Witam,
Od wielu lat mam spory problem z podejściem do kobiet i byciem w związku.
Na początku gdy udaje mi się poznać kobiete moich marzeń, jest wspaniale, czuje się jak w siódmym niebie, pojawiają się motyle w brzuchu, odczucie, że mógłbym zrobić dla niej wszystko. Wtedy staje na glowie, gotuje, kupuje kwiaty, dzwonie, zapraszam na randki itd...
Z czasem, często po pierwszym seksie jednak wszystko mija, owe zauroczenie po prostu przepada, pojawia się bariera. Gdy pomyśle o tej kobiecie robi mi sie niedobrze, z czasem aż do tego stopnia, że gdy sie widzimy potrafie być wyprany z uczuć i traktować ją jak kolege...innymi słowy, czuje sie przy niej bardzo niekomfortowo.
Na przestrzeni lat myslalem, ze to po prostu problem tego, ze musze znalezc bardziej odpowiednia kobiete, ale po 10-tym czy 15-tym razie to złe uczucie dalej sie pojawia a ja nie wiem co moze byc przyczyna.
Wbrew wszystkiemu jestem bardzo uczuciowym i empatycznym chlopakiem, nigdy nie skrzywdzilem kobiety, słowem, czynem, po prostu mam dobre usposobienie.
Mam 30 lat, często, przez dobre kilka lat sie masturbowalem, ciagle sciagalem nowe i nowe porno z sieci, nie moglem bez tego zyc. 3 tygodnie temu przestałem, staram się od tego całkowicie odciąć, będąc z moją obecną partnerką...moze zle, ze to napisalem, bo byc może zasugerowałem coś...
Jednak zapytam, z czym może być związany mój problem, czy to faktycznie problem częstych masturbacji, a moze problem lezy gdzies głęboko ukryty w psychice? Naprawde jest to dla mnie sprawa niedająca mi żyć i funkcjonować, kiedy myśle, że moge tak odczuwac w stosunku do kobiety moich marzen, jestem na siebie wsciekly...
Prosze o pomoc, jezeli ktos moglby wesprzeć.
Pozdrawiam,
Krzysztof