Tak naprawde do dzis nie wiem czy miałam, a może nadal mam depresję. Najgorsze momenty skończyły sie jakieś pół roku temu, a trwały kilka miesięcy. Bywały lepsze i gorsze stany. Klasycznie: wszechogarniający smutek i beznadzieja, brak motywacji i chęci do działania, do rozmowy z ludżmi, skazywanie siebie na alienację, często pojawiały się łzy (tak naprawdę niewiem dlaczego), a nawet myśli samobójcze wówczas, gdy nie miałam nadzieii na przyszłość, gdy ogarniała mnie ogromna pustka. Odczułam, że sytuacja jest poważna, gdy nawet spotykając się z przyjaciołmi, odcinałam się, fizycznie byłam z nimi, ale myślami niewiadomo gdzie. Czułam jakąś barierę między nami, brak zrozumienia, chociaz kiedyś było zupełnie inaczej. Gdy rozmawiałam z rodzicami, śmiali się ze mnie, mówili ze sobie wmawiam. Moje całodniowe leżenie przed tv lub spanie i całkowitą bierność tłumaczyli lenistwem. Do lekaża nie odważyłabym się pójść.
Ostatecznie zrozumiałam, że muszę sobie jakoś sama poradzić, bo myślałam, że przyjaciele również mnie nie zrozumieją. Postanowiłam narzucić sobie pewna formę normalnego, szczęśliwego człowieka. Na siłę więc zaczęłam być życzliwa, wdawać się w rozmowy, uśmiechać się. Starałam się odrzucać negatywne myśli na temat ludzi, świata, własnej osoby. Wcześniej bardzo trudno było mi się zmierzyc z kolejnym dniem, dlatego zamiast mowic rano że jest beznadziejnie, zaczęłam powtarzać (na początku bez przekonania) że jest cudownie. To było bardzo sztuczne na początku, poniważ było to coś w rodzaju udawania, ale w końcu sama uwierzyłam w tą przybraną rolę,maskę i po pewnym czasie polepszył się moj stan ducha, zaczęłam być powoli taka jak "inni".
Jestem bardzo wrażliwa, więc miewam ciężkie chwile, ale wiem do czego takie małe "doły" mogą doprowadzić, dlatego staram się o nich nie myśleć , a skupić się na pozytywnych rzeczach, puścić sobie komercyjną muzykę i spojrzeć na wszystko z dystansu. Tak naprawdę ogromną rolę w życiu odgrywa nadzieja na wszystko, bo to my jesteśmy panami losu, wprawdzie ograniczeni przez zasady moralne, ale jesteśmy.