowiedzi czuję się trochę "wywołany". Sam też mam problem z zaniżoną samooceną. Mam też pewne przemyślenia w tym temacie, podzielę się przynajmniej jednym. Otóż moim zdaniem nie ma bliższego związku między tym, kim jesteś, co robisz w życiu, czy i jakie odnosisz sukcesy, a samooceną. W wielu przypadkach istnieje olbrzymia dysproporcja między tym, co o sobie myślimy, a jak jesteśmy postrzegani. Niekonieczne tzw. "obiektywny" brak sukcesów musi oznaczać obniżenie nastroju i zaniżoną samoocenę. Przykładowo (choć trudno mi o tym pisać), mogę być teoretycznie uznany za osobę, która odniosła sukcesy. Skończyłem studia, aplikację, jestem adwokatem,zacząłem studia doktoranckie, przyzwoicie zarabiam. Czy to powoduje że jestem z siebie zadowolony? Nie. Cały czas szukam tego, co we mnie najgorsze. Np miałem jakiś kompleks, bo nie miałem samochodu ("a facet powinien"). Samochód kupiłem. Czy to coś zmieniło? Nie. Teraz wyrzucam sobie, że mógłby być nowszy, lepszy itd. I przykład odwrotny. Ktoś, kto "obiektywnie" sukcesu nie odniósł, może być 100 razy szczęśliwszy i bardziej zadowolony z siebie. Gdyby faktycznie problem leżał w obiektywnej "jakości życia", to zapewne wszyscy mieszkańcy tzw. trzeciego świata cierpieliby na depresję. A tymczasem problemy np. z samobójstwami, dotykają szczególnie mieszkańców krajów rozwiniętych. Myślę, że niezwykle istotne jest, aby udało się znaleźć pewną wspólną drogę. Połączyć tą, którą podąża nasza samoocena, z tą, którą faktycznie podążamy. Problem, który mnie dotyka (i chyba jest następstwem niskiej samooceny) to samotność. Już ponad 4 lata. Bardzo rzadko też wychodzę z domu, nie lubię nowych miejsc, szczególnie takich, gdzie jest dużo ludzi. Moi znajomi mają o mnie dobre zdanie. Pewnie z 10 razy lepsze, niż to, co sam o sobie myślę. Przeglądając natomiast Wasze wpisy zastanawia mnie jeszcze jedno. Nie jestem może specjalistą, ale to JAK piszecie dobrze o Was świadczy. Chodzi mi o formę i treść wypowiedzi. Takich wypowiedzi nie są w stanie stworzyć osoby mało wartościowe, nieświadome, bez przemyśleń. Pozdrawiam serdecznie GT Ps ponad rok psychoterapii przyniósł chociaż taki efekt, że jestem w stanie wypowiedzieć się na forum:)
×